,,Rule number one"
Hello my darlings, yes that’s me, lover_in_sad. Przychodzę dzisiaj do Was z kolejną recenzją książki, tym razem autorstwa LetaCaceres, która to nosi tytuł ,,Rule number one”. Tak więc biorę do jednej ręki herbatę, do drugiej telefon z moimi (niby) profesjonalnymi notatkami na temat tego dzieła i lecimy.
Tak więc pomówimy, a raczej ja pomówię, o romansie, nawet nie wiecie jak czasami bawi mnie to, że większość książek, które dostaję, to są właśnie z tej półki gatunkowej, kiedy ja w ogóle nie mam takiej stricte romantycznej duszy. Oczywiście, czasami coś tam przeczytam, ale raczej nie są to takie opowiadania, w których jedynym wątkiem jest miłość. Czemu o tym wspominam? Temu, że chcę poruszyć jeden aspekt tej książki, przy okazji chwaląc autorkę.
Bo o czym w skrócie jest ,,Rule number one”? Oczywiście o nastoletniej miłości, aczkolwiek nie do końca. Główna bohaterka w pewnym momencie swojego życia dowiaduje się, że chłopak, do którego żywiła głębsze uczucie przez dłuższy czas, w pewien sposób je odwzajemnia. Czyli rzuca mu się w ramiona i porzuca wszystko? Nie. To jest to, na co tak długo czekałam. Celeste, czyli nasza bohaterka, w wielkim skrócie mówi do Clarence’a, że “Słuchaj, lubię cię, może nawet kocham, ale my mamy swoje zawody, ty sportowe, ja cheerladerskie, musimy się na nich skupić, bo pewnego dnia możemy zerwać i zostaniemy z niczym. Więc najpierw zawody i jeśli wytrzymamy te pół roku będąc blisko siebie, ale nie będąc razem... to znaczy, że to jest to.” i ta sytuacja kompletnie mnie zaskoczyła, ale i sprawiła, że kupiłam tę historię. Zwłaszcza, że czekałam na taką opowieść, która faktycznie będzie miała wątek miłosny (nawet główny), ale bohaterowie nagle nie zrezygnują ze swoich pasji tylko dla drugiej połówki (przepraszam w tej chwili wszystkich, którzy kochają takie stricte romanse, to jest moja subiektywna opinia i nic więcej, więc proszę, nie zlinczujcie mnie). Jeśli chodzi o pochwały, to tyle i przechodzę do rzeczy, które w jakiś sposób mogą szkodzić temu opowiadaniu.
Co do fabuły, były momenty, które nie do końca wydawały mi się realistyczne. Na przykład konfrontacja Celeste i Clarence’a z mamą chłopaka w dziewiątym rozdziale. Bo o ile to co mówił i robił tam Emmanuel jest do uwierzenia, to reakcja, a raczej brak tej reakcji, pani Hernandez daje wiele wątpliwości, gdyż widzi przyjaciółkę swojego syna z samego rana w swoim domu i Celeste mówi “o, zapomniałam telefonu i po prostu przyszłam z samego ranka” to o ile to jest jeszcze w miarę (chodzi mi tu o realizm, nie że kłamstwo jest okey) to kolejna informacja, której dostarcza nam Emmanuel prowadzi do tego, że spodziewamy się jakiejś reakcji ze strony kobiety, która jednak nie następuje. Nie mówię, że to konieczne miałyby być jakieś krzyki czy ogólnie, negatywne emocje, bo nie, jeśli o mnie chodzi to mama chłopaka mogłaby nawet rzucić w nich obrączkami i powiedzieć, że wszystko jest gotowe na ich wesele. Chodzi mi tutaj po prostu o jakąkolwiek reakcję, która nie tylko dodałaby realizmu całej książce, ale i informacji, czy potencjalny związek tej dwójki jest akceptowany przez panią Hernandez, czy też nie, oraz najzwyczajniej w świecie ukazałaby jej stosunek do całej sprawy. Tutaj odwołałam się do takiej jednej sytuacji, ale było kilka takich momentów, w których ten realizm był wątpliwy.
Przechodząc do bohaterów to... nie wiem co mam powiedzieć. Na początku na serio lubiłam Celeste, zwłaszcza po tym jak, mimo początkowo nieodwzajemnionej miłości do chłopaka, żyła własnym życiem oraz tej sytuacji z tym układem, który wymyśliła, czyli tym postawieniu ich pasji na pierwszym miejscu. W pewnym momencie jednak zaczęła mnie lekko irytować. Możliwe, że było to po prostu spowodowane narracją pierwszoosobową, za którą osobiście nie przepadam, wtedy to, co teraz napisałam, będzie po prostu moją subiektywną opinią, albo po prostu Celeste jest lekko irytująca, co w sumie nie jest złe, bo zawsze jest to cecha jej charakteru, a wiadomo, że nie z samych zalet się ludzie składają. To, co mogę jeszcze powiedzieć o postaciach to to, że w porównaniu z “Silent Sirens”, gdzie faktycznie można było poczuć tych bohaterów i po prostu ich poznać, tak tutaj trochę z tym gorzej. Faktycznie, mają tutaj jakieś charaktery, ale to nie jest to samo. Tutaj, w przypadku niektórych postaci, brakuje tego czegoś.
Ostatnie, do czego się przyczepię, to błędy związane ze spójnością tekstu, co prawda nie jestem pewna, czy wrzucać je tutaj, czy raczej do fabuły, ale tutaj jest chyba na to lepsze miejsce. W “Rule number one” jest ten sam problem co w “Silent Sirens” czyli niekonsekwentność w pisaniu. Dokładniej mówiąc. Tak jak tam było napisane pod koniec jednego rozdziału, że bohaterka (nie pamiętam jak ma na imię, pamiętam tylko Dymitra 😊) jest ubrana w sukienkę, a w następnym już, że ma na sobie spodnie, tak i tutaj mamy jedną informację, potem drugą, które są jak dwa niepasujące do siebie puzzle, których w żaden sposób nie można połączyć. Są takie momenty, w których jest po prostu, jak ja to nazywam, niekonsekwentność w pisaniu, czyli schematycznie rzecz ujmując, skoro dzieje się A, powinno się przejść do B, a dzieje się S. Tutaj przytoczę, może nieidealny przykład, ale dobrze to ilustrujący. Od Celeste wiele razy dowiadujemy się, że znajomość z Clarence’m była trudna, czyli dostajemy informację A, potem, że dziewczyna często dawała mu się wyżalić, czy sama spędzała noc w domu Hernandez, czyli tę właśnie informację S. Ta sytuacja jak mówię nie jest idealna, bo pojawiły się informacje, że między nimi raz było lepiej, a raz gorzej, aczkolwiek szczerze ja nadal nie potrafię stwierdzić jaka dokładnie była ich znajomość, przez właśnie te odmienne informacje.
No i ostatnie to błędy gramatyczne, które czasem rzucały mi się w oczy, ale nie będę tutaj się rozwodzić, gdyż w zgłoszeniu pisałaś, że to zostanie poprawione, więc o tym wiesz, a ja wolałam skupić się na tych innych błędach.
Dobra, już prawie 900 słów i już współczuję becie, która będzie to sprawdzać, gdyż sama nie mam najlepszych stosunków z przecinkami, więc podsumowując.
Fabuła 9/10
Bohaterowie 9/10
Styl 6/7
Technika 6/7
Spójność tekstu 5/7
Kreacja świata przedstawionego 6/7
Razem 41/48
Tak więc pozdrawiam serdecznie, mam nadzieję, że moja recenzja pomoże i życzę oczywiście sukcesów. Do zobaczenia wkrótce, do mojej pierwszej recenzji wierszy.
P.S. Pozdrawiam cudowną betę, która to sprawdziła i wysyłam do niej koszyk miłości i czekolad - 1000 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro