Rozdział 5
Kolejny dzień rozpoczął się dla nich zaskakująco miło, w swoich ramionach, wolni od całego świata, tylko dla siebie. Żadne z nich nie potrafiło zdefiniować co do siebie czują, jednak obecność drugiego sprawiała, że czuli ukojenie. Wczoraj obiecali sobie, że nikt o tym co robią się nie dowie i obietnicy starali się dochować. Na zajęciach i lekcjach, które mieli zawsze razem starali się zachowywać jak zawsze.
- Dziesięć punktów dla Gryffindoru - powiedział profesor Slughorn.
Automatycznie pojawi się komentarz chłopaka.
- Głupia szmata - usłyszała za plecami.
Nie wiedziała czy się przejmować, zawsze tak do niej mówił i to chyba nie uległo zmianie, szczególnie gdy otaczało ich wielu uczniów, którzy dalej święcie byli przekonanie o konflikcie obojga. Nikt nie wiedział, że gdy zapada zmrok oboje znikają w swoim wspólnym salonie gdzie mogą w spokoju konsumować swoje ciała. Nie doszło między nimi do poważnych rzeczy, bo ona cały czas się opierała. Dzisiaj nie dane będzie im spędzić ani trochę czasu razem, nadchodzi Noc Duchów, czas gdy uczniowie wykorzystują ponad miarę czas wolny, który trwa do późnych godzin nocnych. Musieli patrolować korytarze i wszystkich uczniów karać za nielegalne przebywanie o takich godzinach na terenie zamku, a nie w ciepłym łóżku.
Pora kolacji nadeszła szybciej niż wszyscy podejrzewali. Dwójka prefektów naczelnych mierzyła się wzrokiem tak, aby wyglądało to wiarygodnie.
- Draco, czemu patrzysz tak na Granger? - zapytał zaciekawiony Zabini.
Nie oderwał nawet wzroku i odpowiedział swojemu przyjacielowi.
- Ponieważ nienawidzę tej szlamy, a dzisiaj całą noc mam patrolować z nią korytarze. To istna niedorzeczność.
Wydął usta w akcie niezadowolenia i wreszcie popatrzył na wykwintną ucztę. Tak naprawdę nie był głodny, chciał tylko jak najszybciej odbębnić swojego obowiązki i zająć się swoją nową kochanką Hermioną Granger. Wcale nie chciał zajmować się tymi wszystkimi kretynami, którzy stwierdzili, że zabawnie będzie ponaginać zasady. Przy stole lwa za to wszyscy patrzyli na Hermione, która bacznie obserwowała blodyna ze stołu węża.
- Co się tak patrzysz? - zapytał zaciekawiony Ron, który patrzył w miejsce, w które ona patrzyła.
- Czy to nie na śmierciożerce Malfoya się patrzysz? - zapytał podniesionym głosem.
Bardzo ją denerwował teraz Weasley. Najchętniej odeszłaby od stołu.
- Nie jest śmierciożercą, a po drugie myślę o tym jak spędzę dzisiejszą noc niestety z nim gdyż czeka nas chodzenie po całej szkole i zgarnianie uczniów do domów. Naprawdę, Ron szykuje się świetna zabawa, szkoda, że nie możesz dołączyć bo to tylko zabawa dla prefektów naczelnych.
Nie oderwała wzroku ani na sekundę od niebieskich oczu chłopaka, które ciągle mierzyła wzrokiem. Gdyby oni znali prawdę, ciekawe co by powiedzieli.
- Nie zazdroszczę Ci, Hermiono. Cała noc z tą białą fretką. Naprawdę sobie nie zasłużyłaś.
Jednak nie chciała wiedzieć co powiedzą, postanowiła, że wszystko między nią i Malfoyem zostanie w sekrecie, tyle ile będzie trzeba i można.
Zjadła pospiesznie kolację i udała się przed salę czekając na chłopaka, wszystkie uroczystości skończyły się, a on jako ostatni wyszedł z wielkiej sali zamykając za sobą ogromne drzwi na klucz, który następnie schował do kieszeni. Od teraz do godziny dwudziestej drugiej mieli czas dla siebie. Niespełna godzina czasu dla nastolatków wystarczyła raptem na dojście do dormitorium, posiedzenie kilku sekund na kanapie, zabranie ze swoich ust kilku pocałunków, które mogły zapoczątkować coś więcej. Z tego obrotu sprawy najbardziej cieszyła się Hermiona. Nie chciała tracić tego co ma cenne, niech to zostanie dla tego jedynego mężczyzny z, którym będzie na całe życie ziemskie ale i te poza rzeczywistością gdzie dwie duszę łączą się w całość. Nie potrafiła powiedzieć o tym chłopakowi gdyż bała się, że go straci? Dlaczego? Przecież wiązała ich tylko potrzeba wzajemnego oddziaływania na siebie ciał. To nic wielkiego. Ona siedziała na kanapie gdy on pochylał się nad nią i całował jej spragnione wargi. Ich języki tańczyły wilgotny taniec, a ciała płonęły. Położył jej rękę na piersi, lekko ścisnął. To znak, że powinni już iść za nim sprawy przybiorą większych rumieńców.
- Musimy iść - powiedziała, gdy całował jej szyję.
- Jeszcze pięć minut - westchnął rozkoszując się jej zapachem.
Mruczała z zadowolenia, gdy koniuszkiem języka kręcił maleńkie ósemeczki na jej szyi.
- Już - odepchnęła go delikatnie, poprawiła swoją bluzkę i ruszyła do wyjścia.
Ciemny korytarz był dla nich miejscem pracy.
- Rozdzielimy się. Wtedy wcześniej skończymy - powiedział Draco i za nim dziewczyna zdążyła zaprotestować podążył korytarzem na wprost.
Zrezygnowała dziewczyna skręciła w prawo i poszła przed siebie. Jak na razie nie natknęła się na nikogo ani na nic. Wszystkie duchy widocznie szampańsko się bawiły i nie miały czasu na latanie w ten i na zad. Kolejny korytarz nie uchylił żadnej tajemnicy, kolejna klasa nie przedstawiła jej uczniów, których nawet w życiu na oczy nie widziała. Po jakiejś godzinie spotkali się z Malfoy'em w lochach gdzie zostały ostatnie sale do przeszukania. Młody arystokrata nakrył aż dwadzieścia osób, którym podejmował punkty, największe zbiorowisko wywrotowców stanowili puchoni. Szli powoli nie mijając żadnych drzwi, powoli do przodu krok za krokiem. Zatrzymali się przed ostatnimi drzwiami na końcu korytarza. Otworzyli drzwi, pchnęli je. To co zobaczyła Hermiona przysporzyło ją równocześnie o zawstydzenie zarówno jak i obrzydzenie.
Na jednej z ławek leżała dziewczyna, która znała bardzo dobrze. Susan Bones leżała pół naga na ławce. Miała odkryte piersi. Były małe ale jej sutki sterczały zachęcająco, a ona sama jęczała mimowolnie. Kusa spódniczka, którą miała na sobie była lekko podwinięta skąd można było zobaczył czerwone stringi, które były lekko przesunięte gdyż pewien chłopak, którego imienia nie znała ani ona ani Draco, penetrował jej wnętrze. Opuścił swoje spodnie tak aby nie przeszkadzały mu i Susan. Wchodził w nią mocno i szybko jęcząc przy tym głośno. Nic dziwnego, że nie usłyszeli jak tak dwójka wchodziła do sali. Stała teraz przed nimi Hermiona Granger, która nie wiedziała co zrobić i Draco Malfoy, którego osobiście cała ta scena przyprawiała o mdłości. Chłopak coraz szybciej wkładał i wyjmował swojego penisa w dziewczynę, która zaczęła krzyczeć z rozkoszy. Zacisnęła nogi na jego pośladkach i coraz mocniej nabijała się na nabrzmiałego członka chłopaka. Po chwili usłyszeli charakterystyczne dźwięki wydane przez chłopaka, które obwieszczały jego dojście. Wyjął z niej członka i patrzył jak z otworka dziewczyny wycieka stróżka spermy. Hermiona nie wytrzymała, wyszła z sali zostawiając tam Dracona samego. W czasie chłopak postanowił wykorzystać to co widział aby szantażował ich, wlepić szlaban i odjąć punkty i posłużyć się tą parką jako służącymi.
- No pięknie Bones, nie wiedziałam, że z ciebie jest taka szmata.
Oboje popatrzyli z przerażeniem na prefekta. Pospiesznie się ubrali i chcieli uciec lecz ten powiedział.
- Po minus pięćdziesiąt punktów dla was. Dodatkowo macie miesiąc szlabanu u profesora Slughorna, plus będziecie moimi służącymi inaczej ktoś się dowie o waszych igraszkach i pewnie o waszym przyszłym dziecku bo oczywiście ktoś tu jest kretynem i się nie zabezpieczył, a teraz żegnam was i miłej nocy. Będę wiedział gdzie będzie, w każdej sekundzie, minucie, godzinie, a teraz spieprzajcie - powiedział wściekły blondyn, uciekli aż się za nimi kurzyło.
Wyszedł do dziewczyny, która siedziała na środku korytarza myśląc o czymś zawzięcie. I myślała o tym co zobaczyła. Czy tak paskudnie będzie wyglądał i jej seks, czy to jest normalne. Nie mogła zapomnieć tego co zobaczyła i będzie to miało spory wpływ na jej dalsze życie.
- Nie, nie zawsze tak to wygląda - powiedział jej na ucho.
Już kucnął przy niej i przygarnął ją do swojej piersi. Nie wiedział co do podkusiło aby tak zrobić jednak czuł, że go potrzebuje. Teraz i zawsze potrzebowała kogoś kto ją obroni, tylko ją przed tą nędzną rzeczywistością.
(***)
Ta nieustraszona Hermiona Granger kilka dni dochodziła do siebie. Cały czas miała przed oczami scenkę z nocy duchów, która przyprawiała ją o mdłości. Nie pozwala się w takim też razie dotykać i Draco Malfoy chodził po szkole jak rozwścieczona osa.
- Szlaban za obściskiwanie się w miejscu publicznym.
Machnął różdżką i dwójka nastolatków została rozdzielona. Szedł dalej i znowu nadarzyła się okazja do wykorzystania swojej przewagi nad Potterem. Stał on z Wieprzlejem i o czymś rozmawiali. Za blisko siebie stali.
- Minus dwadzieścia punktów dla Gryffindoru za gejowstwo na korytarzu - krzyknął do nich blondyn i zobaczył wściekłe miny obu.
- Pieprz się, Malfoy- powiedział zdenerwowany rudzielec.
- Przynajmniej ma z kim - wyrwało chłopakowi.
Jakimś cudem wybawiciel świata nie był z tego powodu zaskoczony, a tym bardziej jego wierny kundel.
- Wiadomo, Malfoy. Pukasz co chcesz, mam nadzieję, że dostaniesz syfa - powiedział do niego bliznowaty.
Jednak Draco już wtedy w innej części korytarza i dochodziły do niego jakieś szumy. Listopad zrobił swoje z pogodą. Zrobiło się zimno, deszcz lał praktycznie codziennie. Nie dało się nigdzie wyjść, tylko siedzieć w salonie... Do której wcale nie zamierzał wracać bo wiedział co tam zastanie. Dziewczyna z bladą twarzą, która ciągle na nic mu nie pozwalała będąc w szoku. Nie rozumiał, przecież nic co ludzkie nie powinno jej obce. Dobrze wiedziała, że ludzie uprawiają seks, seks dla zdrowa, seks dla sporu, seks dla miłości, seks dla rozmnażania, a skoro była na tyle inteligentna to musiała wiedzieć, że jej pierwszy raz nie musi tak wyglądać. Właśnie... Jego misja czyli odebrania dziewictwa Hermionie Granger to istne niepowodzenie. Zamiast uporczywie się starać aby straciła z nim swój kwiat, to on ją przytula, pociesza, całuje tak, że jemu samemu zapiera dech w piersiach, a co gorsza zaczyna się od niej uzależnia, uzależnia od takiego trybu życia jakiego nigdy nie znał, nie chciał poznać i co gorsza został zmuszony poznać, jednak zrobi wszystko aby ten zasrany Weasley nie dobrał się do niej pierwszy, nie mógł wręcz na to pozwolić.
- Wróciłem - odparł, jak pojawił się w ich salonie.
Skinęła głową i popatrzyła na blondyna. Był naprawdę bardzo przystojny, a rozpięta, biała koszula kusiła niemiłosiernie dziewczynę, które siedziała i starała się rozmyślać nad czymś innym. Wszystko by oddała żeby nie myśleć o zdarzeniu z nocy duchów, wszystko by dała aby teraz ją pocałował, aby zapomniała chociaż na chwilę. Jakby czytał jej w myślach, podszedł do niej, odchylił jej głowę i założył na jej ustach pocałunek. Słodki ale zarazem oczekujący czegoś więcej, chwycił ją w talii i przyciągnął do siebie, a ona wplotła automatycznie swoje palce w jego włosy. Jego ręce delikatnie gładziły ciało dziewczyny, szły niżej, muskały pośladki, masowały plecy, rozpięły jej stanik. Zaniósł ją do jej sypialni, chciał tam załatwić sprawę gdyż stwierdził, że tam będzie się mniej krępowała. Położył ją na łóżku nie przerywając pocałunków, jego ręka ostrożnie zagłębiła się pod jej bluzką i ściągnęła delikatnie stanik, który upadł na podłogę. Stanowczo szarpnął jej bluzkę aby ta jak najszybciej dołączyła do stanika. Nieświadoma wszystkiego co w tej chwili zaczęła robić, rozpinała mu koszulę. Podziwiała jaki jest piękny, umięśniony i zadbany. Mało, który chłopak w jego wieku tak wyglądał. Ściągnął z siebie koszulę i szybkim ruchem pozbył się swojego paska od spodni. Całował jej piersi, delikatnie podgryzając do jakiś czas sutki na co dziewczyna wyginała się w łuk. Był na skraju, tak mało brakowało do tego aby połączył ich los. Zdjął jej spodnie i znowu leżała przed nim w samych koronkowych o dziwo stringach. Oderwał się od niej i patrzył. Teraz dopiero zdał sobie sprawę jaka jest piękna, jaka niewinna, a on bezczelnie chciał jej odebrać coś ważnego. Zaniepokoił się swoimi myślami jednak kontynuował zabawy z dziewczyną, sam pozbył się reszty ubrania i został w samych bokserkach. Tak blisko osiągnięcia celu, teraz wiedział, że mu się nie znudzi. Na pewno do końca tego roku szkolnego będzie robił z niej prawdziwą kobietę, odkrywał jej ciało na nowo każdego dnia i każdej nocy, to był ich czas, mimo, że krótki to i tak dłużył się. Szczególnie teraz. Oboje myśleli, że to trwa wieczność. Nagle jak gdyby nigdy nic otworzyły się drzwi od pokoju dziewczyny, jedno i drugie odwróciło wzrok w tam tym kierunku, do pokoju wszedł nie kto inny, a sam Weasley.
-Ja pierdole - przeklął pod nosem Draco.
Dziewczyna popatrzyła na niego speszona, a on pozwolił jej zakryć się kołdrą, sam wstał i poszedł do oniemiałego rudowłosego.
- Czego śmieciu? Nie widzisz, że jesteśmy zajęci? - powiedział bardzo powoli chłopak, aby na pewno ten przygłup zrozumiał.
No i zrozumiał, aż za bardzo.
-Ja do ciebie przychodzę, prosić Cię abyśmy znowu byli razem, a Ty się pieprzysz z tym ślizgonem? Jesteś niepoważna! Mi nawet nie dałaś, a jemu chcesz tak bardzo. Co on w sobie ma czego ja niby nie mam? - wrzeszczał na dziewczynę rozwścieczony chłopak.
Jeszcze bardziej zakryła się kołdrą, a jej policzki mocno poczerwieniały.
- Weasley ja mam wszystko od ciebie lepsze. Wygląd, charakter, dom, pieniądze...
Zaśmiał się młody arystokrata, a w tym czasie złowrogim spojrzeniem obrzucił go Ron.
- Jesteś zwykłą szmatą, Granger, tak samo jak on.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł trzaskając mocno drzwiami. Teraz już wiedział, że nic z jego planów, bo ona płakała.
- Nie masz czym się przejmować - zaczął chłopak, ale sam stwierdził, że to chyba najgorsze pocieszenie jakie mógł jej w tej chwili powiedzieć.
Usiadł na łóżku, założył na nią swoją koszulę, a następnie delikatnie przytulił. Taki gest dla niego był czymś wielkim, nigdy nie robił czegoś takiego i nigdy przenigdy drugi raz nie zamierzał, chyba, że Hermiona będzie tego potrzebowała.
- Ja...Ja...Ja.... Nie jestem dziwką - powiedziała przez łzy.
Dobrze wiedział o co jej chodziło.
- Nie jesteś, ani ja też nie jestem. To ten szmaciarz jest pierdoloną dziwką. On coś Ci zrobił, prawda?
Ciekawiło go to w sumie od początku roku. Nie byli już parą tak jak to było za czasów klęski Voldemorta. Z tego co udało mu się zaobserwować dziewczyna za wszelką cenę chciała być jak najdalej niego, a akceptowała w swej bliskości tylko Dracona.
- Ja nie wiem - wyjąkała cicho.
Wiedziała jednak bała się mu powiedzieć.
- Wiem, że się boisz, obiecuje, że to co powiesz zostanie między nami.
Pocałował ją delikatnie w głowę. Powoli się uspokajała i zbierała myśli. Jak opowiedzieć coś takiego?
- Na wakacje udałam się wedle zaproszenia do Rona. Razem z nami był Harry, Ginny, wszyscy Weasleyowie. Któregoś dnia okazało się, że Ginny podczas latania na miotle spadła na ziemie i złamała swoją różdżkę. Musiała mieć nową. Wtedy państwo Weasley, Harry, Ginny, Percy, który stwierdził, że potrzebuje coś kupić, udali się na Pokątną. Zostaliśmy więc sami z Ronem w domu. Wiedziałam, że od dłuższego czasu na to czekał lecz ja nie byłam zadowolona, zabrał mnie do swojego pokoju i...- zamilkła na chwilę. Przytulił ją mocniej. - I on rzucił się na mnie, starał się mnie rozebrać ale opierałam się. Wtedy on wyjął swojego członka i powiedział, że skoro nie chce tracić dziewictwa jeszcze to mogę chociaż zrobić mu dobrze ustami. Byłam przerażona i wybiegłam z jego pokoju biegiem, a następnie teleportowałam się do swojego domu. Następnego dnia przed moim domem zjawił się Ron razem z Harrym, który oczywiście nic nie wiedział. Wyszłam do nich i oświadczyłam temu rudemu idiocie, że z nim zrywam. A on uciekł, a Harry bez słowa znikł za nim. Wszystko niby się ułożyło między mną i Harrym ale z Ronem nie chce mieć nic wspólnego - powiedziała powstrzymując się od płaczu.
Pierwszy raz było mu przykro z tego powodu, że ktoś potraktował tak dziewczynę, a buzowała w nim wściekłość ponieważ zrobił to ten rudy palant właśnie jej. Dziewczynie, która obecnie należała do Malfoy'a i tak też postanowił, że dla świętego spokoju swoich potrzeb zarówno psychicznych jak i fizycznych zejdzie się z młodą czarownicą. Czy wyjdzie mu to na dobre czas pokaże.
- Ale ja nie jestem tym zakichanym wieprzelejem. Ja jestem Draco, twój Draco, Hermiono.
Pierwszy raz wypowiadał jej imię, które w jego ustach zabrzmiało dla niej dziwnie, naprawdę dziwnie.
- Połóżmy się - zaproponował.
Posłuchała go, położyła się a on obok niej bawiąc się jej włosami rozrzuconymi na poduszce.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytała cicho.
Przyciągnął ją do swojego nagiego ciała i wyszeptał w jej włosy.
- Ciebie.
Tyle było w tym prawdy, że nawet sam Malfoy nie wiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro