3.
Harry's POV
Po powrocie z Miami razem z Lolą, Mason'em, i dziećmi Horan'ów pojechaliśmy wybierać choinkę, moja kochana żona osobiście dopilnowała żebym sprawdził jaka choinka zmieści się w naszym salonie. Więc oto jesteśmy w tym samym miejscu co rok temu i szukamy wyjątkowego drzewka, które zachwyci dzieciaki.
- Mason, która ci się podoba - zapytałem chłopca, który szedł trzymając mnie za rękę.
- Ta - wskazał bardziej szerokie niż wysokie drzewko.
- Jest bardzo ładna, ciekawe czy nie będzie za duża - powiedziała Lola i poszła do wołających ją Lily i Max'a.
W zeszłym roku to Louis był tym, który biegał za dzieciakami i szczerze powiedziawszy ledwo sobie z tym radził.
- Kate nie biegaj! - krzyknął Louis goniąc swoją najstarszą córkę z dwuletnim Masonem na rękach.
- Lou oddaj mi go, dla waszego wspólnego bezpieczeństwa - powiedziałem podchodząc do niego i zabrałem malucha w swoje objęcia. - El by cię zabiła gdyby coś mu się stało.
- Masz racje, przypilnuj go ja znajdę te dwie najstarsze bestie - warknął i poszedł szukać swojej córki i syna Horan'ów.
- Pomożemy wujkowi wybierać choinkę? - zapytałam chłopca na co on pokiwał głową i wtulił się w moją szyję.
- Harry do twarzy ci z dzieckiem - powiedział Niall gdy do niego podszedłem. - Wyglądasz słodko, byście się z moją siostrą postarali o takiego szkraba.
- Na razie to w głowie nam przygotowania do ślubu, nie myśleliśmy o dzieciach - powiedziałam zgodnie z prawdą, za pół roku mieliśmy stanąć przed ołtarzem i zgodnie stwierdziliśmy, że dopiero później wrócimy do tego tematu. - Poza tym mam dopiero 22 lata, a Lola 21, to jeszcze nie czas na dzieci, zwłaszcza teraz gdy mamy na głowie firmę moich rodziców.
- Ja w tym wieku byłem od dwóch lat żonaty i miałem prawie trzy letnie dziecko!
- No właśnie ty - powiedziałem przyglądając się drzewku, przed którym staliśmy. - Nie będzie za wysokia?
- Powinno być idealne - powiedział oglądając je ze wszystkich stron, nie chciałem się z nim kłócić chociaż wiedziałem, że mam racje. Niall jest uparty jak osioł i wychodzi z założenia, że zawsze ma racje, nauczyliśmy się z tym żyć i wbrew pozorom u niego nie jest to zła cecha, przez 3/4 czasu dzięki niemu mamy z czego się śmiać. - Bierzemy.
- Gdzie jest Liam? - zapytałem rozglądając się.
- Melanie chciała siku - powiedział i poszedł zapłacić za choinkę.
Po zapłaceniu mogliśmy zabrać choinkę do domu, jednak największym problemem okazało się być to jak ją zabierzemy.
- No jak to jak? Przywiążemy do dachu - powiedział Niall, a Louis mu przytaknął.
- Skoro jesteście tego pewni to chętnie zobaczę jak to robicie - powiedziałem rozbawiony i stanąłem koło Liam'a i dzieciaków.
Czynności wykonywane przez chłopaków były tak komiczne ze wiele razy parsknąłem śmiechem, Liam kilkakrotnie próbował wytłumaczyć chłopakom, że to nie jest dobry pomysł ale nie docierało to do nich.
- Tato, dlaczego oni przywiązują choinkę do samochodu? - zapytała córka Payne'a.
- Jakoś trzeba ją do domu zabrać.
- Ale ten pan co nam choinkę sprzedawał powiedział, że mogą nam ją do domu przywieźć - stwierdził Max przez co zacząłem się śmiać. Koniec końców skończyło się na tym, że choinka była o jakiś metr za duża, a samochód Lou był zarysowany w kilku miejscach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro