3.
- To co zawsze, Joohyun - Taehyung uśmiechnął się ciepło do kobiety na stołówce i już po chwili odebrał od niej gorącą kawę. Skinął głową i wymamrotał ciche 'dziękuję', kierując się w stronę oddziału, na którym leżał jego pacjent.
Ten jeden, najtrudniejszy w jego karierze pacjent.
Blondyn popchnął drzwi ramieniem przez to, że trzymał w obu dłoniach kawę oraz potrzebne mu papiery i uśmiechnął się szeroko, widząc, że Jungkook dopiero co wstał. Roztrzepane włosy, kontrastujące się teraz idealnie z białą pościelą i ten zaspany uśmiech, który widywał już od dobrego tygodnia. Kilka razy dziennie.
- Dzień dobry, Jungkookie. Jak spało się mojemu ulubionemu pacjentowi? - blondyn odłożył swoją kawę na szafkę obok łóżka bruneta i zaczął wertować między plikiem stron, który trzymał w dłoni.
- Spokojnie - odpowiedział zgodnie z prawdą i przetarł swoje sklejone jeszcze snem oczy. - Śniła mi się pewna melodia i teraz nie mogę pozbyć się jej z głowy. Pamiętam tylko dwa zdania jej tekstu.
Taehyung zmarszczył swoje brwi w skupieniu i przysiadł na krzesełku nieopodal Jungkooka, przyglądając mu się dokładnie. Domyślił się, że piosenka musiała pochodzić z jego śpiączki. Musiała mu się z nią kojarzyć.
- Możesz mi go napisać - odparł lekarz i zaraz wyrwał wolną kartkę ze swojego zeszytu, szukając w międzyczasie długopisu w szafce.
Jungkook przerwał jego poszukiwania, łapiąc za jego nadgarstek i gdy tylko ten spojrzał na niego, brunet pokręcił swoją głową z lekkim uśmiechem. Zaczął bawić się nerwowo palcami i dopiero po dłuższej chwili odezwał się.
- A mógłbym zaśpiewać? Muszę się czegoś upewnić - wyszeptał nieśmiało, nie podnosząc wzroku na mężczyznę, który tym swoim wiercił w nim teraz głębokie dziury.
Przełknął głośno ślinę i dopiero po chwili pokiwał głową na znak potwierdzenia. Jungkook rozchylił swoje usta i kilka minut później pozwolił popłynąć spomiędzy nich idealnej melodii. Tak pięknej, że Taehyung zacisnął swoje dłonie na trzymanych przez siebie kartkach i wpatrywał się tępym wzrokiem w chłopaka, który teraz znajdował się jakby w transie.
- The people are talking, that you have been playing my heart like a grand piano - brunet uśmiechał się z każdym słowem, wyśpiewując każe słowo niemal bez skazy. - So play on, play on, play on..
Można by powiedzieć, że była to perfekcyjna melodia.
Jednak nie dla Taehyunga.
- Przestań - przerwał mu nagle blondyn, wstając przy tym ze swojego krzesełka.
Jungkook popatrzył na niego nieco wystraszony i zdezorientowany, naciągając bardziej pościel na swoje ciało. Nie podobało mu się? Śpiewał aż tak źle?
- C-Coś nie tak? - wydukał brunet, wyciągając swoją dłoń w stronę Taehyunga, za którego palce złapał. - P-Pamiętam tą piosenkę.. To była nasza piosenka.
Blondyn wyrwał się szybko z uścisku Jungkooka i zaczął kręcić swoją głową. Nie mógł pozwolić sobie na takie gierki. Chciał po prostu, by on już wyzdrowiał. Nie mógł przy okazji dać wprowadzić się na ścieżkę, z której nie było już ucieczki.
Ta melodia wiodła go na zły tor.
- T-Taehyungie, proszę - zapłakał młodszy i otarł wierzchem dłoni słone łzy, które ozdabiały już jego policzki. - J-Jestem pewien, grałem ją dla ciebie.
Ale Taehyunga już nie było. Pozostawił po sobie jedynie głośny trzask i Jungkook nie wiedział, czy był to dźwięk zamykających się drzwi, czy jego serca, które właśnie rozpadło się na kawałki.
*
Jungkook mruczał coś niewyraźnie przez sen, próbując odepchnąć od siebie dłoń, która uparcie trącała jego ramię i tors.
- Taehyung, jeszcze kilka minut - wymamrotał i rozchylił delikatnie swoje powieki. W całej sali panowała ciemność, więc musiał być środek nocy, a na dodatek obok niego wcale nie siedział dobrze znany mu blondyn.
Nim jednak zdążył krzyknąć, duża dłoń została przyciśnięta do jego ust, uniemożliwiając mu przy tym jakiekolwiek wołanie o ratunek. Brunet zaczął dyszeć ciężko, wpatrując się w nieznanego mężczyznę, którego twarz okrywał cień czapki z daszkiem. O ironio, jeśli umrze w szpitalu za sprawą innego człowieka.
- Bądź cicho, okej? W innych warunkach nie mógłbym z tobą porozmawiać - odezwał się w końcu oprawca i zaraz zsunął swoją czapkę.
Oczom Jungkooka ukazał się ten sam mężczyzna, który kilka dni temu wdał się w awanturę z Taehyungiem. Został mu potem przedstawiony jako niejaki Yoongi. Sprawca jego wypadku.
Brunet wyszarpał się z silnego uścisku i spojrzał na mężczyznę z bólem w oczach. Zaciskał mocno swoje zęby jak i pięści, by tylko nie pozwolić żadnej łzie wypłynąć spod jego powiek.
- O czym niby chcesz rozmawiać? Chcesz ponabijać się, że zabiłeś mojego byłego chłopaka i jeszcze przy okazji wprowadziłeś mnie w śpiączkę? Proszę bardzo, żartuj sobie do woli - powiedział sarkastycznie i szybko otarł pościelą pojedynczą łzę ze swojego policzka.
Zielonowłosy westchnął ciężko i pokręcił zaraz głową. Usiadł wygodniej na krzesełku przy łóżku i popatrzył zmartwiony na bruneta.
- Oni Cię kłamią. Nikt nie chce mi uwierzyć, co tak naprawdę stało się tamtego wieczoru - powiedział Yoongi i przetarł swoje zmęczone oczy. - Dlatego mam nadzieję, że gdy powiem Ci prawdę, coś sobie przypomnisz, Jungkook.
Brunet spojrzał na niego zza kurtyny łez, która już dawno przyćmiła jego oczu i pokręcił swoją głową w niedowierzaniu. Czy jemu naprawdę było mało? Jaki tupet trzeba mieć by przychodzić tu po zrobieniu tak okropnych rzeczy? Może to jednak on miał coś z głową?
Jungkook złapał szybko za pilot, który trzymał ciągle pod poduszką i ułożył swojego kciuka na przycisku, który sygnalizował pielęgniarce, by zjawiła się u niego jak najszybciej.
- Jeden przycisk, a inni wyciągną Cię stąd siłą - wysyczał przez zęby, nie przejmując się już nawet łzami, które spływały po jego policzkach kaskadami. - Nie dość złego już zrobiłeś? Sprawiłeś, że wpadłem w ten chory stan. Że zabiłem miłość mojego życia. Zraniłem go przez ciebie, rozumiesz?! To wszystko twoja wina!
Brunet krzyczał głośno, wymachując dłońmi w złości. Miał ochotę wstać i skrzywdzić go chociaż w połowie tak bardzo, jak on skrzywdził jego. Jednak leżał tylko, pozwalając by płacz rozdzierał jego płuca i gardło.
- Wyjdź stąd! Powiedziałem coś!
Yoongi wstał z krzesełka i podszedł szybko do drzwi, łapiąc za klamkę. Obrócił się jeszcze na chwilę w stronę bruneta i uśmiechnął się słabo. Nie uznał tej rozmowy za skończoną.
- Pamiętaj, że osoba, która wpędziła Cię w to wszystko, nie stoi teraz przed tobą - powiedział Yoongi i otworzył cicho drzwi. - Umarła, chcąc przy tym poświęcić twoje życie.
*
chcę deszcz
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro