[Ż] „Kiedy szczury tańczą tango" - neverwinternight
Kolejny raz na pokładzie witamy neverwinternight oraz jej cudowne opowiadanie „Kiedy szczury tańczą tango". Kolejny doskonały twór, który na półeczce musi się pojawić (#yoda).
Opis:
[Tu wstaw ciekawy opis]
NASTĘPNY ROZDZIAŁ: KONIEC CZERWCA
> Grindylow poprawiła na razie wstęp, nad resztą będziemy myśleć trochę później. (;
> Opko pisane ponad dwa lata temu, bądźcie wyrozumiali
Nie, nie przerabiałam nic - faktycznie jest tam taki opis. No cóż, poczułam się bardzo zachęcona (i nie, to nie jest sarkazm).
Kilka opinii:
Nadal tkwię w przekonaniu, że nie mam prawa komentować Twoich tekstów, bo są one zbyt piękne na moje nędzne pochwały, naprawdę. I nie próbuj mnie z tego przekonania wyciągać, tylko po prostu pozwól zachwycać mi się Twoim piórem, ok?Zabierałam się za te szczury długo. Bardzo długo, bo leżały i kwiliły w mojej bibliotece od zarania dziejów, ale w końcu się przełamałam i oto jestem;3
Watt oczywiście nie ma przekreślonej czcionki, ale powiedzmy, że ją sobie wyobraziłam.
Kojarzysz może serię "Dotyk Julii"? Taka banalna fantastyka, w której kuleje fabuła, bo autorka cały czas krąży wokół wątku miłosnego, za to napisana bardzo ciekawym stylem, który jest niemalże identyczny jak ten powyżej. Ogólnie nie potrafię od dłuższego czasu pisać pochwał, bo wychodzą z tego przydługie rozwodzenia się nad pięknem i wspaniałością, ale niech stracę...
Każda Twoja praca jest cudowna, nawet jeśli kolejne części dodawane są raz na ruski rok (co doskonale rozumiem, bo masz studia). "Niepisane nam niebo" i Artur (błagam, powiedz, że nie pomyliłam imienia) podbili moje serce, Tereska i Newt zachwycili, a "Och, Rewolucjo" czytałam dokładnie dziewięć razy i myślę, czy by nie pokazać tego panu od polskiego, by przestał w końcu paplać o "Reducie Ordona" i zobaczył, czym jest prawdziwe piękno tekstów patriotycznych, dodatkowo tworzonych przez współczesne pokolenia.
Po prostu brak mi słów, by określić całą Twoją twórczość, bo uważam cię za swojego mistrza (jak zaczniesz się wypierać, ja zacznę się kłócić).
O samym tym opowiadaniu niewiele powiem, bo przede mną wciąż pierwszy rozdział, więc nawet nie domyślam się, o co dokładnie chodzi, wyłączając informacje zawarte w opisie.
Zawsze ceniłam, jeśli ktoś otwarcie pisał przekleństwa, nawet jeśli są one skreślone. Ponadto sama forma dziennika, sam temat (choć do tego zaraz... kurcze, litery mi się kończą), same słowa wprawiają mnie w coś innego, niż wszystko, co dotychczas czytałam.
Może to i dziwne spostrzeżenie, ale Twoje teksty są zupełnie inne od tych, które pobijają rekordy popularności (a które najlepiej, żeby Hades wrzucił do Tartaru i nie wypuścił), a które są beznadziejne (w większości; nie wszystkie). I nadal nie wiem, jakim cudem to, co piszesz, ma naprawdę mało wyświetleń, bo zasługuje na... milion więcej? Watt dosłownie tonie w beznadziejnych ff pisanych formą SMS-ów czy erotycznych wynurzeń dwunastolatek, a takie perły, jak Twoje prace, są niedoceniane, nad czym gorąco ubolewam;(
Podsumowując? Kocham Ciebie i Twoją twórczość i jak tylko napiszę sprawdzian z chemii oraz zaliczę inne pierdoły, wrócę tu i zabiorę się za kolejny rozdział.
Pozdrawiam i powodzenia na sesji <3
i drugi komentarz tej samej osóbki (ForeverTeenWolf24)
O CHRYSTE PANIE, GDZIE JA JESTEM? Tak wygląda moja mina w momencie, kiedy siedzę otumaniona na krześle obrotowym, próbując wymyślić sensowny początek komentarza, który koniec końców i tak okaże się być bezsensowny.
Jako że postanowiłam dziś nadrobić wszystko od Ciebie, Szczurów nie mogłam pominąć, ale spodziewałam się czegoś bardziej spokojnego.
*pluje sobie w brodę, bo bezpieczniej byłoby zacząć od „Eksplozji", znacznie bezpieczniej*
Jak już gdzieś tam, kiedyś tak wspominałam - nie bardzo obchodzi mnie długość, obszerność rozdziałów zdecydowanie mnie nie razi, bo jestem po prostu zachwycona Twoim piórkiem, Twoimi postaciami, Twoimi pomysłami i ich wykonaniem. Chyba odpuszczę sobie tym razem milowy akapit poświęcony rozpływaniem się nad Twoim talentem, chociaż pamiętam, że kiedyś ładnie nazwałaś to „stażem przy klawiaturze". Cóż, staż nic by nie dał, gdyby ktoś nie miał w sobie chociaż zalążka chęci i potencjału. Tak że prościej mówiąc - uważam Cię za wzór, za mistrza, któremu kiedyś będę się starała dorównać, z którego biorę przykład i którego podziwiam za to, co robi, jak robi, w jakim stylu.
O ile poprzedni rozdział opierał się raczej na paplaninie Lenny'ego, przechadzkach po mieście i podziwianiu zdewastowanego krajobrazu Nowego Jorku - było względnie spokojnie - o tyle teraz po prostu nie potrafiłam oderwać wzroku od komputera, od słów, które połączyły się w pędzącą akcję przeplataną intrygującym humorem, uroczą naiwnością (sama wskazałaś tę cechę). JA PO PROSTU NIE BYŁAM NA TO PRZYGOTOWANA. LENNY, CHOLERA JASNA, DLACZEGO NIE DAŁEŚ ZNAĆ, ŻE TWÓJ KOLEGA DOSTANIE WAŻNĄ MISJĘ, KTÓRĄ SPARTACZY? Przynajmniej nie słuchałabym przy czytaniu rocka i mogłabym przebrnąć przez wszystko na spokojnie.
Jednakże zaczynając po kolei - z czystym sumieniem stwierdzam, że kocham obu twoich synów, jednak to Lenny wpisał się w moje serce, przywłaszczając sobie znaczną część miejsca, które mógłby zająć Daniel.
Mimo że obaj mają uroczo pesymistyczne podejście do świata, obaj ciekawie go postrzegają, to Lenny bezkonkurencyjnie wygrywa.
Podsumujmy - mamy niedoświadczonego rebelianta/przestępcę o imieniu Daniel Cox, który dostaje eleganckie zadanie pomyszkowania w ważnym naukowym budynku, popsucia im elektroniki, ułatwienia roboty swoim. Mamy dość ciekawy charakter głównego bohatera, jego jako taki zapał do działań pomieszany z częstym wahaniem i wspomnieniami o siostrze, którą, mam nadzieję, poznamy, bo zdaje mi się, że z Danielem tworzą dość ciekawy duecik. Mamy wyczerpującą wspinaczkę, błądzenie w kanałach wentylacyjnych i w końcu... połowicznie spieprzoną misję, której finał jest dla mnie zagadką.
Zacznijmy od tego, że urzekają mnie chybotliwy charakterek Daniela i jego impulsywne decyzje; każdy przecież ma do tego prawo, a dodajmy do tego, że Dan komentuje to wszystko nietrafnymi uwagami, za co też ma plusik. Tak właściwie wszystko, na co się nasza panieneczka porwała, było dość nieprawdopodobne, a raczej niespodziewane. Do pewnego momentu czytało mi się naturalnie - z łomoczącym sercem, ale cicho - jednak w życiu nie przewidziałabym końcówki. Poniekąd Daniel spieprzył, zrobił coś, co wydawałoby się w takiej sytuacji najbardziej rozsądne, jednak skoro sam wiedział, że ta cała bomba była atrapą mającą odstraszyć zbyt odważnych... ehem, szykuje się intryga. (Pierwsza myśl po przeczytaniu ostatniego zdanie: „Dan... chłopie, teraz to stracisz robotę"). Naprawdę nie chce mi się wierzyć, że bomba wybuchła sobie, bo miała taki humor, więc pozostaje mi czekać na kolejny rozdział.
Kolejny rozdział, przy którym - mam nadzieję - nie zajdę na zawał i który pojawi się dość szybko. Weny życzę i pozdrawiam <3
Chryste! Jak to się stało, że nie trafiłam tu wcześniej? Serio, jestem cholernie zmęczona tymi wattpadowymi wywodami, wołającymi o pomstę do nieba. (wiem, że balansuję na granicy moralności oraz zwykłej ludzkiej uprzejmości, ale co zrobisz? Taka się urodziłam;)
Miałam cię w obserwacji już od dłuższego czasu lecz byłam zbyt pochłonięta szukaniem czegoś lekkiego, co jak się okazało, jest napisane przez niewyżyte nastolatki, marzące o nieosiągalnych bad boyach -,- Także... ten, tego... Nie bij proszę!
Okay, zaczynam pleść piąte przez dziesiąte, starając się usprawiedliwić moją głupotę, więc przejdę do meritum:
Szczerze? Jest to twoja pierwsza praca, którą przeczytałam i jestem nią zachwycona! Piszesz bardzo lekko, masz specyficzne poczucie humoru (kocham, kocham, kocham, kocham), nie robisz błędów, poruszasz ciekawą tematykę... Dar, zaiste masz dar. Ponadto, ja cholernie cenię ludzką oryginalność. W dzisiejszych czasach plagiat jest powszechną epidemią, zżerającą zazdrosnych (niedoszłych) pisarzy od środka, zmuszając ich do "zapożyczania" pomysłów. Ilość wyświetleń pod niektórymi z twoich prac tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że świat jest absolutnie niesprawiedliwą instytucją, zajmującą się robieniem z ludzi kabaretu. Naprawdę, nie wiem jakim prawem nie zostałaś jeszcze tak doceniona jak być powinnaś.
Z góry mówię: ja nie umiem pisać komplementów, po prostu stwierdzam fakty.
Nie wiem dlaczego, ale gdy czytam twoje prace, mam w głowie niektóre z prac Kinga. To chyba to poczucie humoru, prawda? Także: brawo, brawo, brawissimo!
Mimo, że ten komentarz jest całkowicie pozbawiony poprawnej formy gramatycznej i takich tam pierdołek (humanistka to ze mnie nie najlepsza ;P), postaram się zamieścić tutaj w miarę jak najwięcej pochwał.
Dalej: przekleństwa. Zawsze podobało mi się gdy ktoś otwarcie bluzga na kartce. Nie wiem czemu, jestem po prostu pewnego rodzaju ewenementem, anomalią, wyrzutkiem itp. No i co ważniejsze - forma. Tym akurat nie grzeszysz (tak jakbyś czymkolwiek tutaj grzeszyła -,-). Podziwiam za odwagę, nie spotkałam się jeszcze z kartką z dziennika *kłania się nisko*. No ale żeby w odpowiedni sposób przedstawić dobry pomysł należy mieć również warsztat, nieprawdaż?Tak więc zaprawdę powiadam Ci, że możesz go dopisać do listy spełnionych snów oraz marzeń.^^ Czytało mi się leciutko i z rogalem na twarzy :)
Co do samego opowiadania to niewiele mogę aktualnie powiedzieć. Trafiłam tu przypadkowo, niestety gdy ktoś już mi się spodoba to trzymam się go jak... oj, no sama wiesz :) Sen mnie już powoli morzy i chyba nie dam rady przeczytać kolejnych rozdziałów, no ale kto tam wie.
Podsumowując:
1) Polubiłam Cię i mam nadzieję, że przyjmiesz mnie do grona swoich czytelników.2) Kocham twój styl pisania, przez co figurujesz na liście moich ulubionych wattpadowych pisarek.3) Zawitam u Ciebie niebawem z nową porycyjką moich wywodów, zwanych potocznie "komentarzami".Weny oraz czasu
~ ewa_mewa
I to tyle opinii na temat tego opa. Absolutnie się zgadzam: świene poczucie humoru (Pała Wstydu na przykład), niesamowity styl i postaci. Zdecydowanie "szczury" powinny znaleźć się wyżej w rankingu.
PS. Nowa okładka to mistrzostwo! *0*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro