Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Ty nie wiesz jak to jest...


Perspektywa Rose

Ja i Percy musieliśmy chwilę poczekać na spotkanie z Posejdonem. Tak szczerze, nie mam nawet ochoty na rozmowę z nim. Czekaliśmy na niego nad jeziorem.

Nagle za sobą usłyszeliśmy głos. Obróciłam się i zobaczyłam ojca. Percy podszedł do niego i się przywitał. Ja wolałam stać z tyłu. Nie chciałam się wychylać. Po części jestem trochę zła na ojca, że go nie było, ale to nie jego wina.

- Tato, a to jest Rose - powiedział w pewnej chwili Percy.

W tej chwili miałam ochotę go zabić.

Ojciec spojrzał się na mnie.

- Cześć - tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.

- Witaj, Rose. To co zrobiłaś było niesamowite i piękne - powiedział.

Podeszłam do niego trochę niepewna tego ci robię.

- Zrobiłam to co powinnam zrobić. Obóz bez bariery ochronnej nie przetrwałby - powiedziałam.

- Jak zmarła Miriam? - zapytał Posejdon.

Odwróciłam się i powiedziałam:

- Nie chcem o tym rozmawiać.

- Przykro mi - powiedział.

Teraz narosła we mnie złość. Jemu było przykro?! Gdyby coś zrobił może moja mama by żyła! Głośno westchnęłam.

- Tobie jest przykro? Prędzej uwierzę, że Percy się utopi. Bez obrazy Percy - powiedziałam.

Percy jedynie się zaśmiał.

- Proszę - powiedział Posejdon.

- Nie zrozumiesz - powiedziałam.

- Dlaczego? - zapytał.

Obróciłam się do niego przodem. W oczach miałam łzy.

- Ty nie wiesz jak to jest gdy własna matka umiera na twoich rękach! - krzyknęłam.

Pobiegłam czym prędzej na ustalone miejsce zbiórki. Nie chcę go widzieć. Nienawidzę go!

Perspektywa Posejdona

Nie wiedziałem, że Miriam zmarła na rękach Rose. Pobiegła. Odeszła. W moich oczach stanęły łzy, które natychmiast odgoniłem.

- Pójdę do niej. Cześć, tato - powiedział mój syn i pobiegł za Rosalie.

Perspektywa Percy'ego

Szukałem Rose po tym jak odbiegła od nas. Znalazłem ją na miejscu zbiórki. Łzy już wytarła, ale nadal zostały ślady po płaczu. Podeszłem do niej i poprostu ją przytuliłem. W tej chwili chyba najbardziej potrzebowała tego.

- Chcesz porozmawiać? - zapytałem.

Pokręciła głową. Nie pytałem o nic więcej.

Po dziesięciu minutach mogliśmy wsiadać do autokaru. Zajęliśmy te same miejsca co poprzednio. Na Long Island był spory kawałek drogi. Po dziesięciu minutach spostrzegłem, że Rose zasnęła. Nie chciałem jej budzić. Dużo dzisiaj przeszła.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro