2. To jeszcze nie koniec
Dzień jak dzień. Jeszcze kilka dni i wakacje! Będzie wolne i... wolne. Czego chcieć więcej? Wyjadę do ciotki gdzie będę mogła swobodnie używać magii. Tak się cieszę!
Właśnie jestem w szkole na lekcji fizyki. Kto wogóle wymyślił ten przedmiot? Jego nie da się zrozumieć! Na szczęście jest to ostatnia lekcja i mogę wracać do domu. Dzwonek! Błogosławiony dzwonek! Dziś nie czekam na Kate, bo jest chora. Szkoda mi jej. Wracam do domu. Ale za to w szkole miałam spokój. Aidena Blacka nie było w szkole. Cud nad cudy!
Jestem właśnie na swojej ulicy. Przechodzę przez furtkę w ogrodzeniu. Podchodzę do drzwi i łapie za klamkę. Otwarte. Zawsze były zamknięte. Coś jest nie tak. Zdejmuję plecak i rzucam go w kąt. Wyciągam dłoń przed siebie przygotowana na jakikolwiek atak. Nic. Idę dalej. Nagle zostaje rzucona na ścianę. Zabolało. Zobaczyłam mężczyznę. Wyciągnęłam dłoń i mocą posłałam na drugi koniec pokoju. Wstał i ja także. Zaczęła się walka. On także miał moc. Na jego nieszczęście jestem bardzo potężna. W mig go załatwiłam. Podeszłam do niego i zapytałam:
- Kto Cię przysłał?! Gadaj!
- To jeszcze nie koniec. Przyjdą inni - powiedział i rozpłynął się w powietrzu.
- Mamo! Mamo! Gdzie jesteś? - wolałam mamę, ale nie odpowiada.
Wchodzę do salonu, a tam... leży moja mama. Natychmiast do niej podbiegam. Zauważam głęboką ranę. Dużo krwi. Bardzo dużo krwi. Z moich oczu leją się potoki łez.
- Córciu... jedź na... Long Island... Tam jest... twój brat... Percy Jackson... - powiedziała.
To były jej ostatnie słowa. Zmarła mi na rękach. Nie, nie, nie! Nie zgadzam się na to! Ona musi żyć! Tak jak tamten rozpłynęła się. Usłyszałam huk. Kolejny mężczyzna. Też z mocą. Muszę uciekać. Tak jak mama powiedziała. Na Long Island. Wykończyłam tego faceta tak samo jak poprzedniego.
Wybiegłam z domu. Uciekam. W telefonie włączyłam nawigację jak dotrzeć na Long Island. Szłam tak jak mi kazała. Podróż zajmie kilka dni. No nic i idę.
Cztery dni później
Cztery dni później dotarłam na Long Island. Tak jak powiedziała mi mama. Płakałam za nią, ale chyba skończyły mi się łzy. Byłam brudna i śmierdziałam, ale co począć? Idę w głąb lasu. Wtem usłyszałam ryk. Ryk jakiejś bestii. Co to do cho... jest? Ruszam biegiem.
Po kilku minutach biegu zauważam bramę z napisem Obóz Półkrwi. Nie wiem czemu, ale czułam, że muszę przebiec przez tą bramę, a tam będę bezpieczna. Tak jak czułam tak zrobiłam. Bestia próbowała przedostać się, ale coś jej to uniemożliwiało. Po chwili przybiegli jacyś nastolatkowie z mieczami. Pozbyli się potwora.
Gdy mnie zauważyli podeszli do mnie. Nie wiem co mam robić. Byłam i jestem nadal trochę zdezorientowana.
- Chodź - powiedział jeden z nich.
Był wysokim blondynem ubranym w zbroję? Nie wiem jak to nazwać. Miał przy sobie miecz.
Po chwili dotarliśmy chyba do pawilonu, jeśli tak to można nazwać. Usiadłam na ławce przy jakimś stole.
- Co to było? - zapytałam.
- Chimera - odpowiedział ten sam blondyn.
- Co? - powiedziałam - Kim wy wogóle jesteście?
- Naprawdę nie wiesz gdzie jesteś? - zapytał.
- Podejrzewam, że w obozie półkrwi - powiedziałam.
- Tak, jesteśmy w obozie półkrwi - powiedział blondyn.
- A wy to herosi? - zapytałam.
Chłopak kiwnął głową. Po chwili przyszedł jakiś szatyn i centaur.
- To jest Chejron. Jeden z nauczycieli i opiekunów. A to Percy Jackson - powiedział blondyn.
Kiedy usłyszałam jak nazywa się ten szatyn... To... to mój brat. Nie wiem wogóle czy powinnam mówić czyją jestem córką. Wspomniany brat podszedł do mnie i zapytał:
- Jak się nazywasz?
- Rosalie Vortex - odpowiedziałam.
- Słyszałem już, że wiesz gdzie jesteś i kim jesteśmy. Wiesz, że jesteś taka sama? - zapytał.
Kiwnęłam głową.
- Wiesz może kim jest twój boski ojciec lub matka? - zapytał Percy.
Postanowiłam narazie nic nie mówić.
- Nie wiem - odpowiedziałam.
- Jak tu dotarłaś? - zapytał Chejron.
- Mama powiedziała mi o tym miejscu zanim... - nie mogłam dokończyć.
- Zanim co? - zapytał Percy.
- Zanim zmarła mi na rękach - powiedziałam, a z moich oczu poleciała samotna łza, która natychmiast otarłam.
Hej 🙂 Rozdział nie sprawdzony!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro