18
Killer cieszył się swoim tymczasowym, bezstresowym życiem. Na razie bez wyścigów, bez przyjaciół. Ugiął prawą tylną nogę, aby się odprężyć, lecz nie zaznał spokoju na długo.
Stephen podszedł do jego boksu z uwiązem.
- No, chodź leniu - mężczyzna pociągnął stanowczo za uwiąz, przez co gniady ruszył ociężałym stępem.
Brunet zaprowadził go na padok, a droga tam zajęła im co najmniej pięć minut, ponieważ Mystery w ogóle nie chciał iść.
W końcu doczołgali się na miejsce i Stephen odpiął uwiąz od kółeczka.
Odkąd gniady poczuł luz na kantarze, ruszył płynnym galopem. Zwolnił dopiero w połowie łąki i zaczął nieufnie skubać trawę.
Z dala od przyjaciół.
- Hej Mystery - parsknęła cicho Deafness.
- Hej - burknął i od razu odszedł w inne miejsce.
Klacz przewróciła oczyma, ale nie dawała za wygraną.
- Porozmawiaj ze mną, proszę!
- Nie. Już zdecydowałem. Masz Yourselfa, a jeśli on ci nie wystarcza, idź szukać gdzie indziej. - kłapnął zębami w powietrzu i strzelając z zadu pogalopował w stronę zagajnika, lecz zaraz zawrócił. To miejsce za dużo mu przypominało.
Chociaż...
Przypomniała mu się tajemnicza szczelina w skałach. Zupełnie wyleciała mu z pamięci.
- Muszę ją kiedyś odwiedzić.
***
Następnego dnia ogier już jechał w przyczepie. Miał przyjechać na Santa Anita Park tydzień przed rozpoczęciem gonitwy. To był jego pierwszy wyścig w tym sezonie, więc się stresował.
Przyczepa co chwilę podskakiwała na wybojach, to się zatrzymywała, by uzupełnić paliwo.
Droga Mystery'emu upływała bardzo powoli i nudno. Tym razem jechał sam, więc nawet nie miał się do kogo odezwać. Z nudów zaczął żuć sznurek od uwiązu.
***
Killer wdychał poranne powietrze. Został zerwany wcześnie, aby odbyć jego przedostatni trening przed zawodami.
Zdążył już się zadomowić w stajni, poznał tam swoich dawnych rywali, w tym Adarlana i Foolish Run. Tym razem miał ścigać się z jednym z nich.
- Pobiegnie z Adarlanem, tak postanowił jego właściciel.
- Jasne, za ile przyjdzie? - spytał Olivier.
- Powinien już iść. - odpowiedział Stephen.
Jak na zawołanie ze stajni wyłoniła się sylwetka mężczyzny, który prowadził ze sobą wysokiego anglika maści myszatej. Adarlan.
Mystery zaczął ze znudzenia grzebać kopytem w piachu. Potrząsnął głową.
- Dobra, dystans 7 furlongów.
Gniady nadstawił uszu. To jego nienawidzony dystans.
- Jak myślisz, wygrasz? - spytał Adarlan żując wędzidło.
- Nie wiem, może lepiej biegnijmy, dobrze?
Wałach wystartował leniwie, wyrzucając przednie nogi w powietrze. Mimo to od razu zyskał przewagę długości.
Adarlan, niczym duch, sunął za nim krok w krok, a przy tym pomagała mu jego siwa maść.
Pierwszy zakręt minął jak z płatka, w sumie reszta też, gdyby nie to, że Mystery się zagaił nie odczytał sygnałów od jeźdźca, a Adarlan błyskawicznie go wyprzedził. Żeby nie było, że Killer przegrał przez zagapienie, gniadosz zrzucił biednego Oliviera na ziemię.
- No i co robisz, ciemna maso? - brunet otrzepał się z piasku.
Stephen nie mógł opanować śmiechu.
-------
447 słów.
1. średnio, wolę koniem XD
2. tak
3. NOCOTOZAPYTANIE OCZYWIŚCIE ŻE VIKTOR
4. niestety nie robię skrinów :> ale następnym razem zrobię xd
Nominuję blueberryy111 notouchmy AikoPand kepucz-
1. Czego wolisz rozdział w najbliższym czasie - Blacka, tego ^ czy Jump On, czy The Most?
2. Jaki kolor masz pościeli?
3. Wolisz pisać długie rozdziały czy krótkie?
4. Miałaś kiedyś kolorowe włosy/końcówki?
5. Do Jajka, kiedy Forgotten Prince?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro