Rozdział 28.
Początek? Uwielbiam każdy początek z nim... Jestem zakochana! Tak! Zakochana!
Oparłam głowę o jego ramię, gdy wracaliśmy do mieszkania. Gładził moje włosy i wdychał mój zapach. Czułam się dobrze. Nie chciałam, by ta chwila się skończyła. On też wydawał się spokojniejszy... Zrelaksowany.
- Tomek... Mam pytanie.
- Pytaj kochanie - gdy wypowiedział to jedno czułe słowo, moje serce zabiło mocniej. Zarumieniłam się i nieśmiało uśmiechnęłam.
- Chodzi o Kaję - oznajmiłam. Tomasz spojrzał na mnie i widziałam, jak każdy jego mięsień się napina. - Bo ja wiem, gdzie ona jest.
- Ja też - odpowiedział oschle. - Nie rozumiem tylko, po co się w to mieszasz. Ta sprawa dotyczy jedynie mnie, klienta i niestety twojego brata.
- Nie chce, żebyś się tym zajmował... - mruknęłam. Położył rękę na moim udzie i mocno ścisnął.
- A tym mogę? - zapytał i skierował swoją dłoń wyżej. Oddech nagle miałam płytki. Wsunął rękę między moje nogi. Zacisnęłam uda. Uniósł jedną brew ku górze, jednak nie odezwał się. Delikatnie odsunął moje majtki i rozpoczął swoją grę.
Powoli zataczał przyjemne kółka na mojej kobiecości. Zrobiłam się mokra jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Jedna ręka ściskałam torebkę, druga jego marynarkę. Wsadził we mnie swoje dwa palce i z pewnością sprawiał, że się rozpadałam. Stękałam cicho i jęczałam w międzyczasie, wypowiadając jego imię.
- Masz być taka tylko dla mnie, słyszysz? - kiwnęłam potulnie głową. - Grzeczna...
Po dłuższej chwili byliśmy już pod bramą wjazdowa. Tomasz zarzucił mi na plecy płaszcz i pomógł mi wysiąść z auta. Szliśmy do drzwi, trzymając się za ręce. Czułam się ważna. Dla niego.
***
Noc minęła niezwykle szybko. Otworzyłam oczy. Leżałam ubrana w koszulkę Nowakowskiego w jego łóżku. Nie było go obok.
Podniosłam się i powoli podeszłam do drzwi. Wyszłam na korytarz. Usłyszałam głosy dobiegające z dołu. Zeszłam niepewnie po schodach i stanęłam w połowie.
Nagle na mnie spoczęły dwa twarde spojrzenia. Tomasza i mężczyzny, który przerażał mnie jeszcze bardziej niż Nowakowski.
Widząc przerażony wzrok mojego ukochanego, zdałam sobie sprawę, że stoję na schodach jedynie w koszulce zakrywającej połowę ud.
- Chyba musisz mi coś wyjaśnić.
- Aleksiej, chodźmy proszę do mojego gabinetu - głos Tomasza stał się oschły. Taki jaki pamiętałam, gdy tylko go poznałam.
- Nie. Skoro mój towar stoi właśnie na schodach to chyba sprawa jest jasna. Ma się ubrać i wychodzi ze mną - oznajmił mężczyzna. Doskonale wiedziałam kim był. Strach, jaki mnie ogarnął sparaliżował całe moje ciało. Nie spuszczałam wzroku z Tomasza. Chciałam się wycofać. Nagle mężczyzna podszedł bliżej Nowakowskiego. - Czego nie rozumiesz? Zapłaciłem ci za nią grube pieniądze. Nie pozwolę robić z siebie pośmiewiska. Każ jej się ubierać. Natychmiast! - wrzasnął i za jego plecami pojawiło się dwóch mężczyzn. Serce podeszło mi do gardła. Tomasz był całkowicie zdezorientowany.
- Oddam ci te pieniądze, co do grosza. Zosia nigdzie nie idzie - powiedział. Zawalczył o mnie... Skierowałam wzrok na Kirylova. Gotowało się w nim. Gwałtownie złapał Tomasza za marynarkę.
- Zostaw go! - pisnęłam, zakrywając ręka usta. Oboje wpatrzeni byli we mnie. Tomek był przerażony. Przełknęłam ślinę. - Nie rób mu krzywdy. Pójdę z tobą - mruknęłam cicho, jednak na tyle głośno by mogli mnie usłyszeć. Kirylov puścił z pogardą Nowakowskiego.
- Mądra z ciebie kobieta. Masz dziesięć minut, a ty jej pomóż się ogarnąć - warknął.
Tomasz podszedł do mnie. Złapał mnie za rękę i zaprowadził z powrotem do sypialni. Zamknął drzwi na klucz. W panice szukał telefonu.
- Tomek...
- Coś ty narobiła co? - ujął w moją twarz w swoje dłonie. - Nie. Nie pozwolę na to. Musisz mi tylko zaufać. Proszę... - widziałam w jego oczach po raz pierwszy strach. Wyjął telefon z kieszeni marynarki i wykręcił jakiś numer. - Mam problem. Musisz przyjechać. Aleksiej tu jest. Tak, ona też... - zerknął na mnie i zmarszczył brwi. Ubrałam się w ubrania z poprzedniego dnia i usiadłam na rogu łóżka. Nie patrzyłam już na niego. Wzrok miałam utkwiony w dywan. Czułam jak do oczu napływają mi łzy. Zaczynałam się bać. Nie wiedziałam, do czego zdolny był Kirylov ani jaki plan miał Tomasz. Bałam się, o siebie, o Tomka i o Amelkę.
- Wstań - rozkazał Nowakowski. Podniosłam głowę i zrobiłam to, co kazał. Podszedł do mnie, ponownie ujął moją twarz w swoje ciepłe dłonie. - Posłuchaj mnie uważnie. Wyjdziesz z nim - zaczęłam zaprzeczać głową. - Zosiu, posłuchaj mnie. Wyjdziesz i z tego, co wiem, pojedziecie do hotelu. Tam, powiesz, że musisz skorzystać z toalety, ale nie tej w pokoju. Najlepiej jakbyś weszła do ogólnodostępnej. Na miejscu będzie mój przyjaciel Marek i kilka innych osób. Wyciągnę cię stamtąd, choćby się świat walił. Musisz mi tylko zaufać i robić to, co ci powiem. Kirylov nie jest zwykłym klientem. To ktoś, kto nie ma skrupułów. Będzie chciał, to zniszczy wszystko, co stoi mu na przeszkodzie. Spodobałaś mu się na tyle, że jest w stanie nawet mnie zabić, żeby cię dostać - mówił. Nie wierzyłam w to, co usłyszałam. - On wie co nas łączy. Zosiu, przepraszam. Przepraszam, że cię w to wciągnąłem, ale zrobię wszystko, słyszysz? Wszystko, by cię wyciągnąć z tego bagna - przytulił mnie do siebie. - Weź swój telefon i schowaj go. Jak wejdziesz do łazienki musisz dać mi znać - nie wierzyłam w to, co mówił. - Zosiu, uda się. Przysięgam.
Po dłuższej chwili wyszliśmy z sypialni. Szłam, trzymając rękę Tomasza i czułam, że świat mi się zawalił. Kirylov stał na dole, czekając na mnie. Gdy tylko mnie ujrzał, uśmiechnął się z satysfakcją. Zeszłam potulnie za mężczyzną, przy który czułam się o dziwo bezpiecznie.
- No. Widzę, że zrozumiałeś, że z ogniem się nie igra - oznajmił. Chwycił mnie mocno za ramię i szarpał w swoim kierunku.
- To boli! - krzyknęłam.
- Do samochodu z nią - powiedział do jednego ze swoich ludzi. Mężczyzna wziął moją kurtkę z wieszaka, zaczekał aż włożę buty i wyprowadził mnie z mieszkania. Na dworze było zimno i ponuro. Próbowałam się wyrwać, ale na nic były moje starania. Zostałam wepchnięta do ciemnego, dużego samochodu. Nie umiałam panować nad emocjami. Zaczęłam płakać. Bałam się, że już nigdy nie zobaczę mamy, Antka, Amelki i mężczyzny, którego naprawdę pokochałam.
Siedziałam z podkulonymi nogami i zastanawiałam się co zrobić. Nagle drzwi od auta otworzyły się i obok mnie usiadł Kirylov. Nie chciałam na niego patrzeć.
- Nie bój się - zaczął. Zbliżył się do mnie i chwycił moją twarz w swoją dłoń. Zacisnął tak mocno, aż poczułam piekący ból. - Już jesteś moja. Nareszcie - dodał, po czym klepnął kierowcę w ramię. Gwałtownie odepchnął mnie od siebie. Odwróciłam się w stronę mieszkania Nowakowskiego. Tak bardzo pragnęłam wrócić tam i schować się w jego ramionach. Odjechaliśmy.
To się nie dzieje naprawdę... To nie możliwe... Boże dopomóż...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro