Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

o18

Już przyzwyczaiłam się do spojrzeń ludzi, którzy zazwyczaj zwracają uwagę na moje kolorowe włosy, ale nie byłam gotowa na to, co nastąpiło po zaginięciu Aleksa. Dlatego tamtego dnia nie poszłam do szkoły i mimo że rodzice zapewniali mnie, że mogę nie przychodzić też następnego, ja poszłam. Aleks zaginął, ale już kilka razy przecież próbował uciec z domu, pomyślałam wtedy. Znajdzie się.

Ale tak się nie stało. Zazwyczaj wracał po maksymalnie dwóch dniach. Teraz minął ponad tydzień, prawie dwa.

Ja atakuję widelcem frytki na talerzu, Marcel i Ela przepychają się na krzesłach przede mną w walce o więcej porcji jedzenia, a Kamila przytula się do boku Michała. Zawsze trzymaliśmy się takimi parami. Ja wciąż byłam z Aleksem. Na wielu przerwach bombardowaliśmy się ciekawostkami ze świata zwierząt. Najczęściej o kotach, choć chłopak niespecjalnie za nimi przepadał.

- Pati, powiedz mi, kochana – zaczęła poważnym tonem szatynka, odpychając od siebie twarz przyjaciela na długość ręki, którą trzymała na jego gardle. - jak to możliwe, że ten gatunek nie trafił jeszcze do zoo? Marcelus idiotus, wyjątkowo nierozumny, posiadający ogromne problemy z poprawną komunikacją. Bardzo agresywny, dlatego w klatce powinien siedzieć samo...

Micher nie zdołała skończyć, bo Marcel dźgnął ją mocno pod żebrami. Ta widocznie nie chciała być mu dłużna, bo pociągnęła go mocno za włosy, aż prawie zderzył się głową ze stołem.

- Wytłumaczysz może naszej Elżbietce, że jest idiotką? Bo coś czuję, że mnie nie posłucha – warczy chłopak. Już otwieram usta, kiedy Kamila mówi wkurzona, że mają natychmiast przestać. Potem zwyczajnie wraca do jedzenia. Wygląda na tak niezwykle opanowaną... Zawsze właśnie tego jej najbardziej zazdrościłam. Tego, jak silna jest psychicznie, jak zawsze potrafi się podnieść, nieważne, co by się stało. To zawsze ona była tą najrozsądniejszą w naszej małej ekipie. Mimo że to zazwyczaj Aleks był tym, który rozstrzygał spory i powstrzymywał od przejścia małych sprzeczek do rękoczynów, to ona potrafiła wyciągnąć najsensowniejsze argumenty dla obu stron, podważyć tamte ich. Zawsze prowadziła się głównie logiką. A przynajmniej na taką właśnie się kreowała. Teraz nie mogę mieć żadnej pewności, czy moi najbliżsi znajomi byli faktyczni takimi osobami, jakimi się wydawało, że są.

Rozglądam się po stołówce i niemal od razu krzyżuję spojrzenie z Krystianem Olczakiem. A przynajmniej tak mi się wydaje, póki nie dostrzegam, że patrzy on nie na mnie, a na Elkę. Chyba widzi, że mu się przypatruję, bo sam szybko odwraca wzrok. Powracam do dłubania w mojej surówce z marchewki. Może Olczakowi spodobała się nasza Ela? W sumie to całkiem by do siebie pasowali, gdyby dziewczyna nie była taka nieśmiała. Z drugiej strony kiedy już znała kogoś na tyle dobrze, by nie stresować się żadnym spotkaniem, zamieniała się kompletnie innego człowieka.

Dziewczyna chyba dostrzega, na kogo patrzę, bo wciąga powietrze, jakby nagle wpadło jej coś do głowy albo sobie coś przypomniała.

- Słuchajcie, możecie poczekać na mnie po lekcjach? Dokładniej to chciałabym spotkać się od razu po siódmej lekcji – A dostrzegając nasze pytające spojrzenia i otwierających już usta Marcela i Kamilę, dodaje: - Żadnych pytań. Błagam. Chodzi o Aleksa. Zyskałam pomoc pewnej osoby, która dobrze go znała, może nawet lepiej niż my, i on zgodził się nam pomóc. Mamy pewien trop. A raczej pomysł. W sumie nie wiem, ale całą ekipą moglibyśmy coś osiągnąć.

- El, posłuchaj... - zaczyna spokojnie Michał, ale ona przerywa mu trzaśnięciem pięścią w blat stołu, które zwraca uwagę kilku osób.

- Wiem. Wiem, że wy straciliście nadzieję i teraz uważacie mnie za wariatkę, bo tak upieram się, że on żyje. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, dobra? Ale przecież nikt jeszcze nie wie, co się z nim stało. A my teraz mamy szansę to odkryć. Nawet za cenę znalezienia martwego ciała. To co wy na to?

Pierwszy raz mówiła z takim zapałem. Z taką determinacją. Wszyscy wydają się zszokowani jej wybuchem, nawet ona sama. Nic dziwnego, skoro zawsze grała szarą myszkę, a teraz nagle wyskoczyła na pierwszy plan. Patrzymy na nią, a ona tylko rozgląda się po nas wszystkich bezradnie i mruga tymi swoimi miodowymi oczami. W końcu pierwsza kiwam głową. Kamila wydaje się patrzeć na mnie z wyrzutem, jakby chciała mnie powstrzymać, ale ja już podjęłam swoją decyzję.

- El ma rację. Nawet jeśli mielibyśmy znaleźć martwe ciało, to będziemy przynajmniej wiedzieć, co się z nim stało. Męczy mnie to już siedzenie na dupie i nie robienie nic - oświadczam i zaciskam usta w wąską linię.

- Wiecie co? Zawsze chciałem znaleźć trupa – Marcel szczerzy się szeroko, choć ja nie widzę w tej sytuacji nic zabawnego. Nikt nie zdaje się podzielać jego optymizmu. Co więcej: jego słowa jeszcze bardziej nas przybijają. Chyba nikt nie chciałby z nas trafić na martwe ciało. Zwłaszcza, że mogłoby być już stare i zgniłe albo zmasakrowane i całe zakrwawione. Albo oba na raz. Wzdrygam się, kiedy wyobrażam sobie takiego Aleksa. Nie to, żebym nie robiła tego wcześniej. Starałam się już pogodzić z wizją, że on może nie żyć, ale teraz uderza to we mnie jeszcze mocniej. Przez chwilę mam wrażenie, że zbiera mi się na wymioty.

- Niech wam będzie, idioci, wchodzę w to – mruczy Michał, a Marcel nachyla się nad stołem i klepie go w ramię.

Teraz wszyscy patrzymy na Kamilę. Jeszcze ona jedna nie wyraziła swojej opinii. Przygryza paznokcie, z których zdążył już w większości zdrapać się szary lakier. Jasne loki zasłaniają jej pół twarzy, więc nie widzę jej miny, ale pewnie znowu marszczy mocno brwi, tak że niemal się stykają. Czasem nabijałam się z niej, że jeszcze trochę, a pojawi jej się tam na stałe zmarszczka.

- Okej, dobra. Po siódmej lekcji bez żadnych pytań, tak? – odzywa się w końcu. Mówi cicho, głos ma bardziej piskliwy niż zwykle.

Ela kiwa głową i uśmiecha się delikatnie z zaciśniętymi wargami. Chyba cieszy się, że zgodziliśmy się wziąć udział w jej planie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro