Witamy na bezludnej wyspie!
***Oczami Jodie***
Płynęłam na hipokampie jakieś kolejne pół godziny, dopóki nie zauważyłam wyspy. Jakieś 10 metrów od lądu musiałam już płynąć sama, bo mój zwierzak by nie dał rady. Oczywiście, jak wyszłam całkowicie z wody byłam sucha. Jak na córę Posejdona przystało. Na krawędziach wyspy był piasek, a pośrodku zwykły las liściasty. Nie wiem czemu, ale czułam czyiś wzrok na sobie. Obejrzałam się dokładnie w okół siebie. Nikogo nie było. Może mi się coś wydawało. siadłam na złocistym pisaku i wyjęłam jedną z kanapek, którą od razu pochłonęłam. Nico robi bardzo dobre śniadanie. Kiedy o nim pomyślałam, od razu posmutniałam. Zapewne go już nie zobaczę. Jodie! Myśl pozytywnie!- krzyknęłam w myślach sama na siebie. Wstałam i wzięłam miecz do ręki( który odłożyłam na bok żeby zjeść) i poszłam w stronę lasu. Idąc wśród drzew ciągle czułam na sobie czyiś wzrok. Nagle usłyszałam dzwięk łamanej się gałęzi. Obróciłam się w stronę hałasu, wyciągając miecz przed twarz
-Nico!- krzyknęłam z radości i się do niego przytuliłam.- Możesz mnie nie straszyć?! I co ty tu w ogóle robisz?!? Śledzisz mnie?
- Ej, spokojnie. Percy kazał mi Cię pilnować.- powiedział odwzajemniając uścisk.- A po za tym nie zostawiłbym Cię samej na jakiejś wyspie.
- Niech zgadnę. Percy przyśpiesza statek aby być tu jak najszybciej?
- Tak, będą tu jeszcze dziś.
-Cholera! Oni mogą zginąć. Nie powinno ich tu być! I ciebie też! Nie chcę was stracić!
- Mamy za sobą kilka lat walki, więc nie martw się o nas. My nie chcemy ciebie stracić. Idę z tobą. Pamiętasz co Ci kiedyś powiedziałem?
- Tak pamiętam. Dobra, chodź, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Masz się mnie słuchać. Zrozumiano?
-Oczywiście.
Poszliśmy razem w milczeniu przed siebie. Spojrzałam na zegarek i znieruchomiałam. Była jedenasta.
- Co dziś mamy za dzień?- Spytałam się Nico
- Sobotę. A po co Ci to wiedzieć?- Zapytał syn Hadesa, ale nie otrzymał odpowiedzi.
Moja szkolna grupa powinna teraz siedzieć u zastępowej( Hieny) do godziny trzynastej, a jako, że chcę je jeszcze zobaczyć muszę do nich zadzwonić. Ale jak? Iryfon! Wystawiłam rękę nad ziemię i skupiłam się na wodzie, która znajduję się pod nią. Chciałam, aby z ziemi wystrzeliła woda tak, żeby zrobiła się tęcza i tak się stało. Wyciągnęłam z torby kilka drahm i wrzuciłam jedną do iryfonu. Moneta zniknęła, a ja pomyślałam: Emilia, Dom Hieny. Zadziałało. Przed nami pojawiło się pięć dziewczyn siedzących nad książkami w pokoju naszej śmieszki. Na prawo siedziała Sowa. Jej kręcone bląd włosy pasowały do brązowych oczu. Na sobie miała, jak zwykle, jasne jeansy, białą koszulkę z czarnym napisem " Your life is a Joke", a do tego bluzę w kolorze czerwonym. Obok niej spoczywała Papuga. Jej bladą twarz okalały długie, aż do pasa, czarne włosy. Przypominała mi Nico, gdyby nie jej niebieskie oczy. Była ubrana w smoliste leginsy, jaskrawą, zieloną koszulkę, a na ramiona założyła różowy sweterek. Po naszej lewej stronie usadowiła się, zaczytana Hiena. Jej brązowe loki idealnie dopasowały się do piegów, które miała na policzkach i nosie. Zielone oczy nie pasowały trochę do stroju, ponieważ jak zwykle ubrała się na czarno, oprócz kapci, które miała czerwone. Obok niej siedział nasz Sokół. Jest najbardziej opalona z nas. Jej rude, karbowane włosy pasowały do jej cery. Jej szare oczy podkreślały długie, czarne rzęsy, ponieważ jako jedyna z nas się malowała. Ja wręcz tego nienawidziłam. Dokładnie na przeciwko mnie ulokował się Leniwiec. Miała krótkie, ciemno-brązowe, proste włosy, niebieskie oczy i kilka pieprzyków na szyi. Nie wiem czemu, ale miała na sobie damski, szary garnitur. Razem czytali książkę, oczywiście każdy po fragmencie. teraz czytała Zuzia:
" Teraz, chłopcze, już nie czas chować wstydne lica,
Gdyś się puścił na morze odzyskać rodzica,
Czy go ziemia gdzie pogrzebie, czy co z nim się stało;
Przeto do rycerskiego Nestora idź śmiało.
Pewna, że nie okłamie
- on kłamać nie może.*- Dokończyłam, a wszystkie oczy zwróciły się na mnie.
-Jodie!- krzyknęły na raz.
- Gdzieś ty się podziewasz? Wszystko jest okej?- Powiedziała sowa z troską, a gdy zobaczyła Nico dodała- A to kto?
- Nie mogę powiedzieć, chyba. Jest jak na razie wszystko okej, a to jest mój przyjaciel z obozu, do którego pojechałam. Nico di Angelo.- Odpowiedziałam.
- Jak to na razie wszystko okej?! Jaki obóz? I hej Angelo. - powiedziała Hiena, a jej uśmiech znikł z twarzy.
-Nico? Mogę im powiedzieć? Proszę.- Poprosiłam Hadesiątka łapiąc go za rękę.
- Dobra. Tylko są dwie rzeczy. Nie powiesz nic Percy'emu, ani Annabeth, nawet Chejronowi, a one maja przysiąc na Styks, że nic nie powiedzą nikomu.
- Spokojnie nie powiem nikomu, że one wiedzą.- odpowiedziałam Nico, po czym zwróciłam się do dziewczyn.- Musicie przysiąc na rzekę styks, że to co tutaj usłyszycie nie wyjdzie po za obręby pokoju, w którym się znajdujecie.
-Przysięgamy na rzekę Styks, że to co usłyszymy nie wyjdzie poza obszar pokoju.
-Dobra, a teraz do rzeczy.- Opowiedziałam im całą historie, która się wydarzyła od przyjścia chłopaków do szkoły, aż po ten moment, w którym im to wszystko opowiadam. Ale oczywiście nie powiedziałam o Misji, ani o przepowiedni.- I jak wierzycie mi?
-Oczywiście. Ty byś przecież nigdy nas nie okłamywała, a po za tym, zostawiłaś nam przecież liścik.- powiedział Sokół wyciągając karteczkę, którą im zostawiłam.- A tak w ogóle to kto jest twoim boskim rodzicem? Bo nie mówiłaś.
-Serio?! O najważniejszej rzeczy zapomniałam? Dobra już wam mówię. Moim ojcem jest Posejdon, a rodzicem Nico jest Hades.
-O no proszę, dwójka dzieci z wielkiej Trójki. Brawo Jodie.- powiedział Leniwiec.
Nagle na prawej ręce, przy nadgarstku zaczęło mnie piec. Złapałam się za bolące miejsce. Starałam się po sobie nie poznać, że coś mnie boli.
-Jodie nic Ci nie jest? Boli Cię coś?- Zapytał z troską Nico.
Nie dość że ręka mnie piecze, jakbym ją wsadziła do pieca, to jeszcze na dodatek Neerg dał o sobie znać. Głowa zaczęła tak boleć, że upadłam i ułożyłam się w pozycji embrionalnej, i złapałam za głowę bolącą ręką.
-Nie ładnie przychodzić przed czasem. Nie wszystko jeszcze gotowe. Nie grzecznie mówić śmiertelnikom o nas.- Powiedział tym irytującym głosem.
-Nico to on. Jest zbyt blisko. Nie dam rady go zablokować. Pomóż.- wykrztusiłam z siebie prawie szepcząc.
- zadzwonimy do was później. Paa- krzykną i zakończył rozmowę.- Wezmę cię do wody.
Podniósł mnie na ręce i przeniósł się cieniem na brzeg. Włożył mnie do wody, ale było już za późno. Zemdlałam.
********************************************************************************************
Przepraszam, że krotki, ale piszę go podczas choroby. Następny rozdział będzie dłuższy niż 1500 słów. Przysięgam na styks. Dziękuję za te wszystkie pozytywne komentarze pod rozdziałami i tez dziękuję za to że gwizdkujecie moje ff. :D Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
********************************************************************************************
* Odyseja, Księga III, Wydarzenia w Pylos (Dom Nestora) Konwersacja między Ateną a Telemachem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro