,,Labirynt sekretów''
Bonjour, mes amis! Kot był na wycieczce we Francji! Lecz nie byle jakiej Francji, moi drodzy, co to, to nie – Francji dziewiętnastowiecznej. Panienka Lollires zafundowała mi bowiem podróż w czasie (doceńcie jej starania, zebranie potrzebnej ilości środków musiało wymagać wręcz lat harowania ponad miarę!). Pamiątek nie mam, bardzo mi przykro. (Tak naprawdę kupiłam mnóstwo czekolady, ale… zgłodniałam). Do rzeczy!
Wpierw pozwólcie państwo, iż nakreślę na ekranach Waszych telefonów (jeżeli czytacie na komputerze lub tablecie, to bardzo przepraszam, tam nie nakreślę) zarys fabuły niniejszej historii. Świeżo upieczona wdowa, lady Cormier, wraca po śmierci męża do rodzimej Anglii wraz z trójką dzieci – Mathilde, Julie i Raoulem. Większość rozdziałów rozgrywa się z perspektywy najstarszej córki, czyli naszej drogiej Tildy. Jest to niewątpliwie panienka z wyższych sfer, lecz poza emocjami godnymi najprzedniejszej damy, posiada ona również odwagę lwicy. Autorka zręcznie opisała każdą z postaci, a protagonistce wklejono nawet pod rozdziałem portret jej pierwowzoru, co niezwykle ułatwia pracę wyobraźni i niejako przedstawia nam klimat całej opowieści zawarty na tym jednym obrazku.
Od pierwszych rozdziałów mamy do czynienia z kwitnącym wątkiem miłosnym. Mathilde, choć wciąż nie może zapomnieć o swoim francuskim ukochanym, poznaje w Anglii innego młodzieńca, Thomasa. Między obydwojgiem momentalnie pojawia się nić więzi, jaką posiąść mogą tylko zakochani. Wszystko to leży na piankowej, delikatnej otoczce opisów. Podczas przeglądania komentarzy mogą państwo natrafić na zachwyty Kota nad zapierającymi dech w piersiach akapitami deskrypcji, które są po prostu boskie! Już w pierwszych rozdziałach zdecydowałam się przyznać autorce honorową przypinkę dla pracy: Literackie Niebiosa, moi mili!
W wyniku niespodziewanego obrotu spraw, lady Cormier jest zmuszona pilnie wracać do Francji. Pozostawia młodsze dzieci pod opieką gburowatego, niesamowicie wrednego wuja Alistaira (powiedzmy sobie szczerze, każdy ma kogoś takiego w rodzinie). Mathilde heroicznie wyrusza w samotną podróż na kontynent, by tam wspomóc matkę w wyplątaniu się z największego skandalu, o jakim francuska śmietanka słyszała w ostatnich miesiącach. Jakiż to skandal?, zapytacie. Cóż, muszę zasznurować usta i odesłać do lektury. Nie pożałujecie!
Wszystko, absolutnie wszystko jest starannie weryfikowane. Drobiazgi historyczne wyjaśniane są nawet pogrubionym drukiem pod rozdziałem, aby uzasadnić wszelkie możliwe zgrzyty w fabule, jakich doprawdy ciężko się doszukać. Piękny, kwiecisty styl, wymarzony wręcz do pisania powieści historical fiction. Jak widzicie, nastrój się trochę Kotu udzielił i nawija nieco bardziej elokwentnie niż zazwyczaj.
Technika! Ach, technika! (*wzdycha z rozmarzeniem*). Jest po prostu prawie że idealna! Składnia perfekcyjna, gramatyki, fleksje, odmiany, epitety, a nawet onomatopeje użyte są tu z morderczą precyzją. Biada Przecinkowym Potworom, bowiem wielki czerwony ołówek powybijał je co do nogi! Przy okazji pożarł też dwie czy trzy kropki na końcu akapitu, lecz to jest bzdura ulotna i nieważna, absolutnie nie frapuje czytelnika.
Wrażenie po przeczytaniu Kot ma następujące: jeśli ktokolwiek będzie miał czelność nie przeczytać niniejszej książki, obrażę się, fuknę, machnę ogonem i odejdę precz, zdegustowana do granic możliwości. Literackie Niebiosa, najdrożsi czytelnicy, to wielki zaszczyt, a ta książka w pełni sobie na niego zasłużyła. Najbardziej czekam chyba na konflikt adoratorów Mathilde: francuski lowelas kontra brytyjski marzyciel, czyż to nie jest piękna scena, w sam raz na jakiś obraz batalistyczny?
Punktacja, chociaż zapewne wiecie już, jak będzie wyglądać:
○ fabuła 10 pkt
○ kreacja bohaterów 10 pkt
○ ortografia i interpunkcja 7 pkt
○ technika 7 pkt
○ spójność tekstu 7 pkt
○ kreacja świata przedstawionego 7 pkt
Suma: 48/48 pkt (z wielkim wykrzyknikiem)!
Panienko autorko, proszę się nie płonić, ponieważ w pełni sobie zasłużyłaś na tyle ochów i achów od Kota. Nie przepadam za takimi powieściami, natomiast tutaj ten piękny wątek kryminału tworzy iście sherlockowy klimat!
Polecam każdemu i to absolutnie każdemu. Nie dość, że uśmiejecie się państwo wybitnie, to jeszcze przeczytacie arcyciekawą historię! A zatem marsz, marsz, moi drodzy, ku Labiryntowi Sekretów!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro