Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie ma to jak twarde lądowanie

Dobrze mówiłam, że szybko nie zasnę. Zanim to zrobiłam, Percy zdążył przyjść z ogniska i się położyć, a ja dalej nie mogłam spać.   Oczywiście myślałam nad wszystkimi wydarzeniami. Dwwi rzeczy są pewne. Po pierwsze, muszę znaleźć jak najszybciej Szczerbatka. Po drugie, trzeba przekonać innych jeźdźców na zmianę stron. Jeśli w ogóle mnie posłuchają. Po jakichś kilku godzinach rozmyślań poszłam spać. No i oczywiście musiał mi się przyśnić koszmar...

Byłam w jakiejś jaskini i widziałam pełno smoków. Dwóch szczególnie zwróciło moją uwagę. Jeden z nich był ogromny. Mierzył około jak dwudziesto piętrowy budynek. Rozdwojony ogon, który wyglądał jak dwie ogromne maczugi.Bardzo duże, podziurawione, szare, jak cały smok, skrzydła. Co znaczyło że nie może latać. Cztery masywne nogi. Jego szczęka wyglądała trochę jak u dinozaura T-Rex'a tylko, że była szara z ciemniejszymi "pryszczami". Postanowiłam go nazwać Testa, co po włosku znaczy szef. Drugi zaś to był... Szczerbatek?! Nie mogłam się ruszyć, a tak chciałam do niego podbiec, jako że nie mogłam zaczęłam go wołać. On na wykrzykiwanie jego imienia odwrócił się do mnie i spojrzał groźnie. Widziałam jego oczy, były takie jak mówił Percy. Był pod wpływem Testy. Zaczął do mnie biec i juz miał we mnie strzelić, ale zostałam przez kogoś obudzona.

Wstałam nagle, cała zalana potem i walnęłam się o kogoś głową. Tym kimś okazał się zmartwiony Percy.

- Oj przepraszam.- wydukałam i schowałam twarz w dłoniach.- Nic Ci nie jest?

- Nie spokojnie.- powiedział tuląc mnie.- Co Ci się śniło? Wołałaś ciągle Szczerbatka.

- Byłam w jaskini...- opowiedziałam cały mój sen i zaczęłam ryczeć jak mała dziewczynka.

- Ej spokojnie, Jodie. Gazelo- od razu podniosłam wzrok. Nigdy tak do mnie nie powiedział.- znajdziemy Szczerbatka i zabijemy Testę. Obiecuję Ci. A teraz wstawaj, bo trzeba na śniadanie iść.

-Już na śniadanie?!

-Tak. A teraz ubieraj się i ruchy!

Zrobiłam tak jak kazał i poszliśmy w stronę pawilonu jadalnego. Po drodze zgarnęliśmy przyjaciół i usiedliśmy przy stoliku. Zażyczyłam sobie pizzę na cieście francuzkim i oczywiście herbatę z mlekiem. Spojrzałam na stolik Aresa. Zauważyłam, że Bartek znalazł już sobie odpowiednie towarzystwo i razem z Clariss dokuczali nowym herosom. Norma. Postanowiłam w końcu zająć się pizzą. Obok mnie oczywiście siedział Nico jedząc burgera. 

-Czemu znowu jesteś smutna? Ale tym razem nie krzycz i nie uciekaj.- Zapytała Ann.

- Znowu sen.- powiedziałam, po czym skierowałam się do brata.- Percy, opowiesz im, a ja zgarnę nowych i pójdziemy wybrać broń.

-Okej, ale dlaczego sama im nie powiesz?  

- Bo nie chcę wybuchnąć płaczem przy całym obozie.- odpowiedziałam.

Wstałam i ruszyłam w stronę stolików. Najpierw poszłam do Apolla, gdzie byli bliźniacy, Tyler i Isaac. Potem do Hekate po Happy, Hermesa po Sarę i Luke'a, Hefajstosa po Kate, Ateny po Walter'a i Toby'ego, Afrodyty po Stuarta, a na koniec do Aresa po wiecie kogo. 

-Bartek. Zbieraj się idziemy do zbrojowni po broń i zbroję. Macie ze mną i Percy'm szermierkę. 

-Już się robi, kochaniutka.

-Przestań.- warknęłam, a on posłusznie to zrobił.

Skierowaliśmy się w stronę zbrojowni, a po drodze dołączył do nas Percy. Było ciężko, ale wybraliśmy dla każdego odpowiednia broń. Poszliśmy na arenę gdzie mieliśmy ćwiczyć. Kazaliśmy im się dobrać w pary, co wyglądało mniej więcej tak: Tyler i Isaac, Happy i Stuart, Walter i Toby, oraz Bartek i Kate. Ja byłam z Percym. Kiedy mieliśmy demonstrować walkę, usłyszeliśmy ryk smoka i to nie byle jakiego.

-Szczerbatek.- Powiedziałam i pobiegłam w stronę hałasu. 

Biegłam przez las ile sił w nogach. miałam na sobie mój kostium, więc było mi łatwiej. Słyszałam jak Percy mnie woła, ale nie zwracałam na to uwagi. Liczyło się to, aby odnaleźć mojego kochanego smoka. Mimo iż we śnie próbował mnie zabić. Po około pięciu minutach byłam już przy Szczerbatku. Miał te głupie oczy. Odrzuciłam broń, aby pokazać mu, że nie chcę go skrzywdzić. Wystawiłam przed siebie rękę podchodząc wolno do niego.

-Hej, mordko. Pamiętasz mnie?- mówiłam powoli i spokojnie.- Przyjacielu, wiem, że nie chcesz mnie skrzywdzić. Wiem, że jesteś pod wpływem Testy.

W okół nas zebrał się cały obóz. Dzieci od Apolla napinali łuki, a inni trzymali broń w gotowości.

- Rzućcie broń! On wam nie zrobi krzywdy!- Krzyknęłam, a oni zrobili to co kazałam. Zwróciłam się do smoka i popatrzyłam głęboko w jego oczy.- Nie zrobimy Ci krzywdy. Wiesz o tym. Chcemy Ci pomóc. 

Na ostatnie moje słowa, Szczerbek potrząsną nerwowo głową, a jego oczy powróciły do normalności. Wskoczył na mnie i zaczął mnie lizać, a ja zwijałam się ze śmiechu. Kiedy już się ogarnęliśmy podeszli do nas nasi przyjaciele i skierowaliśmy się w stronę domków. Ja oczywiście musiałam zrobić bardzo długo wyczekiwaną rzecz. Mianowicie wsiąść na Szczerbatka i latać nad obozem. Zwracaliśmy ciągle na siebie uwagę, ponieważ po skończonej akrobacji, albo Szczerbek ryknął ze szczęścia, albo plunął plazmą przed nami. Na zakończenie naszego wspólnego latania, zablokowałam ogon i ze smoka. Rozłożyłam własne skrzydła i obok mojej Nocnej Furii szybowałam. Po chwili dołączył do nas Jason, czyli że jako syn Jupitera umie latać. Zapamiętam. Jaka ja jestem głupia... Przecież nie wiem jak się ląduje! 

-Jason! Pomożesz wylądować? Bo na serio nie umiem!- krzyknęłam.

-Jod. Po pierwsze uspokój się!  Rób to co ja!

Pokiwałam głową na tak i powtarzałam jego ruchy. Odchyliliśmy się tak, że prawie lecieliśmy pionowo. Jakoś udało mi się wylądować, ale dość ostro, w skutek czego uderzyłam mocno głową o drzewo. Moje nogi zrobiły się jak z waty, a przed oczyma miałam czarne plamki. Głowa bolała jak cholera. Upadłam i zemdlałam.

***Oczami Jasona***

Wylądowaliśmy z Jodie dość ostro, ale nic nam nie było. A raczej mi, bo po chwili widziałem jak siostra Percy'ego wali głową w drzewo i mdleję. Szybko podbiegłem do niej i sprawdziłem puls. Żyje. Uff... Chociaż i tak dostanę ochrzan od Percy'ego i Nico. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do naszego skrzydła szpitalnego, gdzie zajął się nią Will. Oprócz tego, że zemdlała, miała zryte czoło i trochę nos, z którego leciała krew. Już nie żyję. Pobiegłem na arenę gdzie zastałem moich przyjaciół. 

-Jodie.- wydyszałem z ledwością.- Jest nieprzytomna. Leży w szpitalu. 

Pobiegli jak oparzeni, a ja za nimi nie nadążałem. Kiedy już tam przybyłem, Percy chodził zdenerwowany w kółko, tak jak Ann i Leo. Nico siedział i trzymał ją za rękę, a reszta stała i wpatrywała się a nią. Kiedy mnie zauważyli, Glonomóżdżek zaczął mnie się wypytywać.

- Jason! Co się z nią stało? Czemu krwawi?

- Percy spokojnie. Szybowaliśmy sobie i nie wiedziała jak wylądować. Pomogłem jej, ale za szybko to zrobiła. Walnęła głową o drzewo i zemdlała.

-Mogłeś spowolnić ją, albo cokolwiek.- krzyknął na mnie Nico, puszczając Jodie. 

-Myślałem, że da radę!

-Przestańcie się kłócić! Wasza przyjaciółka leży tu nieprzytomna, a wy zaraz zaczniecie się bić!- Uspokoiła nas Annabeth, ale po niej widać było, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok.- Lepiej idźcie zawiadomić Chejrona. 

Poszedłem sam do Wielkiego Domu, aby powiadomić Centaura. Gdy tylko to usłyszał pogalopował w stronę namiotu gdzie leżała.

*****************************************************************************************************

Bam! Mam :D I jak się podoba?  Z Apollem się już pogodziłam i jest okey! :D Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania mojego ff :P Bo naprawdę jak was czytam to chodzę cały dzień z bananem na twarzy :P :D A na załączniku takie słodkie selfie :D Do zobaczenia w następnym :P Wasza IkiDragon :P 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro