Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36.

- Antek, proszę cię, nie wyjadaj masy na sernik! - wołała mama.

- Kaja, zapisz przepis. Jak wrócimy do domu, raz w tygodniu taki będziemy piec. - głos radosnego Antka wypełniał cały dom. Siedziałam w salonie, ubierając choinkę. Od wczorajszej awantury, jaką urządziła mi Kaja, nie odezwała się do mnie, ani nawet na mnie nie patrzyła. Unikałam rozmów. W dalszym ciągu wolałam milczeć. Gdy zamykałam oczy, przenosiłam się do tego zimnego pomieszczenia. Czułam zapach betonu a w głowie słyszałam głos Sashy. Walczyłam z tym sama. Jednak lęk, że znowu to się wydarzy, że wcale się nie uwolniłam, towarzyszył mi każdego dnia. Mama weszła do salonu z białą porcelanową zastawą. Starannie rozłożyła ją na stole. Ze szklanego kredensu wyjęła kieliszki do wina i szklanki do soku. Kaja przyniosła sztućce i białą suchą ścierkę. Usiadła na krześle i spokojnie polerowała srebro. Nie zwracała na mnie uwagi. Była zła, że nie chce zeznawać ani opowiadać o tym, jak było naprawdę.

Około godziny siedemnastej zasiedliśmy do stołu. W tym roku było inaczej. I to nie ze względu na dodatkową osobę, ale atmosfera była inna. Spojrzenia i słowa też były inne. Ja...byłam inna. Usłyszałam od całej trójki, te same życzenia podczas łamania opłatka. ' Byś do nas wróciła i była szczęśliwa '. Zjedliśmy posiłki. Mama jak zwykle spisała się na medal. Przepyszny barszcz, obłędne pierogi i znakomite kluski z makiem. W trakcie kolacji wraz z Antkiem wręczyła prezenty. Ja nie miałam żadnego dla nich. A od lat słynęłam z pomysłowych podarunków. Rozpakowywanie prezentów przerwał dzwonek do drzwi. Antoni poszedł otworzyć. 

- Antek! Wszystko w porządku? - zawołała Kaja.

- Zośka, masz gościa. - powiedział i wszedł do salonu w towarzystwie Amelki. Poderwałam się z krzesła i podbiegłam do dziewczynki. Mała od razu zarzuciła mi rączki na szyję i wtuliła twarz w moje włosy. Wyglądała prześlicznie. Dwie urocze kokardki na końcach warkoczy i jasna sukieneczka. Mały anioł. Nie chciałam jej puścić. - Przedstawisz nam swoją małą koleżankę? - zapytał brat, siadając przy swojej dziewczynie. Niepewnie postawiłam dziewczynkę na nogi. Była speszona. Mocno trzymała mnie za rękę. Przełknęłam gulę, która stanęła mi w gardle.

- Kochani... - zaczęłam cicho. - To jest Amelka... - mała patrzyła to na moją mamę, to na Kaję. Nim ktokolwiek się odezwał, dziewczynka spojrzała uradowana na choinkę.

- Pani Zosiu, ja wczoraj tez ubierałam drzewko. Razem z panią Lucynką i tatusiem. Mamy takie duuuuże czerwone bombki! I aniołka! I pani Zosiu, ulepiłam pieroga. - mówiła bez tchu. Zaśmiałam się. Po raz pierwszy tak szczerze się śmiałam.

- Jestem z ciebie dumna kochanie. - powiedziałam. Jej obecność sprawiła, że miałam ochotę rozmawiać z nią o wszystkim, co robiła, gdy nie było mnie obok.
Czas spędzony z Amelią przeleciał mi przez palce. Siedzialysmy w moim pokoju, słuchając kolęd. Amelka kurczowo ściskała brzegi sukienki. Widziałam, że ją coś gryzie. Była zmartwiona. Nagle podniosła głowę i wlepiła we mnie swoje, dziwnie smutne oczy. Poczułam ucisk w sercu.

- Stało się coś złego prawda? - zapytała. Nie odpowiedziałam, tak zdziwiło mnie jej pytanie. - Słyszałam, jak tatuś mówił wujkowi Markowi, że pani już nie wróci, że go pani nienawidzi. Dlaczego? Tata był dla pani niedobry? - głos jej drżał. – Mama też zostawiła mnie i tatę... – dodała. Moje serce pękało z bólu. Chciałam jej odpowiedzieć, ale do pokoju wszedł Antoni.

- Amelko, muszę cię odprowadzić na dół. Twój tata już jest...-mruknął. Niewiele myśląc, powiedziałam:

- Ja ją zaprowadzę. - Antek otworzył usta ze zdziwienia. Przez chwilę mi się przyglądał.

- Jesteś pewna?

- Tak. - mruknęłam. - Chodź skarbie. Idziemy.

Ubrałam Amelkę, a sama zarzuciłam na siebie płaszcz. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Schodziłyśmy powoli w dół. Serce waliło mi jak szalone. W głowie miałam pustkę. Nie wiem, co myślałam, godząc się na spotkanie z nim. Otworzyłam główne drzwi i przywitał nas podmuch mrozu. Na dworze było zimno i padał śnieg. Samochód Tomasza zaparkowany był naprzeciwko bloku. Powoli szłam w jego kierunku. Wysiadł z auta, a wtedy Amelka do niego pobiegła. Stanęłam na środku drogi, patrząc na niego. Był zszokowany. Wsadził córeczkę do samochodu i podszedł do mnie. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Był tak blisko, ze zapach jego perfum sprytnie przedzierał się przez moje ciało, aż trafił do serca. Milczeliśmy. Jego widok sprawiał mi ból i ukojenie jednocześnie. Gwałtownie się odwróciłam, chcąc jak najszybciej wrócić do domu. Jednak nie zrobiłam kroku w przód. Poczułam jego dłoń na swoim ramieniu. Powoli i niepewnie, odwróciłam się z powrotem przodem do niego.

- Chciałam ci tylko podziękować, że przywiozłeś Amelkę... - mruknęłam.

- Spotkaj się ze mną. Proszę. Porozmawiamy... - jego głos wręcz błagał mnie, bym się zgodziła.

- Nie... Ja... Nie mogę... - spuściłam wzrok, by na niego nie patrzeć. Już jego zapach sprawiał, że moje ciało szalało. Spinałam się cala. Od stóp po czubek głowy. - Wesołych świąt, Tomasz... - dodałam, po czym skierowałam się w stronę domu. Tomasz podbiegł, chwycił mnie za przedramię tak, bym ponownie na niego patrzyła.

- Ja się nie poddam... Słyszysz? Zosia...powiedz, że słyszysz... Że mi wierzysz...

- Jedź ostrożnie. Do widzenia. - powiedziałam. Wyrwałam rękę z jego dłoni i uciekłam do domu. Nie odwróciłam się, ale czułam, że stał tam i patrzył, jak znikam za drzwiami. Wbiegłam po schodach na górę, jakbym bała się, że mnie złapie. Z hukiem trzasnęłam drzwiami, oparłam się o nie, by złapać powietrze. W korytarzu od razu pojawiła się mama z Antkiem.

- Córeczko, co on ci zrobił? - zapytała przerażona mama. Widziałam, jak Antek zaciska dłonie w pięści. Powoli osunęłam się na ziemie. Znowu zaczęłam płakać. Nie umiałam powiedzieć, jak bardzo wtedy byłam pogubiona.


***


Reszta świat minęła w bardzo spokojnej atmosferze. Antoni wraz z Kają wrócili do Warszawy. Ja zostałam w Żórawinie. Mama wróciła do pracy na uczelni, więc większość czasu spędzałam sama. Chociaż rodzina bardzo dobrze zadbała o to, by ktoś ze mną był. Nawet zaangażowali w to Rafała. Przychodził po zajęciach w szkole. Opowiadał o uczniach, nauczycielach i o uczuciu jakim mnie darzył. Ja w dalszym ciągu byłam jakby za mgła. Ciągle miewałam koszmary i stany lekowe. Zamykałam oczy i widziałam Kirylova, Sashe i dwie martwe kobiety. Poczucie odpowiedzialności za ich śmierć dotykało mnie każdego dnia.

W bardzo chłodny wtorek odwiedził nas Antoni. Od progu widać było, że nie przyjechał na kawę. Wyjął z kieszeni płaszcza brązową kopertę. Położył ją na stole naprzeciwko mnie.

- Siostra... - zaczął. - Z racji, że jestem twoim prawnikiem, muszę ci to przedstawić, za nim pokaże ci to prokurator. Tutaj masz pełen opis rozprawy. Zarzuty, jakie zostały już przedstawione Tomaszowi Nowakowskiemu i Aleksiejowi Kirylovi. Niestety są tam też zdjęcia z... - wziął głęboki wdech, gdy mama zasłoniła ręką usta. - Z hotelu, w którym zginęła Agata Wach. Z mieszkania Marty Zalewskiej i z domu w lesie, w którym byłaś przetrzymywana. Musisz mi opowiedzieć, jak było. Musisz Zosia. Wszystko musisz mi powiedzieć. Twoje zeznania do jutra muszę dostarczyć do sadu. - powiedział. W salonie zapadła cisza. Mama ocierała łzy, przytrzymując się szafy. Widziałam, jak bardzo jest zmartwiona. Spojrzałam na Antka. Błagał mnie wzrokiem, bym zaczęła mówić. Wskazałam głową na mamę i zaprzeczyłam kiwnięciem. Zrozumiał.

- Zabieram Zosie do Warszawy. - rzucił bez namysłu.

- Oszalałeś? Nigdzie jej nie wywieziesz. Już raz to zrobiłeś i co? Spójrz na nią! - warknęła gwałtownie mama. Przełknęłam ślinę, serce waliło mi jak szalone.

- Mamo... - odezwałam się. Oboje spojrzeli na mnie zszokowani. Niespodziewali się, że odezwę się do nich właśnie teraz. Wstałam i podeszłam do niej. - Nie martw się. Proszę... - nie wiedziałam czy powinnam się odzywać, jednak zdawałam sobie sprawę, że rozmowa z Antonim, jak i cała rozprawa, nie ominą mnie. To wszystko miało do mnie znowu wrócić.


***
Z góry przepraszam za błędy... Sprawdzę rozdział jak będę miała chwilę.

Krótka rozmowa Zosi z Tomkiem juz za nami... jak widać Nowakowski nie zamierza sie poddac...

Przed nimi jeszcze rozprawa... Jak zachowa sie Zosia??

Buziaki, A. 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro