Ja umiem pływać...
Tym razem nie miałam żadnego koszmaru, ani snu, na szczęście. W końcu gdy się wyspałam, ubrałam się w to co zwykle i poszliśmy z Percym na śniadanie. Kiedy już Chejron skończył poranne ogłoszenia, zajadaliśmy śniadanie we czwórkę.
-Percy. Miałeś coś zrobić. Pamiętasz wczorajszą rozmowę?- Wyszeptałam mu do ucha, tak aby nikt nie słyszał.
-A tak, właśnie. Nico? Przepraszam Cię za to jak wczoraj na Ciebie naskoczyłem. To po prostu dziwne, że mój najlepszy przyjaciel spotyka się z moją siostrą. Nie gniewasz się?- Powiedział niepewnie Percy.
-Nie gniewam też bym tak zareagował, gdyby przyjaciel chodził z moją siostrą.- odpowiedział z zadowoleniem Nico.
-Jodie. Wybrałaś już kogo zabierasz na misje?- Zapytał Chejron stojąc za mną.
- Chejron... Tak wybrałam już kogo wziąć na wyprawę. Te osoby to Annabeth, Percy, Nico i Grover.
-Ah, dobrze. Idę powiadomić Grovera, a wy jak zjecie to pójdźcie się przygotować, wyruszacie po obiedzie.- Powiedział Centaur i odszedł.
-Jak to po objedzie? Mieliśmy płynąć jutro po śniadaniu- Powiedziałam z nie dowieżeniem
-Najwyraźniej plany się zmieniły.- Odpowiedział Nico.
Po śniadaniu poszliśmy do swoich domków się szykować. Zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i poszliśmy trenować. Ćwiczenia poszły nam szybko i nikt nie ucierpiał. Potem zbieraliśmy się na obiad. Chejron zabrał naszą piątkę do siebie i zaczął coś mówić na temat misji, i że dzisiaj po posiłku wyruszamy. Boje się, to jest pierwsza misja chociaż jestem tu od ponad tygodnia.Po objedzie weszliśmy od razu na statek. Była nas tylko piątka i my niby mieliśmy zdołać tej misji?! Kiedy już wypłynęliśmy i nie widzieliśmy lądu siedziałam sama w swojej kajucie i patrzyłam na wodę przez bulaj. Nagle poczułam jak mnie ktoś dotyka, ale nie słyszałam jak ktoś wchodzi. To był Nico.
-Nico... Nie strasz. -Powiedziałam z lekkim zaskoczeniem.
-Przepraszam. Ale ty strachliwa. - Odpowiedział z uśmiechem.
-Nie jestem strachliwa... Po prostu się nie spodziewałam, że mnie odwiedzisz cieniem.
- To następnym razem się spodziewaj. A co do twojego snu, to dzwoniłem iryfonem do Taty i się zapytałem, czy zginął ktoś taki jak Fiona Blue. A on odpowiedział, że nie.
-Ale przecież widziałam na własne oczy! Jak ona ginie przeze mnie. Przez to że jestem córką Posejdona.
-Ej, spokojnie. Może to było zaplanowane. Żebyś nie była gotowa do bitwy, albo czegoś.
-Do oswojenia smoka?
-Na przykład. A teraz już spokojnie.
Nagle zabolała mnie głowa, tak mocno że aż się za nią złapałam.
-Jodie nic Ci nie jest? -Zapytał Nico z troską.
-On Cię okłamuje. Nie ufaj mu. Przecież to syn Hadesa.- To ten głos ze snów.
-Nico to on... Każe mi Ci nie ufać... Mówi że mnie okłamujesz...- Mówiłam z ledwością.- Pomóż.
-Zabiorę Cię do Percy'ego on może będzie wiedział co robić.- Powiedział podnosząc mnie. A ja dalej go słyszałam, choć starałam się go jakoś wywalić z mojej głowy.
-Twoja siostra nie żyje. Przejdź na naszą stronę, a oddamy jej życie. Twój chłoptaś Nico nie chce żebyś była smutna. Zrób to dla niego i dołącz do nas. Czekamy na Ciebie. 26, 18, 32, 19.
Słyszałam i widziałam wszystko co się działo wokół mnie, ale nie mogłam nic powiedzieć, tak jakbym straciła głos. Opadałam z sił, jakby to połączenie mi wszystko odbierało.
-Percy mamy problem.- Powiedział Nico trzymając mnie na rękach.
-Połóż ja tutaj. Co się z nią stało?
-Nie wiem. Siedzieliśmy u niej w kajucie i nagle zaczęła ją boleć głowa, potem mówiła z trudem, że to on, że każe jej mi nie ufać czy coś takiego.
-Jaki on?
-On... Ze... Snu... -wykrztusiłam z trudnością.- Chce... Żebym... Się... Do... Niego... Dołączyła.
-Jodie. Musisz go zwalczyć. Siostrzyczko proszę.- Powiedział Percy z troską i nadzieją.
-Zrób to dla nas.- Powiedział Nico łapiąc mnie za rękę.
Próbowałam jakoś go powstrzymać myślą i po jakimś czasie mi się udało.
-Udało się. Zwalczyłam go.- Po tym co powiedziałam obydwoje się do mnie przytulili.- Ale nie musicie mnie od razu dusić.
- A no tak.- Powiedzieli chórem i mnie puścili.
-Wiecie może co to na Dzeusa było?- Zapytałam.
-Ja nie wiem.- Odpowiedział Nico.
-Nie, ale wiem co Ci może pomóc.
-Niby co?- Zapytałam.
-Chodź.- Powiedział po czym pomógł mi wstać i poszliśmy na dziób.- Wskocz do wody.
-Zgłupiałeś? Ja nigdy nie pływałam. Chcesz żebym się zabiła?
-Nie. Jesteś przecież moją siostrą, córką Posejdona. Woda to twój żywioł.- Kiedy skończył popchnął mnie ze sobą do morza.
Poczułam w sobie ogromną siłę, nie bolała mnie już głowa, a na dodatek mogłam normalnu oddychać. To było coś niesamowitego.
-Wow. To jest niesamowite.- Powiedziałam pod wodą.
-A spójrz na siebie.- Gdy to powiedział zobaczyłam na swoje nogi. Były całkiem suche.
-Kiedy się o tym dowiedziałeś?
-Kilka lat temu. Pamiętaj że w wodzie nikt Cie nie pokona.- Odpowiedział po czym weszliśmy znowu na dziób.
-Dzięki że mi to pokazałeś braciszku. Jak coś to będę w jadalni. Przez dzisiejsze wydarzenia trochę zgłodniałam.
-Dobrze. Pa.
Odchodziłam z uśmiechem na ustach. Ja umiem pływać?! Do tego jeszcze oddychać pod wodą?! Dalej nie mogę w to uwierzyć. No ale cóż. Poszłam do jadalni coś zjeść i jak zwykle wzięłam sobie sałatkę. Potem potrenowałam trochę z Annabeth i gadałyśmy ciągle o dzisiejszych wydarzeniach, ale jakoś nie pomyślałam, żeby powiedzieć komu kolwiek o tych liczbach: 26, 18, 32, 19. Po co on mi je powiedział?Przez resztę dnia Grover gadał ciągle z Percym o męskich sprawach, Annabeth coś patrzyła w laptopie z symbolem Δ, a Nico i ja siedzieliśmy w jego kajucie.Siedzieliśmy obydwoje na jego łóżku troszkę daleko od siebie.
- Ja chyba dziś nie zasnę.- Powiedziałam.
-Przez to co się dzisiaj zdarzyło? To ja chyba też nie.
-Oprócz tego że bolała mnie głowa i o mało co nie zemdlałam. To było nawet fajnie.
-A właśnie, co Ci mówił na mój temat ten głos?- Zapytał Nico Spoglądając na mnie pierwszy raz od tamtego momentu.
-To że mam Ci nie ufać, że mnie okłamujesz, że moja siostra nie żyje, że mogą ją wskrzesić, ale zrobią to pod warunkiem, że się do niech przyłącze.- Odpowiedziałam ze smutkiem na twarzy.
- Mam nadzieję, że tego nie zrobisz. Bo jak ty do nich dołączysz to ja też. Pójdę za tobą wszędzie, aby tylko Cie nie stracić.- Powiedział przybliżając się do mnie i tuląc.
-Aż taka głupia to nie jestem, żeby przejść na złą stronę.
i Tak siedzieliśmy i gadaliśmy o tym co nam przyszło do głowy. No do puki nie zasnęliśmy przy sobie.
I tak minął kolejny dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro