,,Prawda''
Spotykamy się dzisiaj w spokojnym, przyjaznym gronie, siedząc w wygodnych fotelach przed kominkiem, a każdy z państwa dzielnie dzierży w dłoniach kubek herbatki, ogrzewając zmarznięte dłonie. Atmosfera sielankowa, delikatna i… (*słychać kichnięcie*)...i przeziębieniowa, jak się okazuje. Nam jednak żadna grypa niestraszna, bowiem zebraliśmy się w domu Kota z Cheshire. Niedawno stworzyłam na moim profilu to piękne miejsce, by opowiadać o przeróżnych rzeczach. Mówię tu o moim Blogu (#kochamychamskiereklamy).
Książka, o której Wam opowiem, jest jednak przeciwieństwem radosnego siorbania herbatki.
Owszem, ostatnimi czasy Kot trenował budowanie napięcia.
Całkiem nieźle mi to wychodzi.
Wyobraźmy więc sobie młodą, bladolicą dziewczynę. Młodą, zapłakaną, bladolicą dziewczynę, chowającą w swym sercu nie do końca zasklepione rany przeszłości. Jest kompletnie rozbita, ma chaos w umyśle i piętno na duszy. Boi się wyznać… prawdę.
Milczy nawet w obecności najlepszego przyjaciela, ba, nawet w obecności ukochanego brata i drogiej sobie przyjaciółki. Tymczasem te dawne rany, ten wewnętrzny ciężar, zaczynają wręcz pożerać ją od środka.
I tu pierwsze zaskoczenie – historia nie kręci się wokół tej traumy. W pierwszym momencie zdumiało mnie to, jak szybko ten wątek został rozwiązany (Jak? Nie powiem *wredny uśmiech*), ale później został dołożony element lepszy, ambitniejszy i większy niż poprzedni. Niestety jego wyjaśnienie wiąże się ze spojlerem treści, toteż poprzestanę na tym tajemniczym strzępie informacji.
Fabuła jest naprawdę dobra, tempo akcji może odrobinę zbyt dynamiczne, natomiast całokształt zdecydowanie fantastyczny. Jedyny problem to lekki chaos w każdym niemal akapicie, bo takie drobnostki jak szyk słów w zdaniu bywają czasem przeszkodą w czerpaniu przyjemności z czytania. Porada moja jest następująca: warto by sobie przeczytać każde zdanie na głos i poprawić te nienaturalnie brzmiące. To zdecydowanie powinno pomóc.
Dialogi wydały mi się ociupinkę, odrobinkę nienaturalne, ale nadal są zabawne, także zachowują swój pierwotny sens i zamysł, pomimo zbytniej nonszalancji. Swoją drogą, tutaj od razu wchodzi kreacja bohaterów – chłopcy są zdecydowanie zbyt podobni do siebie. Co do April zastrzeżeń nie mam, szczególnie spodobała mi się jej reakcja na… wyjaśnienia Isaaca. Rozciągnięty w czasie szok i niedowierzanie jest wprawdzie klasyczny w tego typu sytuacjach, ale rzadko trwa wystarczająco długo, a tutaj się to panience udało osiągnąć.
Jeśli chodzi o technikę… [tu wstawić moją klasyczną litanię odnośnie załamywania rąk nad przecinkami]. Błędów ortograficznych też się trochę zebrało. Niniejszym wypisuję skierowanie do naszej felixowej betowni.
Dialogi w stanie jak najbardziej poprawnym, może poza początkowymi rozdziałami, pisanymi w zamierzchłych czasach nieświadomości autorki odnośnie dywiz. Miło się je czyta, chociaż może przesadzono tutaj z linijkami odstępu pomiędzy nimi, choć jedynie nieznacznie.
Nieścisłości zbyt wielu nie było, poza Trayem i Treyem oraz April i Grace. Strzelam, że gafy imionowe zdarzają się każdemu, natomiast należy tu zadbać o ich poprawienie.
Ach, widzę, że już kończycie pić herbatkę! W takim razie przechodzę do punktacji, najwyższa pora!
○ fabuła 9 pkt
○ kreacja bohaterów 6 pkt
○ ortografia i interpunkcja 5 pkt
○ technika 4 pkt
○ spójność tekstu 6 pkt
○ kreacja świata przedstawionego 7 pkt
Suma: 37/48 pkt
Kot kłania się uprzejmie wszystkim zebranym. Proszę odstawić kubki do zlewu i poskładać wszystkie koce w równe kostki. Nie macie pojęcia, jak trudno jest złożyć taki kawał materiału kocimi łapami.
Pozdrówcie ode mnie autorkę, pelopia i koniecznie złóżcie jej wizytę!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro