oo8
Na górze znajduje się krótki korytarz z pięcioma parami drzwi, dwoma po bokach i jednym na końcu, ale Krystian prowadzi mnie do tych najbliższych po prawej. Domyślam się, że to jego pokój. Ledwo przekraczamy próg, ja staję jak wryta. Wszystkie ściany zajmują cudowne malunki przedstawiające głównie Aleksa bądź jakieś kwiaty, zdjęcia, plakaty i różne cytaty. Jest tego tyle, że nie mogę nigdzie dostrzec prawdziwego koloru ścian. Nie ma gdzie zaczepić wzroku. Muszę stać już tak długo tylko wpatrując się w ściany jego pokoju, bo chłopak w końcu chrząka podenerwowany.
Już otwieram usta, by wyrazić podziw nad jego talentem plastycznym, kiedy on odzywa się pierwszy.
- Nawet nie próbuj tego komentować - mówi i zatacza koło ręką. Znów w oczy rzuca mi się ten pierścionek. Zastanawiam się, dlaczego Aleks nosił taki sam. Może chcieli w ten sposób wyrazić jakąś więź, która ich łączyła? Naprawdę nie wiem. Znów zbiera mi się na płacz na myśl, jak wielu rzeczy nie wiedziałam o moim najlepszym przyjacielu, powierniku wszystkich moich sekretów, osobie, której mogłam powiedzieć wszystko. Myślałam, że i on darzy mnie takim zaufaniem i mówi mi wszystko, a jednak byłam w błędzie. Nie wiem nawet dokładnie, jaka jest sytuacja w jego domu, a to pewnie przez nią chłopak próbował ze sobą skończyć. Bądź tylko uciekł, co wciąż jest w jakimś stopniu dopuszczalną możliwością.
- Okej, nie będę. Mógłbyś mi jednak powiedzieć, dlaczego nagle zostałam twoją dziew...
- O to też nie pytaj - przerywa mi. - Można powiedzieć, że mi tym nieco pomogłaś, więc będę na tyle łaskawy, by nie wypchnąć cię przez okno na piętrze. I może trochę powiedzieć o Aleksie, bo zapewne po to cię tutaj przywiozłem.
Krystian wstaje i podchodzi do okna. Nie wiem, na co patrzy. Może obserwuje ptaki na drzewach czy spadające na trawę liście? Powoli podchodzę do niego i również patrzę przez okno. Widzę tylko gęsty las. Chciałabym zapytać, na co patrzy, ale znów za bardzo boję się odezwać. Może zachowuje się tak jak Aleks, który potrafił wpatrywać się w jeden punkt przez długi czas, nawet jeśli była to zwykła plama na ścianie. Zastanawia mnie, ile rzeczy mogło ich łączyć, o których ja nie miałam pojęcia. Olczak to najbardziej wredna i najbardziej chamska osoba, jaką znam, ale może dla Aleksandra był inny. Może tylko przed nim potrafił się otworzyć i pokazać prawdziwego siebie. Prawdziwego, w sensie jeszcze okropniejszego, przechodzi mi przez myśl, ale szybko to odganiam.
- Wiesz, dokąd prowadzi ten las? - odzywa się sam. Nie warknął, ani nie mruknął tego znudzony. Powiedział to na tyle normalnym tonem, na ile dał radę. Chyba nie zdaje sobie sprawy, że widzę, jak jego oczy szklą się. Znów mieszają się w nich różne kolory, teraz dostrzegam w nich wyraźny brąz, ale kiedy przymyka oczy i znów je otwiera, są na powrót w odcieniu pruskiego błękitu. Ulubiony kolor Aleksa, myślę sobie i uśmiecham się delikatnie.
- Idąc wciąż w tył z tej pozycji, dotarłabyś do naszego miejsca. Znaleźliśmy je rok temu. Spędzaliśmy tam długie godziny, gdy w jego domu było gorzej. Zawsze przynosiłem koc, trochę jedzenia i ice tea. Moja mama wciąż dziwiła się, że mam taki zapas mrożonej herbaty w pokoju, skoro tak jej nienawidzę - Chłopak unosi delikatnie kącik ust do góry, zalążek uśmiechu, i pociąga nosem. Jest bliski płaczu. Jego głos coraz bardziej drży. - Ale jeśli będziesz szła wciąż do przodu, już nawet teraz patrząc możesz ją dostrzec przez okno, dostaniesz się nad rzekę. Jeśli pójdziesz potem w prawo, dotrzesz nad... most - Głos łamie mu się. Chrypa, która zawsze jest wyraźnie słyszalna w jego głosie, przybiera na sile.
Krystian zwiesza głowę, tak że włosy zasłaniają mu całą twarz. Niepewnie unoszę dłoń, zatrzymuje się w połowie, kiedy się waham, aż w końcu powolnym ruchem odgarniam mu gęste włosy z twarzy i zakładam za ucho. Chłopak zerka na mnie i odtrąca moją rękę szybkim ruchem. Znów patrzy na mnie z nienawiścią. Pewnie nie zamierzał aż tak mi się zwierzać. Za bardzo dał się ponieść emocjom.
- Dlaczego nikt nie wiedział o waszej znajomości? - pytam cicho, niezrażona nagłą zmianą nastawienia nastolatka.
- Oh, wiedzieli - prycha i prostuje się. Teraz zauważam, jak kurczowo zaciskał długie, kościste palce na parapecie, tak mocno, aż pobielały mu kostki. - Ten pokurwieniec, Marcel, myślisz, że dlaczego mnie tak nienawidzi? Był zwyczajnie zazdrosny. Albo ta okularnica, Ela. Domyśliła się już dawno. Czasem przychodziła z nami do lasu czy do mnie.
- Z nią też się znałeś? - pytam zdziwiona. Nigdy bym nie pomyślała, że nasza Ela, niska dziewczyna o rubensowskich kształtach, nosząca kujońskie okulary i zawsze związująca grube, jasnobrązowe włosy w kucyk, będzie zadawać się z Krystianem Olczakiem. Choć z drugiej strony nigdy nie pomyślałabym tak również o Aleksie. Znów obezwładnia mnie strach. Jak wielu rzeczy nie wiedziałam o najbliższych mi osobach... Jak bardzo myliłam się w tak wielu sprawach...
- Nie, kurwa. Mijaliśmy się w lesie na grzybach i z dupy wbijała mi do mieszkania - warczy brunet.
- Mógłbyś mi trochę opowiedzieć o Aleksie?
Siedemnastolatek znów patrzy na mnie. Potem rusza w stronę łóżka i siada na nim, ja za to opieram się o parapet. Wydaje mi się, że miało to oznaczać czekającą nas długą rozmowę i, prawdę mówiąc, taką żywię nadzieję.
- Dlaczego wszyscy mówią na niego Aleks? To brzmi okropnie - Chyba nie oczekuje mojej odpowiedzi, bo wgapia się w jeden z obrazów na ścianie. Kiedy wychylam się nieco, by na niego spojrzeć, dostrzegam mojego najlepszego przyjaciela w grubej, zielonej bluzie (pamiętam, że była jego ulubioną) z wiankiem z niebieskich kwiatów na głowie. Domyślam się, że są to niezapominajki. Chłopak ma tutaj zaczerwienione policzki i przekrwione oczy. Ociera łzy z twarzy naciągniętym na całą dłoń rękawem bluzy. Akwarele tylko dodają uroku namalowanemu Aleksowi.
- A ty jak niby na niego mówiłeś? Aleksander, Olek, Alek...
- Lusiek - przerywa moją wyliczankę imion. - Mówiłem na niego Lusiek.
Krystian prycha, zapewne z rozbawieniem, kiedy widzi malujący się na mojej twarzy szok. Szybko zaciskam lekko rozdziawione usta pomalowane jasnoróżowym błyszczykiem.
- Mówił, że jego imienia nie da się w żaden uroczy sposób zdrobnić. Elka wymyśliła Olusia, a ja Luśka. Wydaje mi się, że bardziej spodobało mu się to drugie. On mówił na mnie Krys lub Kisiu. No, zazwyczaj mówił Krys, ale jako to drugie ustawił mi nick na messengerze. W sumie to Kisiu było to tylko po, by mnie wkurzyć.
To brzmi tak niewiarygodnie, że jestem skłonna uwierzyć, że chłopak mnie okłamuje. To zwyczajnie absurdalne. Tak go nienawidził, a teraz wciska mi, jakimi byli najlepszymi przyjaciółmi.
- Ściemniasz - stwierdzam i zakładam ręce na klatce piersiowej. Marszczę mocno brwi. Krystian również to robi. Kręci głową, wyciąga telefon z tylnej kieszeni jeansów i przesuwa się na łóżku. Kiedy przez dłuższą chwilę się nie ruszam, klepie miejsce obok siebie, dając mi znak, bym usiadła obok niego. W końcu odbijam się od parapetu i podchodzę. Zauważam, że na czarnym etui od telefonu narysował biały pentagram, zza którego wyrastają realistyczne, szczegółowo narysowane kwiaty. Co jak co, ale talent ma, i to niemały. Wygrałby każdy konkurs plastyczny ogłoszony w województwie czy nawet całej Polsce.
Brunet przesuwa coś wciąż do góry na ekranie.
- Nie pokażę ci wszystkich, bo to moje prywatne korespondencje, ale możesz sobie poczytać te tutaj - Podaje mi telefon. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to nick Aleksa. Lusiek i kilka żółtych serduszek. Niestety nie mogę zobaczyć, jak został nazwany w tej konwersacji Krystian.
Wiadomości dotyczą umówienia się na jakieś spotkanie. Piętnastolatek pisze, że już nie wytrzymuje i musi odreagować. Widać, że pisze szybko i niespecjalnie zwraca uwagę w ogóle na to, w jakie klawisze na klawiaturze naciska, bo widzę tu błąd za błędem i całą masę literówek. Olczak odpisuje, żeby ten dał mu pięć minut, i podjedzie po niego.
- Zabawne, niby byliście najlepszymi przyjaciółmi, a nawet nie zauważyłaś, jak bardzo cierpiał - Wydaje mi się, że usłyszałam z jego strony pogardliwy rechot, ale nie zwracam na to uwagi. Brunet opada plecami na łóżko i rozpościera szeroko ręce, a ja wpatruję się tępo w ekran.
Łzy zbierają mi się w oczach, gdy z przerażeniem zdaję sobie sprawę, jaką okropną egoistką byłam.
I pewnie wciąż jestem.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro