Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

X

-Jonathan! - Krzyknęła, gdy znalazła się w jego domu, lecz nie usłyszała żadnej odpowiedzi.

Desperacko zaczęła przeszukiwać wszystkie pokoje. Nie znalazła niczego prócz kurzu.

Udała się następnie do siebie z nadzieją, że być może jest tam i czeka na nią tak jak wcześniej.

Ale i tam nikogo nie zastała, nawet własnej matki. Czuła taką dziwną pustkę, już nie szczęście, a pustkę, która jest najgorszą z możliwych kar.

Na swoim łóżku znalazła szmacianą lalkę, odruchowo wyciągnęła rękę w jej stronę. Była w stanie jej dotknąć, lecz nie czuła nic, jakby dotykała powietrza. Powoli zaczynała żałować tego, że popełniła samobójstwo.

Tymczasem Marionetkarz zrezygnowany i zmęczony ciągłymi poszukiwaniami, zaczynał przekonywać się, iż Veronica zniknęła już na zawsze.

Pragnął zniknąć tak jak ona. Jego istnienie nie miało sensu bez ukochanej osoby, która dawała mu poczucie tego, że żyje, że nie jest martwy.

Ten ostatni raz pragnął zobaczyć miejsce, gdzie spędził najpiękniejsze lata swego życia.

Miał łzy w oczach. Starał się powstrzymać od płaczu, ale nie mógł. Nie chciał tak skończyć, ale miał już po prostu dość. Dość rodziny, szkoły, rówieśników, życia.

Nie chciał tego robić tylko z jednego względu: żałował, że nie powiedział Veronice tego, jak bardzo ją kochał.

Dlaczego teraz mi się to przypomniało? - Zastanawiał się.

Nie śpieszył się zbytnio do tego miejsca. Wiązało się z nim wiele wspomnień, zarówno tych dobrych, jak i tych złych. Pamiętał niewiele i były to ledwie urywki, ale były one w większości nieprzyjemne.

Zatrzymał się, gdy przed sobą zobaczył Veronicę. Zaś ta, cała we łzach rzuciła mu się na szyję.

-Nigdy więcej masz tak nie robić - rozkazał.

-Obawiam się, że drugi raz nie umrę - uśmiechnęła się przez łzy.

-I dobrze - był taki szczęśliwy, wreszcie po tak długim okresie czasu znów mógł jej dotknąć. - Kocham cię, ale nie zdążyłem ci o tym powiedzieć. Przepraszam.

-Nic nie szkodzi promyczku - ujęła jego twarz w dłonie. - Też cię kocham.

------------------------------------------------------

THE END.
Udało mi się, wreszcie xD wybaczcie, że na trochę sobie to odpuściłam ale musiałam nadrobić różne inne zaległości.
Eee... Podsumowując... Nie wyszło to tak jak oczekiwałam i opowiadanie w MLS wyszło dużo lepiej niż to. To takie moje skromne zdanie. Kiedyś to naprawię.
Więc dziękuję za cierpliwość, gwiazdki etc. Przepraszam za błędy i takie tam.
To chyba wszystko.
Do napisania gdzieś indziej! 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro