Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26. Powrót


Perspektywa Rose

Byłam już na Long Island. Szofer oczywiście otworzył mi drzwi i podał torbę. Ruszyłam ku bramie. Przekroczyłam próg i od razu usłyszałam tutejszy gwar rozmów czy ćwiczeń. Tego mi brakowało. Tego odpoczynku. Zarzuciłam torbę na plecy.

Kiedy szłam przez obóz niektórzy dziwnie się na mnie patrzyli, a inni witali. W końcu trafiłam na Percy'ego. Ten od razu mnie przytulił.

- Co tu robisz? - zapytał.

- A co nie wolno przyjechać? - zapytałam brata.

- A tak na serio? - zapytał.

- Musiałam się z tamtąd wyrwać. Nie mogłam już wytrzymać. Ciągle tylko papiery i papiery albo jakieś spotkania czy konferencje - powiedziałam, a brat się zaśmiał.

Nagle wpadliśmy na Chejrona w drodze do domku.

- Rose, co ty tu robisz? Nie powinnaś być u siebie? - zapytał, a Percy głośno się zaśmiał - A temu co?

- Rose ma po prostu dość papierków - mówił Percy między napadami śmiechu.

- Jak ja Cię zaraz uduszę... - powiedziałam do Percy'ego, który zaczął uciekać - Pa, Chejronie! - krzyknęłam.

Perspektywa Percy'ego

Zacząłem uciekać przed Rose, która prawie mnie doganiała. Nie daleko zauważyłem Annabeth.

- Annabeth! Łap go! - krzyknęła Rose.

Nagle znalazłem się w rękach Beth. Rose podbiegła do nas.

- Mogę go udusić? - zapytała.

- Co znowu zrobiłeś? Cześć Rose - zapytała mnie moja dziewczyna.

Tak, Annabeth i ja jestem razem.

- Cześć Annabeth - odpowiedziałam - Śmiał się ze mnie, bo uciekłam od papierków w moim biurze - powiedziała Rose.

Wtem poczułem jak ktoś uderza mnie w mój kochany łeb.

- Annabeth! Przestań - krzyknąłem.

- A przestaniesz się z niej śmiać? - zapytała.

- Tak, bo chcem jeszcze pożyć - odpowiedziałem.

Znowu poczułem uderzenie w głowę.

- A to za co? - zapytałem.

- Za chęci do życia. Pomóż jej z tą torbą - powiedziała Beth.

Z jej rozkazu wziąłem od Rose torbę. Od niej też dostałem w łeb.

- Jest Tyson? - zapytała.

- Nie ma go. Jest u ojca w kuźni - odpowiedziałem.

Skierowaliśmy się do naszego domku. Tam położyłem torbę na jej łóżku. Trochę ciężka. Dziewczyna zaczęła się rozpakowywać. Ubrania schowała do szafy. Z torby wyjęła jeszcze... papiery.

- Papiery? - zapytałem ze śmiechem.

- Jeszcze raz - powiedziała groźnie dziewczyna.

Nagle poczułem jak wylewa się na mnie masa wody.

- Rose! - krzyknąłem.

- Też Cię kocham braciszku! - odkrzyknęła.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro