Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32.

Następne dni nie różniły się niczym od poprzednich. Wstawałam, sprzątałam, odpowiadałam na pytania, jak już się dowiedziałam — Marty. Tak miała na imię rudowłosa kobieta.
Stawała się bardzo życzliwa. Z dnia na dzień miałam wrażenie, że nawiązywała się między nami nić porozumienia. Dopiero w dniu, w którym odwiedził mnie u niej Aleksiej, zmieniła podejście.

- Witaj Zofio - usłyszałam za plecami jego niski glos z rosyjskim akcentem. Odwróciłam się niepewnie. Zamykał właśnie drzwi od pokoju, w którym spałam. Przełknęłam gule, która stanęła mi w gardle. - Płochliwa jesteś. Jak sarna... - zaśmiał się. - Nie musisz się mnie bać. A to co? - zapytał, wskazując na moje nadgarstki. Były na nich już resztki siniaków, jakie sprawił mi Sasha.

- Nic takiego. - odburknęłam, odsuwając się od niego.

- Twój rycerz dalej walczy. Uparty... - powiedział. Słysząc to, moje serce zaczęło bić szybciej.

Tomasz...

Uśmiechnęłam się do siebie na myśl, że on próbuje... Że stara się dotrzymać obietnicy. Gdzieś w środku poczułam, że jest jeszcze nadzieja.

- Uśmiechasz się... - stwierdził Aleksiej. Powróciłam na ziemię, widząc, jak mi się przygląda. Jego ciemne oczy były przeraźliwe. - Już go nigdy nie zobaczysz. Za kilka dni wyjeżdżamy do Rosji - wstał i poprawił ciemny płaszcz. - Marta cię przygotuje do wyjazdu - podszedł do mnie, złapał moja twarz w swoja dłoń, zacisnął i wbił się w moje usta. Starałam się ich nie otworzyć, jednak on sprawnie wsunął swój język i szalał nim, próbując odnaleźć mój. Chciało mi się wymiotować. Próbowałam się wyrwać. Jednak z jego siłą nie miałam szans. - Nie stawiaj mi się. Jesteś już moja... - uniósł jeden kącik ust ku górze. Patrzył na mnie z drwiną w oczach. Odwrócił się i wyszedł. Padłam na kolana. Byłam bezsilna. Chciałam krzyczeć ze złości. Nie wiem, jak długo siedziałam na podłodze, gdy do pokoju weszła Marta.

- Pomogę ci... - szepnęła. Podniosłam wzrok. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam.

- Co...? Jak to...

- Ciii... Mów szeptem, tu ściany mają uszy - powiedziała i pomogła mi wstać. - Wiem, gdzie chcą cię zawieźć. Kurwa, wiem, że nie powinnam. Sama kręcę na siebie bicz, nie wiem, dlaczego, ale cię polubiłam. Słyszałam, że jesteś kobieta Tomka. Gdybyś mi powiedziała od razu...

- Jak... Znasz Tomasza? - byłam zszokowana tym, co właśnie usłyszałam.

- Znam. Bardzo dobrze go znam. Dlatego nie mogę pozwolić, by Kirylov cię stad zabrał. Jeszcze dziś skontaktuję się z Tomkiem. Powiem mu, że tu jesteś - oznajmiła. Zatkało mnie. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Zastanawiałam się, skąd Marta znała Tomka.

Późnym wieczorem siedziałam w salonie i czekałam na powrót Marty. Miałam w sobie nadzieje na to, ze mnie stad uwolnią. Byłam wyczerpana fizycznie, jak i emocjonalnie. Tęskniłam za swoim dawnym życiem. Za spokojem, jaki miałam w Żórawinie, za dawna Zosia tęskniłam najbardziej. Patrząc na swoje odbicie w szybie okna, widziałam zupełnie kogoś innego. To miasto mnie zmieniło. Tomasz mnie zmienił. Miłość do tak złego człowieka sprawiła, że straciłam rozum.
Z letargu wyrwał mnie hałas dobiegający z korytarza.

- Myślałaś, że szef się nie dowie? Ty głupia suko! Jak możesz jej pomagać?! Po tym wszystkim, co szef dla ciebie zrobił! - po tych słowach padło uderzenie w twarz. Stanęłam na równe nogi. Serce pochodziło mi do gardła.

- Sasha, to nie tak. Proszę... Wysłuchaj mnie... - mówiła Marta przez łzy. Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem. Sasha trzymał Martę za włosy. - Sasha, proszę...

- Stul pysk! - wrzasnął. Patrzył na mnie z wściekłością. - Każdy, kto będzie próbował ci pomoc, skończy tak... - rzucił Martę na podłogę. Kobieta podniosła się na kolana i patrzyła na mnie ze łzami w oczach. Byłam przerażona. Nagle Sasha wyjął pistolet i bez żadnego słowa strzelił w tył głowy kobiety. Zamarłam. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Podszedł do mnie, chwycił mocno za kark i pewnym krokiem wyprowadził z mieszkania. Szłam z nim, ale czułam się tak, jakbym była obok. Jakby mnie nie było. Jakbym została w mieszkaniu i ratowała Martę.

To sen... Pieprzony sen... Chce sie juz obudzic...

Sasha wepchnął mnie do ciemnego, dużego samochodu. Nie odzywałam się ani słowem. W środku czekał Aleksiej. Dotknął mojej twarzy. Chciałam się odsunąć, ale nie miałam jak.

- Nie bój się. Za dwa dni będziemy już w Rosji. Zaczniesz nowe życie.

Ruszyliśmy spod kamienicy, w której straciłam kolejną nadzieję. Nie reagowałam na to, że dotykał mojej dłoni. Trzymał mnie za nią mocno. Trzymał jakbym była jego. Miałam ochotę krzyczeć. Wydzierać się na cale gardło i przeklinać te cala Warszawę, za zniszczenie mi życia.
Po długiej drodze wjechaliśmy w las. Rozejrzałam się z przerażeniem.

- Tu nikt cię nie znajdzie... - szepnął mi na ucho. Kirylov przewiązał mi oczy opaska i zrozumiałam, że to już koniec mojego życia. Właśnie tu w tym lesie umarła Zofia Wolska...


***
Wiem, ze Was zaniedbuje... Bardzo mi zle z tego powodu... Nie mam motywacji a jak patrzę za okno i widze ten deszcz... Tym bardziej jedyne o czym marze to koc, herbata i dobry film.
Rozdzial jest krótki ale celowo. Chcialam by akcja nabrala tempa a Zosia odczula, ze swiat przestal istniec... Zosia trafiła w opuszczone miejsce, gdzie bedzie oczekiwala na wyjazd do Rosji... Czy to naprawde koniec?..... 🤔🤔🤔

Buziaki, A. 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro