4.
Jungkook skrzywił się wyraźnie i odwrócił szybko głowę w drugą stronę, zaciskając mocno powieki. Nienawidził pobierania krwi, nienawidził kroplówek, nienawidził szpitali. A był w nim uwięziony już prawie miesiąc, nie licząc jego śpiączki. Gdy poczuł wyraźną ulgą, spojrzał w kierunku uśmiechniętej kobiety, która zamykała fiolkę ze szkarłatnym płynem. Obrzydliwe.
- Czy doktor Kim już przyjechał? - zapytał brunet, bawiąc się rąbkiem swojej koszuli. Nie widział Taehyunga od wczorajszego wieczoru i już naprawdę zdążył się za nim stęsknić. Za każdym razem, gdy znikał z jego oczu chociażby na piętnaście minut, czuł jakby ktoś zabijał małą cząstkę jego. Chciał patrzeć na blondyna bez przerwy. Jak na prawdziwe dzieło sztuki.
- Przyjechał niedawno - powiedziała ciepło i pokiwała powoli głową. - Jestem pewna, że zjawi się u Ciebie lada moment.
Brunet pokiwał szybko głową i spojrzał na nią niepewnie. Zagryzł mocno swoją dolną wargę, próbując opanować drżenie dłoni. Po prostu to powiedz.
- Mogłaby pani powiedzieć, że to pilne? Muszę porozmawiać z nim o czymś ważnym, bardzo ważnym.
Kobieta pokiwała swoją głową ochoczo i uśmiechnęła się zaraz ciepło. Jungkook naprawdę lubił ją jako jedyną ze wszystkich pielęgniarek. Reszta zawsze była dla niego oziębła i wbijała igłę o wiele mocniej, niż robiła to Soojin. Ona obchodziła się z nim delikatnie i zawsze sprawiała, że nawet na jego ustach gościł nikły uśmiech. Bo tylko Taehyung potrafił sprawić u niego ten prawdziwy.
Chwilę później Jungkook został sam w swojej sali, obserwując miejsce ukłucia, które teraz pokryło się delikatną fioletową barwą.
Czuł lekki ból, ale miał się on nijak do tego, który czuł w sercu za każdy razem, gdy spoglądał w brązowe oczy Taehyunga. Nie był jego i prawdopodobnie nigdy nie będzie, ponieważ brunet nie umiał go w sobie rozkochać.
Nie obejrzał się nawet, kiedy do sali wszedł blondyn z szerokim uśmiechem na twarzy i gorącą kawą w prawej dłoni. Przywitał go tymi samymi słowami, które słyszał codziennie rano i zaraz zasiadł na krzesełku obok niego. Wszystko stało się rutyną.
- Jak ma się mój ulubiony pacjent? - zapytał jak zawsze Taehyung i odłożył parujący kubek na szafkę obok nich. Spojrzał wyczekująco na bruneta, przejeżdżając palcami po swoich włosach.
- Tak jak wczoraj, przedwczoraj i w dzień wybudzenia - powiedział beznamiętnie, mrugając szybko, by odgonić uporczywą kurtynę łez ze swoich oczu.
- Co się dzieje, Jungkookie? Wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim.
A Jungkook to wiedział. Wiedział, że nie mógł zaufać nikomu oprócz Taehyunga. Przecież to właśnie on był jego szczęściem, jego gwiazdą, miłością jego życia. Musiał powiedzieć mu o tym co zaszło wczorajszej nocy.
- M-Musimy porozmawiać - zaczął drżącym głosem brunet, patrząc niepewnie na blondyna. - Ale musisz mi obiecać, że ta rozmowa zostanie tylko między nami.
- Oczywiście, obiecuję - powiedział i przyłożył dłoń do miejsca, w którym biło jego serce. - Byłem harcerzem kiedyś.
Jungkook zachichotał uroczo nad słodkością Taehyunga i odszukał zaraz jego dłoń, splątując ich palce razem. Wtedy czuł się pewniej. Nie bał się dosłownie niczego, tylko wtedy kiedy trzymał go za dłoń. Wtedy wszystkie problemy znikały.
- Wczoraj w nocy przyszedł do mnie Yoongi.
Taehyung już rozchylił swoje usta, by coś powiedzieć, ale Jungkook pokręcił stanowczo głową i spojrzał na niego wymownie. Chciał wyrzucić z siebie wszystko. Za jednym razem. Bez żadnych krzyków, ani upomnień.
- Wczoraj przyszedł do mnie Yoongi - powtórzył i wypuścił z ust drżący oddech. Przecież już nie miał się czego bać. - Nie dałem wytłumaczyć mu za dużo, bo naprawdę się bałem i chciałem, by już wyszedł, ale powiedział mi coś, co nie pozwoliło mi zmrużyć oka całą noc...
Blondyn westchnął ciężko i ścisnął za dłoń chłopaka, przekazując mu tym, aby kontynuował. Bał się przeprowadzenia tej rozmowy.
- T-Taehyungie - zaczął, a pierwsze łzy powoli wypłynęły spod jego powiek. - Cz-Czy to prawda, że Jimin próbował mnie zabić?
Kim odwrócił swoją głowę w drugą stronę i automatycznie jeszcze bardziej wzmocnił swój uścisk na dłoni bruneta. Przymknął swoje oczy i zaczął oddychać ciężko, pozwalając wielkiemu ciężarowi spaść prosto na jego płuca. Wiedział, że kiedyś będą musieli przeprowadzić tą rozmowę. Wiedział, że nie mogli okłamywać Jungkooka w nieskończoność, bo jako poszkodowany, zasługiwał na prawdę. Na zburzenie tych fałszywych murów, które budowali wokół niego wszyscy, od momentu gdy wybudził się ze śpiączki.
Musiał przestać się obwiniać.
Taehyung spojrzał na niego smutnym spojrzeniem i wystawił swoją dłoń, by zetrzeć słone łzy z jego zaczerwienionych policzków. Zasługiwał nawet na bolesną prawdę.
- Tak, Jungkook. Jimin próbował Cię wtedy zabić.
*
Głośny szloch zdawał się roznosić po długich korytarzach szpitala, jak i na ulicach poza budynkiem. Płacz Jungkooka rozrywał mu płuca i gardło tak mocno, że nawet poduszka nie była w stanie zagłuszyć jego głośnego wołania o pomoc. Niemego wołania, ponieważ upierał się, że potrzebuje po prostu wyrzucić z siebie kumulujące się w nim emocje.
Szarpał mocno paznokciami po białej poduszce, która w kilku miejscach wypuszczała z siebie biały puch z każdym kolejnym uderzeniem Jungkooka. Chłopak zwijał się na łóżku, chcąc poczuć chociaż odrobinę tej upragnionej ulgi.
Która nie nadchodziła.
Od dnia wybudzenia czuł jedynie cierpienie, smutek i złość, którym dawał upust tylko w nocy. Słowa nie były potrzebne, gdy ból wypalał w nim bolesną dziurę, otwierając jego wnętrze. Tylko gwiazdy i księżyc mogły ujrzeć go w tej odsłonie. Odsłonie, której wstydził pokazać się komukolwiek innemu.
Taehyung kończący właśnie wcześniej swój nocny dyżur, postanowił zajrzeć po drodze do swojego pacjenta, który według niego już dawno powinien spać. Poprawiając torbę na swoim ramieniu, złapał za klamkę od drzwi do sali bruneta i po cichu uchylił, by zastać tam obraz, który złamał mu i tak już rozbite serce.
Jungkook wił się na kołdrze, płacząc wręcz przeraźliwie w biały puch, który zagościł już nawet na jego włosach. Blondyn rzucił swoją torbę niedbale na ziemię i podbiegł do łóżka, odwracając bruneta na plecy.
- Ej, ej, Jungkook, spokojnie. To ja, widzisz? Proszę, uspokój się - zaczął mówić spokojnie, uśmiechając się nawet lekko, mimo że strach zaciskał go w swoich objęciach.
Brunet momentalnie wziął głęboki oddech i zamrugał szybko, by chociaż trochę wyostrzyć sobie obraz Taehyunga. Nie wiedział nawet, czy płakał już tak długo, że zapadł w sen, a blondyn był tylko wymysłem jego wyobraźni.
Ale nawet jeśli był, Jungkook zamierzał skorzystać z tego w pełni.
- Co się stało? - zapytał mężczyzna, gdy brunet od kilku minut nie wypowiedział żadnego słowa, oddychając jedynie ciężko.
- Połóż się ze mną. Nie zasnę bez ciebie.
Taehyung poluźnił nieco swój uścisk na nadgarstkach chłopaka i spojrzał na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Czy był w stanie zdobyć się na coś takiego? Ale przecież po prostu chciał, by Jungkook się uspokoił, prawda?
Właśnie z taką myślą ułożył się ostrożnie na łóżku i pozwolił brunetowi wtulić się mocno i dokładnie w jego ciało. Taehyung sam nie wiedział, jak ma zareagować na taką bliskość ze swoim pacjentem, a co najważniejsze z innym mężczyzną, dlatego trzymał swoje ręce uniesione, czując szybki oddech Jungkooka na swojej szyi. Uznał go nawet za nieco przyjemny.
- Obejmij mnie, proszę - wyszeptał ledwo słyszalnie brunet i zacisnął mocno obie dłonie na plecach mężczyzny. Cały żal i ból powoli się z niego ulatniał, a to wszystko za sprawą bliskością jedynej osoby, która koiła jego nerwy.
Blondyn zadrżał wyraźnie i wypuszczając z ust drżący oddech, także ułożył obie dłonie na plecach młodszego chłopaka. Pozwolił brunetowi wtulić swoją twarz w jego szyję, a jego oddech unormował się po chwili już całkowicie.
Cała ta bliskość była dla niego przerażająca, ale zarazem przyjemnie elektryzująca. Za każdym razem gdy jego głowę zajmowały pytania, dlaczego nie zrobił tego wcześniej, skoro czuł się tak dobrze, zaciskał mocno powieki. Chciał pomóc Jungkookowi. Chciał, by zasnął spokojnie, a skoro potrzebował do tego jego bliskości, zamierzał dać mu ją bez żadnych wątpliwości. Nawet gdyby poprosił go o gwiazdkę z nieba, Taehyung znalazłby najdłuższą na świecie linę i ściągnął ją dla niego.
Bo właśnie na tym polegała jego praca.
Na uszczęśliwieniu pacjentów, których los pokrzywdził już wystarczająco bardzo, by musieli męczyć się jeszcze w miejscu, które teoretycznie miało ich leczyć.
Chodziło tylko o to.
O pracę.
- Śpij dobrze, Taehyungie - wyszeptał Jungkook, będąc już jedną nogą w magicznej krainie Morfeusza. - Kocham cię.
Blondyn rozszerzył szeroko swoje oczy i wbił nieco palce w plecy chłopaka.
Zignorował ból brzucha. Zignorował dziwne uczucie, które wypełniało jego serce. Zignorował nawet spokojny oddech Jungkooka, który otulał jego skórę, przez co czuł się po prostu bezpiecznie.
Zignorował to wszystko.
Bo to była tylko jego praca.
*
jak mijają wam wakacje, babies?
ja chcę już jesień
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro