Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III

*Blue*

                Obudziłam się wczesnym rankiem. Słońce dopiero co wschodziło nad zatoką Long Island. Rozejrzałam się do koła. Było słuchać szum fal oraz lekkie pochrapywanie mojego brata z sąsiedniej pryczy. Westchnęłam i podniosłam się z łóżka. Podeszłam do komody i wzięłam z niej dresy, ciepłą bluzę i koszulkę na ramiączka z logiem obozu herosów. Chociaż była zima w obozie nie było widać żeby ta pora roku w ogóle istniała. Oczywiście wczoraj rano jeszcze widziałam gdzie nie gdzie leżące, już ostatnie kupki śniegu tu i ówdzie, ale dzisiaj nie było już po nich ani śladu. Poszłam do łazienki, żeby przebrać się w mój strój do ćwiczeń. Gdy byłam już gotowa do porannego biegania założyłam jeszcze swój pierścionek, który dostałam od Hefajstosa i wyszłam na dwór.

                Zrobiłam  sobie krótka rozgrzewkę przed domkiem, już po chwili zaczęło mi się robić ciepło wiec rozpięłam bluzę. Postanowiłam, że pobiegnę przez plażę do lasu, a potem pójdę na arenę postrzelać z łuku, bo wątpię, że o tej porze znajdę już kogoś do treningu szermierki.

                Gdy dobiegłam do plaży odechciało mi się dalszego biegu. Usiadłam na piasku i patrzyłam na tafle falującej wody. Jestem ciekawa co bym teraz robiła gdybym nie została wygnana. Uniosłam rękę i zatoczyłam nią koło w powietrzu. Z wody podniosła się mała kula wody, kazałam jej podpłynąć do siebie. Była piękna, mokra i przeźroczysta. Zauważyłam w niej jakąś twarz, ale nie mogłam dojrzeć czyją.

                -Co robisz tu sama tak wcześnie – podskoczyłam na dźwięk głosu, który dobiegał gdzieś z za moich pleców. Kula wody spadła na piach i roztrzaskała się tworząc mokrą plamę. Odwróciłam się, za mną stał Nico.

                -Byłam pobiegać, a teraz miałam zamiar iść na arenę poćwiczyć – powiedziałam.

                -Widziałem, że dopiero tu przyszłaś – mruknął chłopak – wiem, że nie przepadasz za mną i moim towarzystwem. Jestem synem Hadesa i jestem przyzwyczajony do samotności.

                Miałam ochotę iść i się utopić. Nico wzbudził we mnie poczucie winy. Rzeczywiście nie lubiłam go zbytnio, ale nie zasługiwał na odtrącenie.

                -Siadaj – nakazałam chłopakowi, on tylko spojrzał się na mnie zdziwiony, ale wykonał moje polecenie.

                Teraz miałam okazję lepiej mu się przyjrzeć . Nico był ubrany w czarne spodnie i czarna koszulkę z logiem zespołu AC/DC. Miał czarne trochę przydługie włosy, bladą cerę i piękne czarne oczy. Można by nawet powiedzieć, że chłopak był przystojny. „Bo był…”.

                -Cześć jestem Blu, jestem córka Posejdona – zaczęłam pierwsza wyciągając do niego rękę. Chłopak popatrzył się na mnie ze zdziwieniem, ale chyba zrozumiał moją aluzję.

                -Hej, jestem Nico di Angelo mam szesnaście lat i moim ojcem jest Hades – powiedział i uścisnął mi dłoń.

                -Jesteś ode mnie młodszy? Dała bym głowę, że masz osiemnaście lat tak jak mój brat – powiedziałam.

                -Tak naprawdę to urodziłem się przed II wojną światową, ale prawie 70 lat byłem zamknięty w kasynie Lotos z wymazanymi wspomnieniami – westchnął.

                -O kurcze masz 86 lat. Nieźle.

                -Mówiłaś coś, o treningu na arenie? – zapytał.

                -Tak, mówiłam. I chciała bym żebyś poszedł ze mną – uśmiechnęłam się do niego co chłopak odwzajemnił i zaczął podnosić się z ziemi. Zrobiłam to samo i już po chwili szliśmy w stronę areny.

*Nico*

                Co ty robisz idioto?! – Wrzeszczałem w myślach sam na siebie. Byłem zły. Czemu w ogóle jej to powiedziałem? Nie lubiła mnie i to z wzajemnością. Z nią jest coś nie tak. Najpierw Hades karze mi dać jej list, a teraz w tej kuli wody, która podniosła z zatoki widać było cienie. Przerażające cienie. Percy czegoś takiego nie potrafi. Poza tym cuchnęło od niej śmiercią i podziemiem.

                Bądź miły Nico, chcemy się dowiedzieć wszystkiego na jej temat. – znowu ten nieznośny głos w mojej głowie.

                Szliśmy na tą arenę w ciszy. Chyba Percy nie powiedział jej, że czeka tam rozbrykany, udomowiony, piekielny ogar. W sumie to chyba jedyne stworzenie na tej ziemi, które nie patrzy na mnie z pogardą w oczach.

                Nawet się nie zorientowałem gdy dostałem w brzuch rękojeścią miecza.

                -Orientuj się di Angelo! – usłyszałem śmiech Blue. Wyjąłem swój miecz i przeniosłem się natychmiastowo cieniem za jej plecy, ale ona była przygotowana na atak z mojej strony, bo zamiast miecza w jej rękach był łuk ze strzałą na cięciwie, którą posłała w moją stronę. Zdążyłem odbić ją mieczem. Ruszyłem w jej stronę. Łuk Blue powrotem zmienił się w miecz. Dziewczyna posłała w moją stronę kulę wody, która trafiła mnie w tors. Przez chwilę straciłem orientacje, ale szybko się opamiętałem i ruszyłem w jej stronę. Skrzyżowaliśmy miecze. Zrobiłem szybki ruch klingą i wyrzuciłem w powietrze jej broń.

                -Wygrałem – powiedziałem z mieczem przy jej szyi.

                -Remis – powiedziała, a ja zauważyłem, że w ręku trzyma sztylet z morskich pereł przyciśnięty do mojej klatki piersiowej. Niezła jest.

                -Remis – przytaknąłem.

                -Niezły jesteś w szermierce – pochwaliła mnie Blue.

                -Ty też nie jesteś najgorsza.

                Usłyszeliśmy dźwięk konchy dobiegający z jadalni. Popatrzyliśmy na siebie i z uśmiechami na ustach pobiegliśmy na śniadanie. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że jestem strasznie głodny. Blue była szybka, nie potrafiłem za nią nadążyć przez co używałem cienia, by się przemieszczać.

                -Jesteś za wolny di Angelo ! – krzyknęła w moją stronę dziewczyna.

                -W cale nie – oburzyłem się.

                Doszliśmy do jadalni ciągle się śmiejąc. Wszyscy patrzyli na nas, a w szczególności na mnie. Tak Nico di Angelo śmieje się, jakie to dziwne bla, bla, bla. Usiadłem przy swoim stoliku i zamówiłem tosty i colę. Po śniadaniu przeniosłem się cieniem do domku numer trzynaście i od razu wskoczyłem pod prysznic. Po porannej walce byłem spocony i brudny.

                Po skończonej kąpieli ubrałem się w czarne dresy. Nie miałem ochoty dzisiaj niczego robić, ale mój błogi spokój przerwało pukanie do drzwi. Podniosłem się leniwie z łóżka, na które zdążyłem się położyć przed chwilą. Otworzyłem drzwi.

                -Hej Nico! – usłyszałem damski głos, a po chwili trzymałem w ramionach moja przyrodnią siostrę Hazel.

                -Cześć Hazel, jak ja cię dawno nie widziałem – powiedziałem przytulając dziewczynę.

                -Nie chcę ci nic mówić, ale mógł byś się ubrać – zaśmiała się.

                -Um. Jasne – spanikowany pobiegłem do szafki i wyciągnąłem z niej jakąś koszulkę. – A więc co cię tu sprowadza?

                -Co już nie mogę odwiedzić swojej rodziny? – zapytała mierzwiąc mi włosy – wydoroślałeś Nico. Ostatni raz gdy cię widziałam byłeś chuderlawym nastolatkiem, a teraz prawie cię nie poznałam. Dobra wracając do tego po co tu przyjechałam to tak naprawdę nie wiem. Chejron wezwał mnie, Franka, Jasona i Reyne.

                -Dziwne. Tak w ogóle to miałem się wybrać do obozu Jupiter za jakieś trzy dni, ale jak już ty jesteś…

                -Dobra my tu gadu, gadu a chciała bym jeszcze przywitać się z Percym, Leonem i Piper – powiedziała dziewczyna – Idziesz?

                -Idę.

                Chodziliśmy po obozie szukając Pecyego. Zauważyłem jego Annabeth, Leona i Blue nad jeziorem. Percy obejmował Ann od tyłu trzymając swoją głowę w zagłębieniu jej szui. Zazdrościłem jej. Mogła być z chłopakiem, którego ja pragnąłem od dawna.

                -Hej Hazel! – usłyszałem jak Leo drze się w naszą stronę i macha ręką żebyśmy tu podeszli.

                -Hej Leo! – Hazel odmachała mu.

                -Hej jestem Blue. – dziewczyna wyciągnęła rękę w stronę Hazel.

                -Hazel. Jesteś tu nowa? – zapytała.

                -Tak jestem siostra Percyego – odpowiedziała.

                -Percy nie wspominałeś, że masz siostrę – oburzyła się Haz.

                -Sam nie wiedziałem, aż do wczoraj – wzruszył ramionami chłopak.

               

                Wieczorem na cześć delegacji z obozu Jupiter zostało zorganizowane ognisko powitalne. Blue siedziała z Percym, Jasonem, Leonem, Ann, Haz, Frankiem i Piper przy jednym stoliku. Śmiali się w najlepsze, gdy ja szwendałem się jak cień  po obozie. Rozmyślałem nad tym co mnie nurtowało od kąt Blue pojawiła się w obozie. Ona jest dziwna i na pewno ma jakiś sekret. A ja się dowiem o to jest.

                Nagle usłyszałem piski  przerażenia przy ognisku. Natychmiast tam pobiegłem. Gdy dotarłem na miejsce zobaczyłem Blue unoszącą się w powietrzu.

                -Witam młodzi Herosi – powiedziała dziewczyna strasznie skrzeczącym głosem. To nie był dźwięk należący do niej – myśleliście że pokonanie mnie zeszłego lata to był koniec? Mylicie się. Ja nadal żyję i planuje dla was coś specjalnego. Uważajcie przedstawienie się zaczyna.

                To powiedziawszy Blue runęła w duł. W odruchu przeniosłem się cieniem i złapałem ją w locie.

                -Nic ci nie jest? – zapytałem.

                -Nie, ale to było straszne – powiedziała i wtuliła się w mój tors. Wzdrygnąłem się, ale nie odsunąłem jej od siebie.

                -Herosi! – zagrzmiał głos Chejrona – Wszyscy rozejść się do domków. Nico zanieś Blue do szpitala, a grupowi za mną. Zwołuje naradę, na którą zapraszam również gości z obozu Jupiter.

                -Przepraszam – wyszeptała Blue.

                -Za co? – zapytałem zaskoczony.

                -Za Gaję ona obiecała… - dziewczyna nie dokończyła. Zemdlała pobiegłem z nią szybko do szpitala, gdzie zostawiłem ją pod opieką Willa syna Apolla, który kazał mi natychmiast wyjść z Sali.

                O co do cholery chodziło Blue. Co Gaja obiecała? Muszę się jak najszybciej tego dowiedzieć.

--------------------------------------------

Witam! Jak już pewnie zdążyliście zauważyć nasz Nico nie jest tym bidnym zamkniętym w sobie dzieciakiem z książki Pana Riordana.

Ten Nico to moje własne wyobrażenie jego osoby. 

A więc dodaje rozdział i to przed czasem. 

Teraz pytania do was.

Jak tam idą przygotowania do świąt choinka ubrana, pierniczki upieczone?

Tak? To dobrze.

Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał.

Do zobaczenia, a raczej do przeczytania w wigilie gdzie przybędę do was ze świątecznym One Shotem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro