Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

if I saw you in heaven?

--------------------------------------
our first date and kiss
--------------------------------------

Było piękne zimowe popołudnie. Na niebie zawitało słońce, przez co leżący wokół biały puch zaczął topnieć. Pogoda była wręcz idealna dla Minhyuka. Chłopak był dziś bardzo szczęśliwy, a za razem zestresowany. W końcu za kilkadziesiąt minut miał spotkać się ze swoim odwiecznym crushem! Podczas przygotowań do randki wszystko wychodziło mu nieudolnie. Nie mógł dopasować ubrań, kredką do oczu wychodził poza linię. Nie był pewien, czy spodoba się Jooheonowi. Ba! Nawet nie wiedział, czy się wyrobi. Jednak ostatecznie wybrał czarne jeansy i niebieską koszulę w ciemniejsze paski. Zbiegł schodami do przedpokoju, uprzednio sprawdzając, czy wziął wszystkie potrzebne rzeczy.

-Minhyukkie -pani Jinyoung zawołała- Idziesz już?

Rudowłosa stanęła przed synem i zaczęła mu się uważnie przyglądać. Na jej twarzy pojawił się szczery i szeroki uśmiech.

-Wyglądasz naprawdę dobrze -uniosła kciuk w górę- Jeśli nie spodobasz się temu chłopakowi, to ewidentnie jest z nim coś nie tak.

-Mamo -zaśmiał się cicho- Nie mów tak o nim. Jest cudownym i do tego mądrym człowiekiem.

-Dobrze, już dobrze -podeszła do syna i poprawiła jego grzywkę- Idź, chyba nie chcesz się spóźnić, co?

-Tak, już uciekam.

Założył swoją cienką kurtkę i zimowe buty. Nie chciał ubierać się zbyt ciepło, aby się nie spocić. W końcu namęczył się nad swoim makijażem. Nie pozwoliłby na to, aby od tak spłynął. Poza tym wystroił się w najlepsze ciuchy, jakie znalazł w szafie. Jooheon musiał zauważyć jego starania.

Chłopak mocno przytulił swoją mamę na pożegnanie.

-Pamiętaj, aby się nie przemęczać. Nie chcę, abyś znów zasłabła, gdy mnie nie będzie w domu.

-Minhykkie, daję sobie radę. Muszę dobrze wykorzystać ostatnie miesiące swojego życia.

-Mamo -spojrzał na nią poważnie- To jeszcze nie koniec. Będziemy z tym walczyć.

-Tak, jasne -szepnęła- Idź już. Obiecuję, że będę odpoczywać -zapewniła, kładąc dłoń na lewej stronie klatki piersiowej.

-Okej, wierzę ci -uśmiechnął się do niej i schował telefon do kieszeni- To do potem, mamo!

Posłał jej całusa i wyszedł z domu. Kolejny raz już tego tego dnia zachwycał się pogodą. Brał głębokie oddechy, ciesząc się w miarę czystym powietrzem. Białowłosy zmierzał w kierunku przystanku autobusowego. Jakoś musiał dostać się do samego centrum miasta. Starszy student wybrał to miejsce ze względu na najlepsze atrakcje, które zaplanował dziś odwiedzić wraz z Minhyukiem. Oczywiście większość rozpiski ich spotkania stworzył Kihyun oraz Changkyun- przyjaciele rudowłosego,

Gdy autobus nadjechał, Lee usiadł na miejscu przy oknie. Na szczęście znalazł słuchawki w kieszeni swojej kurtki. Odtworzył swoją ulubioną piosenkę, której wykonawcą jest Eric Clapton i zaczął wpatrywać się w ruch uliczny za oknem.

···································

Chłopak szedł chodnikiem w umówione miejsce, czyli plac przed centrum handlowym. Oczywiście bardzo się stresował. Zrobiło mu się niesamowicie gorąco, a dłonie zaczęły się niekontrolowanie trzęść. Powinien być szczęśliwy i podekscytowany, że w końcu będzie sam na sam ze swoim crushem, ale przez walczące ze sobą emocje, w jego głowie pojawiła się myśl o wycofaniu. Gdy w końcu ujrzał stojącego obok drzewa Jooheona, jego serce przyspieszyło rytm. Uśmiech studenta i te urocze dołeczki, rozczuliły nastolatka na tyle, że sam w końcu zdobył się na uniesienie kącików ust.

-Cześć -białowłosy odezwał się nieśmiało, będąc już przy mężczyźnie.

Student ubrany był w czarny płaszcz, lakierowane buty i jeansy tego samego koloru. Brązowy golf idealnie opinał się na jego klatce piersiowej, przez co młodszy miał ochotę przytulić się do jego torsu i nigdy od niego nie odchodzić.

-Hej, Minhyukkie. Ładnie wyglądasz -pogłaskał dłonią jego włosy.

Młodszy zarumienił się, lecz na szczęście mógł usprawiedliwić to niską temperaturą. W końcu nie każdy słyszy takie komplementy od swojej miłości. Minhyuk poczuł się jak największy szczęściarz.

-Dziękuję. Ty też cudownie wyglądasz -każde słowo wypowiedział powoli, uważając, aby nie rzucić czegoś, co zepsuje ich konwersację.

Dwudziestodwulatek posłał mu anielski uśmiech. Sięgnął ręką do kieszeni płaszcza i wyjął z niej czerwonego lizaka w kształcie serca.

-Proszę, to dla ciebie -podsunął go w stronę Minhyuka- Kihyun mówił, że lubisz słodycze, więc nie zapomniałem o tobie w tej kwestii.

-Ach, dziękuję -uśmiech nastolatka poszerzył się, gdy przyjął lizaka w swoje ręce- Jesteś przekochany.

-Dziękuję, że tak miło o mnie mówisz -zaśmiał się cicho i chwycił jego dłoń- Chodź, pójdziemy coś zjeść i porozmawiamy. Chłopaki mówili, że pewnie z tego stresu zapomniałeś o obiedzie.

-Ugh, mówili ci, co do nich piszę -zapytał i spojrzał na ich splecione dłonie.

-Tak, ale nie martw się. Całkowicie cię rozumiem. Nawet miałem niewielkie problemy z moją dzisiejszą stylizacją -zaśmiał się, patrząc na Minhyuka.

···································

Zaraz po obiedzie, kinie oraz oglądaniu sklepów, przyszedł czas na spacer. Dwoje mężczyzn przechadzało się alejkami, trzymając się za ręce. Minhyuk uznał to za uroczy gest ze strony Jooheona, ale jednak był odrobinę niepewny w tej sytuacji. Bał się, że ktoś może ich zaatakować, myśląc, iż są oni parą. W ich mieście ludzie raczej krzywo patrzyli na pary homoseksualne, co bardzo smuciło nastolatka, jak i starszego.

-Joo, dziękuję, że zechciałeś spędzić ze mną czas -zaczął nieśmiało- Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.

Rudowłosy zatrzymał się w miarę wolnym od ludzi miejscu i odwrócił Minhyuka w swoją stronę. Niższy spojrzał w oczy ukochanego, lecz zawstydzony, szybko odwrócił głowę w bok.

-Hej, słodziaku -zaśmiał się sympatycznie, zaś dłonią podniósł jego głowę ku górze- Dlaczego się mnie wstydzisz?

-Ciągle prawisz mi komplementy i na dodatek tak mnie traktujesz -wytłumaczył, uśmiechając się lekko.

-Zasługujesz na wszystkie miłe słowa. Jesteś cudowny -umieścił swoją dłoń na policzku młodszego, zaś drugą położył na jego talii. Wzrok wlepił w różowe usta Minhyuka. Tak bardzo miał ochotę je ucałować, lecz bał się, że wystraszy go tym.

Serce chłopaka zaczęło przeraźliwie szybko bić. Już wyobrażał sobie wszystkie romantyczne sceny, które mogłyby mieć w tej chwili miejsce.

-Honey -zwrócił się do niego zdrobnieniem, na które pozwolił mu ukochany- Ja nie chcę dłużej męczyć się w przyjaźni.

Zrobił to. Zrobił to, czego najbardziej się po sobie nie spodziewał. Nie mógł uwierzyć, że od tak pojawiło się w nim tyle odwagi. Więc cóż innego miał uczynić, skoro te pełne usta kusiły go przy każdej możliwej okazji?

Jooheon na samym początku był zdziwiony, lecz po bardzo krótkiej chwili poczuł w sobie tyle szczęścia, jakiego jeszcze nigdy nie udało mu się doznać. Oddawał pocałunek bardzo ostrożnie i delikatnie. Bał się, że chociażby najmniejszy ruch może odstraszyć od niego tą anielską istotkę, a nie chciał przerywać pieszczoty w tak ważnym dla nich momencie.

Po jakimś czasie mężczyźni odsunęli się od siebie, stykając się nawzajem swoimi czołami. Minhyuk nadal nie otwierał swoich oczu. Myślał, że ukochany ucieknie od niego i już nigdy się nie odezwie, lecz jedyne co poczuł, to przyciągające go silne ramiona.

-Lubię cię, Minhyukkie -szepnął i ukrył go w swoim płaszczu- Bardzo, bardzo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro