Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19.

Dni bez jakichkolwiek informacji od Tomasza dłużyły mi się niemiłosiernie. Chciałam wiedzieć co sprawiło, że mnie unikał.

Czy to ja coś źle zrobiłam? Może za bardzo się narzucałam? Nie rozumiem.

Próbowałam go spotkać, ale nawet u niego w mieszkaniu nie było mi dane. Nie umiałam się na niczym skupić.

Muszę coś zrobić. Inaczej oszaleje.


Po południu byłam już na lekcjach u Amelki. Myślami jednak ciągle krążyłam piętro niżej, w ciemnym gabinecie. Zastanawiałam się, czy jest na dole, czy może znowu uciekł, by mnie nie spotkać. Nie przypuszczałam, że to wszystko będzie takie skomplikowane. Przejść z nienawiści w... Właśnie w co? Jak miałam nazwać to, co działo się w mojej głowie?

– Pięknie Amelko ci poszło. Jutro na klasówce, powinnaś dać sobie radę. Jestem z ciebie dumna. – powiedziałam, uśmiechając się do niej. Dziewczynka usiadła na moich kolanach. – Ej, aniołku co się dzieje?

– Jest w klasie jeden chłopak....– zaczęła nieśmiało. – I on często ciągnie mnie za włosy, a na przerwach podkłada mi nogi, żebym się przewróciła...– patrzyłam na jej naburmuszona minę i zastanawiałam się, do czego zmierza.

– I co kochanie? Skrzyczałaś go?

– Nie! Ja go lubię...ale on mnie chyba nie. Pani Zosiu, czy ja jestem brzydka? – zapytała. Odgarnęłam jej włosy z twarzy i z czułością powiedziałam:

– Słoneczko, jesteś najpiękniejszą dziewczynką, jaką znam. Masz cudowne serduszko i wydaje mi się, że twój kolega to dostrzegł. Dlatego tak cię zaczepia. – na jej buzi zagościł uśmiech. Wtuliła się we mnie.

– Pani Zosiu, kocham panią. – wielka gula stanęła mi w gardle, a do oczu napłynęły mi łzy. Ja też kochałam to dziecko. Pokochałam ją od pierwszego dnia. Była wspaniała. Na sercu zrobiło mi się znacznie milej.

– Ja też ciebie kocham, aniołku. – mruknęłam, tuląc ją do siebie.
Po skończonych zajęciach szłam do swojego mieszkania. Po drodze minęłam dwóch dziwnych mężczyzn. Jeden przyglądał mi się bardzo uważnie. Odwróciłam się, gdy koło mnie przeszli. Przyspieszyłam kroku, gdy zauważyłam, że jeden z nich również się odwrócił. Pod klatką nerwowo szukałam kluczy w torebce.

Cholera! Gdzie one są? Szybciej, no już, znajdźcie się... Niech to szlag... Mam!

Szybko przekręciłam zamek w głównych drzwiach i wpadłam do środka. Nie skorzystałam z windy. Wbiegłam po schodach jak szalona. Cholernie się obawiałam, że mogliby za mną wejść. Nie wiem, dlaczego się bałam.
Zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe spusty. Oparłam się plecami o chłodną ścianę. I po chwili nasłuchiwań, zaczęłam się śmiać sama do siebie.

Chyba panikuje... Boże, jaki wstyd. Biegłam jak dzikus myśląc, że ktoś mnie śledzi.


***

Wieczorem stałam przed wejściem do klubu. Postanowiłam, że pojawię się w lokalu niezaproszona przez Tomasza. Tylko tam mogłam dowiedzieć się, dlaczego on się tak zachowuje.
Przełknęłam ślinę i skierowałam się do środka. Standardowo ochroniarze z uśmiechem wpuścili mnie do środka. Nie pytali o dokumenty ani chyba nie wiedzieli, że ich szef przestał utrzymywać ze mną kontakt. A ja chciałam wiedzieć co się stało. Przeczyłam sama sobie. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i zabrałam się do przygotowań. Ubrałam koronkowa, czarną bieliznę, usta pomalowałam na czerwono. Oplotłam sznury pereł wokół mojego ciała a na twarz naciągnęłam swoją maskę. Jako jedyna występowałam w klubie z ukrytą twarzą. Wzięłam dwa głębokie wdechy i wyszłam na ciemny korytarz. Szłam na salę cholernie zdenerwowana. Nie wiedziałam, czy Nowakowski nie zrobi mi awantury życia. Ostatnim razem musiał mnie stąd wynosić na rękach, tak przejęłam się jego zachowaniem, że aż zemdlałam.

Trzy, dwa, jeden... Idziesz Zośka.

W klubie było już dość sporo mężczyzn, którzy jak zawsze grali w karty lub w jakieś inne gry, za pieniądze. Nerwowo się rozejrzałam czy przypadkiem nigdzie w pobliżu nie ma tego zwyrodnialca, który chciał mnie zgwałcić.

Chyba go nie ma. Dobra idę.

Kobiety stały pod ścianą tańcząc a inne, wybrane przez klientów wiły się przy nich, dla ich rozkoszy. Już nie dziwił mnie ten widok. Czułam się w tym miejscu znajomo. Namierzyłam Tomasza przy swojej loży. Siedział z młodym mężczyzną i dyskutowali o czymś. Jego widok sprawił, że moje serce zaczęło bić szybciej. Nie widzieliśmy się od ponad dwóch tygodni. Zagryzłam wargę i pewnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Mijałam napalony wzrok innych mężczyzn, jednak ja ciągle patrzyłam na niego. Gdy byłam blisko wiedziałam, że już nie mogę się wycofać. Tomek podniósł wzrok i gdy tylko mnie zobaczył, wyglądał jakby się przestraszył. Otworzył ze zdziwienia usta. Jego przyjaciel również zerknął w moją stronę. Widząc, jak zareagował na mnie Tomasz, wstał i zostawił nas samych. Nagle na twarzy Nowakowskiego pojawiło się zdenerwowanie i złość. Zmarszczył brwi i upił łyk alkoholu.

– Co ty tu do cholery robisz?! – warknął.

– Mi też miło cię widzieć. – odburknęłam. Usiadłam obok niego, by nie wzbudzać zainteresowania klientów. – Porozmawiasz ze mną?

– Nie powinnaś tu przychodzić. Wyjdź stąd. – nie rozumiałam, o co mu chodziło.– Mam zaraz bardzo ważne spotkanie. Opuść proszę ten lokal. Za chwilę mogę nie być miły. – położyłam rękę na jego kolanie. Spiął się pod moim dotykiem.

A więc jednak Nowakowski... Mnie nie oszukasz...


– Wiem lepiej co powinnam a czego nie. Co się dzieje? Możesz mi wyjaśnić? – spojrzał na mnie i przysięgam, że po raz pierwszy ujrzałam w nim uczucia, których byłam pewna. Nagle przy Nowakowskim pojawił się ten sam młody mężczyzna, który z nim siedział. Powiedział mu coś na ucho. Tomasz gwałtownie złapał mnie za nadgarstek i przysunął do siebie.

– A teraz nie waż się odwracać. Twarz zakryj włosami a najlepiej przytulaj się do mnie, nie zwracając uwagi na moich gości. Zrozumiałaś? – zapytał. Skinęłam głową, chociaż nie wiedziałam co się dzieje. Robiłam jak kazał. Nie widziałam nawet kto dosiadł się do naszego stolika. Słyszałam tylko ich rozmowę, która trochę była w języku rosyjskim a trochę w polskim. Cały czas miałam twarz schowana przy szyi Nowakowskiego. Z chęcią wdychałam jego perfumy, które działały na mnie obezwładniająco.

– Dlaczego tak zwlekasz z towarem? – zapytał jeden z mężczyzn. – Jak widzisz, szef osobiście przyjechał sprawdzić co się dzieje. Termin spotkania miał być dwa tygodnie temu. Odwołałeś bez podania powodu. Nie ładnie Nowakowski, nie ładnie.

– Spokojnie. Nie musicie mnie ponaglać. Ja zawsze wywiązuje się z umowy. Towar jest wadliwy. Możesz powiedzieć szefowi, że nie pożałuje, gdy zobaczy co dla niego mam. – nastała cisza. Zapewne mężczyzna tłumaczył swojemu szefowi, to co powiedział Nowakowski. Za wszelką cenę chciałam się dowiedzieć, czym zajmuje się Tomasz, ale niestety mężczyźni zakończyli rozmowę i odeszli od stolika. Ciągle byłam przyklejona do Tomasza. Bałam się odwrócić twarz. Poczułam jak Nowakowski oddycha z ulgą, gdy mężczyźni opuścili loże. Złapał moją twarz w swoje dłonie.

- Spójrz na mnie. - rozkazał. Powoli podniosłam wzrok. Napotkałam jego oczy. Przybliżył twarz do mojej. – A teraz wstaniesz i pójdziesz do mojego biura. – wyjął z kieszeni klucz i wręczył mi go. – Zamkniesz drzwi na klucz i zaczekasz na mnie. Zapukam trzy razy. Bądź grzeczna i nie zadawaj pytań. – zaczynałam się bać. Ton jego głosu był przerażający. Czułam, że ktoś nas obserwuje. Może byli to ci sami mężczyźni, którzy tu przed chwilą siedzieli? Chciałam zapytać co się dzieje, ale wiedziałam, że muszę go posłuchać. Powoli wstałam i na drżących nogach skierowałam się w stronę korytarza. Odwróciłam twarz nim zniknęłam za rogiem i spostrzegłam dwóch mężczyzn, którzy bacznie mi się przyglądali. Jeden był zdecydowanie starszy od Nowakowskiego. W jego spojrzeniu było coś, co sprawiało, że chciałam płakać.

A może to Kirylov...?

Szybko zniknęłam w ciemnym korytarzu. Zdałam sobie sprawę, że dzieje się coś złego. Weszłam do biura i zamknęłam drzwi, tak jak rozkazał Tomasz. Zdjęłam maskę i chodziłam z kąta w kąt.

Co tu się dzieje? Dlaczego on tak zareagował na tych mężczyzn?

Usłyszałam pukanie do drzwi. Trzykrotne. Podeszłam bliżej, ale bałam się otworzyć.

– Zosia, kurwa otwieraj. – to był Tomasz. Przekręciłam zamek. Wszedł do środka i ponownie zamknął drzwi na klucz. Odsunęłam się od niego. Zdjął marynarkę, wyminął mnie i oparł się rękoma o blat biurka. – Po jaką cholerę tu przyszłaś?! – warknął. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Sama się nad tym zastanawiałam. – Wszystko się teraz może skomplikować, rozumiesz? Kurwa mać! Dlaczego musisz być taka ciekawska, co? – patrzył na mnie z wściekłością w oczach.

– Ja...

– Zamknij się! – oddychałam z trudem. Brakowało mi powietrza, mimo że dzieliła nas spora odległość. Chciałam mu wyjaśnić swoją obecność w klubie. Tylko jego osoba sprawiała, że zapominałam języka w buzi. Wziął głęboki wdech i podszedł do mnie. Zacisnął usta w wąska linie i odgarnął z moich ramion, opadające pukle włosów. Podniecał mnie. Cholernie mnie podniecał. Mimo że starałam się go znienawidzić coś pchało mnie w jego kierunku. Przy nim zapominałam o wszystkim. – Nie umiem się przy tobie skupić, wiesz? – powiedział szeptem. – Twoja obecność mnie rozprasza...– dotykał mojej nagiej skóry. Poczułam jak między nogami zaciskają mi się mięśnie. Zagryzłam wargę. Jego wzrok utkwił w moich ustach. Zmarszczył brwi i wyglądał jakby z czymś walczył. – Dlaczego przyszłaś? Z tego, co wiem, chciałaś zrezygnować z umowy.

– Ja... Tak, nadal chce. Tylko...– dukałam jakieś pojedyncze słowa. – Nie wiem, dlaczego tu jestem. Chyba chciałam wiedzieć, dlaczego mnie unikasz...

– Chcesz wiedzieć, dlaczego? – powtórzył po mnie. Skinęłam głową. Przybliżył się jeszcze bliżej mnie. – Bo wariuje, gdy jesteś obok... A nie mogę nic zrobić. – mruknął. – Wróć do mieszkania. Proszę. – ton jego głosu, delikatnie oplatał moje serce. Jego rozkazy wykonywałam już nie z przymusu, ale z chęci otrzymania nagrody za posłuszeństwo. On był moją nagrodą. 


***
Straciłam zapał do pisania, dlatego rozdział wyszedł taki jak flaki z olejem. :(
Oby kolejny był znacznie lepszy! Trzymajcie kciuki.

Busiaki, A.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro