Percy Znikacz
***Oczami Emiś***
- Jak ona mogła nam tego nie powiedzieć! - krzyknął Szop, ściskając w dłoni kubek z gorącą herbatą.
- Nic dziwnego.. sami dowiedzieliśmy się dziś rano, że lecą do obozu Jupiter- oznajmiła Sally mając zamrtwioną minę. Westchnęłam cicho i spojrzałam na Julkę, która notowała coś w swoim zeszycie.
- Możemy wiedzieć, gdzie jest ten obóz i jak możemy się tam dostać? - zapytałam, na co w pokoju Percyego usłyszeliśmy hałas. Paul od razu ruszył w tamtą stronę, a gdy tylko otworzył drzwi, ujrzeliśmy wielki łeb.
- Pani O'Leary- stwierdziła kobiet się podeszła do przerośniętego psa, głaszcząc go po pysku. Po chwili jednak spojrzała na nas i się uśmiechnęła- Percy mnie za to zabije, ale chyba wiem, jak możecie dostać się do Rzymu - stwierdziła z uśmiechem, spoglądając znów na piekielnego ogara.
Ten plan mi się nie podobał..
***Oczami Annabeth***
- Najlepiej by było, gdyby Jodie wszystko wyjaśniła, jednak nie musi wypocząć. Ledwie wczoraj udało jej wrócić po walce z Neergem - oznajmiłam, patrząc na rodzeństwo Kane. Sadie po chwili spojrzała na mnie i wyprostowała się.
- Może mogę jakoś jej pomóc? - zapytała, a ja kiwnelam głową, łapiąc ja za rękę.
Spojrzałam na Cartera i Reyne, ale ci już wdali się w rozmowe. Nie przeszkadzając im, ruszyłam z Sadie w stronę odpowiedniego domu. Gdy tylko się znaleźliśmy w środku, spojrzałam na dziewczynę na łóżku. Opatulona kołdra i przebrana w stara koszulkę Nica. Nie powiem, wyglądała uroczo. Sadie podeszła do niej i usiadła na skrawku łóżka, wyjmując że swojej torby te dziwne ustrojstwa.
- Dam radę ja uleczyć.. to tylko połamane żebra.. Uczyłam się od Jaz - stwierdziła, podnosząc jej koszulkę. Zdjęła opatrunek i zaczęła smarować sine i opuchnięte miejsca, przez co dziewczyna zaczęła się delikatnie wiercić przez sen.
Miałam nadzieję, że Sadie naprawdę jej pomoże, by mogła stanąć do walki z Neergem i zakończyć to wszystko. I do tego przeżyć. Nie wiem na czym dokładnie polegał jej plan zabicia czarnoksiężnika, jednak widziałam po Nicu, że domyśla się, o co chodzi. Może ta sprawa go ostatnio męczy? To by wyjaśniało jego ciągle koszmary i dziwne zachowanie.. jakby powrócił do "Jestem księciem upiorów. Moim domem jest cień". Naprawdę.. czasem drażni mnie tą swoją tajemniczością. No ale co ja na to poradzę?
- Odplynęłaś - szturchnela mnie Sadie, zakładając ręce na torsie.
- Przepraszam.. Mówiłaś coś? - zapytałam, drapiąc się po karku delikatnie.
- Mówiła, że pod wieczór mogę już stanąć do walki - usłyszałam głos córki Posejdona i spojrzałam na nią. Uśmiechnęła się lekko do mnie, jednak po chwili spochmurniała- To teraz pytanie. Co z Hugo i reszta? Gdzie smoki?
- Hugo wraz z resztą dali radę wycofać się dzięki Cerberusowi. Szczerbatek czy Kostek są na pokładzie Argo. Zdołaliśmy ich uratować. Nie musisz się martwić - oznajmiłam spokojnie, siadając na krzesełku i złapałam ja za dłoń.
- A jeźdźcy? Kto zdołał uciec?
- Bartek, Rafał.. i jeszcze kilku.. chyba pięciu..
- Za mało.. najpierw musimy dowiedzieć się, kto jeszcze żyje, a potem ich uwolnić.. Następnie stanę do walki z tym obślizgłym..- nie dokończyła, gdyż syknęła z bólu. Złapała się za zebra, próbując podnieść się do siadu.
- Zostaw to na razie i odpocznij. - zmusilam ja do leżenia i spojrzałam na Sadie. Ta skierowala swój wzrok na mnie i zmarszczyła brwi. Po chwili machnęła ręką i wyciągnęła słone paluszki z torby.
- Popilnuje ja - stwierdziła, zaczynając chrupać, a Jodie westchnęła przeciągle, zakrywając się kołdrą po sam czubek nosa.
- Dzięki, Sadie. Lecę szukać Glonomóżdżeka - posłałam im uśmiech i wstałam, wychodząc z pokoju Jodie.
Na początku poszłam w stronę naszego pokoju- nie było go tam. Następnie do pokojów reszty z wielkiej siódemki. Również nic. Nikt go nie widział, jakby rozpłynął się w powietrzu. Westchnęłam przeciągle, ruszając w stronę miejsc treningowych. Ale tam również pusto. Zrezygnowana ruszyłam w stronę rzeki- to była ostatnia nadzieja na znalezienie znikacza Percyego. Gdy tylko podeszłam do rwącej wody, moje ręce niemal opadły, gdy wręcz zmuszono mnie do ruszenia wzdłuż niej.
- Gdy tylko go znajdę, zabije go- warknelam pod nosem, przechodząc obok drzewa. Po chwili usłyszałam szmer za sobą. Wyciągnęłam swój sztylet i obrociłam się, gdy za mną pojawiła się Pani O'Leary- Ha? - przekrzywilam głowę, widząc, jak z jej grzbiety schodzą trzy dziewczyny. Od razu schowałam sztylet i przyjrzałam im się.
- Annabeth! - krzyknęła jedną z nich i podbiegła do mnie, wystawiając rękę- Jestem Emilka. Przyjaciółka Jodie. A to Paulina i Julka. Przyszliśmy jej pomóc- uśmiechnęła się do mnie, a ja spojrzałam na dwie dziewczyny za nią.
- Przecież jesteście śmiertelniczkami. Czy wam odbiło? Lepiej, żeby Jodie nie dowiedziała się, że tu jesteście. Dlatego wsiadajcie na Panią O'Leary i wracajcie do Polski- obrociłam Emilie w stronę piekielnego ogara a ta po prostu usnęła, nie dając im możliwości odwrotu- Czyli nici z wracania - westchnęłam cicho i puściłam dziewczynę, masując swój nos.
- Nie będziemy wam przeszkadzać.. po prostu Emilka miała złe sny. Do tego wszystkie się o nią martwimy.. wiemy, że potrafi odwalać głupie rzeczy - oznajmiła Julka, robiąc te dziwne kocie oczy. Po chwili wszystkie trzy je robiły, a ja westchnęłam przeciągle.
Kiwnelam głową i ruszyłam w stronę budynku, gdzie leżała Jodie. Wiedzialam, że to nie jest mądre. Nie mają nawet przeszkolenia bojowego, a co dopiero by mogły jakkolwiek pomoc w wojnie. Jodie mnie zabije, jeśli się o tym dowie. I o tym, że nigdzie nie mogę znaleźć Percyego.
***Oczami Jodie***
Miałam już dość leżenia w tym zasranym łóżku. Jeźdźcy mnie potrzebowali.. wszyscy mnie tutaj potrzebowali. To ja miałam zabić Neerga. To była moja walka. Nie ich. Do tego naprawdę nie wiem, dlaczego Sadie przywiązała mnie do łóżka.. dosłownie.
- Naprawdę nie wiem, czy to konieczne - oznajmiłam cicho, na co Sadie jedynie się zaśmiała, wzruszając ramionami. Zjadła kolejnego paluszka i schowała resztę do torby.
Burknelam coś cicho pod nosem, widząc jej reakcje. To nie było miłe. Westchnęłam cicho i spojrzałam w sufit. Nie lubiłam nigdy tej bezsilności. Niemal zawsze, gdy byłam ranna, traktowano mnie jak księżniczkę.. ale przecież nią nie jestem. Muszę wypełnić obowiązek i tylko tyle. Potem będę mogła sobie leżeć z Nico i oglądać jakieś porąbane filmy, korzystając z laptopa Dedala Annabeth.
- Mamy problem- usłyszałam głos Annabeth, a po chwili poczułam jak trzy ciała niemal na mnie lądują- Uważajcie na nią! - krzyknęła, a ja spojrzałam na mordy nad sobą.
- Dziewczyny?! - niemal krzyknęłam, a Sadie rozluźniła więzy. Pomogły mi podnieść się do siadu i przytuliły mnie we trójkę, mamrocząc coś cicho- Co wy tu robicie?! Życie wam nie miłe?! - odsunęłam je od siebie, poprawiając koszulkę Nica.
- Nie odzywałaś się. Emiś miała sny. I wszystkie się martwiliśmy- oznajmiła Paulina, zakładając ręce na torsie.
- To nie oznacza, że przyjazd do Nowego Rzymu jest idealnym pomysłem. Reyna wie? - zapytałam, również zakładając ręce na torsie. Przez drzwi jak na zawołanie weszła pretorka patrząc na dziewczyny. Za nią wszedł Carter, patrząc na siostrę.
- Nic nie wiem. Ale to nie ważne. Mamy większy problem, niż te dziewczyny- stwierdziła Reyna i podeszła bliżej, wraz z Carterem.
- Mamy wieści z Nomu pierwszego. Magowie udziela wam pomocy. Jednak na dystans. A to oznacza, że jedyne, co możemy zrobić, to zająć się rannymi i nałożyć runy ochronne na Rzym. Potem by wzmocnić ochronę obozu. Użyjemy jednak połączenia z Horusem, bym mógł wam jakoś pomóc w walce- oznajmił Carter i po chwili po prostu walnął się w głowę, na co Sadie zachichotała, wiedząc o co chodzi. Ja natomiast nie wiedziałam.
- Czekajcie.. czyli Grecy, Rzym, Jeźdźcy i Egipt będą walczyć ramię w ramię z Neergem? - zapytała Julka, po czym spojrzała na Emiś- To chyba będzie najzajebistsza walka w historii! - niemal pisnelam, na co wszyscy zasloniliśmy sobie uszy.
Najzajebistsza? Chyba Najniebezpieczniejsza.
***********************************************************************************************
Poki mi się jeszcze lekcja nie zaczęła (Tak, dalej się uczę mimo tych lat xD), to wam dam taki dodatkowy rozdzialik w ramach przeprosin, że tak długo mnie tu nie było. Apollo chyba się na mnie odfochnał, bo dość szybko go napisałam :v Jeśli dobrze pójdzie, to kolejne będą pojawiać sie w tym tygodniu, ale niczego nie obiecuję. Mam jedynie nadzieję, że nie zniknę na kolejne lata! chce mieć już to wszystko za sobą ;-; Bardzo dziekuję, że jesteście <3 Niech mity będą z wami, Wasza Iki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro