Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27.

Patrzyłam na niego i czułam, jak moje ciało aż płonęło przez te słowa. Oddychałam szybciej i znacznie intensywniej niż wcześniej. Widziałam w jego oczach pożądanie. Patrzył na mnie tak, jakby chciał mnie rozebrać tu i teraz.

– Ja... Muszę już iść – wydukałam niepewnie. Chciałam się odwrócić, gdy Tomek znalazł się nagle blisko mnie. Poczułam na swoich biodrach jego silne dłonie.

– Zaczekaj – moje ciało całe zesztywniało, gdy usłyszałam jego głos. Odwrócił mnie w swoją stronę. Głowę miałam spuszczoną w dół, a wzrok tkwił w ciemnej wykładzinie. – Zostań ze mną... Proszę. Nie chce, żebyś odchodziła. Nie mogę na to pozwolić – przełknęłam ślinę, podnosząc głowę powoli w górę. Niepewnie spojrzałam na niego. I po chwili wiedziałam, że mogłam na niego nie patrzeć. – Nie musimy nic robić... Chcę tylko czuć, że jesteś obok – szepnął. Nie czekał na moją odpowiedź. Chwycił mnie za dłoń i wyprowadził z gabinetu. Powoli szliśmy w kierunku jego sypialni. Czułam pustkę w głowie. Nie miałam żadnych obaw, żadnych leków. Wiedziałam jedynie, że spędzenie nocy z Tomaszem może mnie zbawić.
Weszłam do sypialni pierwsza. Nowakowski zamknął drzwi i stanął, przyglądając mi się.

– Dlaczego tak patrzysz? – zapytałam.

– Chce zapamiętać tę chwilę... Nie chcę wywierać na tobie presji, ale chciałbym, żebyś została na zawsze – podszedł bliżej mnie. – Nie umiem wyjaśnić tego, co czuje.

– Tomek...ja nie pasuje do twojego świata. Nie jestem taka, jaką chcesz bym była. Perły i twój klub... Boże, to czym się zajmujesz to dla mnie za dużo – mój głos zaczynał się łamać. Tomasz wziął głęboki wdech i przytulił mnie tak mocno, że czułam, jak jego zapach wnika w każdą moją komórkę. Przymykałam oczy. Oddawałam się tej chwili. Wszystko mogłoby przestać istnieć, gdy on był obok.


***


 Obudziłam się okryta jedynie prześcieradłem w łóżku Nowakowskiego. Głowa bolała mnie niesamowicie.

Musiałam za dużo wypić...

Wygramoliłam się z łóżka i w pośpiechu się ubrałam. Wyszłam powoli na korytarz i chciałam jak najciszej wyjść.

– Pani Zosia! – usłyszałam głos Amelki. Odwróciłam się. Dziewczynka puściła dłoń Aldony i podbiegła do mnie. Spojrzałam na opiekunkę dziewczynki i po raz kolejny, kobieta rzucała mi piorunujące spojrzenia. Kucnęłam przy Amelce, by móc na nią lepiej spojrzeć. – Została pani ze mną! Dziękuję. Dziękuję! – wolała i przytulała się do mnie.

– Córeczko...– za plecami usłyszałam głos Tomasza. Podniosłam się powoli. – Czas do szkoły. Aldona proszę, jedźcie już – oznajmił. Poczułam na swoim biodrze jego ciepła dłoń. Gdy Amelia razem z Aldoną zniknęły z mieszkania, Tomasz zaciągnął mnie z powrotem do sypialni. – Chyba nie zamierzałaś mi już uciekać?

– Ja... Muszę już iść, Tomasz. Nie powinnam zostawać na noc ani tym bardziej...

– Sypiać ze mną? – dokończył za mnie. Niepewnie na niego popatrzyłam. Uginały mi się kolana, gdy tonęłam w głębi jego oczu. – Dobrze. Puszczę cię pod jednym warunkiem.

– Jakim? – zapytałam cicho. Podszedł do mnie, odgarnął moje włosy za ucho.

– Dzisiaj. Moskvaa. Perły. – musnął moją szyję i nie czekając na odpowiedź, zniknął w łazience. Starałam się złapać oddech. Wypowiedział trzy słowa, które sprawiły, że moje ciało reagowało niewyobrażalnym podnieceniem.
Wyszłam z mieszkania i skierowałam się w stronę domu Antka. Musiałam się przejść. Chciałam pomyśleć i zaczerpnąć powietrza.

I po cholerę tu przyjeżdżałam? Już na samo dzień dobry, wylądowałam w jego łóżku... Co ja wyprawiam?



***


Zapukałam do drzwi. Nie wiedziałam, czy zastane brata w domu. Usłyszałam, jak przekręca się zamek w drzwiach. Jednak zamiast brata ujrzałam śliczna, drobną blondynkę.

– Tak? – zapytała niepewnie.

– Yyy... Jest Antek?

– Nie, wyszedł do pracy. W czymś pani pomoc? – była bardzo uprzejma i jakby przestraszona.

– Zosia Wolska. Jestem siostrą Antoniego. – powiedziałam, wyciągając dłoń w jej stronę. Otworzyła szerzej drzwi i w panice zaprosiła mnie do środka. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, szybko przekręciła klucz w drzwiach. Nie wiedziałam, dlaczego była taka przestraszona. – A pani to? – zapytałam, gdy znalazłyśmy się w salonie.

– Bardzo przepraszam, jestem Kaja. – mruknęła. Cos mi w niej nie pasowało.

– Jesteś dziewczyną Antka?

– Nie. To znaczy... Nie, pan Antoni mi pomaga. Ale ja nie mogę nic powiedzieć – powiedziała. Nerwowo poprawiała długie, lekko falowane włosy. Zmarszczyłam brwi, jednak nie chciałam ciągnąć jej za język. Widziałam, że sytuacja była dla niej krępująca. Sięgnęłam z szafki dwa kubki i nastawiłam ekspres do kawy.
Usiadłam na kanapie. Dziewczyna powoli podeszła, wzięła kubek z gorącą kawą i usiadła obok mnie. Panowała między nami krępująca cisza. – Pani brat to wspaniały człowiek – powiedziała nagle.

– No, powiedzmy... – mruknęłam. Ciągle miałam w głowie jego długi i to, w jaki sposób się ich nabawił. – Nie mów mi na pani... Chyba jesteśmy w podobnym wieku.

– Tak. Ja wiem, że moja obecność tutaj bardzo cię zdziwiła, ale ja naprawdę nie miałam gdzie się podziać – mruknęła, patrząc w biały dywan. Po chwili usłyszałam, jak otwierają się drzwi.

– Kaja! To ja. Jestem już... – na mój widok brat zamarł. – Zosia? Co ty...

– Musimy pogadać Antek. – oznajmiłam chłodno, patrząc na dziewczynę. Kaja zostawiła nas samych. Widziałam, że Antek bardzo stresował się zaistniałą sytuacją. – Kto to jest?

– Zosia, nie domagaj się wyjaśnień ok? Nie chcę, żebyś wiedziała cokolwiek, bo to zniszczy i ciebie – powiedział. Zdjął marynarkę i usiadł na rogu kanapy.

– Antek do cholery! Co się dzieje!? – warknęłam.

– Pomagam Kai.

– Tyle to już wiem. Wyjaśnij mi, co się dzieje. Ona nic nie mówi, ty też nie... Skąd mam wiedzieć co tu się wyprawia do cholery! – już traciłam panowanie nad sobą. Antek wziął głęboki wdech.

– Wyciągnąłem Kaję z klubu tego twojego, pożal się Boże ukochanego – zamarłam. – Gdybyś tylko wiedziała, czym ten gnój się zajmuje...– widziałam, jak zaciska pięści z nerwów.

– Wiem – odpowiedziałam. Zapadła cisza. Jedyne co słyszałam to szybki, nerwowy oddech brata. – Kaja była na sprzedaż, tak?

– Jak to kurwa wiesz? Powiedział ci? Wiedziałaś i się z nim spotykałaś? – z nerwów aż podniósł się na równe nogi. Zaczynałam czuć, że źle zrobiłam, przyznając się do tego, że wiem. – Zocha!

– Uspokój się. Wiem i tyle. Nie twój interes co mnie łączyło z Tomkiem. Mów, o co chodzi z tą dziewczyną – powiedziałam. Wtedy Antoni trochę się uspokoił, usiadł i opowiedział mi,kim jest Kaja — towarem. Tak jak ja. Tomasz ściągnął ją do klubu dla jakiegoś bogatego biznesmena z Gdańska. Gdy zrozumiała co się dzieje, przypadkiem w klubie trafiła na mojego brata. Zaufała mu, mimo że go nie znała. Bałam się o Antoniego. Wszedł na ścieżkę wojenna z Nowakowskim. Uznałam, że może załagodzę sprawę, chociaż doskonale wiedziałam, z czym wiąże się zniknięcie towaru z rąk Tomka.


***


Późnym wieczorem byłam już w klubie. Ubrana jedynie w bieliznę i perły naciągnęłam na twarz maskę. Z niewiadomych mi przyczyn czułam, że tęskniłam za tym miejscem. Poprawiłam włosy i wyszłam na korytarz prowadzący na sale.

Szukałam wzrokiem Tomasza, jednak nigdzie go nie widziałam. Podeszłam do baru, by ostudzić nerwy.

- O, dawno cię nie było - barman nachylił się w moją stronę z uśmiechem.

- Fakt. Zaniemogłam - mruknęłam. - Whisky z colą poproszę - rzuciłam. Mężczyzna puścił mi oczko, po czym przyrządził zamówionego drinka. Wypiłam zawartość szklanki za jednym razem. Po chwili spostrzegłam Nowakowskiego.

Dobra... Po szybkim drinku może i ja będę szybka?

Przecisnęłam się przez tłum mężczyzn i stanęłam naprzeciwko Tomasza. Uniósł brew i kącik ust, widząc, jak pewnie przed nim stoję. Czułam w sobie nieopisaną siłę i kobiecość. Podeszłam bliżej niego. Delikatnie nachyliłam się w jego stronę. Przygryzam płatek jego ucha i szepnęłam:

– Jak bardzo chcesz mnie w tych perłach? – usłyszałam, jak powoli przełykał gule, która stanęła mu w gardle. Musnęłam ustami jego szyję, na której pojawiła się gęsia skórka.


– Niewyobrażalnie – wychrypiał, łapiąc mnie za nadgarstek. Ból był przyjemny. A ja byłam cholernie podniecona. – Kusisz mnie...

– Robię to, co należy do moich obowiązków, panie Nowakowski... – szepnęłam. Oboje zaczynaliśmy wchodzić w tę grę. Już sama nie wiedziałam, które z nas pragnie tego bardziej. Ja czy on?
Całkowicie zapomniałam, że wszyscy na nas patrzą, że nie jesteśmy w lokalu sami. Poczułam na swoim nagim pośladku jego dłoń. Ścisnął mocno i przysunął mnie do siebie. Poczułam, jak jego męskość wbijała się w mój brzuch.

– Tak na mnie działasz – powiedział pewniej.
Resztę wieczoru skupiałam się tylko na nim a on na mnie. Nikt nam nie przeszkadzał. Zauważyłam jedynie, jak kilka osób przyglądało się nam. Jedni zerkali z zazdrością inni z ciekawości. Przez chwilę miałam wrażenie, że ktoś robił nam zdjęcie, ale musiało mi się przewidzieć.
Nie pamiętam, kiedy mężczyzna całował mnie w taki sposób jak on. Był władczy i jednocześnie delikatny.

– Chce się z Tobą kochać – powiedziałam, zdejmując maskę.

– Załóż to z powrotem! – podał mi maskę. Naciągnęłam ją ponownie na twarz. – A teraz chodź. Zrobię to, o co tak prosisz...– wstałam i potulnie szłam za nim. Weszliśmy do jego gabinetu. Usłyszałam, jak zamyka drzwi na klucz. Nie zdążyłam się odwrócić, bo Tomasz złapał mnie za włosy i mocno odchylił moją głowę. – Nawet nie wiesz, jak długo marzyłem o tej chwili. Ty w perłach. W moim gabinecie – drugą dłonią sunął po moich piersiach, zaciskając palce na twardych sutkach. Zjeżdżał niżej, w dalszym ciągu mocno trzymając mnie za włosy. Jego dłoń sprawnie wsunęłam w moje majtki, tym samym dotykając mojej kobiecości. – Ale jesteś mokra....– czułam, jak na moją twarz wkrada się rumieniec. Zaczynałam szybciej oddychać pod wpływem tego, co właśnie się działo. – Tak ci jest dobrze?

– Tak.... – ledwo miałam sile mówić. Czułam niewyobrażalną rozkosz. Wiedziałam, że to, co robi, sprawiało przyjemność również jemu. Gdy już czułam, że będę szczytować, przerwał. Tak gwałtownie, że mało nie osunęłam się na ziemię. Z trudem łapałam powietrze w płuca. Minął mnie i jednym ruchem zwalił wszystko, co znajdowało się na blacie biurka.

– Chodź tu – rozkazał. Podeszłam powoli i stanęłam między nim a biurkiem. Delikatnie zdjął ze mnie majtki. Językiem sunął od wewnętrznej strony mych ud ku górze. – Jesteś moja – po tych słowach podniósł się, rozpiął kilka guzików koszuli i rozporek w spodniach. Ciągle patrzył mi w oczy. Usiadłam na zimnym blacie. Perły zaczęły wrzynać mi się w skórę. Czułam dyskomfort, jednak po chwili zalała mnie fala podniecenia. Tomasz był we mnie całym sobą. Poruszał się bardzo dogłębnie. Zaciskałam ręce na rogach biurka. Gdy przyspieszał, moje ciało ruszało się zgodnie z jego pchnięciem, a perły coraz to mocniej wbijały się we mnie. Nie wiedziałam, czy skupić się na bólu, czy na rozkoszy. Tomasz chwycił perły i owinął je wokół dłoni, po czym mocno pociągnął. Czułam, jak na plecach biżuteria zostawia ślady.

– O tak! – krzyczałam, gdy przyspieszał. Oddawałam się mu cała. Byłam jego. Całkowicie i nieodwołalnie. W jego oczach widziałam cały swój świat i jeszcze niebo.

– To dopiero początek, Zosiu...– szepnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro