2.
Jungkook wyszedł z ogromnego budynku szpitalnego, uśmiechając się bez przerwy. Czuł jak policzki bolą go od tego gestu, a kąciki jego warg sięgają aż do uszu, które całkiem jakby drgały bardzo delikatnie z podekscytowania. Rozejrzał się szybko po dużym parkingu, który był całkiem pusty, ale ani trochę się tym nie przejął.
Dopiero po chwili na samym jego środka pojawiła się dobrze znana mu postać, uśmiechająca się do niego z takim samym uczuciem. Czym prędzej rzucił się do biegu, dostając tak mocnego kopa energii, że znalazł się przy swoim kochanku w przeciągu kilku sekund. Rzucił się w jego ramiona i zaśmiał się perliście, gdy mężczyzna podniósł go do góry, od razu umieszczając swoje duże dłonie na jego zgrabnych udach. Brunet splótł swoje dłonie na jego karku i zagryzł mocno wargę, przypatrując się błyszczącym tęczówkom.
- W końcu - wyszeptał i oparł swoje czoło o to blondyna, jeszcze mocniej wgryzając się w swoją dolną wargę. - Wszystko załatwione?
W odpowiedzi dostał tylko szybkie kiwnięcie głową, wraz z którym odetchnął z ulgą. Wyjrzał za ramię Taehyunga i zdziwił się, gdy nagle pojawiło się tam auto, które mógł przysiąc, że wcześniej tam nie stało. Jednak nawet takie szczegóły nie stanowiły dla niego teraz najmniejszej wartości, gdy był w ramionach miłości swojego życia.
Poprzednia życia i teraźniejszego także.
- Będziemy razem już na zawsze, wiesz? - wyszeptał brunet, owijając wokół swojego palca jedno z dłuższych pasm włosów mężczyzny. - Jesteśmy jednością.
- Jesteś gwiazdą, a ja niebem, na którym będziesz już zawsze świecił.
*
Brunet niespodziewanie zerwał się ze snu, szybko podnosząc się do siadu. Dopiero, gdy opanował swój szybki i nierównomierny oddech, zdołał rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym przebywał.
Ta sama sala. To samo łóżko. Te same denerwujące go aparatury. Ten sam brak Taehyunga.
Chłopak wypuścił z ust ciężki oddech i opadł na poduszki, wyglądając za okno. Miał z niego idealny widok na księżyc i gwiazdy, które zawsze zachwycały go swoją aparycją.
Takie idealne, będące zachwytem każdego. Dopóki się nie wypalą.
- Ah, Taehyungie.. - wyszeptał Jungkook, wyciągając dłoń w stronę jednej z większych gwiazd. Uparcie próbował ściągnąć ją z nieba, śmiejąc się w duchu ze swojej dziecinności. - Wróć do mnie, moja gwiazdo.
Chwilę później ułożył się na lewym boku i włożył obie dłonie pod swój policzek, by było mu wygodniej. Uśmiechnął się delikatnie i przymknął oczy, odchodząc powoli po raz kolejny do Krainy Morfeusza.
- Nie możesz stać się znowu tylko moim idealnym złudzeniem.
*
Po raz kolejny ze snu wybudziły go głośne krzyki i czyjeś dobijanie się do drzwi. Rozchylił niechętnie swoje klejące się powieki i przetarł je szybko piąstką, próbując wyjrzeć co działo się na zewnątrz. Po chwili udało mu się zarejestrować głośny głos Taehyunga i drugi głos, który rozpoznał, ale nie potrafił przydzielić go do konkretnej osoby.
Był pewien, że znał ten głos.
Zagryzł mocno wargę i gdy zamierzał już wstać, chcąc rozwiązać swoje domyślenia, do sali wparował blondyn, zaciskając swoje pięści mocno. Drugi nieznajomy głos ucichł, a brunet spojrzał lekko przerażonym wzrokiem na swojego lekarza.
- K-kto to był? - odezwał się niepewnie, zwijając śnieżnobiałą pościel w swoich dłoniach.
Taehyung westchnął ciężko i podszedł powoli do łóżka chłopaka, siadając w jego nogach. Uśmiechnął się ciepło i wyciągnął dłoń, by ten mógł za nią złapać. Wiedział, że to uspokajało Jungkooka, a przecież jedyne czego chciał to dobro swoich pacjentów.
- Pewien mężczyzna, który odwiedził Cię kilka razy pod moją nieobecność - powiedział w końcu, wciąż nie dając brunetowi satysfakcjonującej odpowiedzi.
Jungkook zmarszczył swoje brwi i wydął dolną wargę, opierając podbródek na ich splecionych dłoniach.
- Jak się nazywa? Jego głos wydawał mi się znajomy..
Z jednej strony bał się odpowiedzi, ale z drugiej może właśnie on pomógłby mu przypomnieć sobie więcej.
- Min Yoongi - Taehyung powiedział z wyraźną nutą złości w głosie. Całkiem jakby zrobił mu coś okropnego. - Pamiętasz jego głos ze snu?
Jungkook spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami i momentalnie ścisnął jeszcze mocniej ich dłonie. Dolna warga zaczęła mu drżeć, a oczy zaszkliły się, gdy przypomniał sobie, że to właśnie przez niego zginęła jego wcześniejsza miłość i to przez niego prawie stracił Taehyunga. Nawet jeśli było to tylko w śnie.
- T-tak - wyszeptał, ale jego głos załamał się już z tym pierwszym słowem. - Dlaczego do mnie przychodził?
Mężczyzna przetarł swoje delikatnie zaczerwienione oczy i odwrócił wzrok, sprawiając, że zapadła między nimi niekomfortowa cisza przerywana jedynie cichym pociąganiem za nos bruneta. Jungkook nie wiedział czy może zadać swoje pytanie ponownie, dlatego siedział tak, starając się z wszelkich sił powstrzymać płacz, który zawiązywał supeł na jego gardle.
- To właśnie przez niego stało się to wszystko - odezwał się blondyn, wciąż nie patrząc na bruneta, którego ciało zaczęło się trząść. - To on spowodował wypadek, przez który zapadłeś w śpiączkę.
Jungkook rozchylił swoje usta w niedowierzaniu, kręcąc delikatnie głową. To nie mogła być prawda. To musiał być jakiś żart, nawet jeśli teraz rzeczywistość mieszała się z jego snem.
- To on zabił Jimina, który próbował Cię wtedy uratować.
Historia lubi się powtarzać.
*
za wszystkich, którzy próbują jutro kupić bilet, trzymam mocno kciuki!!
a tych, którzy nie mogą, przytulam bardzo mocno:(
trzymajcie za mnie też!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro