21
Mystery niecierpliwie uniósł łeb do góry. Czekał już dobre parę minut na swojego konia do treningów.
- Dobra, idę po nią. Jared na pewno się spóźnia, będzie już ją mieć gotową - powiedział Stephen i ruszył szybkim tempem w stronę stajni dla foltblutów.
- No to sobie trochę poczekamy - Olivier chciał pogłaskać wałacha, ale ten zrobił unik.
Mężczyzna westchnął.
Po 10 minutach czekania ze stajni w końcu wyłoniła się sylwetka mężczyzny prowadzącego za sobą konia, o dosyć oryginalnej maści.
Kiedy Stephen podszedł bliżej Mystery'ego, ten mógł się bardziej przyjrzeć nowej klaczy.
Była ona maści izabelowatej, wpadającej w cremello. Killer nie miał pojęcia, co to za maść, więc po prostu nie dążył do tego tematu.
Wysoka jak na klacz, dorównywała wzrostem wałachowi. Szlachetny pysk, widać było, że dzisiaj Killer będzie się musiał trochę wysilić, żeby wygrać.
- No to teraz czekamy na dżokeja - burknął Stephen. - Ciekawe, ile jeszcze minie.
Gniademu się nudziło, więc postanowił zagadać do siwej. Dziwne było, że nigdy wcześniej jej nie widział.
- Um, hej - parsknął.
- Hej - odezwała się po chwili.
Znowu zapadła cisza. Mystery pomyślał, że może zapyta ją o imię.
- Jak masz na imię?
- White Orchidea - padła natychmiastowa odpowiedź.
- A ja Mystery Killer.
Orchidea skierowała wzrok na jego głowę.
- Ah, to ty. Znam cię z widzenia.
- To dziwne, bo ja ciebie nie - powiedział powoli wałach.
- Jestem tu od niedawana, masz prawo mnie nie znać - zarżała.
Wydaje się być fajna, pomyślał w duchu.
- Jaką masz karierę? - zapytał.
- Mam 3 lata i moja kariera to 7:6-0-0. A twoja?
Mystery aż cofnął się o krok. Co oni myśleli? Że z nią wygra?
- Ee, ja 6:4-0-0.
- Jak myślisz, wygrasz? - spytała nie komentując jego kariery.
Killer przewrócił oczami. Skąd miał to wiedzieć?
- Nie wiem - uciął krótko.
- Dobra, dzwonię po tego Jareda. - warknął Stephen i wybrał numer w komórce. - Halo? - włączył głośnik.
- Cześć, Stephen. Co...
- Gdzie jesteś?
- W stajni. Szukam White Orchidei.
- Głupku, osiodłałem ci ją, przez twoje spóźnienie. Przychodź szybko na tor.
Lucas parsknął śmiechem.
***
Bramki otworzyły się z głośnym hukiem i Killer gwałtowanie wystartował.
Objął prowadzenie, ale Orchidea zrównała się z nim łeb w łeb. Mystery popatrzył na nią kątem oka.
Jak biega wygląda bardzo ładnie.
Potrząsnął łbem i skupił się na biegu. Do zakrętu nic się nie działo, dosłownie nuda.
Jednak po chwili Orchidea dawała po sobie znać oznaki zmęczenia. Pewnie miała inną taktykę, a chciała pokazać, że jest lepsza.
Weszli w ostatni zakręt, konie były już całe oblepione w piachu. Orchidea niemal niezauważanie przyspieszyła, Mystery wyprowadził ją na ostatnią prostą.
Killer wydłużył krok, dżokej dał mu luźne wodze. Wygrał o 3 długości.
- 46.31, bardzo dobrze. Myślę, że tak samo dobrze pójdzie mu na Foutain od Youth i na Santa Anita Derby. - powiedział Lucas.
No tak.
Santa Anita Derby.
Zbliżał się koniec stycznia, a wraz z tym rozdanie Nagród Eclipse.
--------
462 słowa.
co się ze mną dzieje
dlaczego ja piszę takie długie rozdziały XDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro