Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Draco bardzo pragnął już powiedzieć wszystkim o wspaniałej nowinie. Spodziewali się kolejnego dziecka, jak tu się nie cieszyć?
Faktycznie, byli młodzi, ale kochali się jak mało, które małżeństwo. Gdy tylko pojawił się w pracy wielkim uśmiechem na ustach, zabrzmiały plotki, lecz tym razem całkowicie się tym nie przejął. Ostatnie dni spędzone z żoną dały mu siłę do działania. Teraz wiedział, że poradzi sobie z tym co zgotował mu los.
- Dzień dobry, panie Malfoy - powiedziała sekretarka.
Zmierzył ją wzrokiem.
- Są jakieś wiadomości dla mnie? - zapytał.
W sumie nie musiał dopytywać i tak wiedział, że tłum reporterów stał przed jego firmą.
- Znowu Ci dziennikarze. Mam ich spławić?
Kolejne raz to samo pytanie.
- Tym razem zwołaj ich do jakieś dużej sali. Niedługo się tam pojawię.
Kiwnęła zdziwiona głową. Zaczęła wykonywać telefony, a on wszedł do swojego gabinetu. Usiadł i chwilę pomyślał o tym co powiedzieć. Chwila i od razu gwałtownie wstał. Skierował swoje kroki na parter. Już wiedział schodząc, że czeka na niego tłum ludzi, którym powie dobrą nowinę.
Żaden z członków grupy nie ośmielił się usiąść, dlatego też wszyscy stali tuż przed mównicą. Malfoy głośno przełknął ślinę.
- Witam. Zwołałem tą konferencję ze względu na dużo pytań na temat mojej żony. Jestem dla państwa tutaj, aby odpowiedzieć na wszystkie pytania.
Posłał im olśniewający uśmiech. Wybrał jedną osobę z tłumu, która trzymała wysoko uniesioną rękę.
- Proszę, niech Pani pyta.
Wskazana kobieta poprawiła sobie okulary i spojrzała niepewnie na notatki.
- Czy pańska żona żyje? Jest zdrowa? - zapytała.
Chwila oczekiwania na twarzach zebranych ciągnęła się w nieskończoność.
- Moja żona oczywiście, że żyje i nie jest chora. Jest po prostu osłabiona.
Kolejne ręce wystrzeliły w górę. Tym razem głos zabrał wysoki mężczyzna na końcu sali.
- Nie pojawili się państwo na ślubie Krumów. Czy to prawda, że pałacie do siebie nienawiścią?
To pytanie trochę zbiło go z pantałyku ale jego mina została niewzruszona.
-Nie. Nie pojawiliśmy się ponieważ moja żona zasłabła i musiała udać się do Świętego Munga - powiedział z iście stoickim spokojem.
Sala zaczęła rozbrzmiewać pytaniami, które wypowiadali wszyscy na raz. Kolejna kobieta zadała pytanie.
- A co dolega pani Malfoy? Nie pokazuje się publicznie z córką. Widać tylko pańską matkę z wnuczką.
Coraz bliżej prawdy byli, ale jednak nie musiał im odpowiadać wprost. Mógł jeszcze trochę ich podręczyć tak jak oni dręczyli jego.
- Mówiłem wcześniej, moja żona jest osłabiona i dlatego też nie może zajmować się córką.
Spojrzała na coraz bardziej wściekłych reporterów.
- Nie rusza się, tak? Czyli leży w domu. Jaki jest powód jej osłabionego organizmu- wyrwało się na całą salę jakieś rudemu reporterowi.
Draco zobaczył w nim Rona Weasley, którego do tej pory nienawidził, z resztą – z wzajemnością.
- Otóż, panie reporterze - dał mocny akcent na ostatnie słowo - ja i moja żona Hermiona – spojrzał jeszcze raz na coraz bardziej wściekłego rudzielca – spodziewamy się drugiego dziecka.
Głosy ucichły, nawet mucha nie odważyłaby się teraz wlecieć i jej przerwać.
- W ciąży? - zapytała mała kobieta, która stała na przedzie.
- Tak. Moja żona jest w 10 tygodniu ciąży. Nie ukrywamy radości z tego powodu i mam nadzieję, że cały świat magiczny będzie się cieszył razem z nami.
Po tych słowach skierował się do wyjścia obrzucany sporą ilością pytań.
- Nie uważa Pan, że jesteście za młodzi na dwójkę dzieci? - zapytała znajoma twarz.
Rita Skeeter. Poznał ją dokładnie po tym obrzydliwym uśmiechu, jak on mógł w czwartej klasie z nią współpracować?
- Nie, żegnam - urwał i ruszył na górę ,gdzie już ochrona złożona z aurorów, nie przepuściła tłumu.
Odetchnął z ulgą. Już po wszystkim, jest wolny od problemu.

[***]

- Czytałaś? - zawołał Wiktor.
Pansy ostrożnie chwyciła gazetę w obie ręce.
,,PAŃSTWO MALFOY ZNOWU SPODZIEWAJĄ SIĘ DZIECKA,,
Dnia dzisiejszego wywiadu udzielił młody i przystojny Draco Malfoy. Państwo młodzi nie pokazali się na weselu państwa Krumów, a po tym nastała wrzawa. Gdzie zniknęła pani Malfoy? Otóż, okazuje się, że świeżo upieczone małżeństwo spodziewa się drugiego dziecka. Jak skomentował to pan Malfoy? Powiedział nam, że się bardzo cieszy i nie są za młodzi na takie wyzwanie. Więcej str.4

Wiktor spojrzał wściekłym wzrokiem na Pansy, pierwszy raz śmiertelnie się go przestraszyła. Podszedł do niej blisko.
- Co się patrzysz, głupia szmato? - zapytał.
Oczy kobiety zrobiły się wielkie jak spodki. Nie śmiała się odezwać.
- Jesteś z siebie zadowolona? Przez ciebie będę musiał na to patrzeć, głupia świnio. A Ty nic? To twój Dracuś i inne zasraństwa. Jesteś tylko głupią kurwą.
Chwycił ją za włosy i zawlókł na łóżko. Oddychają ciężko chciała błagać o wybaczenie ale zostało to udaremnione. Strzelił ją w twarz, że aż się zatoczyła i upadła na podłogę.
Podniósł ją za włosy, a następnie rozpiął rozporek w swoich spodniach. Wyciągnął z nich swojego penisa, którego po chwili wepchnął dziewczynie w usta. Był tak duży, że prawie zwymiotowała ale nie odważyła się niczego zrobić. Czuła jak penetruje jej gardło aż wreszcie tryska spermą w jej przełyk. Wyjął go, ale zabawa dla niego się nie skończyła.
Był młodym mężczyzną i mógł zaraz po spuszczeniu się działać dalej. Dalej klęczała, a on wykorzystał. Bił ją po twarzy swoim członkiem. Wystraszona nie poruszała się, jedynie łzy ciekły jej po policzkach. Kolejny raz wsadził go w jej usta ale tym razem płytko. Nie zamierzał nic robić.
- Tak, poczujesz co o tobie myślę.
Zanurzył się w jej ustach do granic możliwości, tak, ze jego jądra gniotły jej policzki. Przestała płakać, nie było już ratunku. Wyjął go z niej z nie małą satysfakcją, a następnie podwinął jej sukienkę. Splunął na jej tylny otwór, a następnie rozmasował swoim przyrodzeniem. Nie bardzo wiedziała co się dzieje, ale zaraz potem krzyknęła z bólu. Wszedł bez ostrzeżenia w jej analną dziurkę. Piszczała jak się poruszał, a jego jądra obijały się o jej pośladki. Opadła na łóżko. Nie miała siły. Błagała, żeby to się skończyło, a on niespodziewanie powiedział.
- Urodzisz mi syna, kurwo.
Wyjął go i wszedł w przednią stronę, a po chwili szczytował w jej ciele. Gdy już wylał z siebie wszystko opuścił pokój zostawiając ją samą. Między nogami spływała jej sperma.
Po chwili jednak wrócił. Przestraszyła się, to nie są żarty. Kolejny raz oberwała po twarzy jego członkiem, a następnie uderzył ją z liścia w twarz. Runęła na podłogę.
- Masz, ruro.
Z jego penisa popłynęła żółta ciecz prosto na jej twarz. Zapiął rozporek po wszystkim i zaśmiał się.
- Wiedziałem, że tak będzie.
Gdy kroki na korytarzu ucichły, wstała. Łzy mieszały się na jej twarzy z moczem. Postanowiła wziąć kąpiel, aby zapomnieć i aby nie wracać do tego momentu w życiu, miała tylko wielką nadzieję, że będzie w ciąży bo nie da jej inaczej spokoju.

(***)

Pansy nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Przez tydzień była codziennie kilka razy gwałcona, a chłopak spuszczał się w jej wnętrze mówiąc, że ma urodzić mu syna. Rodzicom nic nie powiedziała, bała się, że wyśmieją ją, jak ktoś taki jak Wiktor Krum mógł być zły dla swojej żony? Widziała już matkę, która pyta ją o kłamstwo i oszczerstwa, a następnie mówi, że powinna się cieszyć, że ktokolwiek ją chciał.
- Dobra, suko, sukienka do góry.
Nie zamierzała protestować tylko to zrobiła. Gdy skończył ostro sapiąc nawet nie płakała. Nie potrafiła już, zwyczajnie podała się na talerzu na tą tyranię, a teraz jako jej mąż mógł robić z nią wszystko. To kara za to co chciała zrobić, a jeszcze większa dla Wiktora, który stracił bezpowrotnie swoją Hermionę.

[***]

Dziewczyna posłusznie leżała w łóżku. Była już w ósmy miesiącu ciąży gdy w gazecie przeczytała szokującą nowinę. Oto pani Krum nosiła pod sercem dziecko Wiktor. Zobaczyła dziewczynę z widocznym brzuchem, ale mniej zadowoloną miną. Przyjrzała się postaci. Rękami zakrywała brzuch jakby się czegoś bała. Nie miała pojęcia, że w tym czasie jej były chłopak pastwi się nad dziewczyną, która nie jest w stanie niczego zrobić. Mimo wszystko, wyjątkowo zaniepokoiło ją to co zobaczyła. Kilka godzin później, gdy jej mąż wrócił do domu postanowiła z nim na ten temat porozmawiać.
- Widziałeś się z Krumami?
Tuż na wejściu zaatakowała go pytaniami. Ucałował ją w policzek, a następnie przyłożył ucho do brzucha, aby posłuchać swojego dziecka. Wstał i popatrzył na kobietę, dopiero teraz mógł jej odpowiedzieć.
- Nie. Jakoś nie było czasu, a teraz jesteś w ciąży, sama rozumiesz.
Nie wiedział, co dalej powiedzieć, więc chciał wyminąć swoją żonę ale ta złapała go za rękaw koszuli. Spojrzała mu w jakiego stalowe oczy i powiedziała szybko.
- Pansy jest w ciąży. Zaproś ją. Nie wygląda najlepiej.
Wie wiedziała dlaczego tego chciała. Po prostu czuła, że musi to zrobić bo coś jednak wisiało w powietrzu i musiała za wszelką cenę odkryć o co chodzi.
- Jasne. A Wiktor? - powiedział to imię niemal z obrzydzeniem.
Wcale nie był zazdrosny, tylko po prostu denerwował go ostro też mężczyzna. Tak bardzo, że aż nie potrafił tego przyznać.
- Nie. Wiesz ciężarne muszą się trzymać razem.
Posłała mu ciepły uśmiech. Zrozumiał, przynajmniej tak mu się zdawało, o co chodzi. Te ploteczki, rozmowy o bucikach, imionach. To nie na jego nerwy więc stwierdził, że pójdzie zjeść obiad. Kolejny raz został zatrzymany. Spojrzał na Hermionę.
- Co znowu?
Podeszła do niego na tyle blisko jak mogła, nie pozwalał jej na to wielki brzuch.
- Musisz się po nią deportować. Jest w ciąży, raczej będzie dobrze jak tam po nią pójdziesz.
Westchnął. Co mógł poradzić. Miała rację, ale chyba ostatnim o czym dzisiaj, pomyślał, że to lecenie na łeb na szyję do starej Mopsiary, żeby mogła się z nią spotkać Hermiona. Naprawdę dzisiaj był jakiś dziwny dzień. Bardzo dziwny.
- Dobrze.
Skierował się na drzwi patrząc na nią. Była bardzo zadowolona z tego co zrobiła. Nie mniej jednak wcale nie podobało mu się wejście do domu Krumów jak tylko się tam deportował. Chwilę czekał przed drzwiami, gdy w nich ukazała się dziewczyna o ciemnych włosach. Spojrzała nieprzytomnym wzrokiem na Malfoya.
- A, Draco - powiedziała cicho.
Jeśli jego kobieta coś podejrzewała to faktycznie nie było to bezpodstawne. Pansy wyglądała jak trup z widocznym brzuchem. Nie była tak wielka jak Hermiona, jednak jej brzuch był tylko trochę mniejszy. Wpuściła go do domu, zasiedli na kanapie.
- Hermiona Cię zaprasza - powiedział prosto w mostu.
Uśmiechnęła się blado. Wtedy przez myśl przeszło jej jedno. To była jedyna droga ucieczki przed tą bestią. Musiała uciekać, a zacznie od rozmowy z tą dziewczyną. Mimo swojego pochodzenia jest inteligentna i będzie potrafiła coś wymyślić.
- Jasne.
Wzięła tylko płaszcz i różdżkę, a następnie spojrzała ostatni raz na dom w którym stało się tyle złego.
- Już tu nie wrócę - szepnęła.
- Coś mówiłaś? - zapytał mężczyzna biorąc ją pod rękę i przygotowując się do deportacji.
- Nic - skłamała.
Chwilę później znaleźli się na przed ich domem. Odetchnęła z ulgą. Od dawna nie była tak szczęśliwa.
- Czeka na ciebie w salonie.
Po otwarciu drzwi skierował się do kuchni, a ona przeszła spokojnie do salonu. Znała ten dom jak własną kieszeń. Spędziła tutaj trochę czasu. Na kanapie siedziała była Granger czytając książkę. Gdy spostrzegła czarnowłosą gwałtownie ją odłożyła i wstała. Od razu było widać jej widoczną ciąże. Uśmiechnęła się do niej, co ośmieliło trochę dziewczynę. Obie podały sobie ręce i usiadła na fotelach.
- Wody? - zapytała gospodyni.
Pokiwała głową, a zaraz potem pani domu wyczarowała przed nimi dwie szklanki z wodą.
- Jak się czujesz?
Właścicielka nie czuła skrępowania w przeciwności do gościa.
- Dobrze, dziewczynki rosną.
Wskazała na swój brzuch. Faktycznie. Był nienaturalnie duży jak na taki okres ciąży. Spojrzała na nią zaskoczona i złożyła gratulację.
- A Ty kogo nosisz?
Wskazała na jej brzuch. Była przecież w zaawansowanej ciąży.
- Nie wiem, oboje z Draconem postanowiliśmy nie znać płci dziecka. To będzie taka niespodzianka.
Puściła do niej oczko, aby kobieta nie czuła się skrępowana. I rzeczywiście. Rozmowa powoli szła dalej ale popsuła ją Hermiona.
- Jak z Wiktorem?
Oczy dziewczyny niebezpiecznie się zwęziły. Spojrzała na nią smutnym wzrokiem.
- Ja nie chce tam wracać. Uwierz mi. To najgorszy człowiek pod słońcem - wyrzuciła z siebie.
Oniemiała była Granger spojrzała na nią. Nie wierzyła, że ona mówi o Krumie. Przecież on zawsze był taki łagodny i pomocny i taki inny niż reszta mężczyzn, a jednak pozory mylą.
- Pomóc Ci? - zapytała kobieta.
Pokiwała głową w odpowiedzi. Nie bała się teraz o siebie ale również o swoje dzieci. Głośnym krzykiem przywołała swojego męża, który spojrzał zaskoczony jak jego własna żoną przytula Parkinson.
- Musimy jej pomóc.
Nie bardzo zrozumiał. Potem zobaczył łzy kobiety, która ściskała swój brzuch.
- Nie róbcie tego dla mnie, tylko dla moich dzieci - powiedziała cicho popłakując.
Malfoyowie spojrzeli po sobie. Na pewno jej pomogą choćby kosztowało ich to zdrowie, pieniądze, a tym bardziej wojnę z Wiktorem Krumem, który chyba im nie odpuści.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro