Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czy to pająk w twoich gaciach?

Od autora:

...czy zwyczajnie cieszysz się na mój widok? ;)

NIE CZYTAJ TEGO ROZDZIAŁU JEŚLI NIE CZYTASZ HARDÓW

serio. zostałeś/łaś ostrzeżony/a.

***

Projekt wyglądał świetnie... nareszcie go dokończyli. Peter wziął głęboki wdech i odetchnął.

– Skończone.

Wade był tak samo zszokowany.

– Wow.

– Taa... – przerwał. – Co teraz zrobimy?

Wade złapał go od tyłu i wyszeptał do jego ucha:

– Mam parę pomysłów.

Dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa Petera, a jego serce zaczęło bić tak szybko, jakby właśnie był w mieście i przemieszczał się z sieci na sieć, trzydzieści metrów nad ziemią. Czuł pewnego rodzaju dreszczyk emocji i ekscytacji, gdy Wade zaczął obdarowywać kark szatyna drobnymi pocałunkami. Tempo, z jakim to robił, nie było szybkie, jednak Peter czuł, że za każdym, delikatnym pocałunkiem, ukryta była natarczywość. 

Wade zatrzymał się przy kołnierzu koszulki Petera i złapał ją zębami, ciągnąc delikatnie, by dać mu do zrozumienia, by ją ściągnął. Szatyn zrozumiał i za chwilę i zdjął ją, czekając, by Wade zrobił to samo. Owszem, zrobił, jednak dopiero po tym, gdy w odwecie wystawił język. Peter uśmiechnął się głupawo, doprowadzając do tego, że Wade zapragnął wycałować z niego tę zarozumiałość. Motyle wciąż naruszały wnętrze jego brzucha za każdym razem, gdy ich wargi się spotykały. Coś w Peterze sprawiało, że czuł się jak w siódmym niebie.

Usta Petera były jedynym niebem jakie Wade mógł kiedykolwiek posmakować, ale nie miał nic przeciwko temu. To wydawało się być właściwe, całowanie go na wysepce kuchennej w deszczową sobotę. Wytrzymali kolejny tydzień szkoły, a Peter przeszedł przez następny tydzień bez swoich ojców. Wade kłamałby, gdyby powiedział, że nie zauważył jak Peter to przeżywał. Jedynym co mógł zrobić, to zająć jego myśli tak, by o nich nie myślał. 

Peter jęknął, gdy Wade przygryzł jego dolną wargę. Cichy pisk uderzył w niego niczym grom z jasnego nieba, obudził każde miejsce w jego ciele, zachęcając, by kontynuował swoje działania. Serce Petera biło coraz szybciej, wiedząc, że było to a) totalnie przeciwko wszelkim regułom, b) zdecydowanie seksowne, c) tym, czego pragnął najbardziej na świecie.

Szatyn mógł tylko wić się z przyjemności, podczas gdy Wade postanowił ciągnąć to, co zaczął. Znacie to uczucie w klatce piersiowej, które sprawia, że wasz żołądek robi fikołki? To uczucie, gdy dla jednej osoby zrobicie wszystko, ponieważ jest waszym wszystkim? Nazywa się to miłością. A Peter dostawał tego wiele.

Oczywiście to nie była jedyna rzecz, którą w tamtej chwili dostał. Wade zaśmiał się krótko, gdy odsunął wargi od warg szatyna.

– To pająk w twoich gaciach czy po prostu cieszysz się na mój widok? 

Zarumieniony Peter wymamrotał jedynie słabe "To nawet nie ma sensu", po czym Wade wrócił ustami na jego szyję, całując ją  zasysając się na niej. Ugryzł ją potem delikatnie, w nagrodę dostając ciche jęki i kwilenie chłopaka. 

– Czy my... na serio to zrobimy? – Miał rozszerzone powieki, częściowo przejęte, częściowo przerażone. Wiedział, gdzie prowadziły ich działania, ale tylko z powodu historii szukania w jego laptopie.

– Tylko jeśli chcesz, mały – westchnął Wade z uśmiechem, następnie zaczął kierować się w dół torsu Petera. Nie było to zbytnio określone, ale wiedział, jak silny był tak naprawdę. Miał zamiar poprowadzić Petera do ściany lub sofy, kiedy ten wtrącił, odpychając go delikatnie od siebie: 

– Możemy się przenieść do mojego pokoju? – przerwał. Wade zareagował natychmiastowo, podnosząc go niczym pannę młodą, sprawiając, że szatyn wydał z siebie spanikowany krzyk. – Nie musisz mnie nieść...!

– Hej, może i to jest twój pierwszy raz w tych sprawach, ale jestem kimś, kogo nazywają romantykiem – zaśmiał się Wade, niosąc swojego chłopaka – który wydawał się ważyć nie wiele więcej od worka ziemniaków. – Ale serio, jesz wystarczająco dużo? Co, masz super metabolizm i w ogóle? – powiedział, na co Peter przewrócił oczami. 

Kiedy dotarli do sypialni, blondyn rzucił chłopaka na łóżko, czemu towarzyszył jęk sprężyn. Wade naprawdę czuł się, jakby właśnie cisnął workiem ziemniaków. 

Zlustrował wzrokiem swojego chłopaka drapieżnym wzrokiem, po czym wczołgał się na łóżko, oblizując wargi, tylko dodając temu widokowi pikanterii. 

– Wciąż chcesz to zrobić, Petey? – zapytał, jego głos brzmiał ochryple, niemal namiętnie. Peter potrafił tylko pokiwać głową, gdy Wade zaczął rozpinać rozporek w jego spodniach.

[w tym miejscu było ostrzeżenie od autora, że jeśli nie chcecie czytać scen erotycznych, to omińcie fragment aż do pogrubionych liter (ponieważ i ten, i tekst na końcu scen erotycznych jest obecny), ale uznałam, że Wam to nie potrzebne. W końcu wszyscy na to czekają, hehe]

Odrobina ulgi spłynęła na zmysły Petera, kiedy Wade w pełni zdjął jego spodnie, jednak to uczucie natychmiast zniknęło, gdy chłopak postanowił zacząć się z nim droczyć. Całował go po wnętrzach jego ud, a każdy, maleńki pocałunek sprawiał, że płonęły. Coraz więcej jęków i westchnięć wydostawało się zza zaciśniętych warg Petera, nawet jeśli był dosyć zawstydzony swoimi odgłosami. Nawet pajęcze zmysły chłopaka szalały, co nigdy nie działo się, kiedy... był samotny

Wade uśmiechał się niczym wilk, chwytający swoją ofiarę, gdy zaczął pieścić Petera ustami przez bieliznę chłopaka. 

– K–kurwa – wymsknęło się z ust Petera, podczas gdy Wade kontynuował. – Zdejmij je – praktycznie warknął. 

– A magiczne słowo, pięknisiu? 

– Proszę– – urwał zduszonym dźwiękiem, gdy Wade zaczął całować jego rozchylone uda. Po chwili zdjął zębami bokserki szatyna. 

Peter sapnął nagle, gdy poczuł powiew zimnego powietrza na swoim kutasie. Wolność od bokserek nie była zła, ale teraz pragnął kompletnej ulgi. Wade szybko wziął się do roboty, bądź co bądź nie dał Peterowi czekać. Delikatnie wziął główkę do ust, niemal wielbiąc ją językiem. Trzymał się tego, biorąc coraz więcej i więcej Petera, a słony smak preejakulatu nie był kłopotem. 

Wade nie miał problemu z fiutem w ustach. W tym momencie był w pewnym sensie profesjonalistą w oralu, nie mówiąc już o doświadczeniu w tej dziedzinie, więc wiedział, na ile mógł sobie pozwolić. Nie, żeby nie marzył o pójściu o krok dalej, zwyczajnie Peter nie był zbyt wytrzymały – nawet jeśli był super. Prawdopodobnie przeżywał swój pierwszy raz, więc nie było w tym nic dziwnego. Zaczął poruszać głową, słysząc zachęcające dźwięki ze sprośnych ust Petera. Na szczęście chłopak miał bogatych rodziców, inaczej zbankrutowałby, opłacając słoik przekleństw. Jego nos zanurzał się we włosach łonowych, ale nie miał nic przeciwko, w końcu chodziło o miłość. To i naturalny zapach ciała, stóp, złe nawyki, dziwactwa i jak drogie mogą być wspólne wieczory, gdy oboje z nich mają apetyt na role superbohaterów. 

Peter skręcił się z przyjemności i nieumyślnie uniósł biodra, wciąż będąc w ustach Wade'a. 

– Przepraszam! – sapnął, ale szczerze – nie miał tego na myśli. Czuł się niesamowicie. Wade zwyczajnie ciągnął poruszanie głową, sprawiając, że z ust Petera wydostał się jęk, ale tym razem wyrażający trochę więcej natarczywości. – Zaraz doj– 

Przerwał, zostając uwolnionym od ciężaru, który nosił w podbrzuszu. Wade'a to nie zaskoczyło, więc połknął wszystko. Nie smakowało jakoś dobrze, jednak – znów – było to jedno z "poświęceń miłości".

Po chwili ciężkiego oddychania, Peter spojrzał na starszego chłopaka w niedowierzaniu.

– Co?

– Połknąłeś – wyszeptał, marszcząc nos. Wade w odpowiedzi wzruszył ramionami i podniósł się, by go pocałować. – Ew, nie, idź umyj zęby, właśnie miałeś mojego kutasa w ustach. 

Chłopak zaśmiał się. 

– To właśnie mój Petey. – Wzburzył włosy Petera i poszedł do łazienki, by zająć się własnym problemem. Widząc Petera w takim stanie, mogło mu starczyć tylko to, a i tak by doszedł. 

By oszczędzić szczegółów, żywa i troszkę zboczona fantazja Wade'a doprowadziła go na skraj. Wyobraził sobie swoje duże, zrogowaciałe dłonie jako te mniejsze, gładsze, a jego ciche jęki były Petera. To było głupie z jego strony – i nawet on mógł to przyznać – że zwyczajnie nie poprosił Petera, by to zrobić, ale czuł się zażenowany swoją pokrytą bliznami skórą. Wiedział, że szatyn lubił go mimo tego, niemniej jednak on sam był świadomy tego, jak wygląda.

[To już koniec wszelkich scen erotycznych]

To wszystko, o czym mieliście usłyszeć.

Jestem za!

Zapewniły dymki Wade'a, pojawiając się nagle.

–  Wow, gawędziarze, cóż to za okazja? 

Ten rozdział, to wszystko. 

  – A ja myślałem, że to Jarvis psuje każdą zabawę – parsknął chłopak, kończąc mycie rąk. Tak, dbał o higienę osobistą... lub przynajmniej robił tak, kiedy zamieszany był w to wszystko Peter.  

A propos Petera, Wade wrócił do pokoju. Zatrzymał się, by podziwiać skandalicznie nagą klatkę piersiową Petera. 

 – Wow, nie wiedziałem, że ćwiczysz – blondyn zażartował. 

– Pajęczak, pamiętasz? 

– No tak, zapomniałem, że czasami jesteśmy tymi superbohaterami – a przynajmniej ty jesteś. Wiesz, ja jestem kimś w rodzaju antybohatera. Rdzeniem złego gościa – westchnął Wade, siadając na łóżku obok Petera. 

– Nie jesteś zły, Wade. Masz po prostu problemy z postępowaniem zgodnie z zasadami. – Uśmiechnął się, pozwalając Wade'owi się przytulić.

– Powtarzaj tak sobie, dobrze? Myślę, że nie chcesz się przyznać do tego, że lubisz niegrzecznych chłopców. Nie chcesz rozczarować tatusiów. 

Pomimo tego, że był to tylko żart, Peter poczuł ucisk w klatce piersiowej, wiedząc, że jego ojcowie wciąż są na ryzykownej misji. Westchnął tylko, pławiąc się we własnej litości. 

Wade, w próbie pocieszenia Petera, wyszeptał delikatnie:

– Za niedługo wrócą do domu. Jestem tego pewien.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro