Rozdział 11.
Boli mnie głowa i tak ciężko otworzyć mi oczy. Chyba się po prostu boję, że znowu zobaczę jego zły wzrok, że znowu usłyszę te słowa, które tak bolą. Zawsze byłam rozważna i ostrożna. A teraz? Podpisałam pakt z samym diabłem. Jak ja mam się z tego wyplątać? No jak? Czym jak zgrzeszyłam, że dostałam taką pokutę?
Otworzyłam oczy. Biel pokoju, w jakim byłam, mocno mnie raziła. Przymróżyłam powieki, podnosząc się z łóżka. Rozejrzałam się wokół.
Gdzie ja jestem?
Wstałam i zauważyłam, że miałam na sobie męską koszulkę. To mi się wcale nie podoba. Powoli podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. W mieszkaniu panowała cisza. Szłam niepewnie przed siebie. Stanęłam w progu ogromnego salonu. Widok z okna coś mi przypominał. Podeszłam bliżej by się przyjrzeć.
– Dobrze, że wstałaś.– usłyszałam za swoimi plecami. Doskonale znałam ten głos. Odwróciłam się gwałtownie. Stał oparty o ścianę i lustrował mnie wzrokiem. – Zapewne zastanawiasz się, gdzie jesteś? No więc to twój nowy dom. – powiedział z lekkim uśmiechem. – Wczoraj miałem dać ci klucze, ale... Źle się zachowałaś i...– przerwał na moment. – Straciłaś przytomność. Przywiozłem cię tu. – dodał oschle.
– Ja tu nie zostanę. Wystarczy, że w klubie masz nade mną władze i kontrolę. Poza tamtym miejscem nie pozwolę robić z siebie dziwki. – warknęłam, wymijając go. Chwycił mnie za ramię i pchnął na ścianę. Zbliżył się i oparł swoje ręce pomiędzy mną, uniemożliwiając mi ucieczkę.
– Jesteś zadziorna, to już wiem. Proszę nie wyprowadzaj mnie z równowagi. Mieszkanie jest zawarte w naszej umowie. Nie będziesz gnieździła się z bratem, który może mi wszystko spieprzyć. Tutaj, masz swój kąt. – oznajmił. Patrzyłam mu w oczy i próbowałam znaleźć w nich, choć odrobinę uczucia. Bez skutku.
– Daj mi święty spokój! Zrozum, że ja się do tego nie nadaje. Nie umiem, zrozum...– próbowałam wziąć go na litość. – Nie jestem jak te wszystkie dziewczyny, nie potrafię.
– Błąd Zosiu. Potrafisz. I będziesz robić to, co ci każe. – nachylił się do mojej szyi. Delikatnie ocierał zarostem o moją skórę. Nie rozumiałam, po co robił takie zagrywki, skoro traktował mnie przedmiotowo. – Chyba jasno się wczoraj wyraziłem. Nie sprzeciwiaj mi się. Nad twoim bratem nadal wisi dług. Ja o nim nie zapomniałem. A uwierz mi, że kwota nadal rośnie. Bądź mądrzejsza niż Antoni. – słysząc jego głos, na moim ciele pojawiły się ciarki. Mówił wyraźnie i męsko. Zacisnęłam uda, gdy był blisko. Poczułam do siebie jeszcze większe obrzydzenie. Odsunął się ode mnie. Przez chwilę widziałam na jego twarzy zmieszanie. Poprawił marynarkę i przeczesał ręką włosy. – Jeszcze dzisiaj masz się tu wprowadzić. Sprawdzę wieczorem, czy to zrobiłaś. – dodał chłodno. Położył pęk kluczy na szafce i zostawił mnie samą. Stałam w tym ogromnym salonie, całkowicie zdezorientowana.
Po co to wszystko? W co on gra?
Nie miałam najmniejszej ochoty zostawać w tym mieszkaniu. Nie chciałam być jak ptak w klatce.
Nowakowski zachowywał się bardzo dziwnie. Szukałam w nim cech, które mogłyby chociaż trochę ukazać jego dobre serce. Łudziłam się, że skoro jest tak dobrym i kochającym ojcem, może być też cudownym mężczyzna. Po chwili przypomniałam sobie jego wzrok z ubiegłej nocy. I cała wiara w jego dobroć, prysła jak bańka mydlana.
Wróciłam do sypialni, w której się obudziłam. Otworzyłam ogromną szafę. Znalazłam w niej szare dresy, które wciągnęłam na siebie. Wyszłam z mieszkania w poszukiwaniu taksówki. Kompletnie nie wiedziałam, gdzie jestem. Jednak gdy znalazłam się na zewnątrz, skądś kojarzyłam osiedle, w którym się znajdowałam.
Cholera... Przecież on tu mieszka. Wynajął mieszkanie, by mieć mnie na oku? Psychol.
Wróciłam do brata z nadzieją, że nie ma go w domu. Myliłam się.
– Gdzieś ty była cała noc?! – wrzasnął na mój widok. – W ogóle jak ty wyglądasz?! Kurwa Zośka! Już miałem dzwonić na policję! – krzyczał. Bez emocji minęłam go w progu i weszłam do salonu. Szedł za mną. – Do jasnej cholery, możesz się odezwać?
– Przestań się drzeć. Ja nie jestem głucha.
– Z nim byłaś w nocy? Z Nowakowskim?! – zapytał. Spięłam się, gdy usłyszałam jego nazwisko. Nie patrzyłam na Antka. Bałam się, że wzrok może mnie zdradzić. – Nie odpowiadasz. No pewnie. Kurwa mać! – krzyknął, po czym zwalił z blatu miskę z owocami. Podskoczyłam, gdy usłyszałam huk. Antek chodził nerwowo po salonie. – Nawet sobie sprawy nie zdajesz, w co się właśnie wpakowałaś. Ja pierdole... Jak mogłaś być taka nierozważna?
– Przestań... – mruknęłam z rezygnacją w głosie. Nie miałam sił już udawać, że nie widuje się z tym człowiekiem. Antek miał nosa do takich spraw. – Antek, nic mnie nie łączy z Nowakowskim.
– Czyżby? – uniósł brew ku górze. Sięgnął z kieszenie telefon, włączył galerie zdjęć i pokazał mi kobietę przytulona do Nowakowskiego. Po chwili dotarło do mnie, że to ja. – Nadal twierdzisz, że nic cię z nim nie łączy? Po co chodzisz do tego klubu? I dlaczego wychodzisz w nocy akurat z nim? Wyjaśnij mi to! – wrzasnął mi nad uchem. Widząc siebie na zdjęciu, zachciało mi się wymiotować.
Jak mogłam doprowadzić siebie do takiego stanu? Antek musiał mnie śledzić...
A co jeżeli widział mnie w tej bieliźnie i perłach? Jeżeli on wie...?
Do oczu napłynęły mi łzy. Wiedziałam, że muszę znowu zacząć kłamać, żeby go uspokoić.
– Antoś ja... To nie tak jak myślisz. Daj mi to wyjaśnić, dobrze? – stał nade mną niczym kat. Był mocno zdenerwowany. Opanowałam łzy i zaczęłam swój teatrzyk.– Mnie naprawdę nic z nim nie łączy. Byłam w klubie z koleżanką. Upiłam się i chciałam mu powiedzieć, jaki z niego palant, no wiesz, przez to jaki był dla ciebie. Tam wypiłam jeszcze jednego drinka i odpłynęłam. On mi po prostu... Pomógł.– powiedziałam. Nie wiem, czy byłam wiarygodna, czy nie, ale wiedziałam, że to jedyne rozwiązanie. – Odwiózł mnie do koleżanki. Nic mi nie zrobił. Spokojnie, nie jestem w jego typie.
– Nie wiem Zośka, ale jakoś ta historia mnie nie przekonuje. Jednak skoro mówisz, że tak było, to ok. Wierzę ci. – usiadł obok mnie. – Boję się o ciebie, dlatego tak zareagowałem, jak nie wróciłaś na noc. Jeszcze jak zobaczyłem cię w jego objęciach... To nie facet dla ciebie. Uważaj Zośka. – dodał, po czym przytulił mnie do siebie. Miałam ogromne wyrzuty sumienia. Ale wiedziałam, że to było jedyne wyjście. Kłamstwo mnie ratowało.
Siedziałam w pokoju nad walizkami. Miałam zacząć się pakować. Antek wyszedł na spotkanie, więc to była jedyna okazja. Nie mogłam zabrać za dużo rzeczy, w końcu mama miała przyjechać lada dzień. Musiała widzieć, że tu mieszkam.
Nie dam rady. To mnie wykończy. Miałam tu robić karierę nauczycielki a wpakowałam się w jakiś chory układ z facetem, który mnie obrzydza i przeraża. Jak mam się z tego wyplątać? Boże dopomóż...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro