Ucieczka
Gadaliśmy trochę z Hadesiątkiem i poszliśmy spać. Ciężko było zasnąć po tych wszystkich wydarzeniach. Początek dnia był super. W końcu zobaczyłam rodziców, którzy pierwszy raz się mną zainteresowali. Impreza była wspaniała.Podczas zabawy można było zapomnieć o wszystkich rzeczach, którymi zawracało się głowę.Lecz pod koniec cała atmosfera się zepsuła. Na początek to że pokłóciłam się z mamą, potem ten czarnoksiężnik i to dwa razy i jeszcze wygadanie o wszystkim rodzicom co mi zrobili przez te czternaście lat. Chociaż to ostatnie to było raczej z pozytywów. Może to ich czegoś nauczy... No nic wracajmy do teraźniejszości. Jak już wstałam to Nico jeszcze spał na podłodze. Ubrałam się w koszulę czerwoną, a pod nią białą koszulkę z napisami po koreańsku i do tego niebieskie jeansy. Uczesałam się, umyłam twarz w wodzie, aby się dobrze obudzić i poszłam do jadalni. Nikogo w niej nie było. Pewnie każdy odpoczywa po wczorajszym. Wzięłam sobie z lady kanapki z marmoladą i zasiadłam do pierwszego czystego stołu. Zapomniałam wspomnieć, że po wczorajszej imprezie jeszcze nikt nie zaczął sprzątać. Spojrzałam na zegarek, który dostałam w szkole na mikołajki i zauważyłam, że jest dopiero godzina szósta rano. Więc jak zjadłam śniadanie od razu wzięłam się za porządki. na sam początek wybrałam stoły co zajęło mi to jakieś kilkadziesiąt minut (około 30 minut), potem zabrałam się za ściany, na których były powieszone balony. Na koniec zostawiłam podłogę. Była tak wybrudzona, że aż szorowałam ją szczotką drucianą, w niektórych miejscach. Nagle usłyszałam tupot kopyt. To był Grover, który jak wszedł o mało co nie wywalił się o mokry parkiet.
-Wow! Jodie, kiedy wstałaś i wysprzątałaś całą jadalnie?- Zapytał satyr opierając się o ścianę.
-Wstałam przed szóstą i sprzątanie zajęło mi dwie godziny. Tylko błagam Cię, jak zjesz śniadanie to umyj po sobie. Okej?
-Oczywiście. Ale trzeba było zaczekać, pomoglibyśmy. A nie tak wszystko sama, jeszcze po tym co przeszłaś.
-Ej, spokojnie. Zrobiłam to sama bo i tak nie miałam co robić, a to co było wczoraj zostawmy w przeszłości. A teraz bierz się za śniadanie, bo biednie wyglądasz.- Powiedziałam z roześmianą twarzą.
Nagle do sali wparowali Percy i Annabeth.
-Kto tu tak sprzątał z samego rana?- Zapytał Percy.
-Twoja siostrzyczka wcześniej wstała i posprzątała.- Odpowiedział Grover trzymając już puszkę w ręku.
-A właśnie Jodie. Jak się czujesz?- Zapytała Annabeth.
- Normalnie i tak się trzyma, na szczęście. Miejmy nadzieję, że nie będzie na razie takich przygód.
-Oby.- Odpowiedzieli chórem.
-Nico jeszcze śpi nie? To może zrobimy mu mały kawał, żeby się obudził?- Zaproponowałam po czym opowiedziałam im mój plan.
Wzięliśmy wielkie wiadro z wodą i poszliśmy do mojej kabiny, gdzie spał syn Hadesa. Po cichu weszliśmy do środka i zobaczyliśmy śpiącego Hadesiątka. Ustawiliśmy się na około niego. Ja z prawej strony, Annabeth z lewej, a Percy i Grover naprzeciwko trzymając wiadro. Policzyliśmy do trzech i chłopaki wylali na niego zimna wodę, przy tym krzyknęliśmy razem:
- Wstawaj śpiochu!
- Aaaa.- rykną od razu się podnosząc.- Nie śpię! Co jest?! Czemu jestem cały mokry?!
- No nie wiem. Może dlatego, że cię oblaliśmy wodą?- odpowiedziałam, a każdy zaczął się śmiać.
-Ha ha, bardzo śmieszne... idę się przebrać.- odparł, po czym poszedł w stronę swojej kabiny.
-Tylko szybko.- Krzyknął Percy za Hadesiątkiem, a potem zwrócił się do mnie- Jodie. Pamiętasz te Liczby co nam wczoraj podałaś?
-Tak. 26, 18, 32, 19.
-No, to te liczby, to są współrzędne wyspy do której właśnie płyniemy
-Zaraz... Czekaj, jeśli to były namiary na wsypę, to znaczy że on tam jest.- Powiedziałam z chwilą namysłu- Nie! Musimy zawrócić. Ładujemy się w zasadzkę.
-Nie pakujemy się w żaden podstęp. Wyspa jest opuszczona.- odpowiedziała z niepokojem Ann
-Miejmy nadzieję.- Wtrącił się Grover.
- Dopłyniemy za dwa dni. Jodie wiem, że się boisz, ale pamiętaj, że my ci pomożemy i jesteśmy przy tobie.- powiedział Percy troskliwym tonem.
-Dobrze. Możecie wyjść? Chciałabym się trochę odświeżyć po tym sprzątaniu.
-Jasne.- Odpowiedzieli chórem i wyszli z pokoju.
Nie mogę ich narażać na niebezpieczeństwo- pomyślałam. Ubrałam czyste ciuchy, wygodne adidasy i wzięłam się za pisanie listu, w którym wyjaśniłam moje nagłe zniknięcie. Informację położyłam na biurku. Do plecaka włożyłam ciuchy na zmianę, szczotkę, buty i kilka drahm na wszelki wypadek. Po cichu wyszłam z kajuty i poszłam po broń na salę treningową. Na szczęście tam nikogo nie było, więc wzięłam miecz oraz tarczę i pobiegłam do jadalni po prowiant na drogę. Tu też nikogo. Ale dziś mam szczęście. Szybko spakowałam jakieś kanapki( Pewnie Nico, który poszedł do toalety), które leżały na stole, oraz jakiś sok w butelce i poszłam po cichu na dziób. Moje szczęście się skończyło. Percy miał teraz wartę. Czekałam aż pójdzie na drugi koniec statku żebym mogła wskoczyć do wody. Po piętnastu minutach zrobił to na co czekałam, więc szybko wskoczyłam do wody. Miejmy nadzieję, że nie słyszał jak do niej wpadam. Siłą woli zmusiłam prądy, aby mnie poniosły w kierunku, w którym płyną statek. Mam dwa dni, aby pokonać tego głupiego czarnoksiężnika i oswoić smoka. Czemu akurat ja?- To pytanie ciągle łaziło mi po głowie. Płynęłam tak już chyba z pół godziny i zrobiło mi się słabo. Byłam zmęczona przez używanie ciągle mojej mocy. Tato, pomóż.- pomyślałam. Po chwili ukazał mi się wielki koń, a raczej w połowie, po druga strona to ryba. To był hipokamp. Wsiadałam na niego, a on od razu ruszył w dobrą stronę. Dzięki tato.
***Oczami Nico***
Kiedy wróciłem z toalety do jadalni, zobaczyłem że moich kanapek nie ma. Pewnie znów robią sobie ze mnie żarty. Zrobiłem sobie nowe i od razu je zjadłem. Super nam się wczoraj gadało z Jodie. Dla mnie tamten moment trwał wiecznie, mimo że trwał jakieś pół godziny. Chcę to powtórzyć.- pomyślałem. wstałem i skierowałem się w stronę kajuty, gdzie tymczasowo mieszkała Córka Posejdona. Zapukałem do drzwi, ale nikt nie odpowiedział, więc postanowiłem wejść do środka. Nikogo nie było. Zauważyłem złożoną kartkę na biurku. Wziąłem ją do ręki i rozwinąłem. Jak to przeczytałem, to musiałem aż usiąść. Posłuchajcie:
Droga Drużyno!
Nie chciałam was narażać na tego głupiego Czarnoksiężnika, więc uciekłam, a raczej sama do niego popłynęłam. Nie szukajcie mnie. Błagam. I tak wystarczająco mi pomogliście, a ja mogę się wam odwdzięczyć tylko chyba w taki sposób. Nie martwcie się o mnie:
Jodie
Uciekła! Jak mogła! Przepowiednia mówiła o czwórce herosów i satyrze, a nie o jednej córce Posejdona. Chociaż była o niej mowa. Dobra nie ma co się na nią wkurzać, chce nas chronić, a my ją. Lece powiadomić resztę.
Wstałem i pobiegłem do ich kajut, aby im kazać zaraz stawić się w jadalni. Kiedy się juz zebraliśmy przeszedłem do konkretów.
- Jodie uciekła.
-Jak to?!- krzykną Percy.
- Napisała list.- powiedziałem podając im kartkę.- popłynęła sama do Neerg'a.
- Cholera!- Wrzasną Glonomóżdżek.- Ja przyśpieszę statek, abyśmy byli tam jak najszybciej. Ann, Grover szykujcie broń. Nico przenieś się na tą wyspę cieniem i czekaj tam na nią. Tylko błagam Cię nie ujawnij się i nie pozwól żeby coś, lub ktoś ją skrzywdził.
-Jasne.- odpowiedziałem mu i zniknąłem im z oczu.
Zrobiłem jak mi kazano. Czekałem na nią na wyspie, a kiedy ujrzałem Hipokampa skryłem się za drzewo. To musiała być ona. No bo kto inny by przypłyną na bezludną wyspę, na pół- koniu pół- rybie? Na pewno dziecię Posejdona.
****************************************************************************************
Miała się pojawić po powrocie, więc się pojawiła :D Mam do was pytanie. Chcecie abym napisała po tym połączenie Harry'ego Pottera i Percy'ego Jacksona?? :D Bo zauważyłam że jest tylko połączenie (Oczywiście Polskie) Harry'ego, Percy'ego, Darów Anioła i Igrzysk Śmierci :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro