Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Po ostatniej sytuacji, jaka spotkała mnie w klubie, nie poruszałam już z bratem tego tematu. Chodziłam skołowana, przez to, co tam zobaczyłam. Zbliżał się weekend. Siedziałam na kanapie z kubkiem gorącej herbaty. Antek wszedł do mieszkania.

- Przywiozłem chińszczyznę – powiedział, stawiając papierową torbę na blacie – Chodź, zjemy – zdjął granatową marynarkę i przewiesił ją na krześle. Usiadłam naprzeciwko niego – Marnie wyglądasz Zośka – dodał.

- Marnie się czuję. Chyba pojadę na weekend do Żórawiny – mruknęłam. Antek nie odpowiedział. Widział, że działo się ze mną coś złego. Ja sama czułam, że od spotkania pana Nowakowskiego w klubie, coś we mnie pękło. Ton jego głosu, gdy szeptał mi do ucha, był na tyle głęboki, że przez ostatnie dni o niczym innym nie myślałam. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że ludzie tacy jak on, mogą wiele, a nawet i wszystko. Wiedziałam, że traktował kobiety przedmiotowo. Spłacimy z Antkiem dług i już nigdy go nie spotkam...


***

Trzy dni później Antek odprowadził mnie na pociąg. Czułam ulgę, opuszczając Warszawę. Chciałam już wejść do swojego pokoju, położyć się do swojego łóżka i rozpłakać się jak małe dziecko. Czułam ścisk w żołądku, gdy Antek podawał mi walizkę.

- Zosia, proszę cię, tylko wróć tutaj. Ja bez ciebie nie dam rady – powiedział, przytulając się do mnie.

- Wrócę. Spłacimy dług i wszystko się skończy – mruknęłam. Spojrzałam na brata i wsiadłam do pociągu. Zajęłam wyznaczone miejsce i odetchnęłam z ulgą.

Drogę z peronu do domu pokonywałam, idąc polną drogą. Miałam czas, by pomyśleć o tym, co zostawiłam w Warszawie. Miałam też nadzieje, że nic złego się przez te dwa dni, nie stanie Antkowi. Nie rozumiem tego całego Nowakowskiego. Jest przerażający...takich mężczyzn należy unikać. Oni nie przynoszą nic dobrego. Ciągnęłam za sobą różową walizkę, myśląc nad losem brata. Po chwili zauważyłam swój ciemny, stary blok. Z radością przyspieszyłam, by jak najprędzej spotkać się z mamą. Wbiegłam po drewnianych schodach do góry. Zapukałam do drzwi.

- Zosieńka! – zawołała mama, gdy zobaczyła mnie w progu – Dziecko, gdzie masz klucze?

- Mamuś, czy to takie ważne? Jak dobrze cię widzieć – powiedziałam, wchodząc do środka. Z ulgą odstawiłam walizkę i weszłam do kuchni. Właśnie w tej chwili zrozumiałam, jak bardzo tęskniłam za domem. Widok uśmiechniętej mamy sprawił, że na moment zapomniałam o kłopotach. Mama zaparzyła zieloną herbatę i usiadłyśmy do stołu, by porozmawiać. Nawet nie zauważyłam, kiedy zrobiło się ciemno.

- Mamo, położę się. Jestem zmęczona – oznajmiłam. Wstałam i zebrałam puste szklanki ze stołu. Weszłam do kuchni, by umyć naczynia. Mama przyszła za mną.

- Kolega cię szukał – rzuciła nagle. Gwałtownie się odwróciłam w jej stronę – Bardzo miły kolega – dodała z uśmiechem.

- Mnie? Kto taki?

- Rafał...tak, Rafał. Mówił, że poznaliście się w szkole, na praktykach. Bardzo przystojny młodzieniec – powiedziała. Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy usłyszałam jego imię. Więc mnie szukał... Rafał...przystojny nauczyciel wf.... Stałam, wycierając szklanki suchą ścierką. Zamyśliłam się na moment i nawet nie spostrzegłam, jak mama poszła spać. Schowałam szkło do szafki i skierowałam się do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i przymknęłam oczy.

Dlaczego tu przyjechałam? Przecież nie chce go znowu widzieć. To miejsce, ten klub...brzydzę się tym. Weszłam do środka, tylko po co? Znowu widzę te kobiety. Wszystkie nagie, ubrane jedynie w sznury pereł... Czuje czyjś dotyk na swoim ramieniu. Odwracam się. Stoi przy mnie jedna z perłami. Trzyma je w ręce i wyciąga w moją stronę. Czego ona do cholery chce? Po co mi to daje? Widzę, jak się uśmiecha, one wszystkie się do mnie uśmiechają. Czekają. Tylko na co? Nagle zauważam, że jestem naga...czuje jego wzrok. Powoli podnoszę głowę. Siedzi przy barze. Oblizuje łapczywie usta. Moje serce bije jak szalone. Co się ze mną dzieje? To sen...na pewno sen...Boże, zbudź się Zosia... Ja nie chce. Nie chce tu być. Boje się go!

- Zosieńko, córciu pora wstać – docierał do mnie głos mamy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jej twarz. Powoli dochodziłam do siebie – Zostawiłam ci w kuchni śniadanie – powiedziała, wychodząc z pokoju – Muszę pojechać do babci, ma jakiś problem z wekami w piwnicy – mówiła. – Wrócę niedługo. Zośka! Tylko nie pij kawy! – zawołała i wyszła z domu. Próbowałam opanować emocje po śnie. Wstałam z łózka i udałam się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą. Popatrzyłam w lustro.

- Co się z tobą dzieje, Zosia...? – zapytałam samą siebie. Wciagnełam na siebie ciemne jeansy i jasny sweterek. Nie jedząc śniadania, wyszłam z domu, by odwiedzić Rafała. Wiedziałam, że pomieszkuje niedaleko mojego domu, powiedział to mamie. W drodze wyjęłam telefon i zadzwoniłam do niego. Po głosie wiedziałam, że ucieszył się z mojego telefonu. 

Szłam powoli w jego kierunku. W głowie ciągle miałam ten przeklęty sen. Nagle zauważyłam, że Rafał wyszedł mi naprzeciw. A raczej biegł.

- Wróciłaś? – zawołał zadowolony. Wtuliłam się w jego ramiona. W nich czułam się naprawdę dobrze. Tęskniłam za nim.

- Nie, przyjechałam na weekend. Podobno mnie szukałeś? – zapytałam. Spojrzał na mnie czule i nim zdążył odpowiedzieć, pocałowałam go. Miałam na to wielką ochotę. A może szukałam ukojenia, po tym, co mnie spotkało w nocy? Rafał odwzajemnił pocałunek, przyciskając mnie do siebie.

- To bardzo miłe powitanie – mruknął – mogłabyś tak robić już zawsze?

- Chciałabym.

Szliśmy razem uliczkami, aż dotarliśmy na plac zabaw. Usiadłam na dużej bujaczce. Chciałam na moment poczuć się jak kiedyś. Rafał usiadł obok mnie. Złapał mnie za rękę. Miał takie ciepłe dłonie.

- Coś cię trapi? – zapytał nagle.

- Nie. Po prostu tutaj czuje się najlepiej. Wiesz, Warszawa to duże miasto. Wszystkiego tam pełno, ale brakuje takich miejsc jak to. Takiego spokoju ducha – oznajmiłam. Uśmiechnął się, odchylając głowę do tyłu.

- Oj tak, ta nasza wiocha, to raj na Ziemi. Można tu wszystko i zarazem nic. Brakuje mi tu tylko jednego – powiedział, patrząc na mnie.

- Czego?

- Ciebie – jego wzrok lustrował mnie cala. Robiło mi się ciepło, gdy był blisko. Miałam chęć na wszystko, co niemoralne z nim. Jednak znałam go zbyt krótko, by próbować tego, co zakazane. Oparłam głowę o jego ramię. Chciałam czuć jego bliskość. Tylko on wydawał mi się odpowiedni. Musiałam zapisać tę chwilę w głowie, nim wyjadę do Warszawy. Po wspólnie spędzonym poranku Rafał odprowadził mnie do domu. Gdy odchodził, zrobiło mi się dziwnie pusto. Dotknęłam ręką ust, nadal czułam jego smak.

Wieczorem dostałam wiadomość od brata.

Od: Antoś

Jak w domu Zosia? Mama nie zadaje za duzo pytań? Jak ty się czujesz?

Popatrzyłam na treść wiadomości i doskonale wiedziałam, o co pyta. Nie interesowało go to, jak się czuje mama ani tym bardziej ja, tylko czy się przypadkiem nie wyglądałam. Nie odpisałam mu. Odłożyłam telefon na szafkę, przy łóżku i probowałam zasnąć. Zamknęłam oczy. Starałam się sobie przypomnieć dzisiejszy dzień i Rafała. Jednak zamiast niego, w moich myślach był Tomasz. Tomasz Nowakowski. Drań, tyran...męskie zło. Ktoś, kogo cholernie się bałam.

Wrócę do Warszawy, znajdę jeszcze jakiegoś ucznia i pomogę Antkowi. A gdy już będzie po wszystkim, poszukam pracy w szkole. Tak, tak własnie będzie...na pewno..

Niedziela wieczór

Spakowałam już swoją różową walizkę. Siedziałam z mamą w kuchni, popijając gorącą czekoladę. Na dworze było już chłodno i padał deszcz. Wrzesień dobiegał końca, wiec i pogoda przyszła iście jesienna. Czekałam w mieszkaniu na sąsiada, który obiecał podrzucić mnie na peron. W taką pogodę nie doszłabym daleko. Usłyszałyśmy pukanie do drzwi.

- To zapewne pan Jagnacki, weź bagaż — powiedziała mama. Podeszła do drzwi i wpuściła do środka starszego mężczyznę — Witaj Zenon. Serdecznie ci dziękuję za pomoc.

- Witaj Helenko, nie masz za co. Pada tak, że zalało by nasza Zochę - oznajmił z usmiechem. Podeszłam do nich, by pożegnać się z mama. Pan Jagnacki zabrał mi z rąk walizkę i zszedł na dół. Ubrałam na siebie ciemny płaszcz, chwyciłam parasolkę i stanęłam w drzwiach.

- Nie chce wyjeżdżać - mruknęłam jak małe dziecko. Mama pogłaskała mnie po głowie.

- Nie dąsaj się córciu. Tam czeka cię lepsze życie, zobaczysz — powiedziała, dając mi buziaka w głowę. Zeszłam schodami w dół. W starym czerwonym polonezie czekał na mnie sąsiad. Szybko wbiegłam do środka, by nie zmoknąć. Odjechaliśmy w kierunku peronu.

Późnym wieczorem z dworca w Warszawie, odebrał mnie Antek. Był spokojny, a nawet bym powiedziała, że zadowolony. Opowiadał o spędzonym weekendzie. Nie dawało mi spokoju jedno. Czy Nowakowski, dał mu spokój na weekend, czy raczej zastraszył? Nie chciałam go o to pytać. Uznałam, że jest na tyle dorosły, że gdy będzie chciał, to mi powie.

- Nie odpisałaś na moją wiadomość — powiedział.

- A co miałam ci napisać? Przecież nic nie powiedziałam mamie. Pękłoby jej serce, gdyby się dowiedziała, jakie masz problemy i po jakich klubach łazisz — burknęłam. Byłam zła na niego. Był po trzydziestce, a zachowywał się jak dziecko. Mimo że zawsze uważałam go za wzór do naśladowania, teraz wiem, że to było chwilowe — Poza tym, wstydziłabym się jej powiedzieć, że poszłam tam z tobą z własnej, nieprzymuszonej woli.

- No tak. Cnotliwa Zosia — mruknął pod nosem. Gotowało się we mnie.

- A no tak! Cnotliwa. Nie jestem taka jak wszystkie kobiety, jakie znasz! - wrzasnęłam. Antek zaśmiał się.

- Nie jesteś kobietą, nie miałaś mężczyzny — słysząc te słowa, poczułam jakbym dostała od niego w twarz. Wstydziłam się takich tematów i na pewno nie on powinien ze mną o tym rozmawiać. Do oczu napłynęły mi łzy. Odwróciłam głowę w drugą stronę, by tego nie widział. Dalej jechaliśmy już w ciszy. Gdy dotarliśmy do mieszkania, każde z nas poszło do swojego pokoju. Nie miałam chęci, by z nim rozmawiać. Zranił mnie. Przestawał być Antkiem z dzieciństwa. Stawał się obcy. Mój brat Antoni Wolski, prawnik i warszawski prostak!


***
Kolejny rozdział za nami, a w życiu Zosi zaczyna się dziać ta "mała" rewolucja  🙊. Pan Tomasz Nowakowski zagości na długo i naprawdę sporo namiesza...Jak myślicie, czy Zofia jest na tyle silna, by to przetrwać? Może macie jakieś podejrzenia, co się szykuje w głowie Nowakowskiego?

Ps. Bardzo dziękuję, że jesteście ❤.
Buziaki, A.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro