Tańce skubańce
***Oczami Jodie; Wyspa Prophetae***
Gadamy właśnie z Hugo, o wszystkim i o niczym. A raczej, porównujemy oba światy. Kiedy doszliśmy do muzyki, mieszkaniec krzyknął:
-Ale ja jestem głupi!
Spojrzałam na niego unosząc jedną brew, a on zaczął mi się przyglądać. Wyjrzał przez okno i ja także. Słońce już wschodziło, a jego promyki odbijały się od rosy osadzonej na trawie.
-Dziś wieczorem są tańce.I chciałbym się zapytać...- podrapał się po karku.- czy nie poszłabyś ze mną. Wiem, krótko się znamy i w ogóle, ale wszystkie dziewczyny już mają partnerów, a matka mnie zabije, jak nie pójdę z kimś, więc jesteś moja jedyną opcją.
-Ej, ej, spokojnie. Oddychaj. Pójdę, choć nie umiem tańczyć, okej? Tylko jako przyjaciele, tak?
- Tak, tak, jako przyjaciele.- uspokoił oddech.- a co do tańczenia, to wstawaj.- wstał i zaprosił mnie gestem do tańca.- To prosty taniec naszego ludu. Tylko się nie zakochaj.- zaśmiał się.
- Mam już swojego, można powiedzieć, mrocznego księcia.- wstałam i zaczął mnie ustawiać.
-Tą rękę tu, a nogi bardziej w rozkroku. Ale nie aż tak.- przewrócił oczyma, lekko się śmiejąc.- O właśnie.- złapał mnie w tali jedną ręką, a ja się lekko spięłam.- ej wyluzuj się i powtarzaj moje kroki.
- No przepraszam bardzo.- przewróciłam oczyma i zaczęliśmy "taniec".
To była katastrofa. Deptaliśmy sobie po palcach, a podczas piruetu, wywaliłam się na Hugo i razem wylądowaliśmy na jego łóżku. Tarzaliśmy się ze śmiechu, ale nic na to nie poradzę. Ja na prawdę nie potrafię tańczyć.
-Daj chwile odpocząć.- poprosiłam, uspokajając oddech.
-Pięć minut i idę po coś do picia.- powiedział i skierował się na dół.
Przymknęłam oczy i momentalnie usnęłam.
Otworzyłam oczy i byłam w Wielkim Domu, w którym właśnie odbywało się zebranie. Chejron siedział w niewygodnym wózku inwalidzkim, po prawej Percy trzymał za rękę Annabeth. Will Solace patrzył się dziwnie na Nica stojącego w cieniu. Travis i Conor malowali twarz grupowego domku Hypnosa, bo spał, a Clarisse ostrzyła włócznie.
- Jodie.- usłyszałam szept Nica.
Stałam osłupiała. Patrzyliśmy sobie w oczy. On mnie widzi, a ja myślałam że to koszmar.
-Boże, co ty masz na sobie?- zapytała córka Aresa, patrząc się na mnie, a ja dalej stałam osłupiała.
- To normalne, kiedy się przechodzi przez portal, Clarisse. Strój zmienia się i dopasowuje do czasów jakie tam panują. Jodie ma na sobie strój pogromcy smoków.- oznajmił Airden.
-Czekaj, czekaj. Wy mnie widzicie? To nie jest koszmar?- spytałam, otrząsając się z osłupienia.
- Połączenie empatyczne. Tak naprawdę, to śpisz tam gdzie jesteś.- Oznajmił Grover, który stał po lewej stronie Chejrona.
-Light zapomniał wspomnieć...- zaczęła Annabeth, a ja się spięłam.- że jeśli pierwszy raz przechodzisz przez portal, to tracisz moce i masz dziesięć dni, aby powrócić, bo inaczej stracisz połączenie ze Szczerbkiem.
-Więc musisz jak najszybciej wrócić.- dodaje Percy.
- A misja?- pytam i zaczynam spacerować po pokoju.
-Nie ma znaczenia, musisz jak najszybciej wrócić. Oswój smoka, który otwiera portale i wracaj.- rozkazuje Nico, podchodząc.
- Cerberusa już oswoiliśmy, ale to nie ma sensu. Dokończę misję, nie pozwolę Neerg'owi wygrać. Dziesięć dni, wyrobię się. Wystarczy pokazać na arenie, jak się to robi, a i Light.- zwróciłam się do chłopaka.- przekazałam list. Wiedziałeś, że przejdę tylko ja, dlatego mi go dałeś, tak?
-Tak, wiedziałem. Miałem sen, jak nas atakują, ale myślałem, że to się nie sprawdzi. Na wszelki wypadek to zrobiłem, ale teraz to nie ważne, wracaj do nas.
-E, wstawaj.- usłyszałam głos Hugo, i poczułam lekkie szturchanie.
- Dokończę misję.- powiedziałam, a obraz mi się rozmył.
Obudziłam się i ujrzałam uśmiechniętą twarz Hugo nade mną. Wyprostował się i w jednej ręce trzymał własnoręcznie robiony kubek ze smokiem, a w drugiej jakieś ubranie. Podał mi naczynie, a ja wzięłam łyk. Poczułam jakieś mleko, ale na pewno nie od krowy, i miętę.
-Co to jest?- zapytałam, wskazując na kubek i lekko się krzywiąc.
- Yaknug. Mleko z Yaka z dodatkiem mięty. Wstrząśnięte. Nasz przysmak.
- nie obraź się, ale mój żołądek się buntuje.
- Prawie nikt tego nie lubi. Ale kto nie wypije choć łyka w jedno z dni smoka, ten ma pech przez rok. Już nie raz się tak zdarzało.
- To daje wam szczęście przez cały rok? Jeden łyk?
- No tak. A masz.- podaje mi ubranie, które okazało się chyba jakąś sukienkę.- Powinno pasować. To jest ubranie mojej siostry, starszej o rok. Pomyślałem, że powinnaś pójść w tym na tańce.
- Raz kozie śmierć.- szepnęłam i upiłam jeszcze jednego łyka.
Jakoś przełknęłam i spojrzałam na Hugo. On był tak podobny do Hadesiątka... Zaczęliśmy znowu rozmawiać, co chwile się śmiejąc. Opowiedziałam mu mój "sen", a on powiedział, żebym się nie martwiła. że ma nawet pomysł, jak nawrócić jego ród. Po chwili, przyszła jego mama i podała nam po pieczonej rybie. Zaczęliśmy się zajadać, dalej rozmawiając. Kiedy skończyliśmy, mieliśmy pełno ości pomiędzy zębami i zaczęliśmy je wyciągać. Wpadłam na pomysł, aby poszukać Cerberusa, którego oswoiliśmy i nauczyć Hugo tresury. Szybko wybiegliśmy z domku i ruszyliśmy na polanę.Zaczęliśmy się rozglądać, kiedy zauważyłam smoczy ogon wychodzący z krzaków. Szturchnęłam łokciem chłopaka i wskazałam na wspomniane miejsce.
-Zagwiżdż.- rozkazałam.
Hugo przyłożył palce do ust i dmuchnął, aż wydobył się pisk. Automatycznie przed nami stawił się trzygłowy smok. Cerberus. Chłopak powoli podszedł z wyciągniętą ręką. Smok przyłożył do niej wszystkie trzy głowy i ryknął przyjaźnie. Hugo odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
-Okey Dokey Yo.- powiedziałam.- No to teraz na niego wsiądź.
-Żartujesz, prawda?- zapytał.
- Nie. Ty mnie uczyłeś tańca, to ja Cie nauczę latać na smoku. No już, wsiadaj!.
Posłusznie wykonał mój rozkaz i usiadł na środkowej szyi. Smok zaczął się lekko wiercić, a na twarzy Hugo pojawiło się przerażenie.
-Nawilż mu skórę. Wetrzyj ślinę w niego. Nikt go jeszcze nie dosiadał i jego skóra nie jest przyzwyczajona.- wytłumaczyłam.
Plunął na rękę i wtarł ślinę w jego szyję. Smok od razu się uspokoił. Odeszłam kawałek od nich i krzyknęłam:
-Zrób kółko w okół wyspy! Zmuś go do lotu! Ale złap się mocno i nie wyrywaj mu łusek!
Hugo coś powiedział, a smok od razu poderwał się do lotu tak, że o mało chłopak nie zleciał. Złapał się w ostatnim momencie jego szyi i opatulił ją swoimi rękami. latali ciągle nad polaną, robiąc niekontrolowane beczki, czy ósemki. Ja tarzałam się po trawie, śmiejąc się wniebogłosy.
-Ha ha! Bardzo śmieszne!- krzyknął spanikowany Hugo.
Uspokoiłam się i wstałam.
-opanuj go!- krzyknęłam.- staraj się nad nim zapanować!
Hugo krzyczał jakieś rozkazy, ale smok dalej go nie słuchał. w końcu powiedział bardziej opanowanym głosem "ląduj", a Cerberus go posłuchał. Wylądowali tuż przede mną, a ja znowu zaczęłam się śmiać. Chłopak zszedł ze smoka na chwiejnych nogach i dołączył do mnie.
-Zabiję Cię.- wykrztusił z siebie, śmiejąc się.
******************************************************************************************
Mamy rozdzialik! Yey! Na serio, nie mam weny -.- I paczcie! Jest śmiesznie xD a i dziękuję wam za taaaaaaaaaaaaaak ogromną ilość gwiazdek pod tomami. Po prostu was ubustwiam! Co dziennie wchodzę na pięć minut na kompa, a tam w *** powiadomień i prawie samo "zagłosował na..." Aww. Kocham was! Do zobaczenia! Wasza Iki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro