Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. Naprawdę?


Perspektywa Rose

Kolejny dzień w obozie herosów. Wstałam z łóżka. Umyłam się i przebrałam w nowe ubrania.

To co wydarzyło się wczoraj to prawda. Odebrałam swojemu wujowi magię i sprawiłam, że jest zwykłym człowiekiem. Odesłałam Luka.

Skierowałam się do salonu gdzie usiadłam na kanapie. Dłońmi przetarłam twarz. To się naprawdę stało. Stałam się prawdziwą władczynią, jeśli można tak to nazwać.

Do salonu wszedł Percy i usiadł obok mnie.

- Cześć - zwróciłam się do brata.

- Cześć - odpowiedział to samo.

Wstałam i podeszłam do iryfonu.

- Irydo, bogini tęczy, przyjmij moją ofiarę. Miranda McLuck - powiedziałam wrzucając monetę.

Po chwili ukazała mi się moja ciocia.

- Witaj, ciociu - powiedziałam.

- Rose i jak? - zapytała ciocia.

- Wuj się sprzeciwiał, ale nie mógł mi podołać. Moje oczy zmieniły kolor - powiedziałam.

Moja ciocia bardzo dobrze wiedziała co to znaczy. Położyła dłoń na ustach z wrażenia.

- Naprawdę? Aż tak źle? - zapytała.

- Użył przeciwko mnie swojej mocy, którą potem mu odebrałam i przekazałam ziemi na której mieści się obóz. Richard stał się zwykłym człowiekiem. Luka odesłałam. Nie mógł tu zostać - powiedziałam

- Mama byłaby z Ciebie dumna - powiedziała ciocia.

- Wiem, ale brakuje mi jej. Nie mam się kogo poradzić w sprawach zarządzania. Muszę radzić sobie sama. Wiem, że mam Ciebie i cenię to, ale mamy mi nie zastąpisz - powiedziałam.

- Co zamierzasz dalej? - zapytała.

- Olimp na pewno będzie chciał wyjaśnień - powiedziałam.

- Potrzebujesz czegoś? - zapytała Miranda.

- Nie, nic. Dziękuję. Do zobaczenia - powiedziałam i rozłączyłam się.

Gdy skończyłam rozmawiać Percy'ego nie było już w domku. Tyson gdzieś wyjechał. Wyszłam na zewnątrz i poszłam na śniadanie. Zjadłam je i podeszłam do Chejrona.

- Muszę dostać się na Olimp - powiedziałam.

- Dlaczego? - zapytał.

- Olimp na pewno czeka na wyjaśnienia odnośnie wczorajszego dnia - powiedziałam.

- Dobrze. Zorganizuję Ci jakiś transport. Może być za godzinę przy wyjściu? - zapytał.

Kiwnęłam głową na zgodę.

Godzina później

Siedzę już w aucie. Moim szoferem jest Argus. Jest to szef ochrony w naszym obozie. Jego ciało pokrywają oczy.

Nawet nie wiem kiedy minął ten czas. Byłam już pod budynkiem Empire State Building. Weszłam do windy i wjechałam na sześćsetne piętro. Chwilę później ukazał mi się przepiękny widok. Olimp.

Szłam w stronę pałacu. Sali narad. Niektórzy olimpijczcy patrzyli na mnie ukradkiem. Chyba już rozeszła się plotka o tym co zrobiłam. Ja jednak z podniesioną głową. Nie dam się.

Kilka minut później byłam już pod salą. Nie pukając weszłam do środka. Byli tam wszyscy. Cała dwunastka.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro