~ PERCICO II ~
Przeczytaj notkę pod rozdziałem!
~Percy~
Zmieniłem się.
Wszystko zaczęło się od pokonania Gaji. Wtedy czułem się szczęśliwy. Udało mi się przeżyć aż dwie wojny! Wszyscy patrzyli na mnie jak na wielkiego bohatera...
I w tym problem.
Zacząłem czuć się z tym źle. Wszyscy oczekiwali ode mnie że wiecznie będę niepokonany. Że zawsze będę. Że nic nigdy mnie nie pokona. Że każdego roku będę miał miliony zwycięskich walk za sobą.
To mnie męczyło. Zacząłem się czuć jak w potrzasku. Siódemka chciała się dowiedzieć co mi jest, ale ich zbywałem. Zacząłem opuszczać treningi i niektóre posiłki.
Zwierzyłem się Annabet, w końcu kochałem ją tak mocno... Ona jednak nie rozumiała.
,, Percy, nie ma nic złego w tym że widzą w tobie bohatera" mówiła.
Ja jednak nadal się odsuwałem. Chciałem samotności i bliskości jednocześnie.
Nie pomagało też to, że Nico zniknął.
Teraz przede wszystkim chciałem z nim porozmawiać. Kto jak kto, ale on wie dużo o samotności i cierpieniu.
Ale wtedy zniknął. I nic nie zapowiadało jego powrotu.
Annabeth stała się oschła. Radziej przychodziła. Widać było że zmusza się do spędzania ze mną czasu. Nie rozumiałem. Przecież tyle razem przeszliśmy! Aż w końcu wydało się.
Kiedy dwa tygodnie temu w końcu wyszedłem z trójki, skierowałem się do domku Ateny. Kiedy wszedłem do środka, początkowo nie wierzyłem w to co widzę.
Annabeth.
I jakiś chłopak.
Całujący się.
To mi się nie mieściło w głowie. Byliśmy razem w Tartarze, byłem gotów oddać za nią życie, a ona zdradzała mnie w najlepsze i to w tedy, kiedy najbardziej jej potrzebowałem.
Kiedy oderwali się od siebie Annabeth mnie zauważyła. Zasłoniła sobie usta dłonią, a w jej oczach dostrzegłem panikę.
Nie nakrzyczałem na nią. Nie uderzyłem jej kochanka. Nawet nie wybiegłem trzaskając drzwiami. Po prostu pustym i pozbawionym emocji głosem oznajmiłem ,,To by było na tyle." a następnie wyszedłem.
Przez dwa tygodnie nie wychodziłem z domku. Jedzenie samo pojawiało się na stoliku, ale ledwo co je skubałem.
W końcu stwierdziłem, że nie chcę tak żyć.
Wyszedłem z trójki i skierowałem się w stronę plaży. Wypowiedziałem słowa pożegnania i uniosłem miecz.
-NIEEE!!! PERCY NIEEE!!!
Ktoś wytrącił mi miecz z rąk.
×NICO×
Co mu strzeliło do głowy?! Chciał się zabić. Nie mieści mi się to w głowie...
Chwyciłem go za policzki i potrząsnąłem lekko.
W jego pustych oczach dostrzegłem iskierki życia.
-Percy co ty wyprawiasz?!
-Nico... dawno cię nie widziałem. - jego głos był monotonny. - Wróciłeś...?
- Tak... tak Percy, wróciłem. - głos mi lekko zadrżał. - Percy co się stało?
Westchnął ciężko i przytulił mnie. Przez chwilę byłem tak zdziwiony że stałem jak kołek. Po chwili jednak ja także objąłem go niezdarnie i poklepałem po plecach.
-Hej... hej, Percy... chodź do trójki... porozmawiamy...
~~~~~
~~~~
~~~
~~
~
Hej! Uwaga, kilka info.
1. Rozdziały będą się pojawiać nieregularnie.
2. Dziękuję za miłe komy, aż mi się ciepło robi ♡
3. Przypominam że nie wolno mnie zjadać ♥:D
4. Jak wam się podoba nowy zapis?
Dziękuję , Siyuris.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro