Koszmar
***Oczami Jodie***
Byliśmy już na Argo II. Siedziałam w kajucie Clava, opatrując go. Nie był w ciężkim stanie, ale odpocząć musi. Nieźle go poturbowali. Dalej nie wiem, jak Rafał zdołał ich obezwładnić. Rozumiem, że udało mu się z Clavilenem, ale z Johnym? Walterem? Tobym? A co do syna Nike, to też ledwo trzyma się na nogach.
Kiedy smarowałam brzuch syna Tanatosa, ktoś wparował do jego pokoju. Odwróciłam się do tej osoby. Był to Bartek.
- Jodie? Mogłabyś nas zostawić na chwile samych?
- Macie pięć minut. Obydwoje powinniście odpocząć po tym, co przeszliście.
Wyszłam i oparłam się o ścianę. Spojrzałam na zegarek. 0:14. Mają do dziewiętnaście. Stałam tak i nuciłam pod nosem piosenkę Fit For Rivals "Reason" (Załącznik).Te pięć minut zleciało dość szybko. Weszłam do pokoju i mnie zamurowało. Bartek leżał okrakiem na Clavie i całowali się zachłannie. Nie zauważyli mnie, więc po cichu zamknęłam drzwi, dalej będąc w szoku.
Skierowałam się do mojej kajuty i rzuciłam się na łózko. Usłyszałam ciche jęknięcie. Wstałam jak oparzona i spojrzałam na koję. Byłam tak rozkojarzona, że nie zauważyłam, że Nico leży na łóżku.
- Przepraszam.- szepnęłam i, tym razem, położyłam się obok niego.
- Co ty taka rozkojarzona?- zapytał przysuwając się do mnie i obejmując moja talię ręką.
- Zobaczyłam coś, czego nie powinnam zobaczyć.- czekał, aż powiem co.- Bartek całował się z Clavilenem.- jego też to zszokowało, ale po chwili na jego twarz wkradł się chytry uśmieszek.- A ty z czego się cieszysz?
Nic nie odpowiedział, tylko złączył nasze usta. Obrócił nas tak, że siedział na mnie okrakiem. Palce wplotłam w jego włosy i lekko pociągnęłam. Na mój gest cicho jęknął. Oblizał moją dolną wargę, prosząc o zgodę, którą udzieliłam mu od razu. Nasze języki w tej chwili toczyły bój. Odsunęliśmy się od siebie ciężko dysząc.
-A od kiedy z języczkiem?- zapytałam uśmiechając się.
-Od dzisiaj.- odwzajemnił gest i położył się obok.
Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zasnęłam.
Obudziłam się w domku nr.3. Zaraz... Skąd ja tu się wzięłam? Wstaje i zakładam kapcie. Ubieram się w obozową koszulkę i jeansy. Wychodzę na dwór i mnie zamurowało, znowu. Całe CHB było zniszczone. Jedyne co się ocaliło to własnie domek Posejdona. Widziałam pełno ciał. Kilkanaście leżało na jednej kupie, a reszta rozniesiona po całym obozie. Złapałam się za brzuch i zatkałam usta. Czułam jak obiad chce ujrzeć światło dzienne. Kiedy uspokoiłam mój żołądek, zobaczyłam coś, co na zawsze utkwi mi w pamięci. Nico. Cały był we krwi. Leżał ledwie przytomnie jakieś dwa metry ode mnie. Podbiegłam do niego i uklękłam przy nim.
-Nico!- krzyczę, waląc go coraz mocniej po policzku.- Nie zamykaj oczu! Proszę.- w tym momencie nie powstrzymywałam łez.- Nico! Nie opuszczaj mnie!
- To wszystko przez Ciebie.- odpowiedział zachrypniętym głosem i zamknął oczy.
Obudziłam się zalana potem. Cała się trzęsłam. Schowałam twarz w dłoniach i starałam się uspokoić. To był tylko sen. Rozejrzałam się. Byłam sama w kajucie. Spróbowałam wstać, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa i upadłam. Ten koszmar zabrał mi siły. Podniosłam się na rękach i poczłapałam na nich do szafki nocnej. Wyjęłam z szuflady ambrozję i wzięłam gryza. Pomogło na tyle, abym mogła wstać i normalnie iść. Skierowałam się leniwie do łazienki, po drodze biorąc pierwsze lepsze ciuchy i hełm. Ciągle miałam na sobie strój. Wzięłam długa kąpiel i ubrałam się. Trochę pomogło. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam okropnie. Cała blada i cienie pod oczami ze zmęczenia. Wyszłam po cichutku do pokoju i pogrzebałam w torbie. Na moje szczęście, Fionę, schowała mi jakiś fluid, puder, szminkę i tusz do rzęs. Normalnie bym ją zabiła, ale teraz ratowała mi tyłek. Wróciłam do toalety i zrobiłam sobie lekki makijaż tylko z fluidu i pudru. Nie było zbytnio widać worów pod oczami i nie byłam zbytnio blada. Lata patrzenia się jak to siostra robi na coś się przydały. Nie rzucało się w oczy. Wyszłam i skierowałam się do masy, po drodze odstawiając rzeczy. Każdy już tam był.
- Nasza śpiąca królewna wreszcie wstała!- krzyknął Leo na powitanie. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam pomiędzy Nico, a Johnym.
- Hej wszystkim. Co tak wcześnie wstaliście?- zapytałam jedząc już gofry.
- Jod, jest godzina piętnasta.- oznajmił mi Percy, a zakrztusiłam się "śniadaniem"
- Że co?! Już piętnasta?!- wykrzyknęłam, a wszyscy zgromadzeni wpadli w furię śmiechu. Po chwili do nich dołączyłam.- Leo?- zwróciłam uwagę przyjaciela.- Kiedy będziemy w Obozie?
- Powinniśmy być za jakieś trzy godzinki.- odpowiedział z uśmiechem. Kiwnęłam głową i tym razem zapytałam...
-Bartek? Odwołałeś rozkaz?
- Nie. Ty to musisz zrobić. Mnie się nie posłuchają.
- Czyli wszystko na mojej głowie.- Westchnęłam i spojrzałam w dół.
Zjadłam leniwie gofry i ruszyłam do kajuty. Zadzwoniłam tam do jeźdźców i odwołałam rozkaz, mówiąc, że już go pokonaliśmy i nie muszą już szukać. I kazałam też wrócić im do obozu. Potem poszłam poćwiczyć. Trenowałam jakieś piętnaście minut i byłam wykończona. Ten sen naprawdę odebrał mi siły. Musze to ukrywać przed wszystkimi. Nie chcę ich męczyć. I tak mi nie pomogą. Usiadłam na ławeczce, gdy zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni jeansów i odebrałam nie patrząc kto to.
-Halo?- zaczęłam trochę zachrypniętym głosem.
- Jodie!- Rozpoznałam głos Tigera.- No w końcu! Ileż można do Ciebie dzwonić?!
- Przepraszam, spałam.
- Spałaś?! O tej porze?! Kim jesteś i co zrobiłaś z Wikonią?!- zaśmiał się.
- Ej! Każdemu się zdarza dłużej pospać.
- Każdemu, ale nie Tobie. Ty mogłaś pójść spać o piątej, a wstać o siódmej. Ale nie ważne. Jedziesz na MeetUp'a?- zapytał, a przed oczami zobaczyłam, jak robi minę kota ze Shreka.
- Mooożeee.- przeciągnęłam.
- No proszę zdrowy rozsądku!
- No dobra, przyjadę z Rafałem.
- A co on robi u Ciebie? Zdradzasz mnie?!- Zaśmialiśmy się lekko.
- Jesteśmy razem w tym samym obozie. Jak będziesz już jechał na spotkanie, to zgarniesz sprzęt ode mnie? Plosie!
- Jasne, spoko. Mam nadzieję, że tym razem nie masz złamanych kończyn.
- Nie, spokojnie.- zaśmiałam się znowu.- Musze kończyć, nie mogę zbytnio gadać, to jest dla mnie nie...- w ostatnim momencie przerwałam.
- to jest dla Ciebie...?- zapytał.
- Nie ważne. Zapomnij. Pa!- rozłączyłam się szybko.
Gdybym powiedziała mu, że to dla mnie niebezpieczne, to pomyślał by, że zrobiłam coś złego. Że chcą mnie namierzyć czy coś. Ta jego ciekawość.
Skierowałam się do mojej kajuty i rzuciłam się na łózko. Tym razem nie przygniotłam Nico! Bravo ja! Jęknęłam w poduszkę. Obróciłam się i spojrzałam w sufit. Nie miałam siły. Bałam się zasnąć. Bałam się, że sen powróci. Bałam się, że to się stanie. Bałam się, że to wszystko będzie prze zemnie. Momentalnie uroniłam jedną łzę, która poleciała mi po policzku. otarłam ją kciukiem, kiedy ktoś wszedł do kajuty. To był Nico. Kiedy mnie zauważył podbiegł do mnie, uklęknął, złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.
- Jodie? Co się stało?- zapytał z troską.
- Nic takiego. Po prostu coś sobie przypomniałam.- odpowiedziałam i uroniłam kolejną łzę, którą tym razem przetarł Nico.
- Ty masz makijaż?- zapytał zdziwiony patrząc na swój kciuk. Super... Musiał się zmyć od tych dwóch łez?
- Pomyślałam, że spróbuję. Jakoś nikt się nie skapnął.- skłamałam. Nico wziął chusteczki nawilżane z nocnej szafki.
Wyjął jedną i chciał mi zmyć makijaż, ale się odsunęłam. On nie dał za wygraną i próbował dalej. Wstałam z łózka momentalnie, ale to nie był dobry pomysł. Upadłam na bok. Jęknęłam cicho, a Hedesiątko od razu pojawiło się przy mnie. Podniósł mnie i położył na łóżko. Wziął chusteczkę nawilżaną i umył mi twarz. W jego oczach mogłam wyczytać zaskoczenie, gdy zmył ze mnie makijaż.
- Proszę, nie mów innym.- wychrypiałam.
- Jak to mam nie mówić?- zapytał z jeszcze większym szokiem.- Jodie, jesteś cała blada i masz ogromne wory pod oczami. Jesteś bez sił i ty każesz mi im nie mówić?- powiedział z troską i złością.
- Nie chce ich martwić. To tylko przez głupi koszmar. Zaraz mi przejdzie.
- Jodie, to nie jest normalne, aby przez koszmar wyssało z Ciebie tyle siły.- powiedział, po czym wyciągnął z szuflady ambrozję.
- Już brałam.- odpowiedziałam.
- Ile?
- Gryza. Tyle mi wystarczyło, aby wstać i normalnie chodzić.
- Weź jeszcze dwa.- podał mi batona, a ja zjadłam ile potrzeba.- Lepiej?
- Tak.- odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-A teraz, opowiesz mi swój sen?- zapytał, a mi mina zrzedła. Przed oczami miałam Nica całego we krwi, umierającego na moich rękach.
- Raczej nie. Chcę o tym zapomnieć. Tylko proszę, nie mów tego nikomu, okej?
- Okej.- spuścił głowę. Wstał i położył się obok mnie. Objął mnie ramieniem, a głowę schował w moje włosy.- Idź spać, musisz wypocząć. Jak będziemy w obozie zaniosę Cię do trójki.
Ułożyłam się wygodniej i od razu usnęłam.
*****************************************************************************************************
Jest! Trochę dłuższy, ale to chyba nie szkodzi :P I wow! Pewnie zaskok z tym Bartkiem i Clavem, nie? Hue Hue. Zajechało Yaoi! A z resztą jestem w rozsypce!
Po pierwsze: Chłopak mojej siostry wygląda DOSŁOWNIE jak Nico.
Po drugie: Historia Jodie dosłownie dzieje się w moim życiu! A dokładniej w życiu mojej siostry. Przymusowy pocałunek, a potem się okazuje, że ten koleś jest gejem. Ma chłopaka, ale jej przyjaciel się w niej buja, a ona o tym wie. Teraz ten pocałunek Jodie i Nico, taki sam jak mojej siostry z jej chłopakiem... Dużo by jeszcze wymieniać, ale to wygląda tak, jakbym pisała jej historię. I NA SERIO SIĘ BOJĘ! To jest jak pierdolone Fantasy czy Since Fiction! Przepraszam za słowo, poniosło mnie...
Do zobaczenia! Wasza Iki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro