Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.

- To co zawsze, Joohyun - Taehyung uśmiechnął się ciepło do kobiety na stołówce i już po chwili odebrał od niej gorącą kawę. Skinął głową i wymamrotał ciche 'dziękuję', kierując się w stronę oddziału, na którym leżał jego pacjent.

Ten jeden, najtrudniejszy w jego karierze pacjent.

Blondyn popchnął drzwi ramieniem przez to, że trzymał w obu dłoniach kawę oraz potrzebne mu papiery i uśmiechnął się szeroko, widząc, że Jungkook dopiero co wstał. Roztrzepane włosy, kontrastujące się teraz idealnie z białą pościelą i ten zaspany uśmiech, który widywał już od dobrego tygodnia. Kilka razy dziennie.

- Dzień dobry, Jungkookie. Jak spało się mojemu ulubionemu pacjentowi? - blondyn odłożył swoją kawę na szafkę obok łóżka bruneta i zaczął wertować między plikiem stron, który trzymał w dłoni.

- Spokojnie - odpowiedział zgodnie z prawdą i przetarł swoje sklejone jeszcze snem oczy. - Śniła mi się pewna melodia i teraz nie mogę pozbyć się jej z głowy. Pamiętam tylko dwa zdania jej tekstu.

Taehyung zmarszczył swoje brwi w skupieniu i przysiadł na krzesełku nieopodal Jungkooka, przyglądając mu się dokładnie. Domyślił się, że piosenka musiała pochodzić z jego śpiączki. Musiała mu się z nią kojarzyć.

- Możesz mi go napisać - odparł lekarz i zaraz wyrwał wolną kartkę ze swojego zeszytu, szukając w międzyczasie długopisu w szafce.

Jungkook przerwał jego poszukiwania, łapiąc za jego nadgarstek i gdy tylko ten spojrzał na niego, brunet pokręcił swoją głową z lekkim uśmiechem. Zaczął bawić się nerwowo palcami i dopiero po dłuższej chwili odezwał się.

- A mógłbym zaśpiewać? Muszę się czegoś upewnić - wyszeptał nieśmiało, nie podnosząc wzroku na mężczyznę, który tym swoim wiercił w nim teraz głębokie dziury.

Przełknął głośno ślinę i dopiero po chwili pokiwał głową na znak potwierdzenia. Jungkook rozchylił swoje usta i kilka minut później pozwolił popłynąć spomiędzy nich idealnej melodii.  Tak pięknej, że Taehyung zacisnął swoje dłonie na trzymanych przez siebie kartkach i wpatrywał się tępym wzrokiem w chłopaka, który teraz znajdował się jakby w transie.

- The people are talking, that you have been playing my heart like a grand piano - brunet uśmiechał się z każdym słowem, wyśpiewując każe słowo niemal bez skazy. - So play on, play on, play on..

Można by powiedzieć, że była to perfekcyjna melodia.

Jednak nie dla Taehyunga.

- Przestań - przerwał mu nagle blondyn, wstając przy tym ze swojego krzesełka.

Jungkook popatrzył na niego nieco wystraszony i zdezorientowany, naciągając bardziej pościel na swoje ciało. Nie podobało mu się? Śpiewał aż tak źle?

- C-Coś nie tak? - wydukał brunet, wyciągając swoją dłoń w stronę Taehyunga, za którego palce złapał. - P-Pamiętam tą piosenkę.. To była nasza piosenka.

Blondyn wyrwał się szybko z uścisku Jungkooka i zaczął kręcić swoją głową. Nie mógł pozwolić sobie na takie gierki. Chciał po prostu, by on już wyzdrowiał. Nie mógł przy okazji dać wprowadzić się na ścieżkę, z której nie było już ucieczki.

Ta melodia wiodła go na zły tor.

- T-Taehyungie, proszę - zapłakał młodszy i otarł wierzchem dłoni słone łzy, które ozdabiały już jego policzki. - J-Jestem pewien, grałem ją dla ciebie.

Ale Taehyunga już nie było. Pozostawił po sobie jedynie głośny trzask i Jungkook nie wiedział, czy był to dźwięk zamykających się drzwi, czy jego serca, które właśnie rozpadło się na kawałki.

Jungkook mruczał coś niewyraźnie przez sen, próbując odepchnąć od siebie dłoń, która uparcie trącała jego ramię i tors.

- Taehyung, jeszcze kilka minut - wymamrotał i rozchylił delikatnie swoje powieki. W całej sali panowała ciemność, więc musiał być środek nocy, a na dodatek obok niego wcale nie siedział dobrze znany mu blondyn.

Nim jednak zdążył krzyknąć, duża dłoń została przyciśnięta do jego ust, uniemożliwiając mu przy tym jakiekolwiek wołanie o ratunek. Brunet zaczął dyszeć ciężko, wpatrując się w nieznanego mężczyznę, którego twarz okrywał cień czapki z daszkiem. O ironio, jeśli umrze w szpitalu za sprawą innego człowieka.

- Bądź cicho, okej? W innych warunkach nie mógłbym z tobą porozmawiać - odezwał się w końcu oprawca i zaraz zsunął swoją czapkę.

Oczom Jungkooka ukazał się ten sam mężczyzna, który kilka dni temu wdał się w awanturę z Taehyungiem. Został mu potem przedstawiony jako niejaki Yoongi. Sprawca jego wypadku.

Brunet wyszarpał się z silnego uścisku i spojrzał na mężczyznę z bólem w oczach. Zaciskał mocno swoje zęby jak i pięści, by tylko nie pozwolić żadnej łzie wypłynąć spod jego powiek.

- O czym niby chcesz rozmawiać? Chcesz ponabijać się, że zabiłeś mojego byłego chłopaka i jeszcze przy okazji wprowadziłeś mnie w śpiączkę? Proszę bardzo, żartuj sobie do woli - powiedział sarkastycznie i szybko otarł pościelą pojedynczą łzę ze swojego policzka.

Zielonowłosy westchnął ciężko i pokręcił zaraz głową. Usiadł wygodniej na krzesełku przy łóżku i popatrzył zmartwiony na bruneta.

- Oni Cię kłamią. Nikt nie chce mi uwierzyć, co tak naprawdę stało się tamtego wieczoru - powiedział Yoongi i przetarł swoje zmęczone oczy. - Dlatego mam nadzieję, że gdy powiem Ci prawdę, coś sobie przypomnisz, Jungkook.

Brunet spojrzał na niego zza kurtyny łez, która już dawno przyćmiła jego oczu i pokręcił swoją głową w niedowierzaniu. Czy jemu naprawdę było mało? Jaki tupet trzeba mieć by przychodzić tu po zrobieniu tak okropnych rzeczy? Może to jednak on miał coś z głową?

Jungkook złapał szybko za pilot, który trzymał ciągle pod poduszką i ułożył swojego kciuka na przycisku, który sygnalizował pielęgniarce, by zjawiła się u niego jak najszybciej.

- Jeden przycisk, a inni wyciągną Cię stąd siłą - wysyczał przez zęby, nie przejmując się już nawet łzami, które spływały po jego policzkach kaskadami. - Nie dość złego już zrobiłeś? Sprawiłeś, że wpadłem w ten chory stan. Że zabiłem miłość mojego życia. Zraniłem go przez ciebie, rozumiesz?! To wszystko twoja wina!

Brunet krzyczał głośno, wymachując dłońmi w złości. Miał ochotę wstać i skrzywdzić go chociaż w połowie tak bardzo, jak on skrzywdził jego. Jednak leżał tylko, pozwalając by płacz rozdzierał jego płuca i gardło.

- Wyjdź stąd! Powiedziałem coś!

Yoongi wstał z krzesełka i podszedł szybko do drzwi, łapiąc za klamkę. Obrócił się jeszcze na chwilę w stronę bruneta i uśmiechnął się słabo. Nie uznał tej rozmowy za skończoną.

- Pamiętaj, że osoba, która wpędziła Cię w to wszystko, nie stoi teraz przed tobą - powiedział Yoongi i otworzył cicho drzwi. - Umarła, chcąc przy tym poświęcić twoje życie.

*
chcę deszcz

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro