Smoki przybywają na ratunek!
UWAGA: Drastyczne sceny, Podczas pisania tego żadne zwierze nie ucierpiało.
Wstałam jako pierwsza i wyszłam z namiotu. Starałam się nie obudzić Ann. Skoczek spał przy ognisku, a gdy mnie usłyszał od razu wstał i wleciał mi na ramie. Zauważyłam, że w okręgu jeszcze się tli, więc wrzuciłam trochę drewna, a nasz Straszliwiec je podpalił. Dorzuciłam kilka patyków i poszłam ze Skoczkiem coś upolować na śniadanie. To musi być nawet spore. No bo królikiem nie wyżywi się czwórki herosów, satyra i smoka. Nie? Po chwili zauważyłam Jelenia. Szybko wyciągnęłam sztylet i bez wahania rzuciłam mu w gardło. Trafiłam. Zwierze padło na ziemie. Skoczek poderwał się do lotu i chwyciła zdobycz. Nie uniósł Jelenia, był za słaby. Złapałam za ogon zwierzęcia i pociągnęłam w stronę obozowiska. Wyjęłam sztylet z gardła zdobyczy, wyczyściłam go o trawę i schowałam. Wbiłam dwa kije w ziemię, tak że pomiędzy nimi znajdował się ognisko.Ucięłam głowę zwierzęciu, odzieliłam mięso od skóry, przebiłam wzdłuż Patykiem ciało i umocowałam na kijach. Po jakiejś godzinie obudziła się reszta.
-Co tak ładnie pachnie?- zapytał zaspany Grover.
- Pieczony jeleń na śniadanie.- Odpowiedziałam dumna z siebie.
- Czemu ty zawsze tak wcześnie wstajesz?- Powiedział zdziwiony Percy.
- Bo lubię. A tak na marginesie, dopiero za jakąś godzinę będzie gotowe śniadanie.
Nastała cisza, potem Percy zagadał do Ann i już nie przestali gadać. Nico i Grover również zaczęli konwersację, a ja z Skoczkiem pilnowaliśmy naszej zdobyczy, aby się dobrze upiekła. Kiedy już "zrobiło się" nasze śniadanie każdy dostał po kawałku i pochłoną go natychmiast. Naprawdę byliśmy ogromnie głodni. Z jelenia została sama skóra i kości. Odpoczęliśmy chwilę i złożyliśmy obóz. Percy zgasił ognisko, Nico zakopał to co zostało ze śniadania, a ja, Grover i Ann składaliśmy namioty. Kiedy wszystko ogarnęliśmy, ruszyliśmy dalej. Szłam przodem i nie wiedzieć czemu, wiedziałam gdzie iść. po jakiejś godzinie doszliśmy do Areny. Tej ze snu. Była pusta. Weszliśmy ostrożnie na środek areny. Założyłam hełm i wyciągnęłam Piekło. Wcisnęłam guzik, a z ręko...( Wiecie co się wydarzyło...). Każdy z nas przyszykował broń i tarcze, której nie miałam. Rozejrzeliśmy się, nic tutaj nie było, oprócz klatki. Zaraz... Klatki?! Szybko do niej podbiegłam, a w niej był czarny smok.
-Nocna Furia.- powiedziałam z nie do wierzeniem.
Reszta ekipy skapnęła się dopiero po tych słowach, że mnie już przy nich nie ma i podbiegli do mnie. Skoczek zleciał z mojego ramienia, a ja z trudem otworzyłam klatkę. Smok wstał i podszedł do mnie lekko warcząc. Wystawiłam rękę i powiedziałam do niego spokojnie:
-Hej mordko. Nie chcę Cię skrzywdzić. Chcę Ci pomóc. Jestem zastępczynią Walter'a Bayern'a syna Afrodyty.
Smok wykrztusił z siebie przyjazne: Wrauu. Wskoczył na mnie i zaczął mnie lizać. Chłopaki i Ann zaczęli się śmiać. Kiedy w końcu podniosłam się na nogi, zauważyłam, że na plecach Furii jest siodło, które jest połączone z ogonem. Sam nie poleci. usłyszałam głos w głowie. Dosiądź go. Jak mi kazano tak zrobiłam. Włożyłam lewą nogę w najbliższe strzemię, a prawą wzięłam na drugą stronę. Siedziałam na nim. Złapałam się lejcy( chyba tak się to nazywa), ruszyłam prawą stopą. Spojrzałam na ogon. Czerwona część ruszała się, gry majstrowałam nogą w strzemionach. Czyli tak to działa. Smok się poruszył, rozłożył skrzydła i poleciał w gorę. Razem ze mną, oczywiście. Robiliśmy beczki i inne akrobacje w powietrzu. Byliśmy tak zgrani, że można by było pomyśleć, że to mój bliźniak. Czułam się wolna. Skoczek próbował nas dogonić, ale byliśmy zbyt szybcy. Zauważyłam, że wszyscy się na nas patrzą ze zdziwieniem, więc postanowiłam już wylądować. Po zejściu na ziemię, zsiadłam ze Smoka. Towarzysze podbiegli do mnie.
- Wow! To było niesamowite! Wywijałaś beczki i inne fikołki! Jakbyś już to kiedyś robiła!- Krzyknął Percy.
- Może i ja tego nie robiłam, ale Szczerbatek tak.- Powiedziałam wskazując na smoka, który zawarczał przyjaźnie.
-Brawo. Brawo. Mamy nowego jeźdźce!- usłyszeliśmy głos Neerg'a zza klatki( Bo obok niej wlądowaliśmy).
Smok zaczął warczeć i prostować skrzydła w pozycji obronnej. Czarnoksiężnik wyszedł jak gdyby nigdy nic z miejsca gdzie usłyszeliśmy głos. Od razu dobyłam Piekło, Percy Orkana, a reszta ogółem broni.
- Spokojnie, po co te nerwy? Co wam takiego zrobiłem?- Zapytał tym irytującym mnie już głosem
-No nie wiem.- Zaczęłam sarkastycznym dźwiękiem mowy.- Może, prześladujesz mnie w snach. Siedzisz mi w głowie. Próbowałeś mnie udusić, a na dodatek zabiłeś mi siostrę!
-Co było, a nie jest. Nie pisze się w rejestr. A po za tym nie zabiłem twojej siostry. Straże!-Zawołał, a z cienia wyszło dwóch strażników, ciągnących za sobą dziewczynę. To była...
-Fiona!- Krzyknęłam i próbowałam do niej podbiec, ale coś mnie złapało za rękę. spojrzałam za siebie, to była Ann.- Wypuść ją! Albo cię zabije!-Groziłam mu.
Ręce mi się całe trzęsły od natłoku zdarzeń. Nico jednak mnie nie okłamywał, mówił prawdę, że Fiona żyje.
-Oddam Ci ją, tylko pod jednym warunkiem. Przyłącz się do mnie. Razem podbijemy trzy światy.
-Trzy?- Spytałam ze zdziwieniem.
-Tak. Świat Smoków, śmiertelników i Bogów. To co przyłączasz się do mnie, czy chcesz, żeby ona zginęła?
-Przyłączam się.- odpowiedziałam mu zamykając oczy. Ale dlaczego to ja nie wiem.
-Jodie! Proszę nie rób tego!- Prosił Percy łapiąc mnie za rękę.
-Musze to zrobić.- Powiedziałam, wyrywając mu się z uścisku i idąc ku Neerg'owi.- Szczerbek chodź.- Dopowiedziałam zwracając się do smoka, a on posłusznie do mnie podszedł.-Szykuj się do lotu.- Szepnęłam Furii.
podeszłam Do Czarnoksiężnika, a on machną ręką na znak, że mogę podejść do siostry. Spojrzałam ku przyjaciołom, byli smutni. Miejmy nadzieję, że skapną się o co mi chodzi. No przynajmniej Annabeth. Strażnicy puścili Fionę, a ona upadła na kolana. Widać było, że jest wykończona. podbiegłam do niej, a Szczerbek za mną.
-Nic Ci nie jest? Coś Ci zrobili?- Zapytałam z troską.
-Jestem po prostu zmęczona i głodna. O co w tym wszystkim chodzi? Co ty masz na sobie? I czemu za tobą jest smok?- Zadawała ciągle pytania.
-Opowiem ci później.-odpowiedziałam, po czym dodałam szeptem.- Bądź gotowa do ucieczki.
Kiwnęła głową na znak, że rozumie. Machnęłam do Furii, żeby podszedł bliżej. Zrobiła to o co poprosiłam. Skupiłam się na wodzie pod ziemią. Chciałam aby wystrzeliła tak, aby podnieść kawałek ziemi, na której jesteśmy. Jak rozkazałam tak zrobiła. Wsiadłam na Szczerbatka, a Fiona za mną. Ustawiłam nogi w strzemionach, a Smok poleciał. siostra złapała mnie mocno za brzuch. Co się dziwić. Pierwszy lot. Skierowaliśmy się w stronę Neerg'a, a Furia zaczęła strzelać do niego.. Plazmą?! Wow. Tego się nie spodziewałam. Oberwał, ale przewrócił się tylko. Moja ekipa dopiero teraz wyszła z osłupienia i zaczęła bić wroga. Nawet Skoczek zaczął pluć ogniem w przeciwnika. Nagle, obok nas śmignęła strzała. Super, mają wsparcie. Szczerbek chyba "usłyszał" moje myśli i rykną głośno, że aż wystraszył ptaki z okolicy. Z lasu przyleciało wsparcie. A dokładniej, smoki. Było ich około 30 i każdy inny. Jeden z nich umiał sam siebie podpalić. To był Koszmar Ponocnik. Nazwy smoków wiły mi się w głowie. Koślawy Mruk, Ostrykieł, Zaduśny Zdech, Zębiróg Zamkogłowy, Gronkiel, Szeptozgon. od tych nazw zabolała mnie głowa. Za dużo informacji na raz. Oczy zaczęły mi się same zamykać. prawie bym odpłynęła, gdyby nie Fiona, która mnie uderzyła w ramie. Spojrzałam w dół. Walka była zacięta. Smoki, satyr i trójka herosów przeciwko Czarnoksiężnikowi i jego sprzymierzeńcom. Głównie to byli Śmiertelnicy w zbrojach, no i oczywiście Mantikora Rubeus.
*****************************************************************************************************
Napisałam! W końcu :D Jak się podoba? Był zaskok z Fioną, czy nie? Piszcie w komach :D A ja się biorę za następny rozdzialik, który może pojawić się już jutro :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro