10. Wyjazd
Obudziłam się rano w łóżku w domku Posejdona. Po wczorajszym czułam się nawet... wyśmienicie. Wczoraj zasnęłam zanim Percy i Tyson przynieśli moje ubrania. Wstałam i rozejrzałam się. Zastanawiam się skąd widzieli, że trzeba wstawić łóżko. A może tak się dzieje gdy się wyda kto jest czyim synem albo córką? Wiem, że to może dziwnie brzmi, ale łóżko samo się wstawia? Dobra, dziwnie to brzmi. Zostawiam ten temat. Podeszłam do szafy, która stała tuż obok mojego łóżka i ją otworzyłam. Tak jak myślałam były tam moje ubrania. Wzięłam to samo co zwykle, czyli czarne spodnie dresowe, koszulkę oraz bluzę i poszłam do łazienki się umyć.
Po dwudziestu minutach wyszłam z zajmowanego przeze mnie pomieszczenia. Ubrałam tym razem trampki, które miałam w szafie.
W salonie zastałam Tysona jak siedział na kanapie i robił coś przy... czymś. Nie wiem co to jest, ale on najpewniej wie.
- Cześć - powiedziałam.
- Cześć. Jak się spało? - zapytał.
- Jak zwykle, ale wyspałam się, a to duży plus - odpowiedziałam - Co tam robisz? - zapytałam spoglądając na jego coś.
- Z góry zakładam, że tego nie zrozumiesz - powiedział.
- Dlaczego? - zapytałam, a Tyson popatrzył się na mnie - Dobra, masz rację. Gdzie Percy?
- Śpi - odpowiedział Tyson.
Nagle w mojej głowie zaświtał pewien pomysł.
- Tyson mam pomysł - powiedziałam do brata.
- Wiem co Ci chodzi po głowie i mogę Ci w tym pomóc - odpowiedział.
Czy on czyta mi w myślach? Nie, raczej nie. Ale na pewno pomyślał o tym samym co ja, kiedy zaczęłam do niego mówić o pomyśle.
Tyson odłożył to coś. Razem poszliśmy po wiadro lodowatej wody. Po cichu weszliśmy do pokoju Percy'ego, który spał sobie słodko na łóżku. Zrobiło mi się przez chwilę żal, że go budzimy, ale raz się żyje.
- Jak coś całą winę bierzesz na siebie - powiedział Tyson.
- Czemu ja? - zapytałam.
- Bo ty masz jeszcze swoją moc, a ja nie? - powiedział.
- Logiczne - powiedziałam - To na raz, dwa, trzy?
- Yhm.
Perspektywa Percy'ego
Miałem piękny sen gdy nagle poczułem na sobie lodowatą wodę. Zerwałem się jakby uderzył we mnie piorun. Wiecie co zastałem? Tarzających się po podłodze ze śmiechu Tysona i Rose.
- Ah, tak, czyli zawiązaliście spisek przeciwko mnie? - pytałem.
- Ona... mnie... namówiła - mówił Tyson między salwami śmiechu.
- To nie prawda! Razem to zrobiliśmy i razem w tym siedzimy - powiedziała Rose.
- Dobra, nieważne. Zemszczę się kiedyś - odpowiedziałem wstając z łóżka.
Po krótkim pobycie w łazience wyszedłem z niej ubrany i przygotowany do dnia. Jak zwykle o tej samej godzinie wybrzmiał gong na śniadanie. Razem z Tysonem i Rose wyszedłem z domku kierując się do pawilonu.
Perspektywa Rose
Szłam z Percy'm i Tysonem do pawilonu na śniadanie. Jak to będzie usiąść przy stoliku Posejdona? Po drodze dołączyła do nas Annabeth i Grover.
Grover to satyr. Przyjaciel Percy'ego i Annabeth. Grover, Annabeth i Percy odbyli razem pierwszą misje mojego brata. Ten satyr jest fajny, chociaż czasem wkurzający.
Wreszcie dotarliśmy do pawilonu, a ja nie wiedziałam co zrobić. Już dawno nie jadłam ze wszystkim, a tym bardziej, że teraz miałam usiąść przy stoliku Posejdona.
- Stało się coś? - zapytał Percy gdy przystanęłam przed wejściem do pawilonu.
- Nie, nie. Już idę - powiedziałam i weszłam do środka.
Podążyłam za Tysonem i Percy'm. Usiadłam obok Percy'ego. Niektórzy patrzyli się na mnie. Po chwili na środek wszedł Pan D., a to rzadkość. Coś jest na rzeczy.
- A więc tak. Nie mam zamiaru długo mówić. Z każdego domku wybierzcie po dwie osoby, które pojadą na Olimp. Wyjazd jeszcze dzisiaj po śniadaniu. Nic ze sobą nie bierzcie. To będzie krótka wycieczka - powiedział Pan D.
Natychmiast zaczęły rozmowy o to kto ma pojechać.
- Kto z nas jedzie? - zapytał Percy - Na pewno Rose, bo ona nie widziała Olimpu. Tyson, ja czy ty?
- Ty. Mnie się nie chce - odpowiedział Tyson.
- Okej. Rose chodzimy już, bo się spoźnimy na najlepsze miejsca w autokarze - powiedział Percy.
Wstałam i pożegnałam się z drugim bratem po czym popędziłam za Jacksonem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro