5. Wybór i decyzja
Perspektywa Rose
Następnego dnia musiałam wczuć się w rytm obozu. Wstałam o szóstej rano, aby się wyrobić. Ubrałam się w luźne, czarne dresy oraz czarną koszulkę. Na to zarzuciłam bluzę. Na stopy włożyłam moje conversy i wyszłam z domku. O tej porze nie było jeszcze za dużo ludzi.
Postanowiłam, że skorzystam z rady pegazów. Skierowałam się do Wielkiego Domu. Szłam powoli myśląc czy na pewno to jest dobry pomysł mówiąc Chejronowi o wszystkim. A może Chejron powie wszystkim kim jestem i Percy oraz Tyson mnie znienawidzą? Albo cały obóz mnie znienawidzi? Nie wiem. Waham się. To będzie duży krok w moim życiu.
Jestem przed Wielkim Domem. W ostatniej chwili odwracam się i idę nad jezioro. Zakładam kaptur na głowę i podążam w wybrane przez siebie miejsce.
Docieram nad jezioro i siadam na wilgotnym piasku. Nie mogę ich powstrzymać. Łzy leją się potokami z moich oczu. Wszystko jest niesprawiedliwe. Za dużo tego wszystkiego. To nie powinno tak być. Moja mama powinna żyć. To ja powinnam być martwa, a nie ona.
Perspektywa Percy'ego
Było już grubo po ósmej. Zajęcia dawno się zaczęły, a Rose nigdzie nie widać. Na śniadaniu jej nie było. Nikt jej nie widział. Podobno gdy wstali Connor i Travis - a oni wstają w pół do siódmej - jej już nie było w łóżku. Pobiegłem do Chejrona, bo naprawdę byłem zaniepokojony.
- Chejron nie widziałeś Rose? - zapytałem.
- Percy? Co tu robisz? Nie powinieneś być na zajęciach? - pyta.
- Powinienem, ale szukam Rose. Nikt jej nie widział. Na śniadaniu jej nie było, a gdy Connor i Travis wstali jej nie było - powiedziałem.
- Szukałeś jej? - zapytał teraz całkiem poważnie.
- Sam nie dam rady - odpowiedziałem.
- Weź paru obozowiczów i poszukaj jej, o by nie zrobiła czegoś głupiego - powiedział.
Tak jak Chejron powiedział tak zrobiłem. Wziąłem ze sobą Annabeth, Travisa, Connora, Tysona i Michaela - syna Apolla. Razem zaczęliśmy jej szukać. Rozdzieliliśmy się. Każdy poszedł w inną stronę i wziął inny kawałek obozu.
Ja zdecydowałem się iść najpierw nad jezioro. Ja tam zawsze chodzę, aby coś przemyśleć. Woda daje mi szanse wyciszyć się. Nie myliłem się. Była tam. Siedziała na piasku i... płakała? Tak, płakała. Podeszłem do niej i usiadłem obok niej.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytała.
- Dlaczego wyszłaś i nikomu nic nie powiedziałaś? Szukaliśmy Cię - odpowiedziałem.
- Po co? Niepotrzebnie - powiedziała.
- Dlaczego? - zapytałem, bo naprawdę byłem ciekawy.
- Moje życie się wali. Wszystko się wali i nic na to nie poradzisz - powiedziała i wstała.
Ruszyła w stronę pawilonu. Podbiegłem do niej.
- Dlaczego nie chcesz dać sobie pomóc? - zapytałem.
- Bo nie chcę i nie możesz. Nikt nie może mi pomóc - odpowiedziała.
Perspektywa Chejrona
Martwiłem się o tą nową dziewczynę. Rose. Co ona przeżyła, że jest w takim stanie? Rozumiem, że jej matka zmarła, ale nikt się tak nie zachowuje.
Po chwili widzą ją jak idzie razem z Percy'm. Dobrze, że ją znalazł. Na szczęście nic się jej nie stało. Dziewczyna weszła do pawilonu i zjadła coś. Potem poszła do swojego domku i już z niego nie wychodziła. Pytałem Percy'ego co się stało, ale on też nic nie wie.
Rose nic nie mówi. Je kiedy wszyscy wyjdą z pawilonu. Na zajęcia chodzi jak chce. Najczęściej chodzi na greke, szermierke, jazdę na pegazach oraz mitologię. Nie mogę na to nic poradzić. Nie mogę jej zmusić, ale muszę z nią na pewno porozmawiać.
Cześć ❤ Jeszcze dzisiaj wrzucam rozdział 🙂 Jak wam się podoba?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro