Rozdział 26.
– Tatusiu! Zobacz, pani Zosia przyjechała. Nie uciekła. Jest z nami. – zawołała Amelka, podbiegając do niego. Stał jak sparaliżowany. A ja nie umiałam wydobyć z siebie głosu. To, w jaki sposób wypowiedział moje imię, uderzyło w każdy mój czuły punkt. – Teraz pani nie odejdzie prawda? – patrzyła na mnie oczami pełnymi łez.
– Ja.... Amelko...– głos mi się łamał. – Bardzo bym chciała zostać, ale ja nie mogę. Kochanie to nie jest takie proste, wiesz?
– Tatusiu, proszę, powiedz pani Zosi, żeby została. – ciągnęła go za rękaw marynarki, a po policzku spływały jej łzy. Tomek przełknął ślinę i spojrzał na nią. Kucnął, ocierają jej małą buzię z bólu.
– Aniołku, nie mogę tego zrobić. To decyzja pani Zosi, musisz to zrozumieć. – wpadła w jego ramiona, gdy tylko to powiedział. Nie mogłam na to patrzeć. Wyszłam z pokoju i niczym burza zbiegłam po schodach w dół. Czułam, że przyjazd tu będzie trudny, ale nie, że aż tak. Usiadłam na ostatni dolnym schodku i zaczęłam płakać. Już po chwili Tomasz był obok mnie.
– Uspokoiła się? – zapytałam cicho.
– Tak. Powiedziała, że ludziom czasami trzeba pozwolić odejść. – szepnął. – Ty ją tego nauczyłaś. Tej mądrości. – oparłam głowę o drewniane szczebelki. Byłam już wykończona. Ucieczka od niego wiele mnie kosztowała, ale to spotkanie, było znacznie trudniejsze. – Jesteś tu... To jak sen...
– Mój własny koszmar – warknęłam.
– Wybacz mi, Zosiu. Proszę... Niczego tak nie pragnę, jak twojego przebaczenia – prosił. Spojrzałam na niego. Chciałam patrzeć mu w oczy, gdy mówił mi takie słowa. Chciałam odnaleźć w nich prawdę.
I co ja mam zrobić? Jak przestać coś do ciebie czuć? Mój oprawco...
Wstałam i bez słowa poszłam do jego gabinetu. Szedł powoli za mną. O nic nie pytał, nie zatrzymywał, tylko szedł. Weszłam do środka i stanęłam przy masywnym biurku. Usłyszałam, jak zamyka drzwi. Jego oddech mieszał się z moim. Oboje byliśmy zaintrygowani swoją obecnością. Odwróciłam się. Stał oparty o drzwi. Ręce miał w kieszeni. Patrzył na mnie.
– Opowiedz mi o tym wszystkim – oznajmiłam. – Chce cię zrozumieć. Pojąć w całość, to wszytko co robisz. Tu widzę kochającego ojca – wskazałam na zdjęcie z Amelią – Przede mną stoi facet, dla którego straciłam głowę... A ciebie jest jeszcze kilku. Właściciel nocnego klubu i salonu samochodowego. Fetyszysta kobiet w perłach i handlarz żywym towarem. Boże... Z którym z nich sypiałam co? Który sprawił, że pokochałam?! – głos zaczął mi się łamać. Tomasz stał i milczał. Jakby nie słyszał moich słów. Po chwili przeczesał ręką włosy i szedł w moim kierunku. Nie próbowałam się odsunąć. Był już tak blisko... Niemalże na wyciągnięcie dłoni. Jego zapach docierał do moich nozdrzy, drażniąc moją duszę. Uniosłam wzrok wyżej, by na niego spojrzeć. Chociaż bałam się, że ponownie mnie zniszczy. On jednak wydawał się być taki dobry.
Nie naruszał mojej strefy, nie próbował mnie nawet dotykać. Po prostu chciał być blisko.
– Pokochałaś mnie? – zapytał szeptem. W świetle jaki panował w gabinecie, jego twarz była tylko na wpół widoczna. W oczach odbijałam się ja i mój strach. Skinęłam lekko głową, nie mogąc wydobyć z siebie słów. Uśmiechnął się powoli, jakby pozwalał mi napawać się tą chwilą – Dobrze Zosiu, opowiem ci, ale musisz wiedzieć, że to nic dobrego – oznajmił. Złapał mnie za rękę. Wstrzymałam powietrze. – Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. Chcę tylko, żebyś koło mnie usiadła. – powiedział i skierował nas na ciemną, skórzaną sofę. Usiadłam w jednym rogu, patrząc, jak Tomasz podchodzi do barku. Wyciągnął dwie szklanki. Do obu nalewał rudy alkohol.
Czy on zamierza mnie upić?
Podszedł do mnie, wręczając mi trunek. Zerknęłam na szklankę, potem na niego i uniosłam jedną brew.
– To tylko na rozluźnienie. Jesteś bardzo spięta. – oznajmił i usiadł obok mnie, zachowując jednak trochę odległości. Upił łyk whisky, zacisnął palce na szklance. – Od czego mam zacząć? – zapytał.
– Od żony... – mruknęłam. Tomasz poprawił się na kanapie, jakby wbijały mu się w plecy jakieś drzazgi. Zmarszczył brwi i zaczął mówić.
– Joannę poznałem na studiach. Była piękna. Naturalna blondynka, niebieskie oczy, zadarty mały nos i ponętne usta. Ciało miała wysportowane, ćwiczyła akrobatykę w liceum. Pierwszy raz wpadła na mnie przed uczelnią. Chwila jak z bajki. Uderzenie, książki na ziemi i my wpatrzeni w siebie jak w obrazy. Wydawało mi się, że spadła mi z nieba – wziął wdech. – Szybko wzięliśmy ślub. Myślałem, że to tak ma być. Jak się kogoś kocha, to się go poślubia. Kupiliśmy to mieszkanie. Pochodzę z zamożnej rodziny i już na studiach pracowałem w salonie samochodowym, więc było nas stać na wszystko. Było jak w bajce. Przez pierwsze trzy, może cztery lata. W międzyczasie urodziła się moja najważniejsza kobieta, Amelka. Po pewnym czasie coś mi nie pasowało. Asia stała się zimna. Kręciła i kłamała. Wiesz, no facet mimo wszystko ma oczy i widzi. – słuchałam go w skupieniu. – Dowiedziałem się, że mnie zdradza, bo mi się do tego przyznała. Później wyszło na jaw, że kradła pieniądze z mojej firmy. Wtedy poznałem twojego brata. Antoni już wspinał się na szczyty kariery. Był znany w Warszawie. Zatrudniłem go, by pomógł mi wsadzić Asię za kratki. Wiesz, chciałem się zemścić. Udało się. – uniósł szklankę i upił kolejny łyk. Zrobiłam to samo. – Później było już tylko gorzej. Otworzyłem klub, by uciekać od problemów. W domu miałem ich mnóstwo. Tęsknota i ból Amelii, był dla mnie jak cios. Starałem się, by miała wszystko.
– Bardzo cię kocha – przerwałam mu.
– Wiem. Jest moim światem, ale nie o tym miałem mówić. Klub był odskocznią. Jednak zrobił się szybko znany. Później wpadłem na pomysł, że to miejsce będzie odstresowaniem się, dla każdego faceta. Więc zatrudniłem kobiety – zagryzłam wargę. Poczułam, że chce wiedzieć skąd takie upodobania.
– A perły? – było słychać, jak drży mi głos. Tomek spojrzał na mnie kątem oka i spuścił głowę.
– Uwielbiam tę biżuterię na kobiecie. Kiedyś, patrząc na klientów w klubie i kobiety w sukienkach pomyślałem, że chciałbym widzieć je tylko w perłach. Mam swój fetysz Zosiu, a to, że ty w nim uczestniczyłaś było dla mnie jak nagroda za ból – powiedział. Patrzyłam na niego i nie mogłam pojąć, jak taki wspaniały człowiek, kochający mąż i ojciec, mógł się tak zmienić.
– Rozumiem. A co z... – nie przeszło mi to przez gardło. Tym Nowakowskim, ostatnim, brzydziłam się najbardziej.
– Posłuchaj mnie, jeżeli to dla ciebie zbyt dużo, to ja nic nie będę mówił. Widzę, ile cię ta rozmowa kosztuje – szepnął. Zaprzeczyłam, ocierając łzy. – Dobrze. Handel kobietami zaczął się trzy lata temu. Dosłownie chwilę po otwarciu klubu i rozstaniu z Asią. Przyjechał do mnie przyjaciel z Rosji. Mówił, że szuka żony. Dokładnie ją opisał. Słysząc jego słowa, pomyślałem o jednej ze swoich kobiet w perłach. I tak się zaczęło. Na początku załatwiałem kobiety z klubu. Dopiero od roku zajmuję się pozyskiwaniem kobiet, że tak powiem z ulicy. Zazwyczaj są to młode, samotne i inteligentne kobiety. Takie, które nie zrobiłyby szkód. Raz towar znajduje Marek, mój przyjaciel, a raz ja. Ciebie podał nam na tacy twój brat. – powiedział. Otworzyłam usta ze zdziwienia. – Wiem, że to dla ciebie szok. Gdy Antoni wpadł w długi, zaczął przy pokerze opowiadać o tobie. Mówił, że jesteś taka dobra, piękna, młoda. Dokładnie cię opisał a któregoś dnia, nawet pokazał Markowi twoje zdjęcie. I wtedy wysłałem Marka na dwa miesiące do Żórawiny. Zlecenie na ciebie miałem od Aleksieja Kirylova. Bogatego biznesmena z Rosji. Nie chcę ci mówić, do jakich celów jesteś mu potrzebna. Chcę cię przed nim chronić, rozumiesz? – zapytał. Patrzyłam tępo w ciemną podłogę. Czułam, że znowu rozpadam się na kawałki. Świadomość, że mogłabym być sprzedana, jak zwierzę sprawiała, że ogarniał mnie niewyobrażalny lęk. Przechyliłam szklankę z whisky i wypiłam alkohol na raz. Wykrzywiło mnie od palącego uczucia w gardle, jednak po chwili poczułam się lepiej.
– Powiedz mi... Powiedz, co ten mężczyzna chciał mi zrobić... – wydukałam. Tomek wstał i nerwowo zaczął krążyć po pokoju. Podszedł do barku i ponownie nalał sobie, jak i mnie alkohol. Wypił całość i patrzył na mnie. – Tomek, ja muszę wiedzieć. Wszystko. Jestem skołowana. Wyrwałeś mnie z mojego poukładanego świata i prawie wepchnąłeś w łapy jakiegoś obrzydliwego faceta.
– To nie tak. Nie zrobiłbym ci tego. Od momentu, jak usłyszałem twój głos, wiedziałem, że nie mogę na to pozwolić. Umowa, jaką dałem ci do podpisania, miała cię chronić. Miałaś być w klubie moja. Nietykalna. Zrozum, że ja nie mogłem inaczej. Z Aleksiejem nie ma żartów. On by nie zrozumiał tego, co jest między nami. – oznajmił.
– A co jest między nami? Bo ja również tego nie rozumiem! – krzyknęłam. Tomasz zmrużył oczy i ponownie koło mnie usiadł.
– Kirylov chciał zrobić z ciebie największe show w Rosji. Ten mężczyzna jest chory. Takie jest moje zdanie. Ma jakieś kluby, w których trzyma kobiety jak zwierzęta, w klatkach. Ty miałaś być jego złotą kartą tego wszystkiego. Zauroczył się tobą. Miał zarobić na tobie największy hajs. Kurwa, Zośka on chciał dawać cię na jakieś licytacje. Faszerować narkotykami byś się nie stawiała. Nie mogłem na to pozwolić. – patrzył na mnie tak intensywnie, że nie wiedziałam gdzie podziać oczy. Czułam, że muszę się napić. Więc sama wstałam i nalałam sobie pełną szklankę trunku. To było jak ukojenie, po tym, co usłyszałam. Piekące uczucie w gardle, już mi nie przeszkadzało. Chciałam zapomnieć słowa, jakie przed chwilą dotarły do mych uszu. Stałam z pusta szklanka i patrzyłam na niego. Siedział z rękoma założonymi na klatce piersiowej i obserwował mnie. Wyglądał przepięknie. Mrużył oczy.
– Nie mogę zrozumieć jednego. – powiedziałam.
– Czego?
– Dlaczego z tym nie skończysz? Dlaczego nie ułożysz sobie życia z kimś? Masz wspaniałą córkę. Jak będzie starsza, zacznie się interesować tym wszystkim, co ją otacza. Co wtedy zrobisz? Jak uchronisz ją przed złym światem? – zapytałam. Tomasz posmutniał. Widziałam, że to, co powiedziałam, trafiło w niego. Amelia była jego czułym punktem. Podniósł się z sofy i kierował w moją stronę. Moje serce dawało o sobie znać. Ucisk w podbrzuszu nasilał się, gdy tylko on zmniejszał dystans między nami. Czułam zapach jego perfum tak intensywnie, że zapragnęłam go całego. Jednak musiałam opanować emocje.
– Chciałbym ułożyć sobie życie z tobą. – powiedział. – Ty sprawiasz, że na twarzy mojej córki gości uśmiech. Ona już cię pokochała. – zrobił krok i stał na tyle blisko, że lekko ocierałam się o jego tors. Podniosłam głowę, by móc na niego spojrzeć. – Nie umiem przestać o tobie myśleć. Jesteś w każdym moim popieprzonym dniu. W każdym wieczorze w klubie. Widzę tylko ciebie. Czuje, że potrzebuje tylko ciebie. Widok ciebie w perłach sprawiał, że miałem ochotę kochać się z tobą tylko w nich. Chciałem widzieć, jak wijesz się pode mną, a perłowe kulki wbijałyby się w twoją delikatna i zmysłową skórę. Chciałem zobaczyć, jak zostawiają na tobie ślady. Pasujesz do tego, Zosiu...– dotknął mojego policzka. Płonęłam pod jego dotykiem. Zatracałam się w jego oczach. Jednak po chwili przez moją głowę przeszła myśl, że to i tak się nie uda. Odsunęłam się od niego gwałtownie. Widziałam, że zaskoczyłam go tym.
– Nie mów nic więcej. Nie mogę tego słuchać, Tomek. – szepnęłam, zakrywając twarz dłońmi.
– Nie odchodź Zosiu... Zostań ze mną... Chociaż te jedna noc...
***
Przepraszam za błędy! Nie zdążyłam dokładnie sprawdzić 🙈.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro