Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~PROLOG~

-Percy, jeszcze chwilkę... wytrzymaj.
Mój drżący głos był zagłuszany przez cichutkie jęki i skrzypienie piasku pod stopami. Przez bark miałem przewieszone ramię syna Posejdona. Taszczyłem go w kierunku morza zostawiając za nami ślady z jego krwi.
Starałem się zachować zimną krew ale z trudem powstrzymywałem się od płaczu. To co wydarzyło się niedawno z trudem mieściło mi się w głowie. Było już dawno po zakończeniu wojny z Gają i wszyscy herosi mogli się czuć bezpiecznie.
Chejron wysłał mnie i Percy'ego na nieoficjalną misję pozabijania kilku cyklopów. Poradziliśmy sobie z nimi bez większych problemów, ale potem sprawy zaczęły się komplikować. Z nikąd pojawiła się dziwna, wielka i niebezpieczna krzyżówka potwora.
Bestia chciała się na mnie rzucić, ale wtedy... wtedy Percy osłonił mnie własnym ciałem i to on oberwał. Trudno mi o tym mówić. Moja wściekłość uwolniła tysiące macek energii które dosłownie rozerwały potwora na strzępy.
Teraz szedłem z synem Posejdona do morza, licząc na to że woda mu pomoże. Czułem że jego dusza powoli z niego ucieka...
Zagryzłem wargi. Muszę się wziąźć w garść. Woda była jakieś sto metrów od nas. Teraz nie mogę się poddać. Nie dam Percy'emu umrzeć. Nie dam.
Wszedłem do morza po pas, kompletnie nie przejmując się ubraniami. Przełożyłem ostrożnie jego ciało na ręce. Poczułem że jego dusza zahaczyła się w nim bardziej. Jego rany powoli, powolutku zasklepiały się.
Uniósł powieki.
- Nico...-wychrypiał.
Coś ścisnęło mnie za serce. Patrzeć jak się męczy było prawdziwą torturą.
- Czy... jesteśmy... bezpieczni?
- Tak. Spokojnie Percy, wszystko będzie dobrze...
- Przynajmniej... spłaciłem... dług.
Poczułem że zaschło mi w gardle.
-D-dług?
- Nie zdołałem... ochronić... Bianci... ale zdołałem... ochronić... ciebie. - mówił z trudem, mozolnie wymawiając wyrazy.
Westchnąłem cichutko.
- Percy, czy ty nigdy o tym nie zapomnisz? Ja ci wybaczyłem, pora abyś ty wybaczył sobie.
Uniósł lekko kąciki ust, poczym przymknął oczy i wtulił się w moją klatkę piersiową.
-Bezpieczni...- wyszeptał.
~~~~~
~~~~
~~~
~~
~
No! Prolog napisany, mam nadzieję że się podoba. Jeżeli występują w tym tekście jakieś błędy ortograficzne, to proszę mnie nie zjadać. ;.;
Serdecznie zapraszam do komentowania♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro