Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czas plan wcielić w życie cz.2

Szliśmy chwilę, po czym weszliśmy do jakiejś komnaty, a na ścianie uwieszony za ręce był... Dezy?! Miał głowę spuszczona w dół. Widać było, że ledwo żyje. Chciałam do niego podejść i walnąć go z liścia za to co zrobił. Ale zdemaskowałabym nas.Więc mogłam tylko powiedzieć:

-Jak mogłeś? Dezy, ufałam Ci.

Syn Hekate spojrzał na mnie, a w jego oczach mogłam wyczytać smutek i żal. Po policzku spłynęła mu jedna łza. Czyli chłopaki płaczą.

- Przepraszam.- Tylko tyle udało mu się wykrztusić.

-Ooo... Jakie to słodkie. Aż chyba zaraz zwymiotuje tęczom.- Wtrącił się Eric.- Ej ty. Gromogrzmot.- wskazał na Jasona, który mnie trzymał.- Zdejmij jej Hełm i rzuć go gdzieś. Chcę widzieć w jej oczach cierpienie. 

Jason posłusznie wykonał polecenie, ale hełm wyrzucił gdzieś bliżej. 

- Cierpieć, to możesz ty.- powiedziałam, patrząc się prosto w jego szmaragdowe oczy. On tylko zaśmiał się głupkowato i strzelił mi z liścia. Nie powiem, bolało. Zwróciłam wzrok na Nico i Percy'ego, którzy stali obok, trzymani przez przyjaciół. Mieli przerażone miny, ale nie wiedziałam czy udają, czy nie. Musiałam wybrać odpowiedni moment na zaskoczenie. Tylko kiedy?

- Szkoda, że taka piękna buźka musi się zmarnować.- powiedział, łapiąc mnie za podbródek, zmuszając na spojrzenie mu prosto w oczy. Był o głowę wyższy.- Za twoje nieposłuszeństwo będzie kara. Najgorsza dla Jeźdźcy. Chyba wiesz o czym mówię?

- Nawet się nie waż. Wiesz jakie będą konsekwencje? Staniesz się tym, przed którym próbowałeś bronić smoki.

- Obronie resztę smoków zabijając jednego. A potem bogów. Większe dobro.

- O czym wy gadacie? Jod?- zapytał Percy.

- Chce zabić Szczerbatka. Po godzinie od jego śmierci i ja zginę, i już nigdy nie odrodzi się ani Jeździec Nocnej Furii, ani jego Smok. Przez ten czas będę strasznie cierpiała - odpowiedziałam, po czym zwróciłam się do Eric'a.- Nie możesz tego zrobić. 

- Nie będziesz mi mówiła, co mogę, a co nie.- wysyczał przez zęby, a potem krzyknął:- Straże! 

Przez ten sam tunel weszło około dwudziestu strażników. Mieli takie same smoki- Gronkiel. Robiło się gorąco. Trzeba w życie wcielić kolejną fazę planu. Zaskoczenie. Szturchnęłam lekko Jasona. On, mam nadzieję, spojrzał się na moje dłonie. Rzuciłam szybko ostrzegawcze spojrzenie na Percy'ego i Nico. Na palcach odliczałam. 3... 2... 1... Stało się. Rzuciłam się na Eric'a i razem upadliśmy na ziemię. Ten był zszokowany, tak samo jak jego armia. Moja ekipa od razu wiedziała co robić. Szybko wstałam z Dionizosiątka, zabierając mu miecz. On też szybko wstał i próbował odzyskać broń, ale mu się to nie udało.

- Ściągnijcie hełmy! Muszę was odróżniać!- krzyknęłam do swoich, a oni uczynili to, co kazałam.

Percy odetkał Orkan i już brał się za walkę. Tak samo uczynili inni. Rozpoczęła się jadka. Przydała by nam się pomoc. Ale kto? Dezy! Szybko podbiegłam do chłopaka. Dałam mu szansę, aby się poprawił. Uwolniłam go, a on dobył miecz Eric'a. Od razu wskoczył w wir walki. Oczywiście walił sprzymierzeńców Testy, a nie moich. Czas zająć się przywódcą.

 Poszłam, pełna gniewu, w stronę Erick'a. Ten nie wiadomo skąd, miał w ręku miecz, ale nie Jeźdźcy. Zwykła broń z Obozu. Odczepiłam Piekło i wcisnęłam guzik. W mojej dłoni od razu znalazł się miecz. Ale nie zapłoną. Super! Genialna Jodie zapomniała włożyć kulkę z gazem! Chociaż walka będzie mniej więcej wyrównana. Kiedy byłam już bliżej zamachnęłam się na niego. On niestety odparował mój cios. Cięłam, pchałam i unikałam. Walka była zacięta. Niestety, przegrywaliśmy. Moja ekipa ledwo utrzymywała się na nogach, a szczególnie Dezy. Ich przybywało coraz więcej. Jedyne co może nam pomóc, to przemówienie im do rozsądku. I to właśnie zamierzam zrobić. Ale najpierw ogłuszyć Eric'a. Ale jak? Ha! Wiem! Jestem genialna! Walnęłam z całej siły rękojeścią i trafiłam! Pierwszy zadany cios! Wywrócił się, a ja przycisnęłam go do ziemi nogą. Wiercił się, ale nie zdołał się wydostać. 

-Ej! Ludzie!- Krzyknęłam, przez co zwróciłam uwagę wszystkich.- Posłuchajcie mnie! Wiem, że uważacie mnie za zdrajczynię, ponieważ jestem po stronie bogów. Ale to nie prawda! Zrozumcie, że to nie prawda. Wiem, bogowie zabijają smoki. Ale obiecuję na Styks, że zrobię co w mojej mocy, aby nakłonić ich, żeby tego nie robili. 

- Nie słuchajcie jej! Ona kłamie!- Krzyknął Eric.- Przecież to zdrajczyni! Zabić jej smoka! 

- Widzicie! On chce zabić smoka! I to jeszcze ostatniego z gatunku. Nie pozwólcie się kontrolować.  

Nastały pomruki. Podeszli do siebie robiąc zamknięty okrąg. Naradzają się. Oby stanęli po mojej stronie. Moja ekipa i Dezy podeszli do mnie. Widać było po nich, że są wyczerpani. 

- Już wiem, dlaczego lubisz to nosić. Wygodne, nie powiem.- zagadał Leo.

- Mam nadzieję, że to zadziała. Mama mi mówiła, że szczerość popłaca.- pocieszył mnie Percy.

- Oby nikt nie ucierpiał.- powiedziałam.- Nie zniosłabym, gdyby któreś z was zginęłoby i to z mojej winy. I nie mówcie mi, że nikt nie zginie.- dodałam szybko.- nawet w przepowiedni jest wspomniane, że jedno z nas kopnie w kalendarz.

- Przepowiedni?- zapytał Dezydery. 

- A no tak. Ty nic nie wiesz. Nie było Cię. A więc: Smoczy Jeździec wyboru dokona, czy Olimp naprawdę skona, miłość wszystkie przeszkody pokona, wola bogów się nie dokona, gdzie dziesięcioro herosów wyruszy, jeden zginie w bezgłośnej głuszy. 

- Czyli... Jesteście tu tylko z powodu przepowiedni? A myślałem, że chcecie mnie uratować. Dzięki...

- Serio? Mieliśmy Cię ratować? Po tym co nam zrobiłeś, powinieneś dalej tu tkwić. Ciesz się, że cie uwolniłam. 

- Dobra. Nie obwiniajcie się.- zareagowała Piper.- Jodie, ty lepiej pilnuj Eric'a, a te Dezy lepiej się nie odzywaj. 

Nastała cisza. No dobra... nie. Bo oni ciągle się naradzali. Eric ciągle się wiercił, a mi powoli ubywało sił, aby go dalej trzymać nogą. Ten moment nadszedł zbyt szybko. Pewnie zastanawiacie się jaki? A taki, że wyrwał mi się, a ja się przewróciłam. Szybko podbiegł do jednego z Jeźdźców i wyrwał mu broń z ręki. Włożył kulkę i wcisnął guzik. Broń automatycznie znalazła się w jego ręku. Zaczął iść w moją stronę, a ja nadal leżałam. W mgnieniu oka, podniosłam się i wyciągnęłam kulkę z buta. Włożyłam ją do miecza i wcisnęłam guzik. miecz pojawił się w mojej prawej dłoni. Tym razem zapłonął. Naszykowałam się już do walki, a on już stał przy mnie. Zamachnął się, ale ja z ledwością odparowałam cios. Był wściekły. Za każdym jego ciosem cofałam się o krok. Jak zaraz będzie tutaj ściana za mną, to ja nie wiem co zrobię. Zamiast moich oczekiwań, skończył mi się grunt pod stopami. Tak to była przepaść. Spojrzałam w dół. Nie widać dna. Super... Wystarczyło, aby mnie popchnął i po mnie. Zamachnął się, a ja uciekłam w bok. 

- Nie zamierzam jeszcze zginać!- krzyknęłam i podcięłam mu nogę.

- I tak zginiesz!- syknął przez zaciśnięte zęby i upadł na jedno kolano.

Wokół nas, oczywiście, musiała zrobić się wolna przestrzeń. No, bo jak że by inaczej? Nikt nie chce nam pomóc. Dość o nich. Eric wstał i uniósł broń na wysokość moich żeber. Kulał na jedna nogę, ale to moje dzieło. Spojrzałam szybko na moich przyjaciół. Mieli zmartwione miny. Tą moją chwilową nieuwagę wykorzystał Eric. A mianowicie kopnął mnie z półobrotu w brzuch. Skuliłam się, a on walnął rękojeścią w moje plecy. Padłam na ziemie. Ból był ogromny. Łzy naleciały mi do oczu. Powstrzymałam się od płaczu. Za dużo łez wylałam w swoim życiu. Eric podniósł broń, celując ostrzem na mnie. Pogodziłam się ze śmiercią, chociaż miałam przeżyć dla Nico. Aby znów nie cierpiał. Ale chciałam go ratować. Żeby miał normalne życie. Zamknęłam oczy i usłyszałam świst miecza. Poczułam metaliczny zapach krwi, ale nie czułam ukłucia, ani wbicia we mnie miecza. Otworzyłam oczy, a to co zobaczyłam, zamurowało mnie.

*****************************************************************************************************

HA! Znowu Polsat się kłania! :D :D No nic. Wiem, wiem rozdział miał się pojawić wczoraj, ale nie miałam czasu :( Dziś jeszcze mój brat przyjeżdża, więc nie dziwcie się, jak nie będzie rozdziałów. Przepraszam :3 

6. Mam własny styl ubierania się. Mniej więcej koszula pomarańczowa/ zielona i jeans, a do tego adidasy :3 

******************************************************************************************************

Życzę wam wesołego jajka i mokrego dyngusa :3 Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro