Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

'cause i know i don't belong here in heaven

----------------------------------------------
you're my the best gift
-----------------------------------------------

Nadszedł ten czas. Dla niektórych był on magiczny, zaś dla innych liczył się jako normalny, nieróżniący się niczym innym od pozostałych dni w roku. Centra handlowe i rynki były przepełnione ludźmi, którzy chcąc spędzić święta jak najlepiej, kupywali wszystko, co może się przydać. Nie zabrakło także szukania prezentów. Sklepy cieszyły się znacznym przyrostem zarobków. Nawet te najmniejsze i najmniej ciekawe zdobyły wielu klientów. Na ulicach panował chaotyczny ruch. Pogoda była idealna jak na tegoroczne święta. Było odrobinę zimno, a z nieba spadał biały śnieg, który niestety bardzo szybko się rozpuszczał. Zważywszy na uśmiechnięte twarze przechodniów, wszystko było idealnie.

Niestety czas ten nie był łatwym dla Minhyuka. Dwa dni temu, gdy wrócił ze szkoły, w swoim domu zastał czekającą na niego sąsiadkę, która poinformowała go o tym, że jego mama została przetransportowana do szpitala z powodu osłabienia i notorycznych omdleń. Chłopak od razu zadzwonił po swojego mężczyznę, a następnie jak najszybciej udał się do szpitala. Przesiedział przy swojej rodzicielce całe dwie doby. Czuł niezmierne wyrzuty sumienia, gdyż zamiast pilnować mamy w tych trudnych czasach, on siedział w szkole. Winił lekarzy, winił medycynę, winił także swojego ojca, który popełnił samobójstwo, zostawiając go i panią Kim w bardzo trudnej sytuacji materialnej. Gdyby pan Lee nie był takim egoistycznym człowiekiem i nie targnąłby się na swoje życie, jego żona nie popadłaby w nałogi ani nie dopuściła do żadnej choroby zagrażającej jej życiu. Kobieta zrzucała całą winę na siebie. Potajemnie spędzała noce cicho szlochając i myśląc nad tym, jak bardzo niszczy siebie i swojego syna. Ale Minhyuk był wyrozumiały. Nigdy nie przyszłoby mu na myśl, aby obarczać winą swoją własną, ukochaną matkę, która włożyła tyle trudu w jego wychowanie. Białowłosy wiedział, jak może czuć się starsza. Może nie tak bardzo, ale cały ból dzielił razem z nią. Nie mógł dopuścić do tego, aby kobieta przechodziła przez to sama. Wychowała go na silnego, mądrego chłopaka, więc teraz ma obowiązek zrobić coś w podzięce.

Aktualnie Minhyuk wraz z Jooheonem przebywali przy starszej kobiecie. Jooheon bardzo ją polubił, nawet zaczął traktować jak własną matkę, co spotkało się z wzajemnymi uczuciami drugiej strony. Pani Kim widziała w nim idealny typ mężczyzny, który doskonale zadba o jego syna. Mawiała: jeżeli zraniłby jej syna, powstałaby z grobu, by tylko wymierzyć mu jak najsurowszą karę.

-Minnie, synku -kobieta delikatnie ścisnęła jego dłoń- Siedzisz tu już dwa dni. Powinieneś odpocząć.

-Nie ma mowy, mamo -szybko zaprzeczył, kręcąc głową- Chcę tu być. Nawet nie myśl, że mnie stąd wykopiesz.

-Jooheonnie -zwróciła się do niego zrezygnowanym głosem- Proszę, zabierz go do domu i zajmij się nim. Biedak mi się wykończy, a przecież wiesz jaki on jest kruchy...

-Nawet nie próbuj go przekonywać. Nie uda ci się. Poza tym on na pewno jest tego samego zdania, co ja.

-Minhyukie, kochanie -starszy ukucnął obok niego i złapał jego dłonie- Twoja mama ma całkowitą rację. Powinieneś odpocząć.

-Chyba was pogrzało -prychnął.

-Synku, spędź z Jooheonem więcej czasu. Dziś są święta. Nie możecie tu siedzieć. Musicie dobrze się bawić -wysiliła się na uśmiech- Zjedzcie coś, a potem zajmijcie się sobą.

-Nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, gdy pomyślę o tym, że siedzisz tu sama i przygnębiona.

-Nie jestem wcale przygnębiona, gdy wiem, że oboje jesteście szczęśliwi.

-Minhyukie, stuprocentowo zgadzam się z twoją mamą. Nie zostaniesz tutaj, jedziemy do domu. Nie mam zamiaru przynosić ci kolejnej kawy, bo to niezdrowe dla twojego serduszka. Gwarantuję ci, że spędzisz ten czas dobrze odpoczywając. Przecież nie opuszczasz tego miejsca na zawsze. Jutro tu wrócimy.

-Nie zgadzam się.

-Wcale nie potrzebuję twojej zgody, skarbie.

Student wstał i podniósł Minhyuka, biorąc go na ręce. Niższy pisnął cicho, czując jak traci grunt pod nogami.

-To do zobaczenia, mamo! -czarmowłosy zawołał radośnie, a kobieta mu pomachała ręką.

***

Po godzinie para była już w domu Jooheona. Mężczyzna przygotował kolację, którą następnie wspólnie spożyli. Następnie obaj udali się do sypialni, gdzie młody Lee zaczął swój wywód.

-A już tak ci ufałem. Dlaczego mnie stamtąd zabrałeś? Ja muszę być przy niej -krzyczał poirytowany Minhyuk.

-Chcę twojego dobra, kochanie -mruknął, stojąc do niego tyłem.

-Patrz na mnie jak do ciebie mówię -krzyknął- Ostrzegam, że za chwilę sam wybiorę się do tego szpitala, a ty zostaniesz tu zupełnie sam. Nie żartuję!

Jooheon nagle odwrócił się w jego stronę i pchnął go na łóżko, siadając okrakiem na jego udach. Młodszy wystraszył się odrobinę tego niespodziewanego ruchu.

-Jooheon, to nie czas na takie rzeczy -podniósł się, lecz ponownie został pchnięty na plecy.

-Nigdzie nie idziesz -powiedział stanowczo, chwytając jego nadgarstki i umieszczając je nad głową młodszego- Teraz zostajesz tu ze mną i nawet nie waż tego negocjować.

-Dlaczego mi to robisz -zapytał płaczliwie.

-Bo są święta, a ja od samego początku chcę zrobić ci świetny prezent. Rozluźnij się, proszę -szepnął do jego ucha, liżąc, a następnie przygryzając jego płatek, co spotkało się z cichym jękiem ze strony młodszego partnera.

Starszy nie chciał się patyczkować. Miał teraz dobrą okazję, więc czemu by jej nie wykorzystać. Był pewien, że tej cudownej chwili nie przerwie mu ani kot, ani jakaś dziwna kobieta. Jooheon wsunął dłonie pod koszulkę młodszego, a po momencie błądzenia nimi po całym torsie, zdjął ją. Planował związać materiałem ręce Minhyuka, lecz robiło mu się przykro na myśl, jak bardzo jego mały chłopiec czułby się niekomfortowo. Po chwili zdjął z niego także spodnie, a co za tym idzie- bieliznę.

-Wyglądasz tak ślicznie, gdy jesteś zawstydzony, skarbie -student uśmiechnął się szeroko, czym jeszcze mocniej zawstydził białowłosego.

-Ah, nie drocz się ze mną -młodszy zakrył twarz dłońmi i poruszył niecierpliwie biodrami.

-Już, już, kochanie -zaśmiał się- Przecież mamy jeszcze całą noc.

Czarnowłosy prowadził główną inicjatywę. Najpierw zaatakował swoimi ustami te Minhyuka, a następnie zsuwając się nimi niżej dotarł aż do sutków chłopaka, które z pełnym zapałem zaczął lizać, ssać i delikatnie podgryzać. Młodszy chłopak cichutko wzdychał i pojękiwał z powodu narastającej przyjemności. Dziś wyjątkowo czuł się o niebo lepiej niż poprzednim razem. Może to dlatego, że przez zmęczenie jego zmysły zanikały, a on sam panował nad częścią z nich?

-Jooheonnie -wyjęczał- Pospiesz się.

Czarnowłosy pobudził chłopaka, przez co ten już czuł ciepło w dolnych partiach ciała. Otarł się swoim kroczem o te Jooheona. Ten jakże to niewinny gest wywołał ciche westchnięcie u starszego. Jęki młodszego były dla niego najpiękniejszą melodią, jaką kiedykolwiek miał zaszczyt słyszeć. Był niezwykle dumny z tego, że to właśnie przez niego są one wywołane oraz że to on będzie tym pierwszym. Bez zbędnego przedłużania zrzucił z siebie koszulkę, a następnie spodnie wraz z bielizną.

-Jesteś gotowy, Minhyukie?

-Ugh, nie pytaj mnie o to. Po prostu zajmij się mną -rzucił błagalnym tonem.

Lee zaśmiał się tylko uroczo i spełniając prośby swojego ukochanego, postanowił zająć się jego przyrodzeniem, biorąc je całe do ust i wykonując zwinne oraz szybkie ruchy głową, a także językiem. Z gardła chłopca co chwilę wydostawały się przeróżne dźwięki, które były oznaką jego odczuwalnej przyjemności. Mniejszy wplątał palce we włosy ukochanego i automatycznie przycisnął go do swojego krocza. Trwali w tym przez kilka minut, aż Minhyuk oznajmił:

-Honey... Jestem już blisko -wypowiedział przez zaciśnięte zęby, ciągnąc za końcówki włosów mężczyzny.

Nagle ten zaprzestał wszystkich ruchów i odsunął się od młodszego. Hyuk posłał mu zdziwione spojrzenie.

-Nie pozwolę ci jeszcze dojść, skarbie -uśmiechnął się i pogładził dłonią jego włosy- Nie tak szybko.

Mężczyzna znalazł się między jego nogami, rozsuwając je bardziej. Przeszli już do głównej części ich zabawy. Części, na którą obaj tak bardzo czekali. Jooheon bez ostrzeżenia wsunał w młodszego dwa palce, chcąc go jak najlepiej przygotować. Chwilę poruszał nimi, zbierając wszystkie pojedyncze jęki i westchnienia Minhyuka.

-Hyung, nie każ mi dłużej czekać...

Czarnowłosy spojrzał na młodszego, a jego widok spowodował u niego pewnego rodzaju zawroty głowy oraz duszności. Po twarzy i całym ciele chłopca spływały krople potu. Spoglądał na niego spod przymrużonych powiek, ciężko i szybko oddychając. Jego białe jak śnieg włosy były po części mokre i przylepione do skóry. Jooheon nie chcąc męczyć swojego chłopca wysunął palce i w szybkim tempie zastąpił je swoim członkiem, pozwalając Minhyukowi na chwilę przyzwyczajenia się. W końcu młody robił to pierwszy raz. Zapewne cholernie musiało go to boleć.

-Minhyukie, wszystko w porządku? -zapytał, odgarniając grzywkę z jego czoła i całując je czule.

-T-tak -szepnął- Możesz kontynuować -dodał po chwili.

Chemik zaczał się w nim powoli poruszać, jednocześnie chcąc go nie zranić, ale także dostarczyć mu jak najwięcej przyjemności. Jęki i krzyki Minhyuka stawały się coraz to dłuższe i głośniejsze. Starszy był tym niesamowicie usatysfakcjonowany. Wreszcie udało mu się dojść do tego momentu, w którym ten piękny aniołek leżał pod nim i jęczał, cicho wołając jego imię.

Trwali tak naprawdę długo, gdy jako pierwszy odezwał się Minhyuk:

-H-hyung -uśmiechnął się delikatnie, przerywając westchnięciem- Jestem już blisko. Proszę, pozwól mi teraz...

-Tak jest, aniołku -ucałował jego czerwone, pełne usta.

Jooheon przyspieszył swoje ruchy, zaś dłonią zaczął dogadzać swojemu chłopakowi, który jedyne, co robił to krzyczał z największej przyjemności, jakiej w życiu doświadczył. Obaj osiągnęli szczyt w prakrycznie tym samym momencie. Starszy opadł delikatnie na swojego chłopca, ciężko oddychając. Patrząc na jego rumianą twarz, uśmiechał się szeroko. Minhyuk był zadowolony jak nigdy wcześniej. Z ręką na sercu mógłby powiedzieć, że tegoroczne święta były dla niego tymi najlepszymi.

-Kocham cię, Jooheonnie -wyszeptał, uśmiechając się, a następnie złączył ich usta w czułym, długim pocałunku.



============================
a/n
o mój boże zawstydziłam się!!!
nawet się po sobie tego nie spodziewałam, ale chciałam zrobić wam świąteczny prezent uwu
love y'all
chodźcie się przytulić plz

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro