Rozdział.10
Błędy niesprawdzone wcale. Mam niezapowiedzianych gości. Kolejna część jutro albo pojutrze :D
***
Stiles skłamałby okropnie gdyby chciał komuś wmówić, że się nie bał. Na szczęście nikt nie pytał, więc kłamać nie musiał. Prawda była jednak taka, że sikał po nogach ze strachu. Okay, może nie dosłownie, ale metaforycznie na pewno!
Znał już trochę zamiłowanie Argentów do zadawania bólu. Dziadzio Gerard dał mu niezłą próbkę przy próbie wydobycia z niego informacji na temat Dereka i jego stada. Chris zawsze zgrywał tego bardziej cywilizowanego z rodziny, ale Stilinski gdzieś podskórnie czuł, że wcale nie był tak święty, za jakiego chciał uchodzić. Oczywiście jego zmarła żona budziła grozę samym spojrzeniem, więc siłą rzeczy Chris wyglądał przy niej na uosobienie łagodności.
Patrzył na pozór obojętnym wzrokiem, jak Chris tłumaczy Peterowi, że zostawi go na kilka godzin, bo musi pomóc Stilesowi ze znalezieniem koleżanki. Skurwiel radził sobie wyśmienicie z okłamywaniem wilkołaka poprzez pominięcie pewnych szczegółów. Argent jakoś nie wspomniał, że rzeczona koleżanka Stilesa to tak naprawdę jego zamordowana niemal dwa lata wcześniej córka.
Młody Hale popatrzył na niego krótko, ale w jego wzroku nie dało się doszukać niczego znajomego. Stiles nie zdawał sobie sprawy, że czyjeś beznamiętne spojrzenie, może być tak bolesne i jednocześnie tak upokarzające. Niemal czuł to samozadowolenie promieniujące od Chrisa. Zacisnął szczęki i czekał. Po kilku sekundach Peter wrócił do uważnego obserwowania Argenta i sporadycznego przytakiwania.
Och, jeśli tylko to przeżyje, to Stiles z pewnością nie pozwoli kretynowi o tym zapomnieć. Nastoletni Peter przy Chrisie zamienił się w potulne, stworzonko o cielęcym wzroku. W porządku, trzeba mu oddać, że początkowo próbował się wykłócać z łowcą i padło kilka naprawdę kreatywnych obelg, ale w końcu odpuścił i jakby wycofał. Dorosły Peter na pewno o wiele zacieklej broniłby swojej racji, nawet wtedy gdy jej nie miał...
Chociaż i taki Hale miał swój urok, a miałby go jeszcze więcej, gdyby to Stiles okazał się obiektem jego adoracji. Taaak, był zazdrosny jak jasna cholera i umiał się do tego przyznać (przynajmniej przed samym sobą). Chciałby być teraz na miejscu Chrisa. Nie zdawał sobie wcześniej sprawy, że czegoś mu brakowało. Peter, miał więcej lat i doświadczenia, a na dodatek był wilkołakiem i czasami kierowały nim raczej prymitywne instynkty. Malinki i lekko podbiegłe krwią ugryzienia znaczyły brzuch i uda Stilesa w ilościach nieco większych niż u przeciętnego nastolatka uprawiającego seks. Poważnie wilkołaki musiały mieć jakąś obsesję na punkcie znaczenia swojego partnera, ewentualnie to był odchył Petera.
A teraz odkrył, że naprawdę chciałby przekonać się, jak to jest być tym który sprawia, że Peter Hale zapomina o całym świecie. Wątpił, aby kiedykolwiek na twarzy "jego" Petera zagościły takie rumieńce jak u tej nastoletniej wersji. Dlatego obserwował ten kilkuminutowy spektakl z naprawdę mieszanymi uczuciami. Jakkolwiek same reakcje Hale'a mógł uznać za interesujące i na swój sposób podniecające, tak to, że wywoływał je u niego Chris Argent sprawiało, że zapragnął mieć pod ręką dobrze naostrzoną siekierę.
— Dobrze. Jeszcze raz powtarzam: zostań w swoim domu. Mój ojciec i Kate są w okolicy Beacon Hills i nie wiem, które z nich ucieszyłoby się bardziej, gdyby mogli cię dopaść. — powiedział Chris
— Okay, okay — westchnął Peter, zbywając Argenta machnięciem ręki — Załapałem rozkazy za pierwszym razem. Nie musiałeś powtarzać tego kolejne sześć razy — zakpił. Cóż, momentami Hale zachowywał się jak typowy, znudzony wszystkim nastolatek. Stiles tęsknił za "swoim" Peterem, ale ten też nie był w sumie taki zły. Na pewno mniej uciążliwy niż nastoletni Derek. Przynajmniej nie uciekał z bezpiecznego miejsca prosto w objęcia łowców. Penie dlatego, że jeden z nich pałętał im się właśnie po domu.
— Idziemy — rzucił Argent, odwracając się do niego z ledwie maskowanym zdenerwowaniem. Stiles cudem powstrzymał się od wypowiedzenia na głos tego co myślał o jego trzęsących się rękach.
Poważnie, z nich dwóch, to on miał się czego obawiać. W końcu to nie Chris miał grać dzisiaj główną rolę w bardzo nieprzyjemnym przedstawieniu...
Do tej pory zapychał swoją głowę pierdołami i wynajdował sobie zastępcze problemy, byleby tylko nie dostać ataku paniki przy Hale'u. Wtedy Peter na pewno zorientowałby się, że coś przed nim zatajają i za nic w świecie nie chciałby zostać. Stiles będzie wystarczająco zażenowany wrzeszczeniem i płakaniem przy Argencie. Nie potrzebował jeszcze własnego partnera patrzącego na niego z litością.
***
Peter starał się jak mógł nie gapić na młodego chłopaka stojącego w pobliżu drzwi. Nie pomagał mu w tym fakt, że Stilinski przypatrywał mu się z uwagą. Prawdopodobnie chciał znaleźć jakieś znajome cechy wyglądu czy schematy zachowania. Zerknął szybko raz, ewentualnie dwadzieścia razy.
Nie mógł uwierzyć, że jego czterdziestoletniej wersji zachciało się romansu z nastolatkiem. Co on miał kryzys wieku średniego, czy co? W sumie chłopak wyglądał niczego sobie, może mógłby mieć nieco bardziej wyrzeźbioną sylwetkę, ale i tak miło było popatrzeć. Mignął mu przed oczami obrazek tego ciała pozbawionego ubrań. Długie, smukłe kończyny pozaznaczane raczej delikatnymi jak na chłopaka włoskami. Płaski brzuch i rumieniec ciągnący się od twarzy poprzez całą klatkę piersiową aż do pępka. Stilinski był naprawdę... ładny.
Nastoletni Chris był bardziej barczysty, krępy i miał mocniej zarysowaną szczękę. Jednak dodanie do tego obrazka dwudziestu lat sprawiło, że Peter czuł się dziwnie na samą myśl o pójściu z nim do łóżka. Może to przez fakt, że dla niego minione dwadzieścia lat nie istniało? To tak jakby z dnia na dzień jego chłopak postarzał się o dwie dekady. Nieco dezorientujące. Tak samo jak to, że najwyraźniej Argent nie był już jego. W końcu z kimś musiał mieć tą córkę...
Trochę ciekawiło go, co sprawiło, że się rozeszli. Obstawiał, że pepcio Argent się o nich dowiedział i nakazał Chrisowi ożenić się z córką jakichś znajomych łowców, czy coś w tym stylu. A Chris jak na grzecznego synka przystało, oczywiście spełnił żądania.
Zawsze go to wkurzało w Argencie. Ta niezdolność do sprzeciwienia się ojcu.
Teraz na dodatek, Chris sam postanowił zagrozić komuś, kto był ważny dla Petera. I w tym momencie nie liczyło się to, że wilkołak nawet nie pamiętał ani tego chłopaka, ani uczuć, które najwyraźniej dla niego żywił.
Argent go znał, więc powinien pamiętać, że Hale'owie zawsze bronili tego, co do nich należało, a Stilinski najwyraźniej był jego. I to wystarczyło, żeby Peter zaczął planować wyśledzenie ich i dołączenie do imprezy ze hasłem przewodnim: NEKROMANCJA.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro