Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

W szafie

– Ah~! – jęknął Peter. – Ngh– po prostu to zrób!

– Nie mogę... – syknął Wade, robiąc co w jego mocy, by utrzymać pozycję.

– Lewa stopa na czerwony! – polecił Jarvis po tym, jak „Fajtłapa*" zakręcił wskazówką Twistera.

Polecenie za poleceniem, a ta dwójka całkiem zbliżyła się do siebie, fizycznie oczywiście. Peter poślizgnął się i upadł na Wade'a, a ten nie miał innego wyjścia jak upaść na niego, prawą stopę trzymając w powietrzu. Gęste napięcie zawisnęło między nimi; było go niemal zbyt wiele, sprawiając, że chłopakom oddychało się coraz ciężej.

I Peter, i Wade, zrobili się na twarzach czerwoni niczym pomidory. Kiedy tylko Wade się opamiętał, zszedł z chłopaka, siadając na ziemi.

– To co, Monopoly? – zażartował.

– Myślę, że teraz czas na coś innego. Wystarczy nam gier, serio – westchnął Peter. Grali już w Jengę, UNO, na Xboksie i Zgadnij kto to, a temu wciąż było mało.

– Pooglądajmy filmy Disney'a!

– Co powiesz na nie? – odparł Peter.

– No weź! Będziemy jak trzynastoletnie, małe dziewczynki!

– Taa, bo tulenie się i oglądanie prawie romantycznych filmów wcale nie jest randką. Nie, Wade.

– Awww, to co powiesz na–

– Nie bardzo mnie to obchodzi, mam zamiar posiedzieć na necie, a ty masz wolną rękę w zwiedzaniu domu. Nie ma wchodzenia do pokojów tatów lub laboratorium, wliczając zbroje.

– Tak, tak, tak! Serio, Petey, myślisz, że nie jestem grzecznym gościem! – wykrzyczał i wyciągnął sok pomarańczowy z lodówki, pijąc go z kartonu.

– Włączam słuchawki – ostrzegł Peter, upewniając się, że Wade nie miał nic przeciwko.

– Mhmmm – powiedział, nadal pijąc sok.

Peter zaczął grać w grę, kiedy Wade wrzucił pusty karton do kosza.

– No to co teraz... Przeszukam pokój Petera! Tak! – powiedział wesoło do siebie. Przeszedł wzdłuż korytarza, przeszukując każdy pokój, który znajdował na swojej drodze, dopóki nie znalazł ciemnoniebieskiego pokoju z schludnie pościelonym, szarym prześcieradłem. Otworzył szeroko drzwi, podziwiając pokój przyjaciela. Wyglądał na lekko dziecinny, z małymi naklejkami Kapitana Ameryki, plakatem Iron–mana i przestarzałym rodzinnym zdjęciem. Widniał na nim mały Peter, Tony Stark i Steve Stark–Rodgers.

Spojrzał na biurko chłopaka, by znaleźć notatnik wypełniony równaniami, wzorami i wystarczająco dziwnymi, małymi bazgrołami pająków. Było tam też puste miejsce na laptopa i inna ramka ze zdjęciem rodzinnym. Tym razem na zdjęciu był jeszcze młodszy Peter ze starsza parą, a w samą ramkę wciśnięte było kolejne malutkie zdjęcie młodej kobiety, trzymającej niemowlę – uderzająco podobne do Petera. Wade zachichotał.

– Rany, ten dzieciak ma szczęście... Cóż, nie dlatego, że jego mama umarła, a jego dziadkowie, zgaduję, że oddali go po jej śmierci. Po prostu poszczęściło mu się z jego nowymi rodzicami – nutka zazdrości prześlizgnęła się przez ton jego głosu.

Usiadł w szarej, podobnej do worka pufie i spojrzał na biblioteczkę chłopaka.

– Nauka, nauka, nauka, więcej nauki... Jakieś popularne książki... – westchnął. – Nuuudyyy! – Wade spojrzał na jedyne, jeszcze nie otwarte drzwi. Szafa! – Może znajdę skarb? Jakieś stare rzeczy? Martwe ciało? Zbroję Iron–mana? Pornosy...? Tu może być wszystko! – Dymki także zaczynały być lekko zdenerwowane**.

Otworzył jej drzwiczki, by znaleźć jedynie ubrania przeciętnego nastolatka, trochę butów, szalone gadżety techniczne i nieco starych pluszaków.

– Panie Wilson, czy potrzebuje pan w czymś pomocy? – powiedział nagle Jarvis, sprawiając, że Wade obrócił się z nożem w kieszeni.

– Oh, uh... hah! T–ty... ah, wystraszyłeś mnie, Jarvis! – zaśmiał się nerwowo Wade.

– Nie ma potrzeby do niepokoju, panie Wilson, Stark Tower jest w pełni wyposażone we wszelkie systemy bezpieczeństwa – poinformował grzecznie Jarvis.

– Wiesz, tam, skąd pochodzę, coś takiego nie istnieje... więc zawsze trzeba być gotowym! – powiedział, imitując walkę na pięści.

– Dobrze. Sprawdzę, jak miewa się panicz Peter.

– Oh, a tak przy okazji, tylko oglądam! Nie kradnę.

– Oczywiście, panie Wilson. Wiedziałbym, gdyby zrobił pan coś w tym kierunku.

– W porządku! – Wade zadrżał odrobinę. Jarvis potrafił być naprawdę straszny, pomyślał. Wrócił do salonu, gdzie Peter wciąż grał w gry komputerowe. Wade'owi znów zaczynało się nudzić, więc wziął plecak z książkami Petera. – To powinno być w jego pokoju, a nie leżeć sobie od tak na podłodze.

Poszedł z powrotem do pokoju chłopaka i odłożył plecak na ziemię, kiedy zauważył pudełko. Otworzył je, by zobaczyć niebiesko-czerwony strój z emblematem pająka na piersi.

– O rany.

Twarz Wade'a stała się tak czerwona, jak sam strój. Wyjął go z pudełka, by zobaczyć go w pełnej krasie.

– Peter jest Spider–manem... – zaśmiał się. – To czyni sprawy jeszcze bardziej skomplikowanymi... – zaśmiał się jeszcze raz, po czym przypomniała mu się pewna noc.

***

Byłem na zewnątrz i właśnie miałem zabrać się za wypełnianie mojego zlecenia, a przez to mam na myśli odożywianie ludzi – cały dzień pracy najemnika w jednym słowie! Miałem właśnie zabier... wykonać moje rozkazy, kiedy nagle zobaczyłem Spidey'ego, zwisającego na tej jego nitce pajęczyny, kompletnie znikąd.

Deadpool... westchnął. Serio? Rany... O co chodzi tym razem?

Oh, po prostu chciałem spotkać się z moim kochaniem! uśmiechnąłem się przez maskę.

Zbok! odkrzyknął, kiedy zaczął się wycofywać.

Czekaj, ile masz lat? spytałem.

Siedemnaście – syknął z nienawiścią sączącą się z tej krótkiej odpowiedzi.

Serio?! Ja mam osiemnaście! To pewnie dziwne, eh?

Mój ojciec nie polubi Kanadyjczyka, Deadpool.

Eh, miałem na myśli... AMERYKA! Wolność! Burgery! Yeah! zachichotałem.

***

– Nic dziwnego, że tyłek Petera wyglądał tak znajomo – zaśmiał się. Wiedział, że Spidey nie był tak do końca złośliwy w stosunku do niego, co oznaczało, że miał szansę u Petera. Czekaj... Czemu? Czemu lubię Petera? Znaczy... droczę się z nim, jest uroczy... i mądry... nie wspominając o jego dobroci... Wade mógł poczuć palący rumieniec, promieniujący z pokrytych bliznami policzków.

– Wad– WADE! – Kiedy Peter, wchodząc do pokoju, zobaczył Wade'a trzymającego strój Spider-mana, z zaskoczenia upuścił swój telefon. – U–uh, mogę to wytłumaczyć!

– Oh, z pewnością... Więc? Co to jest? Udajesz Spidey'ego na przyjęciach urodzinowych? – zaśmiał się Wade.

– Cóż... – Peter podrapał się po karku i zaśmiał się niezręcznie. – Jestem Spider–manem.

– Tak, bo w ogóle nie zauważyłem – zadrwił. – Poza tym, widziałem, jak twój tyłek wyglądał w tych jeansach! Mam na myśli to, że są takie ciasne, iż równie dobrze mogą być ze spandeksu.

Peter zarumienił się.

– Cóż, nieważne... zboku.

– Oh tak, „nieważne".Mam wrażenie, że lubisz Deadpoola bardziej niż prawdziwego mnie! – zapłakał teatralnie.

– Czekaj, jesteś Deadpoolem? – Peter wytrzeszczył oczy.

– Jednym i jedynym~! Nieźle, nie?

– Okej... Wytłumaczmy sobie jedną rzecz, nie jestem gejem.

– Oh! Nic o tym nie mówiłem, chyba że–

– Wade! – krzyknął ostrzegawczo.

– Oh mój Boże! Jesteś! Wciąż jesteś w szafie~***! Tak jak twój kostium! Jestem zdziwiony, że jeszcze nie pokrył się błyskotkami i tęczą! – wybuchnął Wade.

Peter rumienił się intensywnie, aż jego policzki przybrały kolor jasnego różu.

– Wszystko mi jedno.

– Więc~ kto ci się podoba? – zachichotał Wade. – Chodzi mi o tego kogoś, kogo chciałbyś–

– To jest osobista sprawa, Wade.

– Oh no weź! Czas poplotkować~! No to z kim był twój pierwszy raz?

– Z nikim. – Peter zarumienił się jeszcze bardziej.

– Bez jaj! Ah, okej... Pierwszy pocałunek?

– Uh... Z Mary Jane, ale to było jak mieliśmy z dziesięć lat.

– Ooo~ lubisz–lubisz ją?

– Nie, niby czemu? Jest moją najlepszą przyjaciółką. Poza tym... no wiesz... jestem...

– Powiedz~ to! POWIEDZ TO! – krzyknął Wade. – OBNAŻ TEN SEKRET PRZEDE MNĄ!

– Jestem... - resztę zdania Peter wymamrotał, ku rozczarowaniu Wade'a.

– Głośniej!

– Jestem g...

– No DALEJ! – wrzasnął chłopak.

– Jestem gejem – wyszeptał, jednak całkiem słyszalnie.

– A TŁUMY SZALEJĄ! YEAAAH!

Peter zachichotał.

– Przestań, to jest mój wybór. Nie ma się czym chwalić.

– Kiedy zdałeś sobie z tego sprawę? – zapytał, niemal spadając ze swojego siedzenia (jeśliby siedział).

– Kiedy poznałem ciebie.

***

1. Fajtłapa* – chodzi o tego robota Tony'ego Starka, który był strasznie niezdarny i wszystko rozwalał.

2. „dymki także zaczynały być lekko zdenerwowane**" – chodzi tu o żółte i białe wzmianki narratora, które obecne były w komiksach Deadpoola. Nie bardzo wiedziałam, jak to przetłumaczyć, bo "dymki brzmią śmiesznie...

3. „Jesteś w szafie~!***" – być w szafie – określenie osób o innej orientacji, którzy jeszcze nie poinformowali o niej swoich najbliższych, ale raczej wszyscy o tym wiedzą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro