Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. To jeszcze nie koniec

Dzień jak dzień. Jeszcze kilka dni i wakacje! Będzie wolne i... wolne. Czego chcieć więcej? Wyjadę do ciotki gdzie będę mogła swobodnie używać magii. Tak się cieszę!

Właśnie jestem w szkole na lekcji fizyki. Kto wogóle wymyślił ten przedmiot? Jego nie da się zrozumieć! Na szczęście jest to ostatnia lekcja i mogę wracać do domu. Dzwonek! Błogosławiony dzwonek! Dziś nie czekam na Kate, bo jest chora. Szkoda mi jej. Wracam do domu. Ale za to w szkole miałam spokój. Aidena Blacka nie było w szkole. Cud nad cudy!

Jestem właśnie na swojej ulicy. Przechodzę przez furtkę w ogrodzeniu. Podchodzę do drzwi i łapie za klamkę. Otwarte. Zawsze były zamknięte. Coś jest nie tak. Zdejmuję plecak i rzucam go w kąt. Wyciągam dłoń przed siebie przygotowana na jakikolwiek atak. Nic. Idę dalej. Nagle zostaje rzucona na ścianę. Zabolało. Zobaczyłam mężczyznę. Wyciągnęłam dłoń i mocą posłałam na drugi koniec pokoju. Wstał i ja także. Zaczęła się walka. On także miał moc. Na jego nieszczęście jestem bardzo potężna. W mig go załatwiłam. Podeszłam do niego i zapytałam:

- Kto Cię przysłał?! Gadaj!

- To jeszcze nie koniec. Przyjdą inni - powiedział i rozpłynął się w powietrzu.

- Mamo! Mamo! Gdzie jesteś? - wolałam mamę, ale nie odpowiada.

Wchodzę do salonu, a tam... leży moja mama. Natychmiast do niej podbiegam. Zauważam głęboką ranę. Dużo krwi. Bardzo dużo krwi. Z moich oczu leją się potoki łez.

- Córciu... jedź na... Long Island... Tam jest... twój brat... Percy Jackson... - powiedziała.

To były jej ostatnie słowa. Zmarła mi na rękach. Nie, nie, nie! Nie zgadzam się na to! Ona musi żyć! Tak jak tamten rozpłynęła się. Usłyszałam huk. Kolejny mężczyzna. Też z mocą. Muszę uciekać. Tak jak mama powiedziała. Na Long Island. Wykończyłam tego faceta tak samo jak poprzedniego.

Wybiegłam z domu. Uciekam. W telefonie włączyłam nawigację jak dotrzeć na Long Island. Szłam tak jak mi kazała. Podróż zajmie kilka dni. No nic i idę.

Cztery dni później

Cztery dni później dotarłam na Long Island. Tak jak powiedziała mi mama. Płakałam za nią, ale chyba skończyły mi się łzy. Byłam brudna i śmierdziałam, ale co począć? Idę w głąb lasu. Wtem usłyszałam ryk. Ryk jakiejś bestii. Co to do cho... jest? Ruszam biegiem.

Po kilku minutach biegu zauważam bramę z napisem Obóz Półkrwi. Nie wiem czemu, ale czułam, że muszę przebiec przez tą bramę, a tam będę bezpieczna. Tak jak czułam tak zrobiłam. Bestia próbowała przedostać się, ale coś jej to uniemożliwiało. Po chwili przybiegli jacyś nastolatkowie z mieczami. Pozbyli się potwora.

Gdy mnie zauważyli podeszli do mnie. Nie wiem co mam robić. Byłam i jestem nadal trochę zdezorientowana.

- Chodź - powiedział jeden z nich.

Był wysokim blondynem ubranym w zbroję? Nie wiem jak to nazwać. Miał przy sobie miecz.

Po chwili dotarliśmy chyba do pawilonu, jeśli tak to można nazwać. Usiadłam na ławce przy jakimś stole.

- Co to było? - zapytałam.

- Chimera - odpowiedział ten sam blondyn.

- Co? - powiedziałam - Kim wy wogóle jesteście?

- Naprawdę nie wiesz gdzie jesteś? - zapytał.

- Podejrzewam, że w obozie półkrwi - powiedziałam.

- Tak, jesteśmy w obozie półkrwi - powiedział blondyn.

- A wy to herosi? - zapytałam.

Chłopak kiwnął głową. Po chwili przyszedł jakiś szatyn i centaur.

- To jest Chejron. Jeden z nauczycieli i opiekunów. A to Percy Jackson - powiedział blondyn.

Kiedy usłyszałam jak nazywa się ten szatyn... To... to mój brat. Nie wiem wogóle czy powinnam mówić czyją jestem córką. Wspomniany brat podszedł do mnie i zapytał:

- Jak się nazywasz?

- Rosalie Vortex - odpowiedziałam.

- Słyszałem już, że wiesz gdzie jesteś i kim jesteśmy. Wiesz, że jesteś taka sama? - zapytał.

Kiwnęłam głową.

- Wiesz może kim jest twój boski ojciec lub matka? - zapytał Percy.

Postanowiłam narazie nic nie mówić.

- Nie wiem - odpowiedziałam.

- Jak tu dotarłaś? - zapytał Chejron.

- Mama powiedziała mi o tym miejscu zanim... - nie mogłam dokończyć.

- Zanim co? - zapytał Percy.

- Zanim zmarła mi na rękach - powiedziałam, a z moich oczu poleciała samotna łza, która natychmiast otarłam.


Hej 🙂 Rozdział nie sprawdzony!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro