Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hugo

Poczułam lekki szturchanie. Z niechęcią otworzyłam oczy, ale od razu pożałowałam. Słońce zaczęło mnie razić (Rezić!~ Dop. Autorki). Zamrugałam kilka razy, aby przystosować się do światła. Kiedy już to zrobiłam, zauważyłam chłopaka, który kucał przy mnie. odsunęłam się automatycznie, łapiąc za patyka z ogniska. Na całe szczęście, ognisko zgasło chwile po tym, jak zasnęłam. Zagroziłam chłopakowi tym patykiem, przyglądając mu się i sapiąc jak po maratonie.

- Hej. Spokojnie, nie zrobię Ci nic.- przybliżył się trochę do mnie, a ja się odsunęłam.- To twoja łódź?- zapytał, pokazując na mały statek, z którego wczoraj brałam drewno i maszt.

-T-tak.- skłamałam, jąkając się. Przecież nie powiem, że przeszłam przez portal i jestem z innego świata.- G-gdzie ja j-jestem?

- Na plaży na wyspie Prophetae. Jestem Hugo, a ty?- podał mi rękę, która niepewnie uścisnęłam.

- Jodie.- uśmiechnęłam się do niego lekko.

Rozejrzałam się. Słońce dopiero zaczęło swoją wspinaczkę po niebie, a jej promienie odbijały się od tafli spokojnej wody. W lesie było słychać poranne śpiewanie ptaków i inne odgłosy zwierząt. Wszystko byłoby piękne, gdyby nie jedna rzecz. Nie przyszli. Oby im się nic nie stało. Łza niekontrolowanie zaczęła spływać na moim policzku, ale szybko ja wytarłam. Wstałam i otrzepałam się z piasku, tak jak Hugo. Poszperałam przy moim stroju, do którego się jeszcze nie przyzwyczaiłam i wyczułam wszystkie moje rzeczy. List, Piekło i sztylet.

-Chodź. Zaprowadzę Cię do wioski.- uśmiechną się do mnie, co odwzajemniłam.

Strasznie przypominał mi Nica. No po prostu jak dwie krople wody, no oprócz tego, że Hadesiątko ma troszku krótsze włosy i inny głos. Ruszyliśmy w stronę lasu.

Szliśmy polną dróżką w ciszy, która przerwał Hugo:

- To, ten... przypłynęłaś tu sama?

- Yyy...- zacielam się lekko i podrapałam po karku.- Miał być ktoś jeszcze, ale nie zdążyli.- spuściłam głowę.

- Nie zdążyli? -zatrzymał się.

- Nie chcę o tym gadać.-

- Jasne.- znów zaczął iść, a ja za nim.- To... z jakiego rodu pochodzisz?

- Nie, nie pamiętam.- szepnęłam. No bo co miałam mu powiedzieć. A z Nowego Jorku? Czy Polski?- Nie wiem, czy nie za mocno uderzyłam się w głowę i nie straciłam częściowo pamięci.

- Może Ci się przypomni.- uśmiechnął się do mnie.

Dalej szliśmy w ciszy, słuchając odgłosów leśnych zwierząt. Po drodze do wioski, zauważyłam żonkile, więc zerwałam jednego i włożyłam sobie we włosy. Przypominały mi Nica. Jak raz, kiedy siedziałam w domu, bo byłam chora, przyszedł i dał mi ich bukiet. Hugo śmiał się całą drogę, a ja mu tylko wystawiłam język. Kiedy już zauważyliśmy pierwsze domki, trochę się spięłam. No bo w końcu, co będzie, jeśli się nie dopasuję? Jeśli nawyki z tego świata będą o wiele inne, niż tu i ich nie pojmę? Jeśli się dowiedzą, że jestem inna? Byłoby o wiele łatwiej, gdyby Light tu był. Albo ktokolwiek z tamtego świata! Nawet Octavian!

Za szybko nadszedł ten moment. Właśnie wchodziliśmy do wioski. Oczywiście, każdy się na mnie patrzył jak na eksponat, a Hugo się ze wszystkimi witał. Byłam tak rozkojarzona, że nie mogłam zapamiętać żadnego imienia. Oprócz jednego, który rzucił chłopak przed chwilą. Octavian. Automatycznie się zatrzymałam i spojrzałam do kogo mówił. Rudzielec wpatrywał się we mnie, a ja w niego. W ręku trzymał młotek i był cały osmolony. Byliśmy przy kuźni, a on kuł właśnie jakiś miecz.

-J-Jodie?- zapytał pierwszy, jąkając się.

- Octavian?- moje oczy właśnie wyszły z orbit.

- Hugo, dasz mi z nią chwilkę porozmawiać.- zapytał i złapał mnie za ramię.

Hugo tylko skinął głową lekko oszołomiony, a Octawian mnie pociągną w głąb pomieszczenia. Kiedy zorientował się, że jesteśmy sami i nikt nas nie podsłuchuje, złapał mnie za ramiona i spojrzał na mnie groźnie.

- Co ty tutaj do cholery robisz?!

- Chciałam zapytać o to samo!- wyrwałam mu się.- Ja mam tu coś ważnego do zrobienia.

- Dlatego odpuściłaś szkołę?

- Uwierz, że jeśli tego nie zrobię, szkoły już nie będzie! A ty? Dlaczego tu jesteś?

- Ja tu mieszkam. Skąd się o tym świecie dowiedziałaś?

- A co my? Gramy w dziesięć pytań?

- Najwyraźniej tak. To jak, odpowiesz mi? Bo na pewno przez przypadek nie znalazłaś się wczoraj na Long Islands...

- Pewnie uznasz mnie za głupią, ponieważ tu żyjesz, ale powiem...- zawahałam się na chwilę.- Ja tu przybyłam, aby wasza wioska przestała zabijać smoki, tylko na nich latała, tak jak robimy to my.

-Latać na smokach? Wy?- patrzył się na mnie, jak na wariatkę.

- Tak, latać na smokach. A my, to znaczy Jeźdźcy z tamtego świata. A ty mi pomożesz w misji, ponieważ moja ekipa nie zdążyła przejść przez portal, ponieważ nas tam zaatakowali.

-Pomogę Ci, ale pod jednym warunkiem.- wskazał na mnie palcem.- Po wszystkim, pocałujesz mnie, okej? Chce posmakować twoich ust.

-W policzek. Ja mam geniuszu chłopaka!

-W usta.

-policzek.

- usta.

I tak nastała dość długa kłótnia, którą wygrałam ja. Po naszej rozmowie, Octavian wziął się do roboty, a ja poszłam z Hugo do wodza osady.

Kiedy doszliśmy do wielkiego drewnianego budynku, który był w połowie w skale, weszliśmy przez ogromne drzwi, bez pukania. Oczywiście, pół budynku było drewniane, a drugie z kamienia. Na końcu sali, stały jakby dwa małe trony, a pomiędzy nimi stał jeden, większy, na którym zasiadał potężny wiking. Podeszliśmy do niego, a on nas przywitał uśmiechem.

-Panie Yagami.- zamurowało mnie. Light jest synem wodza?- Niestety nie udało mi się go znaleźć, ale znalazłem tą dziewczynę śpiąca na plaży. Rozbiła jej się łódź. Niestety, jest sama.

- Szukacie Light'a?- zapytałam, nawet nie myśląc.

Ich wzrok od razu skierował się na mnie z zaskoczeniem. Wyjęłam kartkę i podałam panu Yagami. Szybko przeczytał. Uśmiech powiększył mu się stokrotnie, a oczy zaszkliły.

- Hugo, oprowadź pannę Jodie po wiosce. Przerwijcie poszukiwania Light'a i jego przyjaciół. Są bezpieczni i nic im nie jest. Wrócą, jak tylko zdołają. Wzmocnijcie też obronę. Nie wiadomo, kiedy smoki zaatakują.

Chłopak tylko złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Podbiegliśmy do jakiegoś rogu, gdzie stał nie za dobrze zbudowany wiking, Hugo z nim pogadał, a on dmuchnął w róg. Zatkałam uczy, ale nie na długo, ponieważ chłopak znowu mnie gdzie pociągnął.

Po przejściu całej wioski, nastał wieczór. Szczerze, nogi bolały mnie niemiłosiernie. W tej chwili siedziałam w pokoju Hugo, a chłopak wyglądał przez "okno", czyli po prostu dziurę w suficie. Oni tutaj nie mają szkła. I tak mój wybawca ma pokój na poddaszu. Nagle usłyszeliśmy ryk, ale nie jeden.

-Smoki zaatakowały.- oznajmił Hugo i podszedł do szafki.

Normalni ludzie mają tam ubrania albo jakiś stary sprzęt, ale nie, on ma tu dwa topory, miecze i inną śmiercionośną broń. Po schodach weszła mama Hugo, Elisabeth.

- Zostań z Jodie. Masz ja pilnować, zrozumiano?

-Tak, mamo.- powiedział lekko zawiedziony.

Elisabeth skinęła głową i wybiegła, trzymając w ręce topór. Spojrzałam na Hugo. Ściskał miecz w jednej ręce tak mocno, że pobielały mu knykcie.

- Chodź.- powiedziałam i wstałam. Wyciągnęłam piekło i wcisnęłam guzik. Niestety, nie miałam kulek z gazem, więc nie zapłonął. Hugo patrzył na mnie zdezorientowany.- Musisz się w końcu czegoś o mnie dowiedzieć.- uśmiechnęłam się ciepło i zaczęłam schodzić po schodach. 

*****************************************************************************************************

Dobra, jak na razie, to napisałam. Teraz może przez miesiąc nie być rozdziału, za co Strasznie przepraszam. Może uda mi się coś napisać, na tablecie babci, ale wątpię.  No nic. Niektórzy obstawiali, że Octavian nie jest zwykłym badboyem! I tadam! Nie jest! xD Do zobaczenia! Wasza Iki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro