Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ PERCICO XI~

Nie mam pojęcia jak was przepraszać za brak rozdziału.
Mówiąc szczerze, ja na waszym miejscu zmieszałabym takiego chujowego autora z błotem.
Ale przyznam się, to że czekacie, naprawdę mnie wzrusza. A każdy komentarz motywuje.

No i dziękuję wam za 10 tysięcy wyświetleń i tysiąc gwiazdek. Kocham was po prostu TuT

~Percy~

-To co najpierw? Rozgrzewka?- zapytałem ożywiony.
Chwilę temu Nico przeniósł nas cieniem w głąb lasu, żebyśmy mieli trochę prywatności i miejsca.

Syn Hadesa kiwnął głową.

- Dzisiaj raczej nie będziemy za długo walczyć, gdyż twoje mięśnie odzwyczajiły się i nie chcemy żebyś jutro zdychał przez zakwasy. W końcu, będziemy od teraz ćwiczyli codziennie.

Jego słowa mimowolnie mnie wzruszyły. Wydawał się naprawdę we mnie wierzyć i być przekonanym, że jego samozwańcza terapia ma sens.

Wierzy we mnie. Nico we mnie wierzy. Jako jedyny. Czy on... napewno już mnie nie kocha? A może nigdy mnie nie kochał? Jakie mam prawo do nazywania jego uczuć?

-Percy? Wszystko w porządku?- jego zaniepokojony głos przebił się przez ponure myśli otaczające mój umysł.
Uśmiechnąłem się do niego krzywo.

- Wybacz Nico, po prostu mam czasem takie ataki nostalgii.

- Zdążyłem zauważyć.- westchnął i podszedł do mnie biorąc moją twarz w dłonie. Następnie spojrzał mi w oczy tak poważnie i tak głęboko, że aż przygryzłem wargę by opanować pewien impuls.

- Nad tym też będziemy pracować.- stwierdził.- Zostań ze mną. Nie odpływaj, okej? Mamy przecież trening...

W odpowiedzi skinąłem tylko głową, bojąc się, że głos mnie zawiedzie.

Nico uśmiechnął się i mnie puścił. Jego policzki były nieznacznie zaróżowione, ale za nim zdążyłem zwrócić mu na to uwagę kazał mi wyciągnąć broń.

Nie sięgałem po Orkana od tamtego dnia, gdy Nico znalazł mnie na plaży...

Odetchnąłem głęboko i nakazałem sobie odciąć się od tych toksycznych myśli zaśmiecających mój umysł. Ta chwila należy do przeszłości. Rozmyślanie nad tym nic mi nie da.

Zaczęliśmy się rozgrzewać, wykonując różne ćwiczenia które przyszły nam do głowy. Po około piętnastu minutach di Angelo zażądził koniec rozgrzewki i sparing.

- Daj z siebie sto procent, tak żebym wiedział na jakim poziomie jest twoja forma po tym wszystkim...- podrapał się po karku lekko zakłopotany ale ja tylko skinąlem głową i ustawiłem się.
Nico zaatakował.

Nie ćwiczyłem z nikim już od tak długiego czasu, że zapomniałem jak to jest.
Przyjemne rwanie w mięśniach kiedy twoje ramiona unoszą miecz. Gwałtowny skok adrenaliny wprawiający w euforię. Czas który zwalnia.

Nico był świetnym szermierzem. Jeżeli ktokolwiek próbowałby temu zaprzeczyć, pewnie dałbym mu po pysku albo chociaż zwyzywał pożądnie. Jednak wiadome było, że zawsze byłem od niego lepszy. A przynajmniej byłem lepszy w czasach mojej świetności.

Teraz pot zaczął zalewać mi oczy po dziesięciu minutach. Ręce zaczęły drżeć a nogi odmawiać posłuszeństwa, ale zignorowałem to. Przestałem czuć, myśleć i słyszeć.
Skupiłem się tylko na sparowaniu ciosów, z rzadka przechodząc do ofensywy.

W końcu, kiedy byłem już na skraju wytrzymałości Nico zażądził koniec walki.

Nie zdążyłem mu podziękować.
Nogi się pode mną ugieły i upadłem na kolana. Przed oczami wystąpiły mi czarne plamy a ciałem wstrząsnęły torsje.

Kiedy skończyłem wtmiotować, odtoczyłem się na bok. Natychmiast pole widzenia przysłoniła mi skrajnie przerażona twarz Nica.

- Bogowie, Percy tak cię przepraszam! Jak się czujesz? Przepraszam, powinienem był się domyślić, że to głupi pomysł, że jeszcze nie jesteś na to gotowy, to z mojej strony nieodpiwiedzialne i...

Delikatnie acz stanowczo zasłoniłem mu usta dłonią a następnie zamknąłem oczy i położyłem głowę na trawie. Na moje wargi mimowolnie wkradł się lekki uśmiech.

- Dawno się tak dobrze nie bawiłem.

Nico tylko wytrzeszczył na mnie oczy, by po chwili się uspokojić i walnąc się na trawę obok mnie.

- Od dziś ćwiczmy tak codziennie. To i twoje pływanie. I spacerujmy. I zamówmy pizzę. I zbierajmy kwiatki. I...

- Percy. Uspokój się. Napewno wszystko to zrobimy. Ale narazie wróćmy po prostu do trójki...

Uśmiechnąłem się do siebie. Teraz może być już tylko lepiej.
Prawda?

~~~~~
~~~~
~~~
~~
~

Co za pojeb wyskakuje z rozdziałem o trzeciej w nocy? *kłania się*

Rozdział niesprawdzany. Pisany z wypływającymi ze zmęczenia oczami. Nudny. Krótki.
Ale. Jest *-*

Do następnego mordeczki^^
I pamiętajcie, każdy komentarz jest na wagę złota. <33

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro