„Over The Water"
DziewczynaWBialym4 wita was w to śliczne grudniowe popołudnie!
Dziś przywiała mnie tutaj recenzja tekstu „Over The Water" autorstwa L4bilna i choć od rana jest mi strasznie ZIMNO, to pójdźmy razem nad tę wodę. A co tam!
Zacznijmy od tego, że jeśli podesłane mi zostaje opowiadanie zakwalifikowane jako „dla nastolatków", to zazwyczaj podchodzę do niego nieco sceptycznie. Wszyscy wiemy, jak to bywa: dwuwymiarowi bohaterowie, lecąca na łeb na szyję akcja lub bezsensowna fabuła. I tutaj niestety nie jest inaczej. Dam, dam, dam!
Od początku miałam problem ze zrozumieniem przebiegu zdarzeń, o których opowiada główna bohaterka - Morgan, mimo że prolog zapowiadał się obiecująco. Dodatkowo utrudniają to łacińskie sentencje, umieszczone na początku każdego rozdziału. Wszystko byłoby z nimi w porządku, gdyby nie to, że nie zostały do nich dołączone tłumaczenia, więc nie wiemy, czy ich znaczenie ma wpływ lub cokolwiek mówi o wydarzeniach historii.
Bohaterowie niestety wcale nie prezentują się lepiej. Morgan idealnie plasuje się w grupie tych niebywale klarownych - czyt. przezroczystych jak celofan. Wielokrotnie podkreśla się jej bardzo specyficzny sposób bycia, jednak czasem wydawało mi się, że brak w tym uzasadnienia, a celem takich zabiegów była chęć zamaskowania jej gapowatości. Ja sama nie uważam się za wiecznie czujnego ninja, ale miewałam przeczucie, że Morgan doskwiera niedobór zdrowego rozsądku, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że jego brak. Nie oszukujmy się, która osoba, idąc w zupełnej ciszy nad jezioro, gdzie najgłośniejszy dźwięk wydają liście szurające po trawie, nie jest w stanie usłyszeć nadjeżdżającego motocykla? No... właśnie. Bohaterce przytrafiło się to aż dwa razy pod rząd. Kolejnym przykładem jej niefrasobliwości było skądinąd dziwne zamiłowanie do wody, której od zawsze się bała. I podczas imprezy ze swoimi przyjaciółmi (na którą musieli ją wyciągać, bo ona imprez nie lubi), i tak wskakuje do tej wody, choć doskonale zdaje sobie sprawę, że się utopi. Ale na wszelki wypadek mówi koledze, żeby jej nie ratował. Możemy się zastanawiać, gdzie podział się jej instynkt samozachowawczy i czy życie jej niemiłe. Wygląda na to, że tak. Dowiadujemy się, że rodzice Morgan kontrolują ją na każdym kroku. Dlatego też zapewnili swojej córce wyjazd do, jak się wyrażali, KLINIKI. Echem, psychiatryk, echem. I także nie wiadomo, dlaczego. Miała swoje epizody, przyznaję i proszę mnie nie bić! Ale czy jeden atak paniki i trochę dziwaczne zachowanie kwalifikuje człowieka do zamknięcia w wariatkowie? Szczerze wątpię.
Drugim bohaterem jest Nick. Tak, zdążył się przedstawić. I to właśnie on usiłował wjechać w Morgan motocyklem. Ale do rzeczy. Nie przyczepiałabym się do niego, gdyby nie fakt, że jego dalsze poczynania były jedynie pretekstem, by ciągnąć historię naprzód. Poprawnie stwierdził, że głupotą jest leźć środkiem szosy i nie usłyszeć nadjeżdżającego pojazdu, więc przeprosił, oznajmił, że zachowała się wobec niego trochę niesympatycznie i odjechał. Prawidłowo. Jednak podczas imprezy to także on wyciągnął półprzytomną bohaterkę z jeziora. Tuż po tym zaproponował Morgan UKŁAD. Jaki układ? W moim odczuciu - bezsensowny. Układ polegał na tym, że chłopak nauczy ją pływać, żeby się więcej nie topiła, a ona w zamian nie powie swojej najlepszej przyjaciółce, że w ogóle go zna, bo jakieś dwa lata temu mieli jakąś straszną kłótnię i nie chce z nią utrzymywać kontaktu. Seriously? Przecież w ogóle nie musi o nim wspominać. W pewnej chwili, gdy ma się odbyć inna impreza, na której ma pojawić się przyjaciółka Morgan - Danielle, Nick mówi bohaterce, że ma nie pozwolić przyjaciółce przyjść na przyjęcie, bo on tam także jest zaproszony. TO NIE PRZYCHODŹ! Jakie jest prawdopodobieństwo, że na imprezie pełnej ludzi akurat będą na siebie wpadać?! Ten argument nie świadczy absolutnie o niczym, poza jakąś chęcią wysłużenia się dziewczyną. Nick nawet nie znał Morgan. Pierwszy raz widzieli siebie na oczy, nie mówiąc już o żadnej bliższej relacji. Jego głupie stwierdzenia w czasie „nauki" pływania opuszczam.
Ok, teraz wyjaśnijmy sobie jeszcze jedną rzecz. UKŁAD można sobie ułożyć do tańca. UKŁADAĆ można się z szefem, kontrahentem, albo kurczaczki, z mafią chińską, ale zawsze układa się o coś ważnego. Coś istotnego, od czego zależy jakaś przyszłość, posada, sytuacja życiowa. W tym przypadku możemy mieć do czynienia z zaledwie czystą uprzejmością, rodzajem przysługi, ale ja pod układ bym tego nie podciągała. Tym bardziej, że w układzie obie strony zgadzają się na jego zawarcie. Natomiast w tej sytuacji Nick próbuje przekonać Morgan, że musi się na jego propozycję zgodzić. Tylko niby dlaczego? Sama podkreślała, że jej rodzina decyduje totalitarnie o jej losie i chciałaby wreszcie coś zrobić dla siebie, więc choć tutaj pojawiła się szansa na powiedzenie krótkiego „nie". Wiem, może się czepiam, wiem. Ale staram się zwrócić uwagę na to, jak czyta się ten tekst i jak to wygląda.
Fabuła, ach fabuła. Co poszło nie tak? Mam przeczucie, że L4bilna nie przemyślałaś treści swojej historii. Ponieważ poza wyjściem ze szpitala siostry Morgan - Marianne - właściwie nie zdarzyło się nic szczególnie kluczowego. Nie wiadomo, po co przebywała ona w tym szpitalu, jedynie to, że Morgan jest z nią bardzo związana, podobnie jak ze swoim dziadkiem. Dostrzegam niestety wiele nieścisłości. Szczególnie widać to w relacjach Morgan z rodzicami. Wychodzę z założenia, że jeśli dziecko ma jakiś problem, to pierwszym krokiem rodzica w celu pomocy jest rozmowa, na co rodziciele Morgan nie wpadli. Ani słowem nie zostało wspomniane, na jakie schorzenie przypuszczalnie cierpi, ani jak starano się ją wyleczyć. Nie przeprowadzili z nią żadnej rozmowy poza stwierdzeniem, że „to dla jej dobra". Kolejną rzeczą, której nie znamy, jest ta klinika, do której Morgan ma zostać wysłana. Ni nazwy, ni wiadomości kto nią kieruje. O szukaniu odpowiednich opinii w Internecie nie wspomnę. Jeju, nawet nie mamy pojęcia, w jakim mieście rozgrywa się akcja. Rozumiem, że uniwersalizm działał w „Kartotece" Tadeusza Różewicza, bezimienny bohater, miejsce, pojawiający się i znikający ludzie, te sprawy. Ale w tym przypadku chyba nie taki był zamysł. Morgan nie uczęszczała na żadne terapie, nie przyjmowała leków, a do kliniki psychiatrycznej nie da się wkupić od tak bez wyraźnego powodu. To nie obóz letni.
Pozostaje jeszcze kwestia techniki i pisowni.
Ech... zginę po tej recenzji śmiercią tragiczną. Składnia niestety nie prezentuje się najlepiej. Zdania często zbudowane są tak, że brzmią dość niepoprawnie. Widać wiele powtórzeń i błędów interpunkcyjnych - brakuje przecinków. Z błędami merytorycznymi sprawa wygląda nieco gorzej. Zabił mnie fragment „odcień głębi zabłysł w moich oczach" i „wzgórze otoczone pięknym jeziorem". Z tego co kojarzę, to wtedy raczej jest to wyspa, chyba że chodziło o jezioro otoczone wzgórzami. Za to niezwykle ubawiła mnie „kurza skórka", która w kolejnym rozdziale na szczęście zmieniła się w „gęsią skórkę" i to, że Morgan „wstała na nogi". Czy kiedy indziej wstawała na ręce? 😉
No dobra, kończmy tę rzeź. Przecież widać i potencjał. Coś, co skradło moje serce to opisy emocji. Odczucia bohaterki wręcz wychodzą z ekranu komputera w trakcie czytania. Sądzę, że autorka może się tym szczycić, ponieważ wielu piszących kuleje w tej sferze i teksty, które powinny opływać w emocjonalność, rażą jałowością. Tutaj tego nie doświadczyłam. Sympatyzowałam też z dziadkiem Morgan, bo, nie oszukujmy się, starsi dziadziusiowie i babcie w literaturze są absolutnie uroczy.
Teraz podam punktację, a potem pozwolę sobie jeszcze na małą poradę.
Punktacja:
Fabuła - 5 pkt
Kreacja bohaterów - 5 pkt
Styl - 4 pkt
Technika - 4 pkt
Spójność tekstu - 3 pkt
Kreacja świata przedstawionego - 3 pkt
Suma: 24/48
Poradnia językowa dr habilitowanej Dziewczyny w Białym:
Kochana autorko, nie lękaj się! W Twoim opowiadaniu widzę przyszłość. Wydaje mi się, że trochę się zwyczajnie pogubiłaś. Może zbyt chaotycznie zabrałaś się za realizację pomysłu, brakło ci motywacji albo w trakcie zaczęło się nie układać. Czasem swoim stylem sprawiałaś wrażenie osoby, która wróciła do Polski z zagranicy i nieco plącze jej się język. Łatwo jednak to wrażenie skorygować. Jeśli chcesz rozpocząć pisanie, zwróć się do kogoś bliskiego. Zapytaj, czy ma ochotę posłuchać twojego pomysłu lub, w razie wątpliwości, podpytaj o pewne kwestie. Polecam też robić research informacji na bieżąco lub jeszcze przed rozpoczęciem opowieści, by nie umknęły ważne wątki. Jeśli problem sprawia ci ortografia - zwróć się do bety. Może być to jedna z koleżanek z naszej grupy lub jakakolwiek inna, która zna się na swoim fachu. Nie krępuj się poprosić o pomoc, od tego jest Wattpad jak i my. Gdy coś ci nie pasuje, nie pisz na siłę, ale staraj się zrozumieć źródło kłopotu. Nie ma nic gorszego niż praca pod przymusem.
Mam nadzieję, że moja recenzja pomoże ci rozwinąć się pisarsko *mówi, kopiąc grób*, jak i cieszyć się z progresu. I jeśli umrę, to napiszesz mi ładne epitafium 😉
Dziękuję, dobranoc i bez odbioru.
Dziewczyna w Białym
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro