Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11.

Boli mnie głowa i tak ciężko otworzyć mi oczy. Chyba się po prostu boję, że znowu zobaczę jego zły wzrok, że znowu usłyszę te słowa, które tak bolą. Zawsze byłam rozważna i ostrożna. A teraz? Podpisałam pakt z samym diabłem. Jak ja mam się z tego wyplątać? No jak? Czym jak zgrzeszyłam, że dostałam taką pokutę?

Otworzyłam oczy. Biel pokoju, w jakim byłam, mocno mnie raziła. Przymróżyłam powieki, podnosząc się z łóżka. Rozejrzałam się wokół.

Gdzie ja jestem?

Wstałam i zauważyłam, że miałam na sobie męską koszulkę. To mi się wcale nie podoba. Powoli podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. W mieszkaniu panowała cisza. Szłam niepewnie przed siebie. Stanęłam w progu ogromnego salonu. Widok z okna coś mi przypominał. Podeszłam bliżej by się przyjrzeć.


– Dobrze, że wstałaś.– usłyszałam za swoimi plecami. Doskonale znałam ten głos. Odwróciłam się gwałtownie. Stał oparty o ścianę i lustrował mnie wzrokiem. – Zapewne zastanawiasz się, gdzie jesteś? No więc to twój nowy dom. – powiedział z lekkim uśmiechem. – Wczoraj miałem dać ci klucze, ale... Źle się zachowałaś i...– przerwał na moment. – Straciłaś przytomność. Przywiozłem cię tu. – dodał oschle.


– Ja tu nie zostanę. Wystarczy, że w klubie masz nade mną władze i kontrolę. Poza tamtym miejscem nie pozwolę robić z siebie dziwki. – warknęłam, wymijając go. Chwycił mnie za ramię i pchnął na ścianę. Zbliżył się i oparł swoje ręce pomiędzy mną, uniemożliwiając mi ucieczkę.

– Jesteś zadziorna, to już wiem. Proszę nie wyprowadzaj mnie z równowagi. Mieszkanie jest zawarte w naszej umowie. Nie będziesz gnieździła się z bratem, który może mi wszystko spieprzyć. Tutaj, masz swój kąt. – oznajmił. Patrzyłam mu w oczy i próbowałam znaleźć w nich, choć odrobinę uczucia. Bez skutku.

– Daj mi święty spokój! Zrozum, że ja się do tego nie nadaje. Nie umiem, zrozum...– próbowałam wziąć go na litość. – Nie jestem jak te wszystkie dziewczyny, nie potrafię.

– Błąd Zosiu. Potrafisz. I będziesz robić to, co ci każe. – nachylił się do mojej szyi. Delikatnie ocierał zarostem o moją skórę. Nie rozumiałam, po co robił takie zagrywki, skoro traktował mnie przedmiotowo. – Chyba jasno się wczoraj wyraziłem. Nie sprzeciwiaj mi się. Nad twoim bratem nadal wisi dług. Ja o nim nie zapomniałem. A uwierz mi, że kwota nadal rośnie. Bądź mądrzejsza niż Antoni. – słysząc jego głos, na moim ciele pojawiły się ciarki. Mówił wyraźnie i męsko. Zacisnęłam uda, gdy był blisko. Poczułam do siebie jeszcze większe obrzydzenie. Odsunął się ode mnie. Przez chwilę widziałam na jego twarzy zmieszanie. Poprawił marynarkę i przeczesał ręką włosy. – Jeszcze dzisiaj masz się tu wprowadzić. Sprawdzę wieczorem, czy to zrobiłaś. – dodał chłodno. Położył pęk kluczy na szafce i zostawił mnie samą. Stałam w tym ogromnym salonie, całkowicie zdezorientowana.

Po co to wszystko? W co on gra?

Nie miałam najmniejszej ochoty zostawać w tym mieszkaniu. Nie chciałam być jak ptak w klatce.
Nowakowski zachowywał się bardzo dziwnie. Szukałam w nim cech, które mogłyby chociaż trochę ukazać jego dobre serce. Łudziłam się, że skoro jest tak dobrym i kochającym ojcem, może być też cudownym mężczyzna. Po chwili przypomniałam sobie jego wzrok z ubiegłej nocy. I cała wiara w jego dobroć, prysła jak bańka mydlana.
Wróciłam do sypialni, w której się obudziłam. Otworzyłam ogromną szafę. Znalazłam w niej szare dresy, które wciągnęłam na siebie. Wyszłam z mieszkania w poszukiwaniu taksówki. Kompletnie nie wiedziałam, gdzie jestem. Jednak gdy znalazłam się na zewnątrz, skądś kojarzyłam osiedle, w którym się znajdowałam.

Cholera... Przecież on tu mieszka. Wynajął mieszkanie, by mieć mnie na oku? Psychol.

Wróciłam do brata z nadzieją, że nie ma go w domu. Myliłam się.

– Gdzieś ty była cała noc?! – wrzasnął na mój widok. – W ogóle jak ty wyglądasz?! Kurwa Zośka! Już miałem dzwonić na policję! – krzyczał. Bez emocji minęłam go w progu i weszłam do salonu. Szedł za mną. – Do jasnej cholery, możesz się odezwać?

– Przestań się drzeć. Ja nie jestem głucha.

– Z nim byłaś w nocy? Z Nowakowskim?! – zapytał. Spięłam się, gdy usłyszałam jego nazwisko. Nie patrzyłam na Antka. Bałam się, że wzrok może mnie zdradzić. – Nie odpowiadasz. No pewnie. Kurwa mać! – krzyknął, po czym zwalił z blatu miskę z owocami. Podskoczyłam, gdy usłyszałam huk. Antek chodził nerwowo po salonie. – Nawet sobie sprawy nie zdajesz, w co się właśnie wpakowałaś. Ja pierdole... Jak mogłaś być taka nierozważna?

– Przestań... – mruknęłam z rezygnacją w głosie. Nie miałam sił już udawać, że nie widuje się z tym człowiekiem. Antek miał nosa do takich spraw. – Antek, nic mnie nie łączy z Nowakowskim.

– Czyżby? – uniósł brew ku górze. Sięgnął z kieszenie telefon, włączył galerie zdjęć i pokazał mi kobietę przytulona do Nowakowskiego. Po chwili dotarło do mnie, że to ja. – Nadal twierdzisz, że nic cię z nim nie łączy? Po co chodzisz do tego klubu? I dlaczego wychodzisz w nocy akurat z nim? Wyjaśnij mi to! – wrzasnął mi nad uchem. Widząc siebie na zdjęciu, zachciało mi się wymiotować.

Jak mogłam doprowadzić siebie do takiego stanu? Antek musiał mnie śledzić...
A co jeżeli widział mnie w tej bieliźnie i perłach? Jeżeli on wie...?

Do oczu napłynęły mi łzy. Wiedziałam, że muszę znowu zacząć kłamać, żeby go uspokoić.

– Antoś ja... To nie tak jak myślisz. Daj mi to wyjaśnić, dobrze? – stał nade mną niczym kat. Był mocno zdenerwowany. Opanowałam łzy i zaczęłam swój teatrzyk.– Mnie naprawdę nic z nim nie łączy. Byłam w klubie z koleżanką. Upiłam się i chciałam mu powiedzieć, jaki z niego palant, no wiesz, przez to jaki był dla ciebie. Tam wypiłam jeszcze jednego drinka i odpłynęłam. On mi po prostu... Pomógł.– powiedziałam. Nie wiem, czy byłam wiarygodna, czy nie, ale wiedziałam, że to jedyne rozwiązanie. – Odwiózł mnie do koleżanki. Nic mi nie zrobił. Spokojnie, nie jestem w jego typie.


– Nie wiem Zośka, ale jakoś ta historia mnie nie przekonuje. Jednak skoro mówisz, że tak było, to ok. Wierzę ci. – usiadł obok mnie. – Boję się o ciebie, dlatego tak zareagowałem, jak nie wróciłaś na noc. Jeszcze jak zobaczyłem cię w jego objęciach... To nie facet dla ciebie. Uważaj Zośka. – dodał, po czym przytulił mnie do siebie. Miałam ogromne wyrzuty sumienia. Ale wiedziałam, że to było jedyne wyjście. Kłamstwo mnie ratowało.

Siedziałam w pokoju nad walizkami. Miałam zacząć się pakować. Antek wyszedł na spotkanie, więc to była jedyna okazja. Nie mogłam zabrać za dużo rzeczy, w końcu mama miała przyjechać lada dzień. Musiała widzieć, że tu mieszkam.

Nie dam rady. To mnie wykończy. Miałam tu robić karierę nauczycielki a wpakowałam się w jakiś chory układ z facetem, który mnie obrzydza i przeraża. Jak mam się z tego wyplątać? Boże dopomóż...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro