would it be the same
--------------------------------------------
when you became my hero
--------------------------------------------
Dwa tygodnie, 6 dni i 9 godzin- tyle trwał już związek Jooheona i Minhyuka. Może się to wydać cholernie dziwne, ale przyjaciel Minhyuka -Hyungwon- specjalnie odliczał czas trwania ich szczęścia. Chłopak od początku wiedział, że między starszym a młodszym pojawi się ogromne uczucie, którego tak szybko się nie pozbędą. Ale czy będzie ono trwać wiecznie? W końcu wszystko musi mieć swój kres.
Licealista jak co dzień szedł do szkoły ze swoim towarzyszem. Placówka znajdowała się kilometr dalej od domu młodzieńca. Z powodu problemów finansowych zrezygnował ze wszelkich rodzajów komunikacji miejskiej, bo chciał zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy na leki dla mamy. Dlatego zamiast móc spokojnie spać do godziny siódmej, musiał wstawać o wiele wcześniej, aby się wyszykować (w razie przybycia Jooheona), zdążyć zjeść pożywne śniadanie i wyjść z domu. Czasami zdarzało mu się nie spać, aby tylko móc się uczyć i w nagrodę za to dostawać stypendia pieniężne. To wszystko dla dobra swojej rodziny. On nie może upaść, musi być najlepszy. Najlepszy, aby pomagać i nie zawodzić.
-Nad czym tak myślisz? -zapytał Chae.
-Huh? -spojrzał na niego, wyrywając się z zamyślenia- Ach, nad niczym ważnym, naprawdę.
-Wyglądasz na przygnębionego i na dodatek jesteś strasznie blady. Znów nie spałeś? Czy chociaż wziąłeś leki? Podupadłeś na zdrowiu.
Hyungwon zaczął mu się uważnie przyglądać. Zawsze widział, kiedy Minhyuk kłamie, a kiedy mówi prawdę. Szczerze martwił się o swojego przyjaciela. W końcu znali się już piętnaście lat i nie byli sobie obojętni. Jeśli jeden cierpiał- drugi odczuwał to samo, jeden był szczęśliwy- drugi dzielił z nim to szczęście. Ich przyjaźń była naprawdę czymś wielkim.
-Uch, racja -westchnął cicho, spuszczając wzrok- Musiałem się uczyć. Dziś piszę próbny test do konkursu, o którym mówiłem ci w zeszłym tygodniu. I tak, wziąłem leki.
-To dobrze -odetchnął z ulgą- Ten biologiczno-chemiczny?
-Tak, dokładnie -przytaknął.
-Biologia ssie -rzucił krótko.
-Hej -uderzył go lekko w ramię- Nie mów tak. Biologia jest bardzo łatwa, to ty się nie uczysz.
-No chyba nie -spojrzał na niego spod byka- Gdy zmienią nam nauczyciela to może polubię.
-Dobrze, już dobrze -zaśmiał się cicho.
Dalsza droga do szkoły minęła im w nieco milszej atmosferze, gdyż Hyungwon bez przerwy serwował swoje żarty, które rozumiał tylko on i Minhyuk. Dla Lee dzień zapowiadał się całkiem dobrze, lecz jak zwykle coś musiało pójść nie tak.
Zbliżając się już do szkolnych bram, ich oczom ukazała się grupa uczniów z ostatnich klas. Wszystko byłoby dobrze, minęliby ich normalnie, lecz nie wszystko jest takie łatwe. Zwłaszcza, gdy mają cię na celowniku.
-Ej! Lee -zawołał jeden z paczki znajomych.
Minhyuk z trudem przełknął ślinę i spuścił jeszcze bardziej głowę. Ale co to da? Przecież białowłosy jest tylko zwykłym uczniem, tak zwanym „kujonem”. Niestety bez przerwy siedzi przy biurku i odrabia wszystkie prace dla chętnych, także wyjście na siłownię czy chociażby spacer są niemożliwe.
Wysoki brunet o brązowych tęczówkach podszedł do swojej ofiary i mocno szarpnął, sprawiając, że młodszy był skierowany przodem w jego stronę.
-Może jeszcze zaczniecie trzymać się za ręce, co? -rzucił z pogardą, a za nim przyszła reszta ekipy.
Minhyuk to bardzo wrażliwa osoba i łatwo doprowadzić go do płaczu, więc jego oczy już zaszły łzami, a on sam mocno zagryzł wargę.
-Działasz na dwa fronty? Przecież masz jeszcze swojego dzianego chłopaka.
Uczeń silnie pociągnął za zniszczone włosy młodszego, a ten tylko jęknął z bólu. Był rozdrażniony, dlatego odczuwał wszystkie ciosy dziesięć razy mocniej. Przyjaciel chłopca szybko zareagował, uwieszając się na ramieniu najstarszego z nich, chcąc tym odsunąć go od słabszego.
-Minho, zostaw -Hyungwon powiedział stanowczo, lecz ciągle z pewną obawą.
-Odpierdol się w końcu -odepchnął go z całej siły, przez co drobny chłopak upadł- Ciesz się wolnością, dopóki nic do ciebie nie mam. A ty -spojrzał na Minhyuka, mocniej zaciskając palce na jego włosach- Może podzielisz się z nami swoim jednorazowym budżetem? Ten gość musi operować niezłą sumą pieniędzy, skoro wszędzie jesteś na pierwszym miejscu.
Nie minęło nawet kilka sekund, a po policzkach ofiary masowo zaczęły spływać łzy. Biedny chłopak nie mógł już wytrzymać tej presji. Nie chciał być poniżany, nie mógł do tego dopuścić, ale on sam nie może ich pokonać.
-Dlaczego to akurat mnie sobie upodobaliście? -zapytał cicho, drżącym głosem- Powinniście prowadzić spokojne życie, nie dręczyć ludzi. Co takiego wam sprawia frajdę?
-Och, wyrzutek nam się w końcu postawił -zaśmiał się czerwonowłosy chłopak z ekipy Minho.
Przed rozmówcami zebrał się tłum uczniów, którzy przyszli tylko, aby doczekać się ostrzejszego starcia. Bo kogo to obchodzi, że ich kolega właśnie przechodzi tu piekło? Oczywiście ważniejsze są filmiki i kolejna sensacja na tajnych konwersacjach grupowych. Wszędzie panował chaos, uczennice dopingowały najstarszemu chłopakowi, zaś uczniowie w dość wulgarny sposób komentowali sytuację. Nikt by się nawet nie spodziewał, że całe zajście zobaczy ktoś spoza szkolnych murów. Rudowłosy mężczyzna stanął obok grupki dziewczyn, wpatrując się ze zdezorientowaniem w obraz przed sobą.
-Jedynym wyrzutkiem jesteś ty i twoi koledzy. Spójrz na moje osiągnięcia, a potem na swoje. Teraz już wiesz, kto jest tu śmieciem? -wyrzucił to z siebie za jednym zamachem, patrząc śmiało wrogowi w oczy.
Jooheon w pełni już rozumiejąc sytuację, przecisnął się między ludźmi, aby następnie zatrzymać się gwałtownie obok klęczącego Hyungwona. Stanął jak wryty, gdy mocno zaciśnięta pięść spotkała się z licem jego ukochanego, następnie kilkukrotnie z brzuchem. Po krótkiej chwili poczuł, że robi mu się duszno z powodu pojawiającej się złości. W natychmiastowym tempie doskoczył do oprawcy i zacisnął dłoń na jego szyi.
-Uderzyłeś go... Zraniłeś -wypowiedział przez zaciśnięte zęby- Ty kurwo.
Mężczyzna rzucił chłopaka na ziemię i pochyliwszy się nad nim, zaczął serwować mu ciosy w każdą możliwą część ciała. Skulony na ziemi Minhyuk zalał się łzami i ukrył twarz w dłoniach. Po twarzy Minho spływała szkarłatna krew, wymieszana ze śliną. Co by się stało, gdyby pracownicy nie odciągnęli go od oprawcy? Prawdopodobnie zabiłby go. Ba! Przecież to jest nadwyraz pewne. Na szczęście nauczyciele w porę powstrzymali mężczyznę. Minho wstał i uciekł z miejsca, bo po co miałby od razu stawiać się u dyrektora?
Hyungwon podbiegł do Minhyuka i mocno go przytulił. Niższy zaczął drżeć i to z przerażenia, i to z zimna. Co chwilę wstrząsał nim szloch, więc taki widok łamał serce Chae, a najbardziej Jooheona.
-Już po wszystkim, nie bój się -czarnowłosy wyszeptał, uspokajająco głaszcząc jego plecy.
-Jooheonnie... Hyung, zabierz mnie do niego... -to jedyne, co powiedział Lee.
Nastolatek naprawdę potrzebował swojego chłopaka obok. Nie chciał widzieć świata, złego świata. Chciał widzieć tylko jego. Jego piękne oczy, uroczy uśmiech, a co za tym idzie- cudowne dołeczki. Po co mu inni ludzie, skoro ma swój najważniejszy skarb?
-Jestem tu, kochanie.
Rudowłosy pojawił się obok swojego chłopaka i ostrożnie go podniósł, oplatając ręce wokół jego ciała. Młodszy był zaskoczony obecnością mężczyzny, ale widząc jego twarz i słysząc kojący głos wszystkie żale i cały ból nagle zniknęły. Schował twarz w zagłębieniu szyi dwudziestodwulatka i zachwycił się jego cudownym zapachem.
-Jak dobrze, że jesteś -na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech- Zabierz mnie stąd, proszę...
-Dobrze, już dobrze. Już nigdy więcej się tu nie pojawimy, a ci skurwysyni za wszystko zapłacą.
Mężczyzna objął go szczelniej i wyszedł z terenu szkoły, przepychając się przez tłum. Czuł wielką złość. Miał ochotę zabić wszystkich, którzy skrzywdzili jego słoneczko, ale nie zrobi tego. Minhyuk jest zbyt kruchy, a prędzej czy później dowiedziałby się o tym.
Rudowłosy zaniósł chłopaka do samochodu i usadowił na przednim miejscu. Oczywiście zadbał o to, aby było mu wygodnie. Po chwili znalazł się obok niego, uruchamiając silnik.
-Honey...?
-Tak, skarbie? -spojrzał na niego przelotnie.
-Dziękuję za wszystko -uśmiechnął się szerzej niż za pierwszym razem.
Mężczyzna odwzajemnił uśmiech i jako gest wsparcia ułożył dłoń na udzie Minhyuka, głaszcząc je. Młodszy spojrzał na jego rękę, a w jego oczach od razu pojawiły się iskierki. Złączył swoją dłoń z tą jego i uniósł do swoich ust, aby móc ucałować wierzch tej Jooheona.
-Jedno mnie zastanawia... Dlaczego pojawiłeś się na terenie szkoły? Ktoś cię o tym poinformował? -utkwił swój zaciekawiony wzrok w twarzy dwudziestodwulatka.
-Nie, skarbie. Zapomniałeś o tym, co ci mówiłem w poniedziałek? Miałeś nie iść dziś do szkoły, bo przyjechałbym po ciebie, aby zabrać cię na badania. Nie widzę tego, aby coś się u ciebie polepszyło. Znów się przemęczasz. Cholera, nie możesz tak robić -mówił stanowczym głosem.
Zatrzymał się na światłach i wreszcie bez żadnych pohamowań mógł spojrzeć na swoje słońce. Poczuł się źle, że użył tak mocnego tonu głosu, przez co mógł wystraszyć młodszego.
-Minhyukkie... Przepraszam, skarbie -spojrzał na niego z żalem, zauważając jak bardzo pochmurny się stał.
-To nic... Naprawdę -wysilił się na uśmiech, niestety ten smutny.
Wyższy odpiął swój pas i przytulił swojego chłopaka. Chciał, aby poczuł się pewniej i bezpieczniej. Nigdy nie chciał go zranić, a gdyby to zrobił, kazałby się rozstrzelać, najsolidniej ukarać i narazić na jak największe zło. Wszystko, aby tylko poczuć jego ból.
Minhyuk wtulił się w jego ciało i przymknął oczy. Po chwili wyszeptał:
-Kocham cię. Nie zostawiaj mnie, proszę...
-Nigdy tego nie zrobię. Do końca życia będę powtarzać ci jak cudowny jesteś i jak wiele szczęścia mi dajesz. Kocham cię najmocniej na świecie.
Student odsunął się od swojego chłopca i ujął jego twarz w swoje dłonie, by następnie złożyć czuły pocałunek na jego ustach. Gest ten szczerze rozweselił ucznia, tak bardzo, że dał upust emocjom i po jego bladych policzkach popłynęły łzy. Tym razem były to te związane ze szczęściem.
-To co? -zapytał chwilę po tym, gdy niechętnie przerwał pocałunek- Pojedziemy teraz do lekarza, a resztę dnia miło spędzimy u mnie -zaczął gładzić jego policzek.
-Zgoda -uśmiechnął się szeroko- Każda chwila spędzona z tobą jest najlepsza. Nieważne czy byłaby ona szczęśliwa czy zła. Jesteś moim bohaterem.
==============================
wracam po trzech miesiącach yeaah
musiałam gdzieś wylać swoje emocje, więc padło na tę książkę
i zmieniłam trochę fabułę, bo jednak nie potrafię ich zabić :<
love y'all<33 you're my everything~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro